Dni są dłuższe, temperatury wyższe, słońce świeci coraz mocniej – wiosna czeka tuż za rogiem, a wraz z nią… rozstanie. Tak przynajmniej przewidują psychologowie – czytamy na Independent.uk
Rozpoczyna się czas, gdy osoby, które weszły w związki, by w towarzystwie przetrwać długie i zimowe miesiące, zaczynają uwalniać się od zobowiązań. W języku angielskim ten moment ma nawet swoją nazwę, dla której trudno znaleźć polski odpowiednik. Mowa o „uncuffing season” („czas zrzucania kajdanek”). Zjawisko obserwujemy w wiosennych i letnich miesiącach. To odwrotność „cuffing season” (jedno ze słów roku 2017 wg zespołu słowników Collinsa), czyli momentu w okresie jesienno-zimowym, gdy single z wyboru zaczynają odczuwać potrzebę wejścia w związek.
To coś więcej niż jednostkowe zachowanie, można je uogólnić dla całego społeczeństwa. Zdaniem psycholog dr Danielle Forshee ma to swoje naukowe wytłumaczenie i związane jest z naszą gospodarką hormonalną. – Spadek nasłonecznienia w miesiącach zimowych i jego wzrost w lecie korelują z liczbą rozstań – mówi dr Forshee.
Gdy zmniejsza się ilość światła słonecznego, organizm produkuje więcej melatoniny, odpowiedzialnej za zmęczenie, zmniejsza się natomiast ilość serotoniny – neuroprzekaźnika, który sprawia, że czujemy się szczęśliwi. Lekarstwo? Np. obecność drugiej osoby, która stymuluje wytwarzanie serotoniny i pobudza organizm. Potrzeba przebywania w towarzystwie bliskiej osoby staje się więc silniejsza w okresie jesienno-zimowym niż w miesiącach letnich. Gdy dociera do nas więcej światła słonecznego, czujemy się szczęśliwsi, a potrzeba przebywania z drugą osobą zmniejsza się.
Potwierdzają to dane z Facebooka: w pierwszych tygodniach wiosny notuje się więcej niż zwykle wpisów zawierających słowa „rozstanie”, „zerwać” itp.
Wniosek? Bywamy sterowanymi hormonami egoistami. Może kiedy zrozumiemy ten mechanizm, uda nam się nad nim zapanować?
Źródło: www.independent.co.uk