Z jednej strony przedstawiciele świata nauki gorąco zachęcają do stosowania diety roślinnej, ponieważ produkcja takiej żywności prowadzi do znacznie niższych emisji gazów cieplarnianych, aniżeli w przypadku mięsa. Co więcej, na rynku znajdziemy multum opcji, dzięki którym możemy stosować wegetariańskie bądź wegańskie zamienniki mięsnych produktów. Mimo to wielu osobom nadal trudno jest przekonać się do zmiany nawyków.
Czytaj też: Te cukry mogą uszkodzić ci serce. Są nawet w zdrowych potrawach
Nic więc dziwnego, iż badacze kombinują na wszelkie sposoby, sięgając nawet po pomysły zakładające łączenie produktów roślinnych z mięsnymi. Te ostatnie nie są jednak hodowane naturalnie, lecz powstają w laboratorium. Efekty takich eksperymentów opisuje Yasmin Tayag z The Atlantic, która miała okazję spróbować taki właśnie bekon – będący hybrydą masy roślinnej z tłuszczem zwierzęcym pochodzenia laboratoryjnego.
Za pomysłem stoi startup Mission Barns. Jak przekonują jego przedstawiciele, tworzone tam produkty zawierają prawdziwe mięso, choć w całym procesie nie cierpi ani jedno zwierzę. Kluczem do szczęścia jest niewielka próbka pobrana od świni. Ta jest następnie hodowana w kultywatorze, który naśladuje ciało zwierzęcia. Ostatni etap zakłada natomiast łączenie z białkiem roślinnym. Jak na razie w ofercie Mission Barns znajdziemy bekon, kotlety mielone, chorizo oraz kiełbaski.
Hybrydowe mięso łączy masę roślinną z hodowanym w laboratorium tłuszczem zwierzęcym
Takie rozwiązanie może być iście rewolucyjne, wszak jednym z największych problemów dla nieprzekonanych do wegetarianizmu jest mało “realny” smak roślinnych zamienników mięsa. Jeśli jednak mówimy o tkankach zwierzęcych pochodzących z probówki, to tym już znacznie bliżej do hodowanych tak, jak to miało miejsce przez długie lata istnienia ludzkiej cywilizacji.
Tayag podkreśla, że czuć różnicę między tłuszczem zwierzęcym łączonym z masą roślinną a na przykład olejem kokosowym, który jest powszechnie stosowanym zamiennikiem. Smak jest zupełnie inny, choć zalet można się też doszukiwać w innych aspektach. Jedną z nich jest bez wątpienia łatwość, z jaką można hodować w laboratorium komórki tłuszczowe. Jako że jest ich tylko jeden rodzaj, to cały proces jest zdecydowanie bardziej uproszczony, niż gdyby w grę wchodziła produkcja całych tkanek.
Czytaj też: Z tej mąki będzie chleb. I to taki, którym najemy się na dłużej, niż zwykle
Mimo niewątpliwego entuzjazmu w tej sprawie, powinniśmy spojrzeć na tę kwestię z pewnym dystansem. To nie pierwsza próba łączenia tkanek zwierzęcych z roślinnymi. Poprzednie, jak się pewnie domyślacie, nie przyniosły spodziewanych rezultatów, jeśli chodzi o podbijanie serc i portfeli klientów. Jedną z wad opisywanego rozwiązania jest niedobór białka, ponieważ dodanie tłuszczu zwierzęcego niestety nie zapewnia porcji białka, które znaleźlibyśmy w “pełnoprawnym” mięsie. Droga do sukcesu będzie więc długa i kręta, choć bez wątpienia cieszy skala rozwoju, jaki nastąpił w ostatnich latach na rynku alternatyw dla mięsa.