Japońska korporacja SoftBank, która jest producentem Peppera, poinformowała, że produkcja tych sympatycznych robotów została „na chwilę wstrzymana”. Przedstawiciele firmy zapowiedzieli, że zostanie wznowiona, „kiedy będzie taka potrzeba”. Może to jednak oznaczać, że pożegnamy Peppera na zawsze.
Klienci skarżą się na ograniczone możliwości Peppera
Przez siedem lat, czyli od momentu prezentacji pierwszych w pełni funkcjonalnych modeli do dziś SoftBank sprzedał zaledwie 27 tysięcy tych robotów. Słaby wynik sprzedaży to częściowo wina wysokiej ceny – do 1790 dolarów za sztukę (ok. 7 tys. złotych) trzeba było doliczyć 360 dolarów miesięcznego abonamentu (1400 zł). Jednak głównym problemem są ograniczone możliwości Peppera.
– Ponieważ kształtem przypomina człowieka, ludzie oczekują też inteligencji człowieka, ale poziom technologiczny na to nie pozwala. To jak różnica między samochodzikiem a prawdziwym samochodem – mówi ekspert ds. robotyki Takayuki Furuta, szef Future Robotics Technology Center w Chiba Institute of Technology, który nie był zaangażowany w rozwój Peppera.
Pepper budową przypomina dziecko – ma 120 cm wzrostu, waży 28 kg, jest zawsze uśmiechnięty i ma ufne spojrzenie. Na początku swojej kariery zwrócił na siebie uwagę jako jeden z pierwszych humanoidalnych robotów potrafiących odczytywać ludzkie emocje. Pepper wykorzystuje „silnik emocji” i opartą na chmurze sztuczną inteligencję do badania gestów, mimiki i tonu ludzkiej mowy.
Mimo, że był prezentowany na wielu konferencjach i głośnych wydarzeniach jako towarzysz dla osób samotnych, wsparcie dla chorych, czy pomoc w instytucjach publicznych, w praktyce wykorzystywano go głównie jako narzędzie badawcze i edukacyjne dla szkół, uczelni i uniwersytetów. W innych rolach nie sprawdził się za dobrze.
Pepper zwolniony z domu pogrzebowego i z banku
W 2016 roku dom opieki w Tokio zatrudnił trzy roboty Pepper, żeby śpiewały i prowadziły zajęcia dla osób starszych. Eksperyment się nie powiódł, ponieważ zakres ruchów maszyny był ograniczony, a dodatkowo po zajęciach roboty często ulegały awarii, co powodowało nieplanowane przerwy i koszty.
W 2015 roku firma Mizuho Financial Group „zatrudniła” Peppera jako pracownika banku. Miał polecać klientom produkty finansowe. Rok później Pepper stracił stanowisko, choć firma nie poinformowała o przyczynach zwolnienia.
Ale jedną z ciekawszych sytuacji było zatrudnienie – i szybkie zwolnienie – Peppera w domu pogrzebowym. Humanoidalny robot czytający pismo święte żałobnikom miał być opłacalnym pomysłem – uznała firma Nissei Eco Co. Wynajęła Peppera, ubrała go w szaty duchownego i zaprogramowała go do intonowania kilku sutr lub pism buddyjskich, w zależności od wyznania zmarłego.
Niestety, robot zawieszał się podczas ćwiczeń, mylił formuły i odmawiał posłuszeństwa w trakcie pracy. – A co, jeśli przestanie działać w środku ceremonii? To byłaby katastrofa – powiedział szef firmy, Osamu Funaki.
Pepper oszukiwał ludzi i budził nadmierne oczekiwania wobec AI
Pomimo tych niepowodzeń firma SoftBank Robotics twierdzi, że Pepper nadal ma wiele innych potencjalnych miejsc pracy. Może nauczać dzieci, mierzyć temperaturę w szpitalach i przychodniach albo dostarczać rozrywki w kawiarniach w Tokio, gdzie jest już dobrze znany. Pracował również jako konsjerż w hotelach, w których podczas pandemii przebywali pacjenci z COVID-19.
Optymizm jest jednak umiarkowany, na co może wskazywać wstrzymanie produkcji i zmniejszenie zatrudnienia w fabryce produkującej Peppera we Francji. Około połowa z 330 miejsc pracy zostanie wkrótce zlikwidowana – podaje Reuters.
Nie wszyscy postrzegają emeryturę Peppera jako złą wiadomość. Prof. Noel Sharkey zajmujący się badaniami nad robotyką, uważa, że koniec Peppera to dobry objaw.
– Pepper zrobił wiele, aby zaszkodzić prawdziwym badaniom nad robotyką, dając często fałszywe wrażenie bystrej istoty, która może prowadzić rozmowy. Był w większości zdalnie sterowany, a przez jego głośniki mówił człowiek. Oszukiwanie opinii publicznej w ten sposób jest niebezpieczne i daje błędne wyobrażenie dotyczące możliwości sztucznej inteligencji w prawdziwym świecie – podkreślił prof. Sharkey.
Źródła: BBC, The Wall Street Journal.