Stary miś z naderwaną łapką, ukochana lalka i samochodzik – chyba nie ma osoby, która nie wspominałaby zabawek z dzieciństwa z nutą nostalgii. Dziś trudno wyobrazić sobie świat bez pluszowego niedźwiadka czy Barbie – a przecież powstały dopiero w ciągu ostatnich 110 lat! Dłuższą historią mogą poszczycić się grzechotki czy lalki (w Polsce zwane niegdyś łątkami). To one są najczęściej odkrywane przez archeologów w grobach dzieci w starożytnym Egipcie, Grecji czy Mezopotamii.
GRZECHOTKI I JADALNE LITERKI
Nie udało się dotąd ustalić, kto i kiedy zrobił pierwszą lalkę. Trudno jest także określić, czy były przeznaczone wyłącznie do zabawy, czy też pełniły rolę religijną (na przykład podczas obrzędów grzebalnych). Wykonywano je z różnych materiałów – drewna, gliny, skóry, kamienia oraz – rzadziej – kości. Często ubierano, dorabiano włosy. Niektóre miały nawet ruchome kończyny, dzięki czemu mogły się „poruszać”. Starożytni Egipcjanie potrafili też konstruować bardziej złożone mechanicznie zabawki – krokodyla z ruchomą żuchwą czy piekarza, który po pociągnięciu za sznurek ugniatał ciasto.
W antycznej Grecji dzieci bawiły się również grzechotkami. Miał je wymyślić Archytas z Tarentu, któremu liczna gromadka przeszkadzała w prowadzeniu filozoficznych rozmów z innymi myślicielami – między innymi z Platonem. Postanowił je więc czymś zająć… Znajdowane przez archeologów grzechotki są najczęściej zrobione z gliny i ceramiki. Początkowo miały kształt owalu lub jaja, z czasem zaczęły przybierać formy zwierząt (świni, dzika czy lwa). Do środka wkładano nasiona, otręby pszenicy lub gliniane kulki. Jak wiele przedmiotów z tamtych czasów i grzechotki nie należały wyłącznie do najmłodszych: służyły jako instrumenty, miały również odstraszać złe duchy. Bawiły się nimi również dzieci w starożytnym Rzymie.
Oprócz grzechotek w greckich i rzymskich grobach dziecięcych do dziś znajdowane są nawleczone na sznurki litery służące do nauki alfabetu, a w dziełach sławnego pedagoga Kwintyliana oraz poety Horacego znajdziemy informacje o rzymskich cukiernikach, którzy piekli ciasteczka w kształcie liter, „by młodzi Rzymianie mogli zdobywać znajomość liter przez żołądek”. Platon z kolei w zabawach dziecięcych dostrzegał inną funkcję edukacyjną: „ten, kto stać się ma na przykład dobrym rolnikiem czy budowniczym, już w zabawie budować powinien domki dziecinne czy pólki uprawiać, a wychowawca dostarczyć winien jednemu i drugiemu małych narzędzi wzorowanych na prawdziwych i przywodzić ich do tego, żeby pewne niezbędne elementarne umiejętności przyswoili sobie zawczasu”. Takie praktyczne podejście do dziecięcych zabaw miało święcić triumfy w późniejszych czasach.
KONIK, Z DRZEWA KOŃ NA BIEGUNACH
Choć średniowiecze często uważa się za „wieki ciemne”, to właśnie wtedy powstał podstawowy kanon zabawek dziecięcych (także tych, którymi najmłodsi bawią się dzisiaj). Najbardziej popularne były drewniane koniki na kiju, z których nieco później „wyrosły” konie na biegunach. Nic dziwnego – w średniowieczu koń spełniał ważną funkcję. Dosiadali go m.in. rycerze, którzy walczyli na jego grzbiecie. To jedna z zabawek znanych we wszystkich kulturach świata, którą bawiły się dzieci pochodzące z różnych warstw społecznych. Dziecko na drewnianym koniku zostało uwiecznione na obrazie Pietera Bruegla (starszego) „Zabawy dziecięce”, a w epoce renesansu właśnie takie koniki stały się symbolem dzieciństwa.
Dużą popularnością cieszyły się także lalki – chociaż mniej dokładnie wykonane i zdobione niż te z czasów starożytnych. Oprócz tego najmłodsi uczyli się grać w szachy (do Europy ta gra dotarła pod koniec X wieku), bawili się drewnianymi bąkami (zabawa nimi polegała na włożeniu patyka w górny otwór lub na podcinaniu bacikiem stojącego na ziemi bąka) i szklanymi kulkami.
Grali też w piłkę, o czym wspomina w „Kronice polskiej” Mistrz Wincenty Kadłubek. Co ciekawe, Kościół potępiał tę grę w każdej postaci – w regulaminie kolegium w Narbonie z 1379 roku czytamy: „W domu nikt nie ma prawa grać w piłkę ani w crosse [rodzaj hokeja], ani w inne niebezpieczne zabawy pod karą sześciu denarów; pod karą dziesięciu sous zabrania się gry w kości i w jakąkolwiek inną grę na pieniądze oraz wesołych kolacyjek”.
Paradoksalnie, renesans, który kojarzy się z nowymi ideami, nie przyniósł zbyt wielkich zmian w dziedzinie zabawek dla dzieci. Dopiero w czasach oświecenia wraz z ewoluującymi postawami wobec dzieci dostrzeżono, że ich potrzeby są zupełnie inne niż potrzeby dorosłych, czego efektem była produkcja zabawek na dużo większą niż dotychczas skalę i podkreślenie ich funkcji edukacyjnej.
„WYNALAZEK DZIECIŃSTWA“
Pierwsze puzzle (przedstawiające mapę świata), wymyślone w 1767 roku przez Brytyjczyka Johna Spilsbury’ego, miały pomóc chłopcom i dziewczynkom w nauce geografii. Podobnie jak gra planszowa Johna Jefferysa „Podróż po Europie” – wydana przez znanego i dziś Ravensburgera w 1759 r. – która uczyła położenia i nazw europejskich stolic (na planszy znajdowały się między innymi Londyn, Ateny oraz Amsterdam). Poza tym rodzice kupowali swoim pociechom karty, dzięki którym najmłodsi poznawali alfabet.
XIX wiek to przede wszystkim okres zabawek uczących dzieci przyszłych ról społecznych. W czasie zabawy domkami dla lalek małe dziewczynki poznawały zasady zarządzania gospodarstwem domowym i służbą, a chłopcy – przestawiając cynowe i ołowiane żołnierzyki – prowadzenia bitew. Chociaż domki nie były tradycyjną polską zabawką, można było je znaleźć w niektórych dziecięcych pokojach. „Łóżko Lilki (Marii Kossaków- ny, późniejszej Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej) oparte było o starą chwiejącą się szafę, o którą z drugiej strony stał oparty tak zwany dom lalek, a w nim co wieczór po odrobieniu lekcji odbywały się teatralne przedstawienia – zapamiętała Magdalena Samozwaniec (z domu Kossak, siostra Marii). – Dom składał się z dwóch pięter, poddasza i sutereny wymalowanej przez Wojciecha Kossaka, który lubił bawić się z ukochanymi córkami. Groza wiała z tej sutereny ociekającej wilgocią, pełnej pajęczyn i starych połamanych sprzętów. Górne piętro i parter zamieszkane były przez pięknie ubrane laleczki, suterena zaś przedstawiała azyl dla lalek inwalidek, którym brakowało rąk czy nóg i które miały na sobie zniszczone i podarte suknie”.
Domek zakończył jednak żywot, gdy „rozzłoszczona na siostrę Lilka wysuniętą spod kołdry nogą kopnęła z całej siły szafę, która zachwiała się i swoim ciężarem zawaliła cały dom lalek. Ileż laleczek potraciło wówczas nosy, ile ślicznych, giętych i wyściełanych mebelków potraciło nogi! Miniaturowe wazony, zegary ścienne i lampy przywiezione przez Tatę z Wiednia rozsypały się w drobny mak – i to wszystko z tak głupiego powodu, że Madzia zabrała Lilce jej ukochane prawidła i nałożyła na nie swoje pantofelki”.
Niezależnie od płci wśród dzieci dużą popularnością cieszyły się zabawki religijne -podobno w niektórych domach konserwatywnych katolików w niedzielę najmłodsi mogli bawić się tylko miniaturowymi klasztorami, Arkami Noego pełnymi zwierząt czy cynowymi zakonnicami i zakonnikami.
Równie chętnie dzieci urządzały orszaki weselne i „odprawiały” msze. Szczególnie popularna była zabawa w pogrzeby. Jej opis zostawiła Eliza Orzeszkowa, która wraz z siostrą Klementyną: „sobie nabiły głowę historią Karola Chodkiewicza, że o szarej godzinie odegrałyśmy we dwie scenę jego śmierci. Ja, czyjąś laskę ze sporym nagłówkiem w ręku trzymając, leżałam na sofie i cichym, przerywanym głosem deklamując odpowiednie strofy Niemcewicza, tę hetmańską buławę oddawałam siostrze, która na tę chwilę była Lubomirskim. Gdy już umarłam, wstałam znowu, aby na środku bawialnego pokoju zwycięzcę spod Chocimia pogrzebać”.
Do tego czasu większość zabawek wykonywali rzemieślnicy, którzy po prostu zminiaturyzowali garnki, meble i inne przedmioty codziennego użytku. Duże zakłady zabawkarskie zaczęły powstawać w drugiej połowie XIX wieku we Francji i Niemczech (najstarszym i największym ośrodkiem zabawkarskim w Europie niemal do połowy XX wieku była Norymberga), później w Rosji. Dopiero od 1950 roku zaczął z nimi konkurować przemysł hiszpański, włoski, a także z Hongkongu i Chin.
ZABAWKI W POLSCE
W Polsce wytwarzaniem zabawek ludowych zajmowały się najczęściej całe rodziny, a umiejętności te przechodziły z pokolenia na pokolenie. Drewniane koniki, ceramiczne gwizdki i gliniane zwierzątka wytwarzane były w okolicach Żywca, Rzeszowa i Kielc.
Zabawki sprzedawano głównie na jarmarkach – między innymi na krakowskim Emausie i Rękawce.
W Kaliszu do 1939 roku działała Fabryka Lalek i Zabawek Adama Szrajera. Po II wojnie światowej przemysł zabawkarski został zna- cjonalizowany, a masową produkcją zajęły się spółdzielnie (np. Gromada w Kielcach czy Zabawkarska Spółdzielnia Pracy „Bajka” w Lublinie). Jakość produktów pozostawiała wiele do życzenia – jak i w innych dziedzinach przemysłu brakowało specjalistycznych maszyn i części, a także miłych w dotyku tkanin i materiałów.
ELEKTRONICZNE KLOCKI
Wraz z pojawieniem się aut, rozwojem kolei i lotnictwa powstawały także ich miniatury – z malowanej blachy, plastiku, ze sprężynowymi mechanizmami (zegarowy dostępny był już od XVIII wieku), elektrycznymi silniczkami lub zdalnie sterowane. Złoty wiek w rozwoju zabawek to przełom XIX i XX wieku. Wtedy to w związku z rosnącymi pensjami na kupno puzzli, żołnierzyków i lalek mogły sobie pozwolić również rodziny z klasy robotniczej – a rozwijający się przemysł i technika nadążały za wzrastającym popytem. Zmieniło się to w czasie II wojny światowej – fabryki, które dotychczas produkowały lalki, miniaturowe cywilne pociągi i samochody, zaczęły wytwarzać broń i amunicję, aby sprostać potrzebom armii. Dlatego często zabawki, które przetrwały wojenną zawieruchę, zrobiono ręcznie – na przykład wypełniony trocinami miś z protezą czy gałgankowa lalka ubrana w więzienny strój (biało-niebieski pasiak).
Po wojnie dzięki nowym technologiom (wynalezionym często przez przypadek podczas prac w przemyśle zbrojeniowym) zabawki stały się jeszcze tańsze i bardziej dostępne, a z plastiku powstały słynne klocki Lego, lalka Barbie czy kostka Rubika.
W drugiej połowie lat 80. zapanowała moda na gry elektroniczne – najpierw Polacy grali w łapanie jajek na niewielkim ekranie wyprodukowanym przez radziecką firmę Elektronika (dziś powiedzielibyśmy, że to idealna kopia gry Egg wynalezionej przez Nintendo w 1981 roku), potem zarówno wśród dzieci, jak i dorosłych popularny był tetris, czyli układanie elektronicznych klocków.
STARY NIEDŹWIEDŹ MOCNO ŚPI…
Szklanego ekranu przytulić się nie da (a jeśli się da, to bez przyjemności dla obu stron) – zupełnie inaczej sprawa ma się z pluszowym misiem. Nie ma chyba dziecięcego pokoju, w którym nie byłoby tej maskotki. Trudno więc uwierzyć, że ta jedna z najbardziej popularnych zabawek na świecie jest produkowana dopiero od 110 lat!
Jak to w historii często bywa, sukces ma wielu ojców (a w tym wypadku i matek). Do dziś między Niemcami a Amerykanami trwa spór o to, kto pierwszy stworzył pluszowego niedźwiadka. Jedna z wersji mówi, że pod koniec XIX wieku (według różnych źródeł było to w 1877 lub 1880 roku) Niemka Margaret Steifif zrobiła pluszową poduszeczkę do igieł w kształcie słonia, która szybko stała się dziecięcą zabawką, tracąc swoją pierwotną funkcję. Po słoniu przyszedł czas na inne zwierzęta, wśród których nie mogło zabraknąć misia. Jednak to bratanek Margaret, Richard, zaprojektował pluszowego misia zabawkę – firma Steifif zaczęła produkować takie misie w 1903 roku. W tym samym roku niedźwiadki zostały pokazane podczas targów w Lipsku i od razu zdobyły serca publiczności.
Według innej wersji pierwsze pluszowe misie wyprodukowała w Ameryce w 1902 r. firma Ideal Toy and Novelty Co., założona w Nowym Jorku przez rosyjskiego emigranta Morrisa Michtoma. To właśnie on wymyślił nazwę „teddy bears” (misie Teddy’ego), nawiązując do rysunku w gazecie „Washington Post”, na którym prezydent USA Theodore Roosevelt (popularnie zwany Teddym) uwalniał przywiązanego do drzewa niedźwiadka. Podpis pod rysunkiem głosił: Teddy’s Bear (Niedźwiadek Teddy’ego). Od tego czasu pluszowy miś stał się nie tylko ulubieńcem dzieci, ale i bohaterem wielu książek oraz filmów – kto nie zna Kubusia Puchatka, Misia Uszatka, Paddingtona czy Colargola… I chociaż niedźwiadek niewątpliwie zajmuje miejsce w pierwszej trójce najczęściej wspominanych i lubianych dziecięcych zabawek, często z pluszową maskotką konkurują. plastikowe klocki.
BAW SIĘ DOBRZE
„Leg godt” po duńsku wymawia się mniej więcej tak jak ,,lego”, co znaczy ,,baw się dobrze”. Właśnie od tego skrótu wzięła się nazwa jednej z najsławniejszych duńskich firm. Wymyślił ją cieśla z zawodu Oleg Kirk Christiansen, który po kryzysie z 1929 roku na Wall Street zrozumiał, że ludzie nie będą mieli pieniędzy na budowę nowych domów, i zamiast mebli i budynków zaczął robić drewniane zabawki. Wkrótce w wiosce Billund założył swoją firmę – dziś pracują w niej dwie trzecie mieszkańców miasteczka. Tuż po II wojnie światowej wyprodukowała pierwsze prymitywne klocki z tworzywa sztucznego.
Początek Lego, które znamy dziś, to rok 1958 – wtedy powstało Lego System. Gdy dwa lata później spłonął magazyn z drewnianymi zabawkami, firma w całości poświęciła się klockom – dziś łącząc pojedyncze moduły (o wymiarach 9,6 x 32 x 16 milimetrów), dodając koła, figurki i inne elementy, można budować w nieskończoność. Możliwości jest tak wiele, a popularność klocków tak ogromna, że firma sprzedaje 8 zestawów na sekundę!
Z Lego polski artysta Zbigniew Libera zbudował nawet… obóz koncentracyjny. Jego praca wywołała olbrzymie kontrowersje. „Chciałem pokazać, jak się uczy pewnego modelu społecznego, bo ta zabawka dotyczy formy organizacji społecznej – w jaki sposób się to przedstawia, jak modeluje się dzieci przy pomocy zabawki. Lego jest do tego idealne” – tłumaczył artysta.
W RÓŻOWYM ŚWIECIE BARBIE
Z misiami i klockami Lego konkuruje Barbie – najmłodsza (choć w tym roku skończy 55 lat!) wśród nich. Powstała jako alternatywa dla lalek, które w latach 50. XX wieku można było kupić na amerykańskim rynku – pulchnych bobasów i płaczących niemowlaków. Inspirację Ruth Handler (córka polskich emigrantów żydowskiego pochodzenia, Jakuba i Idy Moskowiczów, współzałożycielka firmy Mattel produkującej m.in. Barbie) znalazła podczas wakacji spędzanych wraz 1 z mężem i dziećmi w Europie. Przez przypadek Ruth i jej nastoletnia córka Barbara natrafiły na produkowaną w Niemczech lalkę Lilii, która powstała na fali popularności ukazującego się od 1952 roku w gazecie „Bild” komiksu autorstwa Reinharda Beuthiena. Piękna i seksowna lalka była skierowana głównie do mężczyzn jako forma niezbyt wyszukanego żartu – bohaterka komiksu, by osiągnąć zamierzony cel, często korzystała bowiem ze swoich kobiecych wdzięków.
Po powrocie Handler do Ameryki jej firma Mattel odkupiła prawa do produkcji Lilli i rozpoczęła prace nad Barbie (nazwanej zdrobniałym imieniem córki Ruth) – a trzy lata później w Japonii została wyprodukowana pierwsza lalka. Zadebiutowała w marcu 1959 roku na targach zabawek w Nowym Jorku, pierwsze egzemplarze kosztowały 3 dolary. I choć od tego czasu wzbudzała i wzbudza wiele kontrowersji (jej proporcje są mocno zaburzone – przy wzroście 175 cm wynosiłyby 84-46-80 cm, a kostki u nóg są tak chude, że w rzeczywistości mogłaby poruszać się, chodząc tylko na czworakach albo o kulach), to i tak jest najpopularniejszą lalką na świecie – do dziś sprzedano ponad miliard egzemplarzy!
HITLER NA GILOTYNIE
Zanim stworzono plastikową Barbie, lalki często wykonywano z papier mâché, wosku czy porcelany. Nie zawsze tworzywo było w pełni bezpieczne – np. popularny na przełomie XIX i XX wieku celuloid był łatwopalny. Ale niebezpieczeństwo czasem kryło się gdzie indziej: zabawki mogły służyć do wychowania dzieci w duchu nacjonalizmu, jak np. figurki Hitlera i pozostałych dostojników III Rzeszy, przedstawiające parady SA i inne niemieckie wojska. Były produkowane w hitlerowskich Niemczech w milionach sztuk!
Podobną popularnością cieszyła się zabawka sprzedawana we Francji w latach 1790-1794: niewielka gilotyna, która obcinała głowy lalkom ubranym w arystokratyczne stroje. Bawiły się nią też dzieci w Niemczech – na przykład syn autora „Fausta” i „Cierpień młodego Wertera” August Goethe. Te zabawki mogłyby opowiedzieć zupełnie inne historie.