Nasza bohaterka wkroczyła na scenę dziejowego dramatu 1 listopada 769 roku, kiedy wiozący ją na swym pokładzie statek zawinął do zatoki Złotego Rogu. O przeszłości tej młodej podówczas dziewczyny, będącej wedle norm XXI wieku zaledwie nastolatką, wiemy niewiele. Pochodziła z Aten, a jej ród musiał być tam znaczący, skoro w nieznanych nam okolicznościach to właśnie rodziców Ireny wybrano do tego, by oddali swą córkę jako małżonkę następcy bizantyńskiego tronu – Leonowi. Tereny kontynentalnej Grecji wskutek inwazji napływających na półwysep od północy plemion słowiańskich od dłuższego czasu nie były w pełni kontrolowane przez rząd w Konstantynopolu. Władający od 717 roku cesarze z dynastii izauryjskiej (wywodzącej się wbrew nazwie z Syrii) wielkim nakładem sił odbudowywali swoje wpływy w rejonie, chrystianizując Słowian i z powrotem włączając Bałkany w system bizantyńskiej administracji, czego przykładem było powołanie temu (czyli okręgu wojskowego) Hellady ze stolicą w Tebach. Wchodzące w jego skład Ateny, z których wywodziła się płynąca do stolicy oblubienica, w VIII wieku były niewielkim miastem prowincjonalnym, którego ludność skupiła się w obrębie fortyfikacji, na Akropolu i pędziła życie w cieniu ruin antycznych budowli wzniesionych przez jej przodków w zamierzchłej erze Peryklesa. Na starożytne zabytki patrzono zresztą podejrzliwie, wierząc, iż dawne posągi są zamieszkiwane przez złe duchy mogące skrzywdzić zbytnio interesujących się nimi natrętów.
Ikona pod poduszką
Po przybyciu do Konstantynopola Irena została w uroczystej procesji poprowadzona do Wielkiego Pałacu. Po drodze odpowiednio wyreżyserowane spontaniczne tłumy dyrygowane przez fakcje cyrkowe wznosiły uroczysty okrzyki na jej cześć do dźwięku ustawionych na trasie pochodu organów. Jako że lektyka, w której niesiono cesarską narzeczoną, nie miała zasłon ochraniających jej pasażerkę przed oczyma gawiedzi, mieszkańcy stolicy mieli okazję obejrzeć swoją przyszłą władczynię.
Już w pałacowych komnatach Irenę powitał jej przyszły teść – cesarz Konstantyn V, jego żona – Eudokia oraz syn władcy z pierwszego małżeństwa – Leon, z racji pochodzenia swej matki zwany Chazarem. Przepych, w którym nagle się znalazła i fakt spotkania z najpotężniejszym władcą chrześcijańskiego świata, musiały zrobić na pochodzącej z prowincji dziewczynie piorunujące wrażenie.
Konstantyn V był wojowniczym mężem i drugim z kolei przedstawicielem swojej dynastii, zasiadającym na konstantynopolitańskim tronie. Późniejsze pokolenia zapamiętać miały go pod mało pochlebnym przydomkiem Kopronima, czyli Zafajdańca. Przezwisko zrodziło się z pamięci o niezbyt przyjemnym incydencie, do którego doszło w trakcie jego chrztu, gdy będący niemowlęciem przyszły władca załatwił się do chrzcielnicy, w której go zanurzono, jednak ugruntowanie się go w tradycji bizantyńskiej wzięło się z faktu, że bazyleus ten był zaprzysięgłym ikonoklastą realizującym wrogą świętym obrazom politykę.
Ikonoklazm był prądem myślowym podważającym tradycyjną część jaką sakralnej sztuce figuratywnej oddawali wschodni chrześcijanie. Jako oficjalna ideologia został narzucony cesarstwu w roku 726 przez Leona III – dziadka i imiennika narzeczonego Ireny. Pochodzący z Syrii monarcha dobrze znał tradycję islamską zakazującą tworzenia ludzkich wizerunków. Jako że przez ostatnie kilkadziesiąt lat muzułmanie odnosili liczne zwycięstwa nad Bizantyńczykami, wielu ludzi, wliczając w to Leona, zaczęło dopuszczać do siebie myśl, że rozgniewany Bóg odwrócił się od chrześcijan i zaczął wspierać Arabów. Ludność pogranicza, obserwując obyczaje religijne czczących Allacha, sąsiadów zaczęła sądzić, że być może wrogo nastawieni do sztuki figuratywnej wyznawcy nauki Mahometa postępują w sposób milszy Stwórcy niż oddający cześć ikonom chrześcijanie. Z czasem możliwość taka zaczęła być dyskutowana przez teologów cesarstwa. Leon III, zasiadłszy na tronie, uznał, że właśnie nadużycia związane ze sztuką sakralną ściągnęły na Bizancjum niechęć siły wyższej, aby odzyskać bożą łaskę gotów był wydać bezwzględną walkę temu, co postrzegał jako bałwochwalstwo. W efekcie w polityce religijnej imperium nastąpił gwałtowny zwrot, wiernym zakazano wykorzystywania ikon w praktykach kultowych i sporządzenia portretów Chrystusa oraz świętych. Ikony masowo niszczono, a przedstawiające biblijne sceny freski zdobiące ściany kościołów skrywano pod warstwami farby i zastępowano sztuką o charakterze świeckim. Rząd natrafił jednak na silny opór ze strony mnichów, fanatycznie przywiązanych do otaczanych czcią obrazów przechowywanych w ich klasztorach. Efektem były niepokoje religijne i szeroko zakrojone prześladowania tzw. ikonodulów, czyli czcicieli ikon. Nieposłusznych mnichów aresztowano, poddawano torturom, wypędzano na prowincję lub zmuszano do wchodzenia w związki małżeńskie. Zwolennikami nowych porządków byli za to bizantyńscy żołnierze – Leon III okazał się zdolnym wodzem, a odnoszone przez niego zwycięstwa interpretowano jako znak odzyskania bożej łaski wskutek wyplenienia dotychczasowych religijnych błędów i wypaczeń. Kontynuatorem tej polityki był Konstantyn V, któremu, jak się zdawało, Bóg również sprzyjał na polach bitew. W roku 754 zwołał w swoim pałacu na azjatyckim brzegu Bosforu synod, na którym potępiono tworzenie religijnej sztuki figuratywnej i oddawanie czci ikonom. Ustaleń konferencji nie uznało jednak niebiorące w niej udziału duchowieństwo zachodnie, czego efektem była schizma między Rzymem a Konstantynopolem. Kolejni papieże uznawali ikonoklazm za gorszącą herezję.
Co o polityce religijnej Konstantyna myślała Irena, nie wiadomo. Późniejsza legenda głosi, że cesarz kazał przysiąść jej na Biblię, iż będzie wroga bałwochwalstwu, ona jednak potajemnie nadal modliła się przez obrazem przedstawiającym Chrystusa. Tradycję te dopisano jednak post factum, kiedy znana już była rola, jaką nasza bohaterka odegrała w przywróceniu kultu ikon. Podobnie między bajki można włożyć historię o tym, że małżonek przyłapał ją na trzymaniu ikony pod poduszką. Gdyby wprowadzona niedawno na dwór prowincjuszka odważyła się na tak jawne pogwałcenie zasad ikonoklazmu, czekałoby ją anulowanie małżeństwa i wygnanie. O tym, że w tych kwestiach w Konstantynopolu nie żartowano, świadczy przypadek kilku eunuchów przyłapanych na przemycaniu ikon do pałacowych komnat. Mimo wysokich rang dworskich zostali oni bezlitośnie wychłostani i przegonieni precz.
Ciężar korony
Konstantyn V zmarł w roku 775 wskutek rany odniesionej na wyprawie wojennej. Na opróżniony tron wstąpił Leon IV, a u jego boku zasiadła Irena. Małżeństwem byli już od sześciu lat, a rodzicami od czterech, w 771 roku na świat przyszedł ich jedyny syn -Konstantyn, którego w Wielkanoc w rok po własnej intronizacji ojciec koronował na współcesarza. Posunięcie to było konieczne, albowiem Leon miał pięciu przyrodnich braci zrodzonych przez jego macochę – Eudokię. Całej piątce Konstantyn przyznał honorowe tytuły cezarów, ale jasno postawił sprawę w kwestii sukcesji – korona należała się pierworodnemu. Teraz, organizując uroczystość wyniesienia na tron małego Konstantyna, Leon jasno dawał do zrozumienia piątce braci, że nie mają co liczyć na objęcie władzy. Zagadką pozostaje jednak fakt, dlaczego Irena i jej mąż mieli tylko jedno dziecko. Od cesarzowych oczekiwano płodności, najlepiej żeby wydawały na świat kolejnych potomków co dwa lata. Tymczasem w trakcie całego małżeństwa naszej bohaterki ona i Leon doczekali się wyłącznie Konstantyna. Późniejsi kronikarze twierdzili, że był to efekt niechęci imperatora do żony, wywołanej odkryciem jej potajemnej sympatii do czcicieli ikon. Jak już rzekliśmy, jednak w tym przypadku prawdomówność źródeł jest wątpliwa. Możliwe za to, że pierwszy poród Ireny był tak ciężki, że uniemożliwił kolejne. Wiadomo nam, że cesarzowa jeździła do wód leczyć jakieś bliżej nieznane przypadłości. Być może był to efekt desperackiej walki o ponowne zajście w ciążę?
Leon IV nie cieszył się zbyt długim panowaniem, zmarł po zaledwie pięciu latach rządów. Podobno całkiem dosłownie zabił go ciężar korony. Cesarz miał z wielką lubością zakładać obciążony licznymi klejnotami diadem przechowywany w kościele Mądrości Bożej. W efekcie ciągłego obciążania głowy ważącym wiele kilogramów nakryciem monarsze pootwierały się na niej rany, do których wdało się zakażenie, które wyprawiło go na tamten świat.
Irena została zatem sama z dziewięcioletnim dzieckiem, zbyt małym, by zacząć samodzielne rządy. Od tej pory to na jej barkach miało spocząć rządzenie państwem. Co gorsza, po mężu odziedziczyła dwór będący kłębowiskiem żmij, jej pięciu szwagrów nie zamierzało zginać karku przed małym Konstantynem VI. Właściwie natychmiast po objęciu regencji nasza bohaterka musiała zmierzyć się ze spiskiem zawiązanym przez grupę dostojników, których celem było osadzenia na tronie najstarszego z braci – Nicefora. Cesarzowa zdławiła nieudany zamach stanu, a przyrodnich braci męża ukarała, nakazując im wstąpić do stanu duchownego i zostać najniższymi rangą klerykami. W Boże Narodzenie 780 wierni z Konstantynopola, biorąc udział w świątecznej mszy, mogli podziwiać regentkę i jej dziecko ubranych z całym przepychem cesarskich szat oraz odzianych w skromne sutanny synów Konstantyna V rozdzielających komunię. Upokorzenie to nie nauczyło jednak Nicefora i jego braci pokory, przez następne lata jeszcze kilkakrotnie próbowali dorwać się do władzy, co za każdym razem kończyło się dla nich bolesnym rozczarowaniem. I to bolesnym dosłownie, bo w konsekwencji najpierw ich oślepiono, a później poucinano im języki.
Irena zdawała sobie sprawę, że jej rządy potrzebują silnego oparcia. Dlatego zdecydowała się dokonać przetasowania na szczytach władzy. Usunęła ze stanowisk wszystkich dostojników, których podejrzewała o nielojalność, a następnie obsadziła opróżnione urzędy usługującymi jej dotychczas eunuchami. Ludzie ci jako kastraci nie mogli myśleć o zgarnięciu tronu dla siebie, a ponadto byli bezpośrednio osobiście zależni od cesarzowej, której wszystko zawdzięczali. Dwoma najpotężniejszymi spośród nich byli Stauracjusz i Aucjusz. Ten pierwszy, mimo iż dotychczas miał niewiele wspólnego z wojaczką, okazał się całkiem sprawnym dowódcą przedsięwziętej w roku 783 wyprawy wojennej przeciw Bułgarom. Irena była do tego stopnia zadowolona z jego dokonań, że rok później uczciła je, organizując eunuchowi uroczysty tryumf na hipodromie, w czasie którego ludności Konstantynopola pokazano zdobyte na wrogach łupy i niewolników.
Wkrótce po śmierci Leona IV po kraju zaczęły krążyć nowe monety, na których wybity był wizerunek cesarskiej pary – matki i syna. Niosły one ze sobą do najodleglejszych zakątków cesarstwa przekaz propagandowy – oto rządy nad imperium znalazły się w rękach władczyni gotowej na wszystko, byleby zabezpieczyć pozycję swego potomka.
Ikony wracają
Tymczasem palącym problemem w stosunkach międzynarodowych pozostawały kontakty z papiestwem i państwem Franków. Zarówno ojciec święty jak i Karol Wielki uznawali ikonoklazm za herezję, co nie poprawiało stosunków między Bizancjum a nimi. Irena starała się jakoś zasypać tę przepaść. W roku 781 wysłała na zachód poselstwo, które wynegocjowało zaręczyny córki Karola – Rotrudy z Konstantynem VI. Gorszej wyglądały widoki na dogadanie się z papieżem Hadrianem.
W roku 784 ciężko zachorował patriarcha Konstantynopola Paweł. Leżąc na łożu boleści, poprosił cesarzową o możliwość rezygnacji z urzędu i zaszycia się w klasztorze. Suplika taka była czymś niebywałym, bo od głowy kościoła wschodniego oczekiwano dożywotniego pełnienia tej funkcji. Irena zaczęła dywagować Pawła, chcąc dowiedzieć się, co skłoniło go do wysunięcia takiego pomysłu. Hierarcha wyznał, że od lat dręczą go wyrzuty sumienia spowodowane tym, że przez całą swą posługę wspierał ikonoklazm! Jak się okazało, patriarcha w skrytości sam był czcicielem ikon, ale bał się przeciwstawić cesarskiej władzy. Dlatego teraz, u kresu życia chciał zamknąć się w klasztornej celi, by o chlebie i wodzie pokutować za swoje błędy.
Rozmowa z Pawłem dała Irenie do myślenia. Skoro sam najwyższy kapłan bizantyńskiego kościoła był w skrytości ducha przeciwnikiem ikonoklazmu, to podobnie myśleć mogła znaczna część hierarchów. Zadeklarowanymi czcicielami ikon byli mnisi, a znaczna część ludności cesarstwa z otwartymi ramionami powitałaby powrót do dawnych praktyk religijnych. Powrót, który umożliwiłby zakończenie schizmy i nawiązanie nowych kontaktów z Rzymem.
Nasza bohaterka postanowiła radykalnie zerwać z dotychczasową polityką religijną dynastii. Na rok 786 zwołała w pałacu cesarskim sobór, na który zaproszono przedstawicieli Rzymu jak i patriarchatów Aleksandrii, Antiochii i Jerozolimy. Setki biskupów Wschodu i Zachodu miało rozmawiać o przywróceniu kultu ikon. Niestety, pierwsze posiedzenie czcigodnego ciała zakończyło się katastrofą. Żołnierze z oddziałów wiernych pamięci Konstantyna V otoczyli budynek obrad i zagrozili zebranym hierarchom, na czele z nowym patriarchą Konstantynopola – Tarazjuszem, śmiercią jeśli spróbują uchylić choć o włos postanowienie ikonoklastycznego synodu z 754 roku. W takiej atmosferze konferencję zawieszono.
Irena jednak nie zamierzała się poddawać. Formacje, które wzięły udział w rozpędzeniu zgromadzenia zostały oddelegowane na wschodnie rubieże cesarstwa, a gdy już tam dotarły, ich żołnierze ku swemu zdziwieniu usłyszeli, że zostają zwolnieni ze służby. Wypłacono im żołd i odesłano do cywila. Tymczasem w Konstantynopolu cesarzowa zgromadziła pułki z innych prowincji, których wierności mogła być pewna W efekcie sobór, który w rok później zebrał się w Nicei, przebiegł już bez zakłóceń i zapiał się w historii jako VII sobór powszechny. Ponad trzystu sześćdziesięciu zebranych hierarchów oficjalnie potępiło ikonoklazm jako herezję i sporządziło na piśmie uzasadnienie (aczkolwiek później uznane w Rzymie za mocno naciągane) kultu ikon. Ostatnie posiedzenie synodu odbyło się w pałacu cesarskim, gdzie Irena i Konstantyn osobiście podpisali się pod kończącym obrady dokumentem. Symptomatyczny był fakt, że regenta złożyła swój podpis jako pierwsza.
Czego oczy nie widzą…
Tymczasem Konstantyn VI osiągnął wiek, w którym mógł sprawować samodzielne rządy. Mimo to matka wciąż nie chciała dopuścić go do spraw państwowych. Prócz tego, by osłabić pozycję syna, zmusiła go do zerwania zaręczyn z córką Karola Wielkiego i ożenienia się niejaką Marią z Paflagoni. Dziewczyna dała Irenie dwie wnuczki, ale pożycie między małżonkami układało się źle. Rozgoryczony młodzian na złość matce wystąpił przeciwko jej faworytowi – Stauracjuszowi. Nie docenił sympatii, jaką cesarzową darzyła eunucha, konspiratorów aresztowano, wychłostano i zamknięto w klasztorach. Bicza nie uniknął sam młody cesarz, który przez jakiś czas siedział potem w areszcie domowym. Cesarzowa nie doceniła jednak przywiązania armii do dynastii izauryjskiej. Gdy próbowała wymusić na żołnierzach złożenie przysięgi, wedle której mieli nie uznawać władzy jej syna, dopóty ona żyje, doszło do puczu wojskowego, a Irena odsunięta od władzy sama znalazła się w odosobnieniu zamknięta w swoich komnatach.
Tym sposobem w roku 790 Konstantyn VI zaczął swoje rządy. Władcą okazał się fatalnym i rychło zatęsknił za radami matki, którą wypuścił z zamknięcia i w 792 roku przywrócił do łask. Następne pięć lat było okresem narastającego napięcia, matka i syn mimo wspólnego sprawowania rządów pozostawali złych stosunkach, a cesarz zdołał zrazić do siebie właściwie wszystkie środowiska, które mogłyby stanowić dla niego oparcie. Gdy wygnał Marię wraz z dwójką ich córek, by wziąć ślub z kochanką, damą dworu Ireny o imieniu Teodete, wystąpiła przeciw niemu większość duchowieństwa, a kraj podzieliła kolejna schizma.
W końcu Irena poczuła się na tyle silna by uderzyć. 15 sierpnia 797 roku nasłani przez nią siepacze napadli na cesarza, zawlekli go do porfirowej komnaty, gdzie dwadzieścia sześć lat wcześniej przyszedł na świat i na rozkaz matki, która wydała go ze swego łona, brutalnie oślepili. Tym samym nasza bohaterka przejęła pełnię władzy nad imperium, a jej nieszczęsny syn resztę życia spędził jako inwalida zamknięty w pałacowych komnatach. Jedyną pociechą dla Konstantyna było to, że wierna Teodete trwała przy jego boku, opiekując się nim z oddaniem.
Kobieta-cesarz
Przez kolejne pięć lat w Konstantynopolu trwała sytuacja, jakiej dotychczas tu nie widziano. Irena, która do tej pory swe prawa do rządzenia opierała na fakcie bycia najpierw żoną, a później matką cesarza, teraz zasiadała na tronie samodzielnie, posługując się w odniesieniu do swego urzędu męskim terminem bazyleus. Na rynek wypuszczono nowe monety, które zarówno na awersie jak i rewersie miały jej wizerunek.
To, że władcą cesarstwa została kobieta, o dziwo zostało przyjęte przez Bizantyńczyków bez słowa protestu. Inaczej wyglądała sytuacja na zachodzie, tam zarówno w Rzymie jak i w Akwizgranie uznano, że konstantynopolitański tron stoi pusty. Właśnie ów rzekomy wakat na cesarskim urzędzie wykorzystali papież Leon III i Karol Wielki, gdy w Boże Narodzenie 800 roku ten pierwszy namaścił w rzymskiej bazylice króla Franków na cesarza Rzymian. Koronację tę w stolicy Bizancjum odebrano jako obrazę.
Karol, chcąc unormować stosunki ze wschodnim mocarstwem, wysłał nad Bosfor poselstwo z niezwykłą propozycją – cesarz Zachodu gotów był pojąć Irenę za żonę! Oczywiście, nikt nie przewidywał, że frankijski władca pojedzie do Konstantynopola lub vice versa, małżeństwo miało być czysto symbolicznym aktem jednoczącym na powrót dwie części dawnego imperium rzymskiego.
Sugestia politycznego mariażu z Karolem została wzięta przez Irenę pod rozwagę. Jej otoczenie od dłuższego czasu nalegało, by wzięła sobie męża, a wokół tronu krążyło wielu absztyfikantów, których żądze o wiele bardziej rozpalała korona niż przywiędłe wdzięki cesarza-kobiety. Szczególnie natrętny był Aecjusz, próbujący wyswatać monarchinię ze swym bratem – Leonem. Kiedy jego nadzieje na ten związek ostatecznie legły w gruzach, eunuch dołączył do spisku knutego przez grupę niezadowolonych możnych. W grudniu 802 roku, gdy poselstwo frankijskie wciąż jeszcze bawiło w Konstantynopolu, w Wielkim Pałacu doszło do zamachu stanu – Irena została aresztowana, a jej minister finansów – Nicefor przy wybitnej pomocy Aecjusza ogłosił się nowym bazyleusem, kończąc tym sam panowanie dynastii izauryjskiej.
Nicefor początkowo obiecał obalonej władczyni spokojną emeryturę, ale była to tylko sztuczka mająca na celu zdobycie jej zaufania. Gdy kobieta wyznała, gdzie przechowywała swoje kosztowności, została z nich obrabowana i deportowana do klasztoru na wyspie Lesbos, gdzie w rok później zmarła.
Irena była kobietą silną i zdeterminowaną, ale także okrutną oraz żądną władzy. Podziwiać możemy skuteczność, z jaką przez lata lawirowała między różnymi frakcjami dworskimi, nie da się jednak zaprzeczyć, że oślepiając własnego syna, dokonała obrzydliwej zbrodni, dla której nie ma usprawiedliwienia. Stąd jej status jest problematyczny – brutalność, do której się posunęła w celu zachowania tronu, stanowi od wieków największą przeszkodę w oficjalnym przyznaniu jej tytułu świętej, który przez wieki postulowano jako nagrodę za zorganizowanie VII soboru ekumenicznego i przywrócenie kultu ikon. Mimo iż przelew krwi własnego dziecka całkowicie dyskwalifikuje Irenę jako kandydatkę do oficjalnej kanonizacji, w części kościołów prawosławnych jej imię otacza się kultem. Choć nawet i tam nikt nie wskazuje tej niezwykłej niewiasty kobietom jako wzoru matczynej miłości.