Panie Profesorze zacznijmy od kwestii podstawowej: jakie tereny w starożytności określano mianem Indii? Warto to ustalić na początku naszej rozmowy, bo w rozumieniu Greków i Rzymian Indie nie obejmowały obszaru tożsamego z granicami współczesnego państwa o tej nazwie.
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musimy najpierw ustalić, czyj punkt widzenia obierzemy. Inaczej o Indiach myśleli Grecy, dla których obejmowały wszystkie ziemie leżące za Indusem. Ta rzeka stanowiła dla nich granice znanej im cywilizacji, za nią rozciągały się Indie. Natomiast inaczej Indie rozumieli sami Indusi, którzy określali ten obszar mianem Dżambudwipa albo Bharatawarsza. Tu też jednak mamy pewien dylemat, bo rozumienie zasięgu Indii zmieniało się, ewoluowało. W czasach, o których będziemy mówić, to były głównie tereny północne i centralne Półwyspu Indyjskiego. Tereny południowe, opanowane przez kulturę drawidyjską, były wówczas stosunkowo słabo zintegrowane. Zamieszkiwała je ludność o odmiennym kolorze skóry niż mieszkańcy północy, a przede wszystkim posługująca się zupełnie innym językiem, nienależącym do rodziny języków indoeuropejskich. Ten obszar był słabo, pozwolę sobie użyć neologizmu, zindianizowany lub posługując się terminologią fachową, zsanskrytyzowany bądź zbraminizowany, wpływy kultury sanskryckiej nie były tam jeszcze zbyt mocne. To się jednak będzie zmieniało i np. w tysiąc lat później, a nawet, by nie wybiegać tak daleko w przyszłość, w III wieku p.n.e., czyli w okresie, o którym będziemy mówili, Indie obejmowały już cały subkontynent indyjski, ponieważ południe półwyspu zostało zintegrowane z jego pozostałą częścią.
Podsumowując, dzisiejsze rozumienie Indii średnio się pokrywa z tym starożytnym. Inaczej myśleli o nich Grecy czy Rzymianie, inaczej sami ich mieszkańcy, którzy zresztą nie tworzyli jednego państwa i byli rozczłonkowani politycznie. Dla tych ostatnich Indie to był teren zamieszkany przez Ariów, czyli ludność tworzącą pewną określoną cywilizację, współdzielącą model kulturowy, a mimo wszystko podzieloną i tworzącą wiele jednostek administracyjnych i politycznych. To był świat obfitujący w spierających się ze sobą lokalnych władców. Proces rozszerzania się tego modelu kulturowego na południe prawdopodobnie zamknął się między III wiekiem p.n.e. a III wiekiem n.e. – właśnie w tym przedziale czasowym ziemie południowe uległy całkowitej sanskrytyzacji.
Co Grecy wiedzieli na temat Indii przed wyprawą Aleksandra Wielkiego? Herodot w swoich Dziejach pisał o nich co nieco, aczkolwiek w trakcie lektury można odnieść wrażenie, że Ojca Historii nieco poniosła fantazja.
Myślę, że Herodota to przede wszystkim ponosiła fantazja, ponieważ przed przybyciem do Indii Aleksandra Wielkiego nie było żadnej wiarygodnej relacji pisanej na temat tego obszaru. Całą wiedzę czerpano z opowieści ustnych i to zasłyszanych od Persów. Pierwszym poważnym dokumentem traktującym o Indiach był powstały na przełomie IV i III wieku p.n.e. tekst autorstwa Megastenesa, greckiego ambasadora na dworze Czandragupty Maurji, o którym zapewne jeszcze będziemy mówić. Traktat ten popularnie zwano Indika, czyli po grecku po prostu Indie. I to jest tak naprawdę pierwszy wiarygodny i poważny grecki tekst źródłowy na temat Półwyspu Indyjskiego, aczkolwiek też nie pozbawiony fantazji. Można w nim znaleźć fragmenty niepoparte naocznymi obserwacjami albo wynikłe z nieumiejętności interpretacji i zrozumienia tego, co autor widział. Mimo tych niedociągnięć dzieło Megastenesa było później powszechnie cytowane. I choć ono samo nie zachowało się do naszych czasów, to z cytatów u innych autorów wiemy, że stanowiło niezwykle ważne źródło wiedzy o Indiach dla późniejszych Greków i Rzymian. To wszystko jednak czasy już po Aleksandrze Macedońskim, przed jego wyprawą Indie były krainą fantazji i domniemywań.
Nadchodzi końcówka IV wieku p.n.e. i Aleksander Wielki wkracza do Indii. Kogo tam zastał? Jak wówczas wyglądała tamtejsza cywilizacja?
Musimy tu poruszyć kilka kwestii i je rozdzielić Po pierwsze, kwestia stricte kulturowa, czyli jaką kulturę tam zastał, a po drugie, z jakim systemem politycznym się zetknął.
Jeśli chodzi o punkt pierwszy, to Aleksander, wkraczając do Indii, spotkał się ze stosunkowo jednolitą kulturą. Na całym północnym obszarze subkontynentu, czyli ziemiach, przez które przechodził, a w sumie nie zaszedł zbyt daleko, bo zaledwie przekroczył Indus i dotarł do rzeki zwanej przez Greków Hydaspes, a dziś Dźhelam – i tam się zatrzymał. Trzeba jednak pamiętać, że ziemie te stanowiły matecznik indyjskiej cywilizacji, kultura indyjska narodziła się bowiem w dolinie Indusu na terenach wysuniętych na północny-zachód półwyspu, dopiero potem przesuwała się w kierunku południowo-wschodnim, ku dolinie Gangesu. Wracając jednak do Pańskiego pytania, Aleksander zetknął się w Indiach z dojrzałą i jednorodną, świadomą siebie kulturą. Mieliśmy w niej niezwykle ważną grupę społeczną, jaką byli bramini, czyli kapłani, wokół których się owa cywilizacja koncentrowała. Drugą ważną dla tej kultury warną byli kszatrijowie, czyli rycerze. To też jest bardzo ciekawa historia, o której moglibyśmy długo rozmawiać.
Natomiast w kwestii sytuacji politycznej zastanej przez Greków, to Indie były wówczas podzielone. Zresztą przez większą część historii określenie Indie stanowiło bardziej pojęcie kulturowe niż nazwę jednolitego państwa. Rejon podzielony był na wiele królestw, pozostających w konfliktach i wzajemnie się zwalczających. Stan ten sięgał samych początków kultury wedyjskiej, a nawet czasów wcześniejszych. W Indiach funkcjonowało wielu władców, a każdy z nich prowadził własną politykę, sprzymierzając się ze swoimi sąsiadami lub walcząc z nimi. Na subkontynencie stan niekończącego się konfliktu był normą, czymś stałym. Tylko sporadycznie w dziejach półwyspu dochodziło do momentu, gdy wojny wygasały, bo większa część jego terytorium znajdowała się pod kontrolą jednego władcy potrafiącego zapewnić pokój. O tym zresztą prawdopodobnie też będziemy dziś rozmawiać, bo fakt, że na przełomie IV i III wieku p.n.e. w ogóle doszło do takiego zjednoczenia, był poniekąd pokłosiem wyprawy Aleksandra Wielkiego.
Wielu badaczy minimalizuje wpływ macedońskiej inwazji na indyjską rzeczywistość polityczną, ale mam głębokie przekonanie, że proces jednoczenia Indii, który się rozpoczął krótko po wtargnięciu Aleksandra Macedońskiego w ich granice, jest właśnie efektem tego epizodu.
Aleksander zastał więc Indie podzielone politycznie, których władców stosunkowo łatwo było rozgrywać, zwłaszcza tak dobremu strategowi jak Aleksander. Gdy tylko pojawił się nad Indusem, to od razu znaleźli się chętni do wejścia z nim w przymierze, ale inni, czujący się na siłach, stanęli do walki przeciw najeźdźcy. Doszło do konfliktu, który sam w sobie jest ciekawy, więc warto wspomnieć o nim coś więcej.
Wśród władców północno-zachodnich państw indyjskich znalazł się jeden, który się Aleksandrowi szczególnie mocno przeciwstawił. Znany jest nam z przekazu greckiego, więc znamy go pod imieniem, jakim ochrzcili go Grecy – Poros. Jak się nazywał oryginalnie w językach indyjskich, tego nie wiemy, badacze wysuwają różne hipotezy, np. Purusza. Rządził on terenami okolic dzisiejszego Delhi, czyli współczesnym stanem Haryana. Czuł się na tyle silny, że zdecydował się walczyć, zwłaszcza iż dysponował potężniejszą armią niż macedońska. Bilans sił dawał mu nadzieję na rozstrzygnięcie tego konfliktu na swoją korzyść. Tak się jednak nie stało, trudno powiedzieć dlaczego, bo Poros rzeczywiście miał o wiele liczniejsze siły zbrojne, a do tego w ich szeregach służyły słonie bojowe. Te ostatnie zwierzęta zrobiły na Grekach tak wielkie wrażenie, że zostały później utrwalone przez numizmatykę babilońskiego królestwa Seleukidów. Wbrew swoim rachubom wojnę przegrał i musiał się podporządkować królowi Macedonii.
Dlaczego o tym mówię? Wobec Aleksandra Macedońskiego zawsze miałem mieszane uczucia, ale podejrzewam, że pod tym względem nie jestem odosobniony. Z jednej strony zawsze mnie fascynował, a z drugiej… szczerze się przyznam, że nie lubię tego typu osobowości: narcystycznych, zapatrzonych w siebie i głęboko przekonanych o słuszności swoich działań, zwłaszcza tych prowadzących do cierpienia, bo nie ukrywajmy, Aleksander prowadził nieustanne wojny. Mimo to jednak mnie on fascynuje, bo przełamywał schematy myślenia, w których Grecy tkwili. Miał w sobie siłę, żeby je przekraczać. Za przykład może posłużyć to, jak rozstrzygnął konflikt z Porosem. Aleksander tę wojnę zwyciężył, przyprowadzono przed niego pokonanego króla, a Macedończyk okazał mu szacunek. Zachowała się rozmowa, być może fikcyjna, między nimi, w której zwycięzca zapytał Porosa, jak chce być traktowany, na co tamten miał odpowiedzieć: jak król. I faktycznie, Aleksander to uszanował, docenił odwagę i honor swego przeciwnika, po czym uczynił indyjskiego króla swoim satrapą, czyli gubernatorem ziem podbitych w Indiach. Poros pozostał lojalny Aleksandrowi aż do jego śmierci, a nawet dłużej, bo po zgonie macedońskiego króla dalej administrował swoją satrapią w imieniu rozpadającego się imperium. To świadczy o niezwykłości osobowości Aleksandra.
Wracając do sedna spraw, najeźdźca zastał Indie podzielone dzięki czemu mógł stosunkowo łatwo rozgrywać lokalne animozje, ale tylko do momentu. Przeszedłszy przez północno-zachodnie Indie, zastał opór i to o wiele większy niźli się mogli Grecy spodziewać. W dolinie Gangesu napotkał na duże, dobrze zorganizowane i silne państwo – imperium Nandów. Nandowie to nazwa panującej nad owym królestwem dynastii. Miało ono opinię mocarstwa i możliwe, że bunt jaki wybuchł w szeregach armii Aleksandra i jej opór przeciw dalszemu marszowi w głąb subkontynentu brał się z niechęci do zmierzenia z tak potężnym przeciwnikiem. Właśnie niezadowolenie żołnierzy zmusiło macedońskiego króla do wycofania się z Indii, oni nie chcieli już iść dalej na wschód, bo to by oznaczało kolejną bardzo krwawą wojnę.
Po śmierci Aleksandra na opanowanych przez niego indyjskich ziemiach wybuchł bunt pod wodzą Czandragupty – założyciela dynastii Maurjów. Macedońska i grecka władza padła, ale jacyś Hellenowie tam chyba zostali, bo na niektórych spośród pomników wzniesionych przez Aśokę, na których znajdowały się inskrypcje przybliżające buddyjskie nauki, znaleźć możemy greckie teksty. Aśoka miał też wysłać poselstwo do władców państw hellenistycznych nad Morzem Śródziemnym. Czy nauka wie coś więcej na temat greckich poddanych tego monarchy?
Tutaj jest parę pytań w jednym i wkradły się również pewne nieścisłości.
Przede wszystkim kwestia samego Czandragupty Maurji, bo padła tu sugestia, że wywołał on bunt na terenach zajętych przez Aleksandra Wielkiego. To wyglądało trochę inaczej. Z tego, co nam się wydaje, że wiemy o Czandragupcie, był on jednym z dowódców armii w państwie Nandów. Samo jego pochodzenie jest niepewne, wedle jednej z hipotez nie był kszatriją, tylko siudrą, czyli członkiem najniższej z czterech warn. To przekonanie może brać się z tego, że Czandragupta nie wywodził się z jakiejś konkretnej linii rycerskiej, tylko prawdopodobnie był synem z nieślubnego łoża. Jednakże pozostawał w jakichś relacjach z dworem Nandów. W każdym razie zajmował stanowisko jednego z głównodowodzących wojskami dynastii i wykorzystał swą pozycję do wywołania buntu przeciwko nim. Ta rebelia miała miejsce nie na terenach podbitych przez Greków, lecz w obszarze gangesowego imperium. Czandragupta obalił dotychczasowy ród panujący i przejął kontrolę nad królestwem, którego stolicą była Pataliputra i z tego miejsca zaczął rozszerzać swą władzę, budując na gruzach państwa Nandów własne imperium. Robił to zresztą bardzo sprawnie. Dopiero po kilkunastu latach doszło do konfliktu między nim a Grekami, ponieważ zajęte przez tych ostatnich ziemie wciąż pozostawały w rękach panującej z Persji hellenistycznej dynastii Seleukidów, założonej przez jednego z diadochów – dowódców Aleksandra Wielkiego. Nic nam nie wiadomo, by te tereny odpadły od państwa Selukidów w tym czasie, możemy nawet założyć, że ich satrapą ciągle był Poros.
W końcu około roku 305 p.n.e. doszło do wielkiej wojny między Seleukidami a Czandraguptą. W jej wyniku założyciel dynastii Maurjów zajął ziemie do Indusu, a nawet przekroczył rzekę i podbił tereny leżące na jej drugim brzegu, sięgając aż po Kandahar. Konflikt trwał dwa lata, więc stosunkowo długo i skończył się sukcesem Czandragupty, aczkolwiek takim polubownym. Seleukos Nikator zrzekł się prowincji indyjskich, za co Czandragupta zapłacił mu oddziałem słoni bojowych, liczącym pięćset owych zwierząt oraz pojął za żonę córkę hellenistycznego monarchy. Z tego, co nam wiadomo, był to jedyny poważny konflikt na linii Pataliputra – Babilon. Są sprzeczne opinie co do tego, co spotkało greckich urzędników w Indiach, wydaje się, że niektórych zwycięzca ściął, innych oszczędził. Być może miały na to wpływ jakieś lokalne uwarunkowania. Wiele więcej na ten temat nie wiemy, pewne jest tylko to, że od tego momentu aż do mniej więcej roku 180 p.n.e. ziemie te pozostawały pod panowaniem państwa Maurjów.
Tu dochodzimy do Asioki, który był trzecim władcą z dynastii zapoczątkowanej przez Czandraguptę. Domknął on proces budowy państwa, w sensie terytorialnym rozciągając swą władzę nad większością subkontynentu. Ciekawe jest to, że w latach swojej młodości, gdy królestwem rządził jego ojciec, sam Asioka był najprawdopodobniej kimś w rodzaju gubernatora północno-zachodnich terenów Indii, na których po podbojach Aleksandra Wielkiego pozostali Grecy. Swoją siedzibę miał w Taksili w dzisiejszym Pakistanie. Wydaje się, że wówczas całkiem dobrze zapoznał się z kulturą grecką, czego przykładem może być fakt, że w Pataliputrze, czyli dzisiejszej Patnie, mieście, które stanowiło jego stolicę po tym, jak został samodzielnym monarchą, archeolodzy odkopali pozostałości kolumny prawdopodobnie z pałacu Asioki, w której widać ewidentne wpływy greckie. Ponadto warto pamiętać, że od czasów Czandragupty Maurji utrzymywano ścisłe relacje dyplomatyczne ze światem greckim. Wspomniany przez nas Megastenes był w końcu ambasadorem Seleukosa Nikatora. Na dworze Asioki również przebywał grecki ambasador, co więcej, z dostępnych nam przekazów wynika, że nie był to bynajmniej reprezentant najbliższego hellenistycznego sąsiada, czyli państwa Seleukidów, lecz poseł panującej w Egipcie dynastii Ptolemeuszów. Jak się zatem wydaje, relacje między światem greckim i indyjskim były wówczas dość bliskie. Zdumiewające jest dla mnie to, że tak słabo przełożyły się one na wiarygodne źródła pisane, mogące utrwalić wiedzę o Indiach. Mamy dzieło Megastenesa, później pojawia się jeszcze kilka innych pomniejszych dzieł, dla których wzorcem są Indika i nie ma nic więcej! To zaskakujące – mamy ścisłe relacje dyplomatyczne, które nie przerodziły się w żaden rodzaj głębokiego zainteresowania kulturą indyjską!
Asioka wskutek konfliktu, który rozpętał na wschodnim krańcu Półwyspu Indyjskiego, podbijając kraj Kalingów, przeszedł niezwykły proces. Niektórzy mówią, że był on fikcją mającą podbudować jego pozycję, jednak ja jestem głęboko przekonany, w czym utwierdziła mnie lektura edyktów tego władcy, przetłumaczonych zresztą na język polski, że to była autentyczna przemiana. Król stał się głęboko wierzącym buddystą, czemu dawał wyraz w swoich edyktach, w których wspomina także o wysyłanych przez siebie misjach buddyjskich. Mówi się, że było ich łącznie dziewięć. Co ciekawe, zachowało się imię kierownika jednej z nich będącego… Grekiem. W dodatku mnichem buddyjskim. W historii zapisał się jako Jona Dhammarakhita, wyraz Jona oznacza właśnie Greka. Zaskakujące jest to, że kierował on misją, która bynajmniej nie udawała się na tereny świata hellenistycznego. Mamy zatem świadectwo, że wśród zamieszkujących północno-zachodnie Indie Greków znaleźć można było buddystów, do tego tak oddanych tej wierze, że wstępowali do klasztorów buddyjskich. Co więcej, zajmowali na tyle prominentne stanowiska we wspólnotach monastycznych, że stawiano ich na czele wysyłanych przez władcę misji! Ewidentnie relacja między kulturą grecką a indyjską, dokładniej zaś buddyjską, była w tym momencie bliska.
Wspomniał pan o pewnym, w gruncie rzeczy mitycznym przekazie, jakoby Asioka miał wysłać misję aż nad Morze Śródziemne. To hipoteza, która moim zdaniem nie znajduje w niczym potwierdzenia. Ona jest pisana palcem, nawet nie na piasku, a na wodzie. Wiemy, że posłał misję do Jonów, czyli Greków i to wszystko. Można zadać pytanie, do których Greków? Czy hen daleko, jak mówią niektórzy, aż do Aleksandrii w Egipcie, czy tak naprawdę o wiele bliżej do Baktrii. Osobiście jestem przekonany, że wysłał misjonarzy do tych Greków, których miał najbliżej. Skąd się wziął ten pomysł, że jedna z misji Asioki dotarła aż nad Morze Śródziemne? W zasadzie z bardzo wątpliwego przekazu pochodzącego od Klemensa Aleksandryjskiego. Klemens Aleksandryjski to jest taki chrześcijański myśliciel, który, jak jego przydomek wskazuje, mieszkał sobie w Aleksandrii w II wieku n.e. Proszę sobie uświadomić, to jest przepaść niemal pięciu wieków pomiędzy nim a Asioką. Tenże Klemens daje w swoich tekstach świadectwo pewnej wiedzy o buddyzmie, wie coś na temat tradycji buddyjskiej, z tym, że co dokładnie, to już sprawa jest dyskusyjna. I niektórym się przywidziało, że przez te pięć wieków ta wiedza mogła trwać w Aleksandrii, bo tam dotarła misja z Indii. Tyle że na ten temat nie ma żadnego przekazu źródłowego, takie pomysły trudno nazwać nawet hipotezą, to czysta fantastyka.
Trzeba jednak przyznać, że Asioka świetnie znał stosunki panujące w świecie greckim, od Hellady aż po Baktrię. Mamy na ten temat stosunkowo nieliczne dokumenty, ale jednak są one znamienne. W jednym ze swoich edyktów król wymienia np. wszystkich panujących w jego czasach władców hellenistycznych. Ewidentnie utrzymywał z nimi jakieś kontakty dyplomatyczne i był zainteresowany kulturą grecką, a Grecy odgrywali jakąś rolę w jego państwie. To wszystko jest dość niezwykłe.
Po odpadnięciu od dawnego imperium Aleksandra północnych Indii, najbardziej na wschód wysuniętą prowincją państwa Seleukidów była Baktria we współczesnym Afganistanie. To przez nią ciągnął lukratywny szlak karawan zmierzających na Półwysep Indyjski, umożliwiała też sprowadzanie stamtąd słoni bojowych. Jednak w III wieku p.n.e. władza Seleukidów nad tą krainą osłabła, a w połowie stulecia doszło wręcz do tego, że jej gubernator Diodotos ogłosił się królem. Proszę powiedzieć nam coś więcej na temat Greków w Baktrii i okolicznościach ich secesji.
Na ten temat panu za dużo nie powiem, ponieważ wydarzenia te nigdy nie znajdowały się w obszarze moich naukowych zainteresowań. Zawsze bardziej ciekawiły mnie relacje grecko-buddyjskie niż te między samymi Grekami. Jednakże sam fakt tej secesji będzie niezwykle ważny dla zadzierzgnięcia kolejnych kulturowych więzi między Hellenami a Indusami.
Po upadku państwa Maurjów około 180 roku p.n.e. otworem stanęła droga dla kolejnej ekspansji Greków na wschód. Po upadku jednoczącego subkontynent imperium Grecy z Baktrii zaczęli znowu spoglądać w tamtym kierunku i rozpoczęli działania, które zostały zwieńczone sukcesem około trzydziestu lat później w okolicach 150 roku p.n.e. – może ciut później. Pojawił się wówczas w Baktrii władca, który poszerzył granice greckiego państwa, przejmując kontrolę nad większością ziem podbitych w Indiach przez Aleksandra Wielkiego, a w swych wypadach zbrojnych dotarł nawet dalej na południowy-wschód, głęboko w dolinę Gangesu aż do Pataliputry, tyle tylko, że nie był tam w stanie ustanowić realnej władzy. Nie udało mu się też opanować Sindhu, czego dokonał wcześniej Aleksander, który wzniósł tam nawet miasto swego imienia. Menander, bo o tym władcy baktryjskim mówimy, tej sztuki nie dokonał. Opanował ziemie na terenie współczesnego Pakistanu aż po Indus, ale Sindhu nie zdobył. Niemniej jednak ustanowił całkiem spore państwo, które niestety, z upływem czasu będzie się rozpadać i z którego ostatecznie Baktria, czyli pierwotny teren królestwa, odpadnie. O Menandrze mówi się zresztą, że to już król w większej mierze indo-grecki niż baktryjski. Przesunął granice swego władztwa na wschód, na tereny rdzennie indyjskie.
To właśnie hellenistyczni władcy Baktrii rozpoczęli ekspansję na ziemie indyjskie. Jednak dokładne prześledzenie biegu wydarzeń w tej części starożytnego świata jest bardzo utrudnione z powodu skąpej ilości dostępnych historykom źródeł. Czy może Pan przybliżyć naszym czytelnikom pochodzące z epoki teksty zarówno z kręgu kultury grecko-rzymskiej jak i indyjskiej, z których badacze czerpią informacje o dziejach tzw. Indo-Greków?
Źródeł pisanych mamy bardzo mało, prawie że zero. Praktycznie cała wiedza, jaką dysponujemy, pochodzi z numizmatyki, o którą zapewne pan zechce zaraz spytać.
Właśnie, do dnia dzisiejszego znaleziono w Indiach liczne monety bite przez greckich władców. Jakie są ich cechy charakterystyczne i co napisy na nich mówią nam o tamtejszej rzeczywistości politycznej?
Numizmatyka to podstawowe źródło wiedzy na temat greckiej władzy w Indiach, niestety, bardzo nieprecyzyjne, ponieważ na monetach nie ma żadnych dat. W efekcie posiadamy całą masę monet emitowanych przez różnych władców greckich, natomiast problematyczne jest, po pierwsze, ustalenie chronologii ich panowania, a po drugie, obszaru, nad którym rozciągała się władza poszczególnych z nich.
Mnogość monet i pojawiających się na nich królewskich wizerunków sama w sobie świadczy o rozbiciu politycznym indyjskich Greków. Państwo założone przez Menandra wkrótce po jego śmierci, która nastąpiła w okolicach 130 roku p.n.e., zaczęło się rozpadać na wiele mniejszych organizmów indo-greckich. Co więcej, odpadła Baktria i we władzy Hellenów pozostały tylko tereny indyjskie na obszarze dzisiejszego Pakistanu i północno-zachodnich Indii. Można powiedzieć, że zostali izolowani od terenów, na których pierwotnie uformowała się ich państwowość. Narodzi się z tego wiele państw większych i mniejszych o zmiennych granicach, a każdy z ich władców będzie zostawiał po sobie monety. A my mamy problem z określeniem, który z tych królów panował wcześniej, a który później i na jakim terenie właściwie rządzili? Pewną informację daje miejsce odnalezienia monet, gdy znamy lokalizację, w której je odkryto, możemy w przybliżeniu określić obszar panowania przedstawionego na nich monarchy, jeśli jednak chodzi o chronologię, to jesteśmy prawie bezradni.
Próbuje się rozwiązać kwestie chronologiczne poprzez porównywanie podobieństw stylistycznych poszczególnych numizmatów, np. sposób przedstawienia władcy, towarzyszący jemu wizerunkowi napis, przy czym to ostatnie nie przynosi zbyt wielu wiadomości, bo zwykle napisane jest to samo: basileos soteros plus imię, czyli król zbawca taki to a taki. W każdym razie po grecku, albowiem te monety zwykle są dwujęzyczne: z jednej strony mamy wizerunek władcy ze stosownym podpisem, a z drugiej widnieje wersja przeznaczona dla rdzennych mieszkańców Indii, standardowo wykonana w piśmie kharoszthi. To ostatnie jest pismem funkcjonującym na terenie północno-zachodnich Indii, będące jednym z najstarszych systemów pisma na subkontynencie. Kiedy pismo się w Indiach ukształtowało, to sprawa dyskusyjna, pierwszymi jego zachowanymi do naszych czasów zabytkami są dokumenty Asioki z III wieku p.n.e., przypuszcza się, że samo pismo mogło pojawić się niewiele wcześniej – w IV wieku p.n.e. i początkowo było wykorzystywane głównie do celów administracyjnych, bo nie pełniło żadnej funkcji kulturowej, teksty literackie, filozoficzne i religijne zaczęto spisywać dopiero później, na przełomie II i I wieku p.n.e. I właśnie pismo kharoszthi było tym z formatów indyjskiego pisma, którego nie używano nigdzie indziej poza północno-zachodnią częścią półwyspu.
Charakterystyczną cechą monet indo-greckich jest to, że z jednej strony znajduje się na niej portret władcy i grecki napis, a z drugiej jakiś element kultury, zwykle helleńskiej, taki jak Zeus czy inne bóstwo olimpijskie i napis analogiczny do greckiego, tyle że wykonany w piśmie kharoszthi, w języku lokalnej ludności. Zdarzają się jednak niezwykłe wyjątki, jak w przypadku przynajmniej niektórych z monet Menandra, ponieważ wedle całej dostępnej nam wiedzy, władca ten przeszedł na buddyzm. O nawróceniu Menandra świadczą jego monety, które są o tyle fascynujące, że stanowią najstarsze artefakty, dające świadectwo relacji greko-buddyjskich – na ich rewersie pojawia się buddyjski symbol koła dharmy, mamy zatem dowód buddyjskości króla. W cejlońskich kronikach znaleźć można też wzmianki o jego buddyjskich afiliacjach i przekaz ten wydaje się wiarygodny. Ponadto zachowało się dzieło o charakterze filozoficznym zatytułowane Pytania króla Milindy, w którym to Menander przywołany pod palijskim imieniem Milinda rozmawia z mnichem Nagaseną o zagadnieniach myśli buddyjskiej i ostatecznie przekonany deklaruje swoją buddyjskość.
Podsumowując kwestię monet, dostarczają nam one imion indo-greckich monarchów, a cała reszta to są hipotezy, próba ułożenia obrazka z puzzli, w których mamy bardzo mało elementów. Ustalenie na podstawie numizmatów tego, jak wyglądała grecka rzeczywistość polityczna w Indiach jest niesłychanie trudne, to bardzo niewdzięczna praca. Choć było kilku badaczy, którzy na tych wątłych fundamentach próbowali jakoś zrekonstruować całą tę historię.
Około 170 roku p.n.e. w Baktrii dochodzi do kolejnej uzurpacji i prawdopodobnie wojny domowej. Gdy w czterdzieści lat później krainę tę odwiedza chiński podróżnik Zhang Qian, panowanie Greków jest już tylko wspomnieniem, a władzę sprawują przybyli ze stepów koczownicy. Jakie były przyczyny upadku hellenistycznego królestwa Baktrii?
To jest drugie pytanie, na które panu w szczegółach nie odpowiem. Prawdopodobnie bieg wydarzeń nie był szczególnie oryginalny: konflikt wewnętrzny, podział państwa, dwóch trzech uzurpatorów dążących do władzy. Dodatkowo Baktria przestała być centrum państwowości Greków na wschodzie, bo to przesunęło się do Indii. A potem przyszli Scytowie lub inni koczownicy i przejęli władzę. Tylko tyle jestem na ten temat powiedzieć, bo nigdy tego procesu nie śledziłem. Zawsze bardziej interesowało mnie to, co działo się bardziej na wschód.
A jak wedle Pana zagłada hellenistycznego państwa baktryjskiego, czyli na dobrą sprawę ich ojczyzny, wpłynęła na indyjskich Greków? Przez Baktrię utrzymywali jeszcze jakiś kontakt z cywilizacją helleńską nad Morzem Śródziemnym, teraz ta nić została przerwana.
Na temat reakcji Indo-Greków na zagładę królestwa baktryjskiego nie posiadamy wiedzy. Pewne jest jednak, że całkiem dobrze sobie radzili w swoich indyjskich państewkach. Wiadomo, że byli ze sobą w jakiś konfliktach, skoro na tym terenie było równocześnie kilku władców. Bardziej interesowały ich sprawy indyjskie niż śródziemnomorskie i to właśnie w Indiach szukali aliantów do swoich wewnętrznych rozgrywek. Ciekawym przykładem, aczkolwiek jak to zwykle bywa w przypadku tej tematyki, obudowanym bardziej hipotezami niż pewnymi faktami, jest artefakt datowany na 113 lub 110 rok p.n.e. – bardzo słynna kolumna pozostawiona w centralnych Indiach przez ambasadora greckiego władcy rządzącego na terenie ze stolicą w Taksili w dzisiejszym Pakistanie. Monarcha ten wysłał swojego przedstawiciela do państwa Siungów – to była taka dynastia, która panowała mniej więcej nad doliną Gangesu. Ten obszar to zresztą matecznik, z którego wyrastały kolejne wielkie państwa indyjskie.
Siungowie rządzili ziemiami należącymi wcześniej do Nandów i Maurjów i właśnie do nich ów władca grecki z północnego zachodu posłał ambasadora. Pytanie tylko brzmi: po co? Niektórzy stawiają hipotezę, że próbował pozyskać sojusznika przeciwko innym Grekom. To jednak tylko hipoteza, choć prawdopodobna. Istnieje za to niezaprzeczalny i bardzo ciekawy fakt związany z ową kolumną – jej fundator, wysłannik rzeczonego króla imieniem Heliodor, zostawił w centralnych Indiach obiekt z inskrypcją w piśmie brahmi, będącym obok kharoszthi drugim formatem starożytnego pisma indyjskiego, używanym w dolinie Gangesu. Napis ów głosi, że oto on syn Diona został posłany przez władcę A do króla B itp. Zaskakujące jest to, iż ów Heliodor przyznaje się w owej inskrypcji, że jest wyznawcą Wasudewy. Wasudewa to postać z mitologii indyjskiej, którą patrząc nieco niechronologicznie, można przypisać do wczesnej fazy wisznuizmu. Ta religia początkowo rozwijała się wielowątkowo, w pewnym momencie wszystkie jej nurty zlały się w jedno, zaś jednym z owych nurtów jest mit Wasudewy postrzeganego jako bóg-wojownik, co się Grekom kojarzyło z Heraklesem. Czyli mamy sytuację, w której ambasador hellenistycznego króla, sam będący Grekiem, przyznaje się, że jest wyznawcą indyjskiego bóstwa. I teraz wszyscy badacze zadają sobie pytanie, co to tak naprawdę znaczy? Czy to przykład tego, że Grecy przechodzili konwersję na religie subkontynentu? Być może tak, być może nie. Istnieje możliwość, że ta konwersja była dość specyficzna, bowiem Grek mieniący się wyznawcą Wasudewy sam siebie mógł postrzegać jako czciciela Heraklesa. Prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym Hellenowie asymilowali się do kultury indyjskiej, zostając wyznawcami lokalnych bóstw, które wpasowywały się w mitologię grecką. Wasudewa tak bardzo przypominał Heraklesa, że w kontakcie z jego kultem potomek przybyszów z Grecji nie musiał czuć się obco.
Wracając do pańskiego pytania. Wydaje się, że Grecy w Indiach po odpadnięciu Baktrii byli bardziej zainteresowani sprawami wschodnimi niż światem hellenistycznym i stan ten trwał aż do upadku ostatniego z ich państw w okolicach 10 roku n.e. Tak długo trwała tam ich polityczna obecność, bo kulturowa o wiele dłużej. Powiem więcej, z perspektywy historii kultury to wpływ grecki okaże się o wiele ciekawszy wtedy, gdy zniknie grecka dominacja polityczna w regionie.
Ze styku kultury greckiej i indyjskiej narodził się charakterystyczny styl sztuki religijnej, buddyjska rzeźba z Gandhary. Proszę opowiedzieć nam o niej coś więcej?
Buddyjska rzeźba to w ogóle jest bardzo ciekawy temat, a w kontekście Greków robi się nawet dwukrotnie bardziej interesujący. Początkowo w ogóle nie przedstawiano Buddy w sposób antropomorficzny, nie mamy żadnych jego wizerunków sprzed przełomu er. Posiadamy kilka obiektów, które są datowane z pewnymi zastrzeżeniami na koniec I wieku p.n.e. Rzeźba buddyjska, w której obecny byłby Budda jako człowiek, to wynalazek późny, pojawiła się dopiero po kilku wiekach rozwoju tej religii. Oczywiście istniała wcześniejsza tradycja rzeźbiarska, mamy dzieła sztuki z czasów Asioki, choćby jego słynne kolumny zwieńczone głowicami będącymi doskonałym przykładem kunsztu artystycznego, tyle że zwykle przedstawiają one zwierzęta: konia, byka, lwa itp. Są też płaskorzeźby z różnych miejsc, np. stup buddyjskich, tyle że na tych obiektach postać Buddy w ogóle się nie pojawia!
I nagle w pewnym momencie, zwykle datowanym na I wiek n.e., aczkolwiek jest to kwestia dyskusyjna, pojawią się dwa style sztuki sakralnej. Jeden to tzw. rzeźba gandharyjska, czyli greko-buddyjska, której styl się rozwinął na terenie Gandhary w dzisiejszym północnym Pakistanie. Drugi styl pojawia się na południowym wschodzie w Mathurze. Oba pojawiają się w granicach jednego państwa tworzonego przez dynastię Kuszanów. To taka dziwna dynastia, o początkach której mało wiemy, Kuszanowie najprawdopodobniej byli ludem, który w wyniku migracji, być może wymuszonej, przybył gdzieś z terenów centralnej Azji lub nawet z pogranicza chińskiego, wkroczył do północnego Afganistanu i tam zaczął budować swoją państwowość. W II wieku n.e. obszar ich państwa obejmował też indyjskie terytoria należące wcześniej do Greków. Co ciekawe, nowi władcy przejęli praktycznie model kultury greckiej, z pewnymi modyfikacjami, np. w kwestii ubioru, mówi się wręcz, że tym, co pozostało kuszańskiego w kulturze Kuszanów, w ostatecznym rozrachunku okazały się noszone przez nich stroje wywodzące się ze stepów. Cała pozostała treść ich kultury stała się grecka. I dużo w tym prawdy, bo widać to, gdy patrzymy np. na monety jednego z największych władców kuszańskich – Kaniszki rządzącego w II wieku n.e. ogromnym państwem obejmującym północno-zachodnie Indie i Centralną Azję. W tym czasie były trzy wielkie światowe mocarstwa: cesarstwo rzymskie, imperium Kuszanów i Chiny. Właśnie dzięki Kuszanom przejezdny był jedwabny szlak.
Sztuka grecko-buddyjska rozwinęła się na terenie opisanego wyżej państwa w czasach, gdy nie było już dominacji politycznej Greków. Efektem przejęcia przez Kuszanów kultury greckiej było wykształcenie się ikonicznej sztuki buddyjskiej w postaci rzeźb przedstawiających Buddę. W granicach tego imperium mniej więcej równocześnie rozwinęły się dwa style. Cały spór dotyczy tego, który z nich jest pierwotny. Czy to styl gandharyjski zainspirował powstanie stylumathuriańskiego, czy też było na odwrót. Sprawa jest niejasna, ale wielu badaczy stawiało hipotezę, że styl grecko-buddyjski był wcześniejszy. Dlaczego jest on jednak tak niezwykły? Ponieważ mamy do czynienia z grecką rzeźbą przekazującą treści buddyjskie.
Jeśli zestawimy ze sobą przedstawiające Buddę rzeźby, stworzone w stylu z Gandhary i Mathury, to one będą się ze sobą różniły radykalnie, choćby pod względem sposobu w pokazania sylwetki. Budda gandharyjski jest rzeźbiony w sposób typowo grecki. Zapewne wszyscy, którzy czytają ten tekst, znają popularne wizerunki Aleksandra Macedońskiego albo Apolla: szczupła, muskularna sylwetka, pociągła twarz, wyraziste: nos, podbródek i rysy twarzy. To wszystko znajdziemy w rzeźbie gandharyjskej, czego nie ma w mathuriańskiej. Tamtejsze rzeźby są bardziej obłe. Inną charakterystyczną cechą rzeźb w stylu z Gandhary jest sposób drapowania szat. Drapowanie szat przedstawianych postaci jest wzorowane na tym, w jaki sposób swoje szaty układali Grecy. Tego znów brakuje w sztuce mathurańskiej.
Proporcje sylwetki są w stylu gandharyjskim typowo greckie, podobnie rysy twarzy czy układ włosów. W samych Indiach konkurencję między dwiema szkołami rzeźbiarskimi zwyciężyła ta wywodząca się z Mathury. Rzeźb w stylu greko-buddyjskim nie znajdziemy w granicach nadgangesowych Indii. Kwitł za to na terenach dawniej należących do Greków i obszarach wzdłuż jedwabnego szlaku, tam gdzie sięgał wpływ imperium Kuszanów. Rzeźba z Gandhary wywarła wpływ na rozwój buddyjskiej sztuki rzeźbiarskiej w Chinach. Najstarsze tego typu obiekty w Państwie Środka noszą wyraźny wpływ sztuki greko-buddyjskiej.
Ten rodzaj syntezy jest niesamowity. Niezwykłe, jaki ślad odcisnęli Grecy na kulturze azjatyckiej.
Co nam wiadomo o przyczynach zagłady indo-greckiej cywilizacji?
Kompletnie nic, nawet data upadku ostatniego państwa indo-greckiego, czyli 10 rok n.e. jest czysto hipotetyczna. Na teren Indii wchodziły kolejne fale ludności koczowniczej, możliwe, że greckie królestwa okazały się zbyt słabe, by obronić swoją niezależność.
Jeszcze raz chciałbym powtórzyć, że to, co najciekawsze w relacjach między kulturami grecką, indyjską i buddyjską zdarzyło się dopiero później, już po upadku helleńskiej państwowości w północno-zachodnich Indiach. Mamy dowody na to, że Menander nie był jednym władcą greckim sprzyjającym buddyzmowi, wydaje się, że było ich kilku, na ich monetach również znajdujemy charakterystyczne symbole buddyjskie. Intersujące jest to, że nie mamy za to żadnych sakralnych obiektów z tego czasu noszących ślady wpływu kultury greckiej, one dopiero pojawiły się po upadku tych królestw. Zagadką pozostaje, dlaczego Grecy, którzy nie mieli żadnych oporów przed przedstawianiem swoich bogów, również nago, nie stosowali tej konwencji, przechodząc na buddyzm i pozostawali wstrzemięźliwi w tym względzie.
Jest jeszcze jedna rzecz, jeśli chodzi o relacje kulturowe, o której chciałbym wspomnieć. Otóż, w panteonie buddyjskim istnieje postać mająca greckie pochodzenie. Warto o niej coś powiedzieć, bo podejrzewam, że mało kto o niej wie. Dość często pojawiał się na monetach greckich władców w Indiach Herakles. Przedstawiano go w klasycznej postaci, czyli jako nagiego muskularnego mężczyznę z brodą, skórą lwa przerzuconą przez ramię i ogromną maczugą w dłoni. I w rzeźbie gandharyjskiej znajdujemy takie samo, dokładnie kubek w kubek wyobrażenie Heraklesa. Gdyby znalazł pan taki posąg w Helladzie, to nie domyśliłby się, że powstał poza Grecją. Tenże Herakles stał się postacią buddyjską! W czasach istnienia hellenistycznych państw w Indiach nastąpiła fuzja kultury greckiej i buddyjskiej, o czym już wspominaliśmy, ale nie mówiliśmy, że proces ten odbywał się w obie strony! Najbardziej znamienitym elementem tej wymiany jest właśnie Herakles.
Buddyzm rozwija się w obrębie pewnych tradycji, jedną z nich jest tzw. mahajana, która zawiera w sobie ideę bodhisattwów, a jednym z najwcześniejszych otaczanych kultem członków tego grona był właśnie Herakles. Stał się on bodhisattwą, wyrósł wokół niego buddyjski mit, a co więcej, przemienił się w kogoś w rodzaju ochroniarza Buddy! W tej postaci bardzo często pojawia się w rzeźbie greko-buddyjskiej i to w takiej bardzo klasycznej formie: nagie muskuły, broda, maczuga w jednej dłoni, a w drugiej… tu już trzyma co innego: wadżrę.I to jedyna modyfikacja, jaka nastąpiła w jego wizerunku. Wadżra to obiekt, który w tamtym czasie przedstawiano jako taką wydłużoną klepsydrę. Herakles trzyma ją w połowie albo u podstawy i zawsze jest z nią przedstawiany, stąd jego indyjskie imię Wadżrapani. I tym sposobem grecki heros stał się Tym, Który Trzyma Wadżrę. W sztuce buddyjskiej towarzyszy Buddzie jako ochroniarz i symbol jego mocy.
Czy kultura grecka wywarła jakiś wpływ na filozofię buddyjską? Wydaje się, że nie. W dziedzinie mitologii też niełatwo to ocenić, trudno w ogóle prześledzić proces dyfuzji tych dwóch kultur, jeśli chodzi o warstwę ideową, bo w symbolice łatwo go dostrzec, mamy fizyczne artefakty. Niestety, w kwestii filozoficznej nie posiadamy żadnych jednoznacznych tekstów, które mogłyby służyć za dowody śladów pozostawionych przez Greków w myśli subkontynentu. Nawet we wspomnianym dziele Pytania króla Milindy problemów charakterystycznych dla filozofii greckiej się nie dyskutuje. Mamy jednak naszego Wadżrapaniego, na nim zaś zbiór symboli zapożyczonych ze sztuki greckiej się nie wyczerpuje, z całą pewnością jest on jednak najbardziej wyrazisty. Pokazuje nam, że dokonała się synteza dwóch modeli kulturowych, które stały się podstawą dla państwowości kuszańskiej, istniejącej przez kilka wieków i zapewniającej bezpieczeństwo na jedwabnym szlaku, dzięki czemu mogła istnieć wymiana myśli między Rzymem a Chinami. Mówi się też o pewnych wpływach na buddyzm wczesnego chrześcijaństwa, które rozwijało się, gdy Kuszanowie byli u szczytu potęgi, ale to wszystko bardzo dyskusyjne idee.
Podsumowując, Grecy na pewno wpłynęli na rozwój kultury indyjskiej, a jeszcze wyraźniejszy ślad swego oddziaływania zostawili w szeroko pojętej kulturze buddyjskiej.
Bardzo dziękuję za rozmowę.