Zdarzyło wam się kiedyś stracić słuch? Ja przeżyłem to w czasach licealnych. Po pewnym bardzo głośnym koncercie przez parę dni nie słyszałem na jedno ucho. Pamiętam, jak fatalnie się wtedy czułem. Byłem zdezorientowany, nie rozumiałem sporej części tego, co ktoś do mnie mówił, a dzwonienie w uszkodzonym uchu doprowadzało mnie do szału. I choć potem odzyskałem słuch, po jakimś czasie okazało się, że nie jest już tak dobry jak przedtem. I być może za jakiś czas odczuję skutki tamtego koncertu jeszcze boleśniej.
„Istnieją badania sugerujące, że wczesna ekspozycja na hałas przyśpiesza starzenie się słuchu. Tyle że odczujemy to zapewne dopiero po 55. roku życia” – wyjaśnia prof. dr hab. med. Mariola Śliwińska-Kowalska, kierownik Kliniki Audiologii i Foniatrii Instytutu Medycyny Pracy, ekspertka Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).
Kiedyś na takie problemy najbardziej narażeni byli myśliwi, wojskowi czy pracownicy przemysłu ciężkiego. Dziś coraz częściej stykamy się z hałasem – zarówno tym ekstremalnie głośnym, uszkadzającym słuch, jak i tym mniej nasilonym, który negatywnie wpływa na nasz układ krążenia i psychikę. Niestety rozwój cywilizacji, któremu tyle zawdzięczamy, sprawił też, że coraz częściej głuchniemy i chorujemy z powodu zgiełku atakującego nasze uszy.
Najgroźniejsze: mecze i koncerty
Skala problemu w Polsce nie jest dokładnie znana, ponieważ brakuje szeroko zakrojonych badań. „Można jednak spojrzeć na dane WHO. Odczuwalny ubytek słuchu ma ok. 17 proc. z nas, a 5 proc. wymaga wsparcia np. w postaci aparatów słuchowych” – mówi prof. Śliwińska-Kowalska. W przypadku naszego kraju jest to więc odpowiednio 6,5 mln oraz 1,9 mln osób.
Problemów ze słuchem przybywa z wiekiem. Dotyczą tylko kilku procent dzieci i uczniów, ale już – w zależności od metody szacowania – od 44 do 74 proc. emerytów. Wiele wskazuje na to, że na taki stan rzeczy pracujemy całe życie. Mogący uszkadzać słuch hałas o natężeniu przekraczającym 90 decybeli (dB) panuje dziś na meczach, koncertach czy dyskotekach – a więc tam, gdzie nierzadko zabieramy nawet małe dzieci. „Rzadko kto myśli przy tym, by zabezpieczyć uszy za pomocą ochronników” – podkreśla prof. Śliwińska-Kowalska.
Jak tracimy słuch?
Oto najczęstsze przyczyny:
- zniszczenie komórek słuchowych w uchu wewnętrznym – wywołują je hałas, infekcje, niektóre leki,
- uszkodzenie kosteczek ucha środkowego – przyczyną najczęściej jest stan zapalny,
- uszkodzenie nerwu słuchowego – pojawia się przy złamaniach czaszki i wskutek rozwoju nowotworów,
- pęknięcie błony bębenkowej – dochodzi do niego wskutek bardzo głośnego hałasu.
Nasz narząd słuchu jest bowiem bardzo delikatny. Choć niemal od początku życia jesteśmy „zanurzeni” w dźwiękach i potrzebujemy ich, by normalnie funkcjonować, wobec hałasu jesteśmy niemal kompletnie bezbronni.
Co gorsza, organizm trochę nas oszukuje. Nawet jeśli głośne dźwięki na jakiś czas nas ogłuszą, potem nasze słyszenie pozornie wraca do normy. Pozornie, bo w rzeczywistości taki hałas przyśpiesza proces degeneracji włókien nerwu słuchowego. To dzięki nim informacje o dźwięku trafiają z naszych uszu do mózgu. Degeneracja postępuje powoli – to tzw. ukryte uszkodzenie słuchu. Ujawnia się dopiero po wielu latach, gdy nagle okazuje się, że gorzej słyszymy lub uskarżamy się na uporczywe szumy i dzwonienie w uszach.
Szansa na regenerację
Czy można zmniejszyć uszkodzenia wywołane przez silny hałas? Badania kliniczne sugerują, że szansę na to daje N-acetylocysteina (NAC). Jest stosowana u chorych na zapalenie oskrzeli i astmę jako środek zmniejszający gęstość śluzu w drogach oddechowych, dostępny bez recepty. Najczęściej przyjmowana jest w formie musujących tabletek lub proszku, które rozpuszczamy w wodzie. NAC to przeciwutleniacz. Potrafi usuwać wolne rodniki, czyli agresywne związki chemiczne szkodzące naszemu organizmowi. Pojawiają się one m.in. w uchu wewnętrznym, wystawionym na działanie silnego hałasu. Komórki słuchowe nie nadążają wówczas z usuwaniem wolnych rodników. Jeśli utracą pokrywające je rzęski – mikroskopijne włoski, które wibrują pod wpływem dźwięku – może dojść do trwałego uszkodzenia słuchu.
Jeśli komórka nie została poważnie uszkodzona, rzęski regenerują się w ciągu 48 godzin. N-acetylocysteina pomaga przetrwać ten krytyczny moment. „NAC ma działanie ochronne, gdy zostanie podana przed, w trakcie albo tuż po ekspozycji na hałas. Badania przeprowadzone w krajach skandynawskich wykazały, że lek ten może chronić słuch u młodzieży chodzącej np. na dyskoteki” – mówi prof. Śliwińska-Kowalska. Jeśli przewidujemy, że będziemy przez dłuższy czas przebywać w bardzo hałaśliwym środowisku, możemy zażyć NAC, a także suplementy z witaminami C i E oraz magnezem. Inna substancja, która może chronić nas przed ostrym urazem akustycznym, to aminokwas o nazwie D-metionina. Nie można go kupić w czystej postaci, ale występuje w naturalnych jogurtach i serach. Taka dieta jest zalecana osobom narażonym na hałas.
Nadwrażliwość na dźwięki
Dla części z nas nie tylko głośny hałas jest nieprzyjemny. „O nadwrażliwości na dźwięki mówimy, gdy ktoś odbiera szczękanie sztućcami czy odgłos samochodowego silnika jako przykre. Dla takich osób zwykłe odgłosy dobiegające z otoczenia mogą być problemem” – wyjaśnia dr Dan Hasson ze szwedzkiego Karolinska Institutet. Specyficzną odmianą nadwrażliwości dźwiękowej jest mizofonia. Ludzie cierpiący na nią nie mogą znieść np. dźwięków towarzyszących jedzeniu czegoś przez inną osobę, chrapania czy chrząkania.
Jednak żadne leki czy suplementy nie pomogą w przypadku mniej natężonego hałasu występującego w tle. „Nie ma dowodów na to, by uszkadzał on słuch. Wpływa jednak negatywnie na wiele narządów ludzkiego organizmu” – mówi prof. Śliwińska-Kowalska.
Szkodzi na serce, zaburza sen
W naszym otoczeniu coraz częściej spotykamy tzw. smog akustyczny – dźwięki, które nie są na tyle głośne, by bolały nas od nich uszy, ale na tyle uciążliwe, że negatywnie wpływają na zdrowie. Próg szkodliwości w przypadku hałasu zaczyna się już od 65 dB. Tak głośny jest typowy ruch uliczny w mieście. W Europie narażony na jego działanie jest co piąty człowiek.
Intensywny dźwięk był od zawsze sygnałem zagrożenia, ale z reguły trwał krótko. „Jeśli hałas działa długo na organizm, staje się głównym czynnikiem ryzyka rozwoju chorób kardiologicznych” – wyjaśnia dr Lars Jarup z Imperial College London. Z prowadzonych przez jego zespół badań wynika, że ciśnienie tętnicze krwi zwiększać może hałas, który przekracza zaledwie 35 dB. W tej kategorii szkodliwości mieści się zarówno przelatujący nad głową samolot, jak i przejeżdżający pod oknem samochód czy chrapiący partner.
Źródło hałasu nie ma znaczenia, nigdy do niego nie przywykamy. W przypadku osób mieszkających blisko lotnisk wzrost natężenia hałasu o każde 10 decybeli sprawia, że szpitale w okolicy mają o 3,5 proc. więcej pacjentów z problemami kardiologicznymi: zawałem, zaburzeniami rytmu serca, chorobą niedokrwienną. „Przypadków, które można wiązać z hałasem, jest prawie trzykrotnie mniej niż chorych, których problemy powodowane są przez zanieczyszczenia powietrza. Ale faktem jest, że hałas szkodzi” – mówi prof. Francesca Dominici z Harvard School of Public Health.
Wyjątkowo groźny dla zdrowia jest wtedy, gdy zakłóca nam odpoczynek. W starożytnym Rzymie obowiązywał zakaz jazdy rydwanami nocą – ich koła turkotały na brukowanych ulicach i nie dawały mieszkańcom spać. W niektórych miastach średniowiecznej Europy przykrywano ulice słomą, by ograniczyć hałas wywoływany przez konie i wozy. Dziś w krajach Unii Europejskiej aż 30 proc. osób doświadcza hałasu w nocy, który w dłuższym okresie może prowadzić do nadciśnienia i zawału. Głośny dźwięk, oddziałujący przez długi czas, powoduje kłopoty z koncentracją, stałe zmęczenie, ogranicza wydajność w pracy. Nawet wtedy, jeśli nie przerywa snu!
Co robimy, gdy wokół panuje hałas?
Zaczynamy mówić głośniej. To tzw. efekt Lombarda, który zaobserwowano u różnych gatunków ptaków i ssaków naczelnych, a także u ssaków morskich, takich jak białuchy czy syreny. U człowieka zmienia się nie tylko głośność mowy. W hałasie mówimy też wyższym głosem, dłużej wymawiamy samogłoski i kluczowe słowa przenoszące treść.
Wzmaga agresję, utrudnia naukę
Hałas powyżej 80 dB – taki, jaki np. „produkuje” przejeżdżający obok nas samochód ciężarowy – zmniejsza chęć niesienia pomocy innym. Przyczynia się do tego, że ludzie żyją w odosobnieniu tak typowym dla dużego miasta.
Socjolodzy i psycholodzy ostrzegają również, że skutkiem hałasu jest rosnący poziom agresji. Co prawda nie powoduje on wrogości wobec innych, ale zwiększa prawdopodobieństwo agresywnej reakcji u osób, które są zdenerwowane, zaniepokojone lub w jakiś inny sposób „przygotowane” do nieprzyjaznego za chowania – np. obejrzały wcześniej film pełen okrutnych scen, piły alkohol lub zażywały środki psychoaktywne.
Drażniący zgiełk pogarsza funkcjonowanie w pracy i w szkole, a także zmniejsza motywację do podejmowania wysiłku. Dzieci, które wychowują się w głośnych domach, wolniej się rozwijają. Ta zasada dotyczy niestety także szkół położonych blisko autostrady lub lotniska. Uczniowie w nich wolniej się uczą, mniej rozumieją z czytanego tekstu, gorzej rozwiązują zadania, z większą trudnością zapamiętują nowe informacje. Co więcej, dziecko w hałaśliwym otoczeniu czuje się bezradne, a im dłużej w nim przebywa, tym silniej odczuwa dyskomfort. Hałaśliwe otoczenie może przyspieszać i nasilać rozwój zaburzeń psychicznych. Wywołuje niepokój, nerwowość, emocjonalną niestabilność, kłótliwość, zmienność nastrojów. W rejonach zanieczyszczonych hałasem ludzie zażywają więcej środków psychotropowych i leków nasennych, zwiększa się także liczba pacjentów w szpitalach psychiatrycznych.
Nauszniki, ekrany, zdrowy rozsądek
Zdaniem specjalistów hałas jest dziś lekceważony tak jak palenie papierosów kilkadziesiąt lat temu. Mimo coraz większej ilości dowodów medycznych, społecznych i gospodarczych na szkodliwość tego czynnika, działania zmierzające do ochrony przed nim postępują bardzo powoli.
Nic dziwnego – hałas, w odróżnieniu od dymu tytoniowego, może pochodzić z bardzo różnych źródeł. Trzeba więc z nim walczyć na wielu frontach jednocześnie.
Przed hałasem może nas chronić konstrukcja budynków, w których przebywamy. Dobrze izolowane ściany i nowoczesne okna pochłaniają większość dźwięków z otoczenia. Gorzej, niestety, jest na zewnątrz. Badania szkodliwości „komunikacyjnych” dźwięków wykazały, że najbardziej przeszkadza nam hałas powodowany przez samoloty. Na drugim miejscu jest ten, który dobiega z ruchliwej ulicy. Tymczasem w ostatnich latach w Polsce gwałtownie zwiększyła się liczba samochodów jeżdżących po nadal dość kiepskich drogach. Nowe tramwaje stają się coraz cichsze, w czym pomagają też remonty torów. Najmniej szkodliwy okazuje się hałas, którego źródłem są pociągi. „Być może dlatego, że występuje rzadziej. Pociągi nie jeżdżą po torach tak często, jak np. samochody na ruchliwej ulicy” – wyjaśnia prof. Śliwińska-Kowalska.
Dopuszczalne poziomy hałasu
- 30 dB – pokoje mieszkalne w nocy
- 34 dB – kuchnie i łazienki w nocy
- 35 dB – klasy w przedszkolu40 dB – klasy w szkole
- 40 dB – pokoje mieszkalne w dzień
- 45 dB – kuchnie i łazienki w dzień
- 50 dB – kawiarnia, restauracja, sklep
Główną formą walki z hałasem komunikacyjnym w Polsce stały się ekrany akustyczne. Owszem, są skuteczne, ale szpecą krajobraz i nierzadko były stawiane tam, gdzie nikt tak naprawdę ich nie potrzebował. Co gorsza, zapominamy przy tym o innych metodach tłumienia szkodliwych dźwięków. Są wśród nich metody techniczne, np. dodawanie niewielkiej ilości gumy do asfaltu. Dzięki temu część hałasu pochłania sama nawierzchnia ulicy. Można też stosować biologiczne ekrany: rosnące wzdłuż dróg drzewa, krzewy, a nawet trawę. Tę ostatnią sieje się obok szyn tramwajowych i między nimi. Niepozorne roślinki są w stanie zmniejszyć tramwajowy hałas nawet o 5–6 dB. „Zielone tory” pojawiają się już w Krakowie, Łodzi i Warszawie.
Na razie nie widać jednak szans na to, by tego typu działania miały stać się powszechne. Mocnych dowodów na szkodliwość dymu papierosowego nie brakowało już kilkadziesiąt lat temu, ale zakazu palenia w miejscach publicznych doczekaliśmy się dopiero niedawno. W przypadku hałasu do rewolucji jeszcze nam daleko. Być może doprowadzą do niej dopiero samochody z napędem elektrycznym, ale to wciąż odległa przyszłość.
Jak zmierzyć hałas?
Nie jest to takie proste, bo większość z nas nie potrafi ocenić głośności dźwięków „na ucho”. Zakup elektronicznego decybelomierza to wydatek rzędu co najmniej kilkuset złotych. Są jednak tańsze rozwiązania – aplikacje na smartfony. Ostatecznie każdy telefon komórkowy jest wyposażony w mikrofon. Jak się jednak okazuje, zmierzenie poziomu hałasu w ten sposób wcale nie jest łatwe.
Na rynku jest wiele programów, które robią to mało dokładnie. Eksperci polecają tylko niektóre z nich. W przypadku systemu iOS są to SPLnFFT Noise Meter, SoundMeter, SPL Meter, NoiseHunter i NoiSee. W przypadku systemu An-droid testy wykazały, że bardzo wiele zależy od tego, na jakim urządzeniu są zainstalowane aplikacje. Dlatego nie do końca można mieć zaufanie do odczytów z programów takich jak SPL Meter, deci-Bel Pro, dB Sound Meter czy Noise Meter.
Większość z nich jest dostępna w wersji płatnej – kosztują z reguły kilka dolarów.
Na razie więc musimy sami zadbać o swój komfort akustyczny. Pomogą nam w tym tłumiące hałas zatyczki do uszu czy nauszniki. Te ostatnie są dziś dostępne nawet w wersjach dla maluchów, od szóstego miesiąca (!) życia poczynając. I choć widok dzieci na koncercie w kolorowych ochronnikach słuchu może nam się wydawać szokujący, lepiej się z nim oswoić. Osobiste środki chroniące przed hałasem powinny stać się czymś równie oczywistym jak odblaskowe elementy ubrania, które nosimy po zmroku. Inaczej może się okazać, że za jakiś czas dorośli Polacy będą kupować aparaty słuchowe równie często jak okulary.
Tłumienie albo redukcja
Nowoczesne słuchawki audio pozwalają nam na wyeliminowanie przynajmniej części hałasu, który dociera do nas z otoczenia. Dzięki temu możemy skupić się na słuchaniu ulubionej muzyki czy audycji radiowej. Trzeba jednak pamiętać, że na rynku są dostępne dwa podstawowe typy rozwiązań. Pierwszy z nich to słuchawki tłumiące, które wyciszają dźwięki w sposób mechaniczny. Dobrze radzą sobie z hałasem o wysokiej częstotliwości (np. pokrzykiwaniem dzieci), gorzej natomiast z tym bardziej basowym (np. odgłosem pracującego silnika).
Odwrotnie wygląda to w przypadku słuchawek z redukcją hałasu. Znajduje się w nich układ elektroniczny, odbierający dźwięki otoczenia przez mikrofon. Są one następnie przetwarzane tak, aby powstał ich fizyczny „negatyw”: fala dźwiękowa o przeciwnej fazie. Jest ona odtwarzana z miniaturowego głośnika w słuchawkach. W rezultacie obie fale dźwiękowe – hałasu i „antyhałasu” – znoszą się wzajemnie. Ten system dobrze radzi sobie np. z szumem klimatyzacji czy silników samolotowych, natomiast głos ludzki się przez niego „przebija”. Podobne rozwiązania stosuje się już w niektórych modelach samochodów, które dzięki „antyhałasowi” wyciszają kabinę pasażerską.
Typ słuchawek należy zatem wybrać zależnie od warunków, w jakich chcemy ich używać. Izolacyjne lepiej sprawdzają się w warunkach stacjonarnych (np. w pracy czy w domu), te z redukcją hałasu są lepsze w podróży, ale też droższe – kosztują z reguły kilkaset złotych. Dla specjalistów przeznaczone są jeszcze bardziej wyrafinowane rozwiązania. Można np. wyciszyć hałas impulsowy (taki jak ten towarzyszący wystrzałowi z broni palnej), nie odcinając zarazem cichych dźwięków z otoczenia. Tego typu słuchawki, przeznaczone dla myśliwych, mogą kosztować ponad 1000 zł.
DLA GŁODNYCH WIEDZY:
- Serwis Światowej Organizacji Zdrowia poświęcony uszkodzeniom słuchu – www.who.int/topics/deafness
- Prosty test do wykonania przez internet, pozwalający z grubsza ocenić, czy mamy problem ze słyszeniem dźwięków mowy – www.bit.ly/testsluch
- Strona kampanii „Usłyszeć świat” – www.slyszymy.pl
- Dane Generalnej Inspekcji Ochrony Środowiska – www.bit.ly/danegios