Edgar J. Hoover miał w życiu dwie wielkie pasje: ciała młodych mężczyzn oraz haki na najpotężniejszych tego świata. W grudniu 1924 r., 10 dni przed 30. urodzinami, Hoover stanął na czele Biura Śledczego – instytucji, która miała strzec federalnego prawa, a która 11 lat później przekształciła się w FBI. I wytrwał na tym stanowisku do śmierci, czyli przez 48 lat. Nikt nie śmiał mu zaproponować, żeby przeszedł na emeryturę. Nawet potężny klan Kennedych, z których co najmniej dwóch: prezydent John Fitzgerald Kennedy i jego brat Robert, prokurator generalny, nienawidzili Hoovera całym sercem. Ci dwaj najpotężniejsi ludzie świata jedynie mieli nadzieję, że Hoover po osiągnięciu wieku emerytalnego sam zdecyduje się odejść. Ale tak się nie stało. Przeżył i Johna, i Roberta. Dopiero prezydent Richard Nixon odetchnął z ulgą, gdy w 1972 roku dowiedział się, że Hoover wyzionął ducha. Nixon zachował się zresztą w sposób mało elegancki, gdyż słysząc tę wieść, milczał przez chwilę, a potem krzyknął, jakby z niedowierzaniem: „Jezu Chryste! Ten stary pedał?!”.
Cóż takiego Hoover zrobił Nixonowi i jego sześciu poprzednikom na fotelu prezydenckim? Odpowiedź jest prosta: zbierał haki. Nie posługiwał się niekompetentnymi szefami tajnych służb – trzymał rękę na pulsie sam, znajdując szczególną przyjemność w wyciąganiu i katalogowaniu brudów. Doszukiwano się w tym przejawów jego fobii i dewiacji. A były duże. Wychowywany przez psychicznie chorego ojca (który ostatnie osiem lat życia spędził zamknięty w szpitalu Laurel Asylum) i despotyczną matkę, unikał kobiet, a jednocześnie jako gorący katolik cierpiał moralne katusze, nie mogąc sobie poradzić z homoseksualnymi skłonnościami. Próbował, planując ożenek z piękną Alice, córką wziętego adwokata nowojorskiego. Oczywiście nic z tego nie wyszło, co tylko pogłębiło frustracje Hoovera. Realizował się w poczuciu siły, jaką dawało mu stanowisko szefa FBI, gdy mógł wykorzystywać jego pracowników nie tylko do obrony społeczeństwa przed zbrodniarzami i szpiegami, lecz i zdobywania dowodów zachowań niemoralnych lub sprzecznych z prawem. Można przyjąć, że tylko prezydent Warren G. Harding umknął jego uwadze, ale to dlatego, że Hoover był jeszcze wówczas mało ważny. Później już żaden prezydent nie czuł się bezpiecznie. Nawet Franklin Delano Roosevelt, człowiek wielki, o światłym umyśle i kryształowym charakterze, a także jego żona mieli pokaźną kartotekę, którą zebrali agenci FBI.
Hoover nienawidził Eleonory Roosevelt i to wystarczyło, by napuścił na nią swoich agentów. Wyśledzili sporo, gdyż w tajnej kartotece, którą Hoover przechowywał w mieszkaniu swojej sekretarki, Pierwszej Damie poświęcono aż 449 stron. Zaciskał dookoła niej pętlę, nakazując przesłuchiwanie i inwigilowanie najbliższych współpracownic, instalowanie podsłuchu i robienie zdjęć. Aż zdobył to, na co polował: Eleonora Roosevelt zdradzała kalekiego męża ze swoim ochroniarzem oraz… dziennikarką lesbijką. Hoover podejrzewał, że ponadto utrzymywała intymne stosunki z paroma innymi mężczyznami, w tym z Murzynem, co dla szefa FBI – zaciekłego rasisty – musiało być szczególnym przewinieniem. Co gorsza, nie mylił się. Czułe mikrofony zainstalowane w pokoju hotelowym, w którym Eleonora spotykała się z kochankiem, nie pozostawiały wątpliwości co do charakteru tego związku. Potwierdzały to listy prezydentowej, przechwycone przez agentów FBI i pokrewnych służb.
A bracia Kennedy? Ci to dopiero mieli kartotekę u Hoovera! John nie ustawał w pogoni za spódniczkami, a agenci Hoovera to wszystko fotografowali i nagrywali. Podobno znaleźli nie tylko dowody związku prezydenta z Alicją Purdom, sekretarką prasową jego żony, ale nawet wypłacenia jej przez jurnych braci pół miliona dolarów za milczenie. Co więcej – Hoover potrafił udokumentować fakt, że była w ciąży! Dysponował zdjęciami miłosnych igraszek prezydenta z 22-letnią prostytutką Mariellą Nowotny, modelką Susy Chang oraz uciekinierką z NRD Elleną Rometsch (którą Hoover deportował z USA, uznając, że jest agentką KGB). Przyglądał się kontaktom obydwu braci z Marilyn Monroe i kochanką szefa nowojorskiej mafii. Nasi miłośnicy polityki haków mogliby się wiele nauczyć, studiując biografię Hoovera. Niestety, ten największy hakowy świata sam nadział się na hak. Mafia zrobiła mu zdjęcia podczas homoseksualnych orgii. To wystarczyło, żeby za jego rządów mafiosi nie byli niepokojeni przez FBI. Każdy musi uważać…