Dane opublikowane w Annals of Internal Medicine są wyjątkowo niepokojące, a niektórzy twierdzą, że wręcz zmuszają do natychmiastowego działania. Po kilku latach stopniowego, ale stabilnego wzrostu, liczba klinicznych przypadków infekcji Candida auris wystrzeliła w kosmos – w 2020 r. wzrosła o 59 proc. w stosunku do lat poprzednich, a w 2021 r. aż o 95 proc. To wyjątkowo zła wiadomość, bo nie dość, że infekcje grzybicze potrafią być wyjątkowo uciążliwe i trudne do wyleczenia, to na dodatek mamy mocno okrojony arsenał do walki z nimi.
Czytaj też: Grzyby wywołają kolejną pandemię? Wizja z “The Last of Us” może nas wiele nauczyć
Zdrowi ludzie nie są zagrożeni przez C. auris, ale ci ze słabym układem odpornościowym – lub używający urządzeń medycznych, takich jak respiratory lub cewniki – mogą cierpieć na ciężką postać choroby lub umrzeć. Problemem jest też to, że infekcje grzybem występują często w placówkach zdrowia, np. szpitalach, gdzie jest wiele “łatwych” celów. Na wzrost odnotowywanych przypadków w ostatnich latach niewątpliwie miała wpływ także pandemia COVID-19. Czego możemy się spodziewać?
To nie zwykły grzyb, to superdrożdżak
Candida auris to patogenny superdrożdżak o zasięgu globalnym. Występuje praktycznie na całym świecie, a ekspansję nowych terenów umożliwia mu globalne ocieplenie. Grzyb ten powoduje epidemie w zamkniętych placówkach medycznych i coraz częściej jest oporny na wszystkie znane środki przeciwgrzybicze: triazole, polieny i echinokandiny.
C. auris jest wysoce zakaźny a przy tym śmiertelny. Kolonizacja pacjentów oddziału następuje w ciągu kilku tygodni, więc najgroźniejszy jest dla osób przewlekle chorych, którzy w szpitalu przebywają przez dłuższy czas. Wykorzenienie infekcji bywa niemożliwe bez zamknięcia oddziału, zwłaszcza gdy mówimy o szczepach lekoopornych.
Czytaj też: Grzyby i ludzie mają więcej wspólnego, niż nam się wydawało. Możemy to wykorzystać
Ofiarą C. auris może zostać każdy, ale najczęściej zostają nimi osoby leżące, wymagające respiratorów, z cewnikiem żyły centralnej oraz pacjenci leczeni antybiotykami i lekami przeciwgrzybicznymi o szerokim spektrum.
Superdrożdżak po raz pierwszy został wyizolowany w Korei Południowej w 1996 r., ale opisany w 2009 r. w izolacie z zewnętrznego przewodu słuchowego japońskiego pacjenta. W 2016 r. pojawił się w Stanach Zjednoczonych i powoli zaczął swoją ekspansję. W 2016 r. wykryto zaledwie 53 przypadki infekcji grzybiczych C. auris, w 2018 r. 330, a w 2022 r. aż 2377. Patogen systematycznie poszerza swój zakres – początkowo występował głównie w Nowym Jorku i New Jersey, a teraz jest już w 27 różnych stanach.
CDC ostrzegało przed C. auris, zanim jeszcze pierwszy przypadek został wykryty w USA, stwierdzając, że epidemia superdrożdżaka szybko może wymknąć się spod kontroli. Szacowana śmiertelność wynosiła wtedy 30-40 proc., a według najnowszych analiz może sięgać nawet 60 proc. Niestety, trzeba spodziewać się jeszcze poważniejszych liczb.
Grzyb chętnie kolonizuje skórę pacjentów i łatwo przenosi się na poręcze łóżek, klamki i podłogi, gdzie może utrzymywać się nawet przez miesiąc. Nawet jeżeli są one regularnie czyszczone przy użyciu standardowych środków dezynfekujących (skupiają się one głównie na zabijaniu bakterii).
Co będzie dalej?
Ze względu na łatwość przenoszenia, oporność na leki i zdolność do wywoływania wyniszczających, śmiertelnych infekcji, C. auris różni się od innych patogenów grzybiczych, z którymi musimy się mierzyć. Pojawia się w kolejnych krajach – pierwsze przypadki odnotowano nawet w Polsce.
Czytaj też: Grzyby atakują. WHO szczególnie ostrzega przed tymi gatunkami
Trudno stwierdzić, co jest główną przyczyną obserwowanej eksplozji infekcji: zmiany klimatyczne sprawiające, że grzybowi łatwiej jest przetrwać, czy COVID-19, który “dostarczył” do wielu szpitali pacjentów w krytycznym stanie. Niestety, nie bez znaczenia są tu problemy kadrowe związane z pandemią COVID-19 – personel, który normalnie był odpowiedzialny za standardowe strategie zapobiegania i kontroli zakażeń szpitalnych (jak C. auris czy metycylinooporny Staphylococcus aureus) został przekierowany do walki z SARS-CoV-2. To trochę tak, jakby podczas oblężenia zamku, nie przypilnować tylnego wejścia.
CDC alarmuje, że jest “bardzo źle”, ale może być jeszcze gorzej. Póki co, nie odnotowano alarmującej fali zachorowań w krajach innych niż USA, mimo iż superdrożdżak jest w nich obecny.