I choć obecnie zapewne cieszyłby się popularnością jako zwierzątko domowe, to przed milionami lat był niczym Terminator – niestraszne mu były skrajnie niskie temperatury i utrzymująca się przez miesiące ciemność. Ustalenia w tej sprawie są dziełem naukowców z Uniwersytetu Kolorado w Boulder, którzy zaprezentowali zebrane informacje w Journal of Systematic Palaeontology.
Czytaj też: Jak to się mogło w ogóle poruszać? Prehistoryczny potwór ważył niewyobrażalnie dużo
Prowadzone przez nich badania miały miejsce na terenie północnej Alaski, gdzie udało się zlokalizować skamieniałe szczątki niewielkich rozmiarów ssaka. Zwierzę to najprawdopodobniej było w stanie przetrwać w wysoce wymagających warunkach, jakie panowały na tych terenach około 73 milionów lat temu. Autorzy odkrycia nadali nieznanemu do tej pory gatunkowi nazwę Sikuomys mikros.
Gryzoń z nieznanego do tej pory gatunku zamieszkiwał Ziemię w czasach, gdy dominowały na niej dinozaury
Niepozorny z wyglądu osobnik, ważący około 11 gramów, należał do wymarłej już rodziny Gypsonictopidae. Zdaniem naukowców zwierzę to mogło przypominać spotykane współcześnie ryjówki, choć było od nich znacznie lepiej przystosowane do egzystencji w skrajnie nieprzyjaznych warunkach. Ze względu na odmienną od obecnej lokalizację Alaski (która w erze dinozaurów była znacznie bardziej wysunięta na północ) tamtejsze temperatury spadały grubo poniżej zera, a gdy nastała ciemność, to mogła trwać przez nawet 4 miesiące.
Oczywiście ustalenia dotyczące codziennego funkcjonowania S. mikros są oparte przede wszystkim na przypuszczeniach, ale i tak pozwalają sobie wyobrazić, jak wytrzymały musiał być ten gatunek. Zdaniem członków zespołu badawczego te miniaturowe ssaki nie zapadały w sen zimowy, lecz pozostawały aktywne, poszukując pożywienia w postaci owadów i innych niewielkich rozmiarów zwierząt.
Jak wyjaśnia jeden z autorów, Patrick Druckenmiller, przed 73 mln lat Alaska była polarnym lasem pełnym dinozaurów, małych ssaków i ptaków. Gatunki, które nie były w stanie tam przetrwać, migrowały bliżej równika, natomiast te, które pozostały, były świetnie przystosowane do funkcjonowania w klimacie charakteryzującym się niskimi temperaturami, ograniczonym dostępem do światła słonecznego oraz najprawdopodobniej częstymi opadami śniegu.
Czytaj też: Dinozaury wyginęły, a one przeżyły. Miliony lat później te niezwykłe zwierzęta zapewniają nam przetrwanie
Skamieniałe fragmenty szkieletu gryzonia zostały wydobyte z osadów wzdłuż brzegów rzeki Colville. Arenę działań paleontologów stanowiły okolice Morza Beauforta, a dokładniej rzecz ujmując – tereny formacji Prince Creek. Badania były szczególnie utrudnione ze względu na fakt, że odbywały się w nieprzyjaznych warunkach, a ich autorzy musieli opierać się na znikomych dowodach, bo kilku zębach i fragmentach szczęk. Ich wysiłki przypominały nieco poszukiwania złota, ponieważ musieli wybierać glebę, a następnie płukać ją i obserwować pod mikroskopem w poszukiwaniu interesujących obiektów, takich jak skamieniałe kości. Efekt końcowy, przynajmniej z punktu widzenia nauki, można porównać do znalezienia bryłki złota.