Z badań CBOS wynika, że w 2016 r. ponad 89 proc. Polaków zażywało przynajmniej jeden lek lub suplement diety, którego tak naprawdę nie potrzebowało. I nic dziwnego, bo zdecydowana większość z nich to osoby w dobrym stanie zdrowia. Co gorsza, aż 90 proc. z nas zażywa takie preparaty na własną rękę, bez konsultacji z lekarzem. Tabletkami karmimy nawet najmłodszych – co piąte dziecko poniżej 7. roku życia zażywało leki na alergię, a suplementy diety aż połowa.
Według badań firmy IQVIA Polska jest w gronie dziesięciu krajów, w których wydatki na preparaty bez recepty w aptekach są największe w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Co roku kupujemy ok. 700 mln opakowań takich leków za łączną kwotę przekraczającą 9 mld zł. „Nadmierna konsumpcja leków powoduje liczne zagrożenia dla zdrowia i życia: niekontrolowane kombinacje lekowe obarczone są dużym ryzykiem wystąpienia niekorzystnych interakcji, wzrasta częstość powikłań polekowych, 6–13 proc. hospitalizacji spowodowanych jest błędami lekowymi” – alarmował na łamach portalu rynekaptek.pl Walenty Zajdel z Okręgowej Izby Aptekarskiej w Krakowie. Jego zdaniem odpowiadają za to m.in. reklamy farmaceutyków zalewające media elektroniczne, zwłaszcza radio i telewizję. Producenci wydają na ten cel ponad 4 mld zł rocznie.
NARKOTYK W SYROPIE
Niektóre preparaty dostępne bez recepty mogą być celowo nadużywane, ponieważ działają jak narkotyki. Wywołują odurzenie, poprawiają nastrój i ułatwiają nawiązywanie kontaktów towarzyskich. Są popularne zwłaszcza wśród młodzieży i młodych dorosłych. W tabletkach i syropach przeciwkaszlowych znajduje się kodeina, która jest lekiem opioidowym. Jej nadużywanie może powodować uzależnienie. U większości osób około 10 proc. dawki kodeiny zamienia się w morfinę, a u ludzi szybko metabolizujących ten procent jest znacznie wyższy, zatem trudno prze widzieć, jak ostatecznie zareaguje konkretny pacjent.
W efekcie nawet dawki terapeutyczne stosowane w leczeniu suchego kaszlu mogą wywołać efekt euforyzujący, a następnie objawy abstynencyjne po odstawieniu. Osoba nadużywająca kodeiny będzie cierpiała na zaparcia, zaburzenia nastroju, może skarżyć się na zmęczenie albo sięgać po coraz wyższe dawki leku. Do objawów zalicza się także senność i apatię, brak uczucia głodu i popędu seksualnego. Bezpieczniejszym zamiennikiem dla kodeiny miał być dekstrometrofan, również mający działanie przeciwkaszlowe. Jednak od 2007 r. oddziały toksykologii w polskich szpitalach przyjmują coraz więcej osób i to coraz młodszych, które zatruły się tym preparatem.
Niepokojące jest zwłaszcza przewlekłe nadużywanie dekstrometrofanu, które może prowadzić do uzależnienia. W naszym kraju jest to stosunkowo nowe zjawisko, ale na świecie zaobserwowano je już kilkadziesiąt lat temu. W latach 80. XX w. stany Utah i Południowej Karoliny przeszły prawdziwą epidemię dekstrometorfanową, łącznie z zatruciami śmiertelnymi. W 2006 r. w USA około 3,1 mln osób w wieku 12–25 lat odurzało się dostępnymi bez recepty lekami na kaszel lub przeziębienie.
A jak jest w Polsce? Ze względu na brak jednolitego systemu zbierania danych trudno odpowiedzieć na to pytanie. Raporty toksykologów potwierdzają jednak, że nadużywanie dekstrometrofanu stało się modne także u nas. Wśród młodzieży większą popularnością cieszą się tabletki niż syrop, bo ten drugi ze względu na swój specyficzny smak jest trudny do przyswojenia w dużych dawkach. Nowym i wyjątkowo niebezpiecznym trendem jest sprzedawanie leku w czystej postaci przeznaczonej do testów laboratoryjnych. Jednak nadal głównym miejscem zakupu tego leku pozostaje apteka. – Mimo iż jest to lek bez recepty, farmaceuta może odmówić jego sprzedaży nie tylko osobie niepełnoletniej, ale także dorosłemu, jeśli podejrzewa, że lek może zaszkodzić zdrowiu i życiu, lub że będzie stosowany w celach pozamedycznych – mówi Konrad Tuszyński, farmaceuta z grupy opieka.farm. – W praktyce farmaceuci często orientują się, że pacjent kupuje lek przeciwkaszlowy do użycia rekreacyjnego, ale niełatwo go od tego odwieść. Choć mamy ograniczenia – przy jednej transakcji wolno wydać tylko jedno opakowanie – pacjent może pójść do innej apteki po kolejne.
JAK SZKODZĄ LEKI BEZ RECEPTY?
Duże zagrożenie stwarza także nadużywanie benzydaminy, popularnego niesteroidowego leku przeciwzapalnego. Stosuje się ją miejscowo w stanach zapalnych jamy ustnej i gardła, a także sromu, pochwy i szyjki macicy. Używana jest w różnych formach, zarówno jako spray, jak i tabletki do ssania (Tantum Verde) czy roztwór do irygacji pochwy (Tantum Rosa). Ten ostatni preparat zawiera dawkę na tyle dużą, że może wywołać efekt narkotyczny. Lek przenika przez barierę krew-mózg i działa psychoaktywnie, choć dokładny mechanizm tego procesu nie jest znany.
W archiwum Oddziału Toksykologii w Poznaniu znaleźć można opis przypadku 22-letniego mężczyzny, który zjadł zawartość jednej saszetki preparatu Tantum Rosa. Po dwóch godzinach stał się pobudzony, miał halucynacje i stracił kontakt z otoczeniem. Objawy zatrucia utrzymywały się ok. 10 godzin. Kiedy doszedł do siebie, przyznał się, że zażywał od czasu do czasu marihuanę i poszukiwał nowej substancji psychoaktywnej, a informacje o działaniu benzydaminy znalazł w internecie.
EUFORIA ZAMIAST SNU
Problem nadużywania leków nie dotyczy tylko młodzieży. Wiele osób chcących jak najszybciej schudnąć przyjmuje zbyt dużo środków przeczyszczających, co może prowadzić do wyniszczenia organizmu. Ich przewlekłe stosowanie wywołuje bowiem zaburzenia wchłaniania substancji pokarmowych, niedobory elektrolitów, witamin i mikroelementów. Pojawiają się też trudności z wypróżnieniem po odstawieniu leku (tzw. rozleniwienie jelita). Z kolei osoby starsze, u których coraz gorzej działa zegar biologiczny, często przedawkowują leki nasenne dostępne na receptę.
Preparaty te od dawna sprawiają lekarzom kłopoty. Barbiturany wprowadzone do użytku na początku XX wieku były tak uzależniające, że trzeba je było zastąpić pochodnymi benzodiazepiny. Te, niestety, też nie są pozbawione wad. Dlatego początkowo entuzjazm wywołały nasenne leki niebenzodiazepinowe, takie jak zolpidem, zopiklon i zaleplon, które uważano za niewywołujące uzależnień. Ale poza ułatwieniem zasypiania leki te dają efekt narkotyczny, co sprawia, że wiele osób zażywa je także w dzień – i to nawet kilkadziesiąt tabletek na dobę. Tak duże stężenie leku w organizmie sprawia, że przestaje działać nasennie, a zaczyna euforyzująco.
Nadużywanie tych preparatów może być bardzo szkodliwe. Częste objawy to senność, zamazanie mowy, zmniejszone napięcie mięśniowe, skłonność do upadków, szczególnie niebezpieczna u osób starszych. Występuje też upośledzenie funkcji poznawczych, nierzadko imitujące otępienie, które jednak najczęściej ustępuje po odstawieniu leków. Zmieniają się nawet cechy osobowości – osoba uzależniona obojętnieje na sprawy wcześniej ważne, trudniej jest jej wywiązywać się ze zobowiązań.
PRZEREKLAMOWANE PRZECIWBÓLOWE
Niesteroidowe leki przeciwzapalne (w skrócie NLPZ) to najczęściej stosowane preparaty przeciwbólowe. 68 proc. osób cierpiących z powodu bólu sięga właśnie po te środki. Z raportu NIK wynika, że kupujemy ich więcej niż np. Holendrzy, Włosi czy Ukraińcy. NLPZ działają przeciwgorączkowo i przeciwzapalnie, a ponieważ są powszechnie dostępne – nie tylko w aptekach, ale również na stacjach benzynowych i supermarketach – można je kupić w dowolnych ilościach bez recepty. Niestety, ten łatwy dostęp sprawia, że NLPZ oraz zaliczany do innej grupy leków przeciwbólowy paracetamol bywają przyjmowane zbyt często i w zbyt dużych dawkach.
Jednym z powodów jest to, że często pod różnymi nazwami handlowymi kryje się ta sama substancja. Nurofen, Ibum, Metafen, Spedifin – wszystkie z wymienionych zawierają ibuprofen. Popularne preparaty złożone np. na przeziębienie również zawierają NLPZ. Jednak rzadko kto sprawdza skład podany na opakowaniu. Jeśli pacjent kupi kilka różnych preparatów i zażyje je wszystkie, z łatwością może dojść do przedawkowania, a nawet poważnego zatrucia.
Najbardziej zagrożone są osoby po 65. roku życia. Często przyjmują one leki na choroby przewlekłe. Tymczasem NLPZ wchodzą w interakcje z doustnymi lekami przeciwcukrzycowymi, obniżając ich skuteczność. Nasilają natomiast działanie leków zmniejszających krzepliwość krwi (np. pochodne kumaryny), co może doprowadzać do groźnych krwawień, przede wszystkim z przewodu pokarmowego. W USA, gdzie dane na ten temat są starannie zbierane, wskutek takich powikłań umiera ok. 20 tys. osób rocznie.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że NLPZ mają w leczeniu bólu tzw. efekt pułapowy. Oznacza to, że powyżej maksymalnej dawki nie obniżają dolegliwości bólowych, a ich toksyczne działanie się kumuluje. Przedawkowanie dostępnych bez recepty leków przeciwbólowych może doprowadzić do niewydolności serca, trwałego uszkodzenia wątroby lub nerek. Lekarze szacują, że co roku z tego powodu może umierać nawet ok. 3 tys. Polaków. I apelują, by w razie nasilonego bólu zgłosić się do specjalisty, który przepisze skuteczniejsze środki dostępne na receptę.
EPIDEMIA NA HORYZONCIE
Niestety, silne środki przeciwbólowe też sprawiają poważne problemy. W USA każdego dnia 130 osób umiera z powodu przedawkowania opioidów, takich jak fentanyl. Liczba recept na opioidy wydawanych przez amerykańskich lekarzy wzrosła ze 112 mln w 1992 r. do 282 mln w 2012 r. Leki tego typu podaje się pacjentom cierpiącym na silne przewlekłe bóle. Są najbardziej uzależniającymi substancjami znanymi medycynie. Działają błyskawicznie i przynoszą ulgę na długi czas, ale niestety mogą też zabić. Najgłośniejszym przypadkiem przedawkowania opioidów w ostatnich latach była śmierć amerykańskiego artysty Prince’a, który w 2016 r. „przypadkowo” zażył duże dawki środka przeciwbólowego zawierającego fentanyl. W tym samym roku z tego samego powodu w Stanach Zjednoczonych umarło łącznie 64 tys. osób.
Skala nadużywania opioidów w Polsce nie jest znana. Jednak problem może być poważny, ponieważ Główny Inspektor Sanitarny już rok temu wydał ostrzeżenie przed takimi lekami oraz dopalaczami. Wygląda więc na to, że i ta epidemia wkrótce do nas dotrze.