Na zdjęciu widzimy gromadę galaktyk skatalogowaną pod numerem Abell 3192 w katalogu gromad galaktyk prowadzonym już od 1958 roku. Ten konkretny obiekt został odkryty i umieszczony w katalogu w jednej z jego aktualizacji w 1989 roku. Na pierwszy zatem rzut oka mamy tutaj do czynienia z masywną gromadą galaktyk wypełnioną niezwykle gorącym gazem, który z kolei emituje silne promieniowanie rentgenowskie. Całość natomiast jest zanurzona w ogromnym halo niewidocznej i wciąż niezbadanej ciemnej materii.
Czytaj także: Hubble zaobserwował potężną eksplozję. W tym miejscu nikt się jej nie spodziewał
Jak już wiemy od kilku dekad, tak masywne obiekty jak gromady galaktyk nierzadko służą naukowcom do badania obiektów znajdujących się znacznie dalej. Ich masa bowiem jest na tyle duża, że stają się one swoistą soczewką, która grawitacyjnie zakrzywia wokół siebie czasoprzestrzeń. W efekcie wokół gromady jesteśmy w stanie zobaczyć zniekształcone, a nierzadko wzmocnione i rozjaśnione obrazy galaktyk znajdujących się znacznie dalej. Zwykle na zdjęciach wyglądają one jak niewielkie łuki otaczające krawędzie gromady.
Czy to aby na pewno jest gromada galaktyk?
Kiedy widzimy takie zdjęcie, nie jesteśmy w stanie szybko, “na oko” zidentyfikować obiektów, które należą do gromady i oddzielić ich od tych, które znajdują się znacznie bliżej lub znacznie dalej od nas. Abell 3192 można znaleźć na nieboskłonie w kierunku gwiazdozbioru Erydanu. Jest to gwiazdozbiór równikowy widoczny w Polsce zimą. Pod względem rozmiarów na niebie jest szóstym największym gwiazdozbiorem na niebie. Gołym okiem natomiast widać w nim około stu gwiazd. Kiedy między nimi odkryto gromadę Abell 3192 uznano, że mamy tu do czynienia z jedną bardzo masywną gromadą. Dlatego też w katalogu umieszczono ją pod jednym numerem.
Sprawa jednak nie jest taka prosta. W toku badań naukowcy dostrzegli, że nie jest to typowa galaktyka. Jakby nie badać, za każdym razem wychodziło, że masa skupia się w tej gromadzie wokół nie jednego, a dwóch niezależnych od siebie punktów. Precyzyjne pomiary odległości pozwoliły ustalić, że na zdjęciu mamy w rzeczywistości nie jedną a dwie gromady galaktyk. Co więcej, są one ze sobą niezwiązane. Jedna z nich, Abell 3192 znajduje się 2,3 miliarda lat świetlnych od Ziemi, a druga w odległości aż 5,4 miliardów lat świetlnych od nas. Warto tutaj zauważyć, że my na całość patrzymy, jak na jakieś ekstremalnie odległe obiekty. Z drugiej strony warto pamiętać, że między nami a pierwszą z galaktyk jest mniejsza odległość, niż między pierwszą a drugą, którą my uznawaliśmy przez jakiś czas za całość. Kosmiczna perspektywa może być zatem bardzo zdradliwa.
Czytaj także: A cóż to takiego? Naukowcy znaleźli potężną strukturę, w której znajduje się 20 masywnych galaktyk. Tak powstają gromady
Druga z galaktyk została z czasem skatalogowana w katalogu Massive Cluster Survey pod mało romantycznym i pobudzającym wyobraźnię numerem MCS J0358.8-2955.
Hubble pokazał jeszcze jedno
Jeżeli jeszcze komuś mało zwrotów akcji, to naukowcy wskazują, że dwie największe, najjaśniejsze galaktyki znajdujące się w centrum kadru należą do dalszej z obu gromad. Otaczające je mniejsze galaktyki należą do obu gromad, choć wszystkie wydają się pozornie znajdować się w tej samej chmurze galaktyk. Masa obu gromad galaktyk została oszacowana przez naukowców na odpowiednio 30 i 120 bilionów mas Słońca.