Robota Aquajelly z daleka trudno odróżnić od prawdziwej meduzy. Porusza się w ten sam pełen dostojeństwa sposób. I rzeczywiście – naukowcy z firmy Festo, którzy opracowali to urządzenie, przyznają, że wzorowali się na prawdziwych mieszkańcach wód.
Każdy z robotów Aquajelly ma osiem macek wprawianych w ruch przez tzw. napęd perystaltyczny. Macki falują miarowo, kurcząc się i rozkurczając. Silnik elekryczny poruszający nimi ukryty jest w hermetycznej kapsule korpusie (wielkości głowy dziecka).
Aby meduza poruszała się majestatycznie, jest w odpowiedni sposób sterowana: silniczki przesuwają obciążnik, który zmienia środek ciężkości, co powoduje, że meduza obraca się w zadanym kierunku.
Robot sam steruje swoim ruchem. Kiedy baterie są pełne, baraszkuje beztrosko, kiedy się wyczerpują, kieruje się do miejsca, gdzie może je podładować. Najlepiej sztuczne meduzy wyglądają w stadzie: nawet w dużym tłoku nie wpadają na siebie dzięki systemowi komunikacji. Każda ma 12 pracujących w podczerwieni diod, za pomocą których może porozumiewać się z innymi członkami stada na odległość 80 cm.
Inżynierowie z nimieckiej firmy Festo twierdzą, że roboty meduzy to nie tylko ciekawostka i wizualna atrakcja. Uważają, że stado takich porozumiewających się między sobą robotów będzie można wykorzystać do wykonywania rozmaitych podwodnych zadań. Każdy robot – pozostając sam maszyną bardzo prostą – w stadzie stanie się częścią większej myślącej całości, wykorzystującej tzw. inteligencję roju.
Naukowcy z Festo zbudowali też fruwający odpowiednik mechanicznej meduzy – Airjelly. W jej korpusie ukryty jest balon z helem. Poza tym Airjelly ma napęd analogiczny do Aquajelly, to znaczy porusza się dzięki kurczącym się mackom, a skręca dzięki obciążnikowi i przesuwaniu środka ciężkości. Jeżeli chodzi o praktyczne zastosowania, to ten robot raczej nie znajdzie żadnych (jest wielki i poruszać się może tylko w budynkach), ale bez wątpienia napowietrzna meduza jest bardzo widowiskowa.