Zbiorowy pozew zmusił Google do usunięcia danych gromadzonych w trybie prywatnym w przeglądarce Chrome
Chociaż może się wydawać, że tryb incognito w przeglądarce Chrome zapewnia nam maksymalną prywatność to tylko pozory. Google nadal zbierał o nas dane, chociaż niezbyt chciał o tym informować, a przynajmniej nie chciał, dopóki w 2020 roku nie pojawił się pozew zbiorowy, oskarżający giganta o rzekome gromadzenie danych użytkowników podczas przeglądania sieci w trybie prywatnym. Taka praktyka miała, według oskarżycieli, naruszać przepisy dotyczące podsłuchów. W pierwotnym pozwie argumentowano, że Google „nie może w dalszym ciągu angażować się w tajne i nieautoryzowane gromadzenie danych od praktycznie każdego Amerykanina posiadającego komputer lub telefon”. Firma została wówczas pozwana na kwotę aż 5 miliardów dolarów.
Czytaj też: Pixel 8 jednak dostanie sztuczną inteligencję. Google znalazł rozwiązanie, jak to zrobić
W międzyczasie Google postanowił pójść na ugodę i chociaż nie poznaliśmy jej treści, pewne zmiany zaczęły być już wprowadzane w połowie stycznia. W kanale Canary w przeglądarce Chrome pojawił się dopisek w trybie prywatnym, mówiący, że: „[włączenie trybu incognito] Nie zmieni to sposobu gromadzenia danych przez odwiedzane witryny i usługi, z których korzystają, w tym Google”. Cóż, oznaczało to po prostu, iż Google nadal będzie śledził naszą aktywność i gromadził dane o naszej aktywności w tym trybie. Jednak teraz po prostu informował o tym użytkowników.
Czytaj też: Google robi wszystko, by Gemini stało się naprawdę niezastąpionym asystentem
Minęły trzy miesiące, a poznaliśmy dalszy ciąg sprawy. Jak donosi The Wall Street Journal, w ramach zawartej ugody Google zobowiązał się zniszczyć „miliardy punktów danych”, które do tej pory były nieprawidłowo zbierane. Gigant obiecał również zaktualizować swoją politykę na temat danych gromadzonych w trybie incognito i dać użytkownikom możliwość wyłączenia plików cookie innych firm w trybie incognito.
Czytaj też: Google szaleje. Seria Pixel 9 zyska nowego członka
Swoimi działaniami firma uniknęła procesu, ale nie odszkodowań dla użytkowników indywidualnych, którzy wciąż mogą zgłaszać swoje roszczenia. W Kalifornii złożono już 50 wniosków, a kolejne pojawią się w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Rzecznik Google José Castañeda powiedział, że przedmiotowe dane nigdy nie zostały powiązane z konkretną osobą ani wykorzystane do jakiejkolwiek formy personalizacji usług, nazywając pozew „bezzasadnym” i dodając, że firma chętnie usunie to, co określa jako „stare dane techniczne”.