Tradycja karania kobiet goleniem głów ma podobno źródło w Biblii, gdzie w pierwszym liście do Koryntian napisano: „Każda kobieta, modląc się lub prorokując z odkrytą głową, hańbi swoją głowę; wygląda bowiem tak, jakby była ogolona”. Praktykowano tę karę w średniowieczu, najczęściej za cudzołóstwo. Ogolona kobieta była publicznie poniżona przez wiele miesięcy. Tradycja ta powróciła w XX wieku.
Brzydki karnawał i obcinacze włosów
Historyk Antony Beevor przywołuje zajęcie Nadrenii przez wojska francuskie w 1923 r. Po powrocie Niemców na te tereny, golono głowy kobietom, które miały zadawać się z Francuzami. W czasie II wojny światowej w Trzeciej Rzeszy do katalogu kar dodano publiczne golenie Niemek, oskarżonych o kontakty z robotnikami przymusowymi. Dla mężczyzn najczęściej kończyło się to śmiercią, gdyż ciało niemieckiej kobiety traktowano jako przedłużenie „ciała narodu”, pohańbionego przez niższą rasę.
Po alianckim lądowaniu w Normandii w 1944 r., w miarę wyzwalania kraju, przez Francję przetoczył się tzw. carnaval moche, brzydki karnawał. Robert Capa, słynny fotograf wojenny, uwiecznił go ikonicznym zdjęciem ogolonej kobiety z dzieckiem na ręku. Tondeurs, czyli obcinacze włosów, pojawili się wszędzie, polując z nożyczkami na kobiety. W Cherbourgu, 14 lipca 1944 r. ogolone młode kobiety, głównie nastolatki, były obwożone po mieście ciężarówką. W Villedieu, jedną z ofiar była zwykła sprzątaczka, która pracowała w niemieckim dowództwie.
Beevor podkreśla, że tondeurs rzadko byli żołnierzami francuskiego ruchu oporu. Często ludzie bierni podczas okupacji a nawet drobni kolaboranci odwracali w ten sposób uwagę od własnych występków, przekierowując społeczną nienawiść na kobiety. „We wszystkich kulturach mamy ten sam motyw, że pierwszą ofiarą moralnych rozrachunków na ogół jest kobieta. Kobiety miały określoną rolę społeczną jako gospodyń domowych i miały służyć za przykład moralny i pedagogiczny dla następnych generacji, co zwiększało skalę potępienia” – komentuje Nina Witoszek, profesor historii kultury na uniwersytecie w Oslo.
Brzydki karnawał stał się jednym z symboli D-day we Francji. Szacuje się, że różnym formom represji i poniżania padło około 20 000 kobiet oskarżonych o colaboration horizontale – tzw. „poziomą kolaborację” z okupantem. Podobne sceny działy się w niemal wszystkich krajach wyzwolonych spod niemieckiej okupacji, m.in. w Norwegii.
Z jednej strony golenie głów kobietom, z drugiej kary za pohańbienie rasy
Jak było w Polsce? Czy pojawił się problem „poziomej kolaboracji” z okupantem, czy może wyglądało to inaczej?
Niemiecka badaczka Maren Röger w książce „Wojenne związki. Polki i Niemcy podczas okupacji” kreśli złożony obraz rzeczywistości okupacyjnej w Polsce, w oparciu m.in. o akta sądowe i oficjalne dokumenty. Z jednej strony Niemców i Polaków obowiązywał motywowany rasowo „zakaz kontaktów” (za jego złamanie Polki były karane surowiej niż Niemcy). W stosunku do Żydówek zakaz był maksymalnie zaostrzony jako „pohańbienie rasy” (tu kobieta ponosiła śmierć a niemiecki mężczyzna mógł trafić do obozu koncentracyjnego). Z drugiej strony Himmler nakazywał tworzenie w Generalnej Guberni oficjalnych domów publicznych, gdzie polskie prostytutki (dobrowolnie i przymusowo – pod nadzorem policji i służb sanitarnych) miały umożliwiać żołnierzom zaspokajanie popędu płciowego. Oficjalnie motywowano to zapobieganiem chorobom wenerycznym, a także gwałtom i wynaturzeniom, które miały nie licować z postawą Niemca. Przestępstwa seksualne na Polkach i Żydówkach jednak zdarzały się często, jako manifestacje władzy „nadludzi” nad „podludźmi”.
Na terenach wcielonych do Rzeszy, Polki przyłapane na kontaktach z Niemcami bywały skazywane na przymusową pracę w domu publicznym, a w razie nieposłuszeństwa wysyłane do więzień i obozów koncentracyjnych, w których także funkcjonowały domy publiczne.
Niebezpieczne romantyczne związki
Tym niemniej Maren Röger natrafiła też na dowody miłosnych związków na ziemiach wcielonych do Trzeciej Rzeszy, potwierdzonych czułą i romantyczną korespondencją, gdzie niemieccy żołnierze i oficerowie rzeczywiście pragnęli wziąć za żony Kaszubki, Ślązaczki, a nawet rdzenne Polki.
Aby uzyskać zgodę, kobiety wnioskowały o wpis na volkslistę (w celu otrzymania statusu volksdeutscha), co polskie państwo podziemne kwalifikowało jako zdradę. Jednak nawet uzyskanie wpisu nie gwarantowało zgody na ślub, ponieważ władze niechętnie patrzyły na związki ze Słowiankami. Członkowie SS musieli dodatkowo uzyskać zgodę Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa SS (RuSHA), co łączyło się między innymi z długotrwałym badaniem drzewa genealogicznego wybranki w celu wyeliminowania niewłaściwych rasowo przodków. Jednakże ze względu na brutalność okupacji w Polsce, stanowisko niemieckich władz i powszechną nienawiść do okupanta, liczbę „miłości” niemiecko-polskich należy uznać za niewielki ułamek tego, co działo się w krajach zachodnich, a zwłaszcza w Norwegii.
Rozrachunku za czas wojny i okupacji dokonywała w Polsce nowa komunistyczna władza, która w przypadku rozliczeń z okupantem, podjęła represje głównie wobec mężczyzn – volksdeutschów i funkcjonariuszy aparatu terroru. Maren Röger podkreśla, że w powojennej Polsce kobiety nie stały się kozłem ofiarnym, jak we Francji czy Norwegii, chociaż golenie kobiecych głów miało miejsce również nad Wisłą.
Więcej o kolaboracji, m.in. w Norwegii, przeczytasz w nowym Focusie Historia Ekstra nr 5/21.