Golem z polskiej gliny

Czy symbol czeskiej Pragi jest w rzeczywistości dobrem kultury polskiej? Wiele wskazuje na to, że słynny golem powstał w Chełmie i dopiero potem ujawnił się w Pradze, by stać się tam – obok Franza Kafki – symbolem kultury żydowskiej
Golem z polskiej gliny

Historia praskiego golema jest jedną ze znanych na świecie legend naszej części Europy. Opowiada o stworze z gliny, ożywionym przez rabina Jehudę Loewa ben Becalela za pomocą kabalistycznego zaklęcia pod koniec XVI w. w Pradze za rządów cesarza Rudolfa II. Golem pomagał Żydom przy codziennych zajęciach, a także chronił przed oskarżeniami i atakami. Niestety, pewnego dnia rabin stracił kontrolę nad swym dziełem. Golem wpadł w szał, zaczął atakować ludzi i niszczyć wszystko dookoła. Loew unicestwił go, usuwając z glinianego ciała magiczne zaklęcie. Od tego czasu szczątki stwora leżą ponoć na strychu synagogi Staronowej w Pradze. Rabina Loewa pochowano zaś na pobliskim żydowskim cmentarzu. Według jednej z bardziej współczesnych legend to właśnie tajemnicze gliniane monstrum podczas II wojny światowej przepędziło z synagogi Staronowej plądrujących ją hitlerowskich żołnierzy. Od tego czasu nikt już nie zakłócał spokoju jego szczątkom. W tradycji żydowskiej przetrwało wiele podań o golemach. Sięgają one czasów biblijnych. Nawet Adam miał być przez pewien czas tylko golemem – czyli „nieuformowaną masą” – dopóki Bóg nie tchnął weń duszy. Podobnie jak Paracelsus spisał receptę na zrobienie sztucznego człowieczka – homunkulusa, tak uczeni Żydzi mieli przepisy na stworzenie golema. Na tyle jednak enigmatyczne, aby nie mogli wykorzystać ich ludzie niegodni. Eleazar z Wormacji, żydowski myśliciel żyjący na przełomie XII i XIII w., zalecał wziąć „dziewiczą ziemię z góry”, ugnieść ją w bieżącej wodzie, a następnie ulepić z niej człekopodobną figurę. Ożywić ją miało specjalne kabalistyczne zaklęcie. O najstarszym ożywionym glinianym monstrum, będącym jedynie dziełem rąk ludzkich, mówi Talmud Babiloński. Stwór ten był jednak zupełnie niegroźny. Podobnie jak inne golemy, które co najwyżej szkodziły ludziom przez nieuwagę. Na przykład pewien podolski rabin ożywił niezgułę, który poproszony o naoliwienie wozu, upaćkał cały pojazd. Niektóre golemy stawały się też źródłem plotek, przysparzając kłopotów swoim twórcom. Żydowski poeta z XI-wiecznej Hiszpanii – Salomon Ibn Gabirol sklecił sobie golema gospodynię domową. Niestety „życzliwi” donieśli, że wykorzystuje ją również w sypialni. Gabirol udowodnił jednak władzom, że rzekoma kochanka jest w rzeczywistości złożona z desek i zawiasów.
 

ŻYD Z POZNANIA

Golem w najbardziej znanej dziś postaci – jako mocarz, stworzony żeby pomagał Żydom, a potem buntujący się przeciw swym twórcom i stanowiący zagrożenie dla świata – pojawił się w ludowych opowieściach później. Spopularyzowała go właśnie legenda o praskim stworze Loewa. Opowieść o golemie nabrała w niej głębszej treści. Stała się czymś więcej niż ciekawostką. Po pierwsze ostrzegała przed niewłaściwym wykorzystaniem wiedzy – także tajemnej. Po drugie mówiła o potrzebie obrony Żydów przed prześladowaniami, choć jednocześnie wskazywała, że niewłaściwe metody takiej obrony mogą okazać się równie niebezpieczne. Po trzecie jej bohaterami były historyczne postacie z przełomu XVI i XVII wieku: cesarz Rudolf II i Jehuda Loew ben Becalel. Niezwykły mędrzec, który według niektórych źródeł był… naczelnym rabinem Polski. Dlatego warto przyjrzeć się glinie, z której ulepiono „czeskiego” golema.

„Jedni mówią, że się urodził w Wormacji. Inni, że w Poznaniu. To wybitna postać, która jest przez nas bardzo ceniona” – mówi Andrzej Beryt, przewodniczący Izraelickiej Niezależnej Gminy Wyznaniowej w Poznaniu i dyrektor Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie. Jednak przyznaje, że w Poznaniu o Becalelu zapomniano. A przecież był on postacią ważną nie tylko dla Żydów i Polaków. Jako dowód przytacza artykuł z 1917 r.: „Loew ben Becalel” z niemieckiego miesięcznika „Aus dem Ostlande”, poświęconego kulturze niemieckiej Kresów Wschodnich. Autor, prof. Grotte, opisuje w nim m.in. pomnik sławnego rabina, jaki postawiono temu „rodowitemu poznaniakowi” w Pradze. „Talmudyczne, przyrodnicze i astronomiczne badania uczyniły z niego znanego myśliciela”, pisze Grotte. „Jednak to nie jego naukowa praca przyniosła mu sławę. Jego współcześni uważali Loewa za mistrza kabały – nauki tajemnej. (…) Mówiło się, że udało mu się tchnąć życie w ciało uformowane z gliny” – dodaje profesor.

Takie umiejętności nie mogły przejść bez echa. Tym bardziej, że działalność Loewa przypadła na okres, w którym wszelacy alchemicy, astronomowie i rzemieślnicy cieszyli się wielkim uznaniem na praskim dworze Rudolfa II. Cesarz kolekcjonował dzieła sztuki, dziwactwa natury i egzotyczne zwierzęta. W zamkowym ogrodzie trzymał lwa i kilka orłów. Był też znany z okultystycznych zainteresowań. W 1606 r. doszło do tego, że habsburscy książęta złożyli oficjalną skargę, twierdząc, że Rudolf II nie zajmuje się niczym innym poza wróżbami, alchemią i kabałą. Ostatecznie, uznany za szaleńca cesarz został odsunięty od władzy i wkrótce potem zmarł. Wcześniej jednak zdążył docenić poznańskiego rabina. „Sława Loewa jako kabalisty skłoniła cesarza, aby przyjął go na długiej audiencji 23 lutego 1592 r. W owych czasach było to niesłychane wyróżnienie”, pisał Grotte. Przy poparciu cesarza wybrano Loewa głównym rabinem Pragi. Po powrocie do Poznania Becalel uzyskał tam podobną godność, a – według niektórych źródeł – został również naczelnym rabinem Polski. Potem znów wyjechał do Pragi, gdzie zmarł w 1609 r. Sława rabina była tak wielka, że jeszcze wiele lat później jego grób odwiedzały koronowane głowy z Niemiec, Prus i Anglii. W Polsce Jehuda Loew ben Becalel nie ma nawet ulicy. Choć Poznań może sobie przypisać miano ojczyzny twórcy golema, szansy tej nigdy nie wykorzystał. Ale to nie jedyny polski trop w sprawie golema z Pragi. Inny, jeszcze bardziej niezwykły, prowadzi do Chełma.

 

MISTRZ Z CHEŁMA

Polscy Żydzi przechowali historie o golemach i rabinach, m.in. z Grodna, Wilna i Drohiczyna. Te podania docierały także na zachód Europy. Już w 1674 r. Niemcy – Christoph Arnold i Johann Wuelfer pisali, że są w Polsce Żydzi, tacy jak „rabbi Eliasz, zwany Baal-Szem”, obeznani z magicznymi praktykami i zdolni stworzyć na swoje usługi glinianą, człekopodobną istotę. Podobną informację przekazał w swojej „Gazecie dla pustelników” z 1808 r. jeden z braci Grimm – Jacob. Jak pisano, jedyny problem z tymi glinianymi posługaczami był taki, że zbyt szybko rośli. W rezultacie któryś z golemów nawet zawalił się na uczonego rabina i go zmiażdżył.

Kim był mędrzec Baal-Szem? Odpowiedź znajduje się w XVIII- -wiecznych pracach rabina Jakuba Emdena, mówiących m.in. o dokonaniach jego przodka – Eliasza ben Jehudy z Chełma, zwanego właśnie Baal-Szem. Najwyraźniej jest to ta sama postać, o której wspominali wcześniej Arnold i Wuelfer. W „Megillath sefer” Emden pisze, że rabin Baal-Szem przestraszył się, że jego dzieło może ściągnąć na świat zgubę, i dlatego postanowił je zniszczyć. Rozpadający się stwór poturbował jednak mistrza, zranił go i rozdrapał mu twarz.
 

Kabała przedstawiana jest, jako drzewo życia. Diagram ten składa się z 10 kół zwanych sefirotami połączonych 22 tzw. drogami mistycznymi. Sefiroty oznaczają: koronę, mądrość, zrozumienie, łaskę, moc, piękno, zwycięstwo, chwałę, fundament i królestwo. Ta analogia pochodzi z Księgi Stworzenia (Sefer Jetzira), najstarszego hebrajskiego tekstu o białej magii i kosmologii. Opowiada o tym, ze wszechświat powstał z 22 liter hebrajskiego alfabetu i 10 liczb boskich. Księga, której autorstwo tradycja fałszywie przypisała Abrahamowi, powstała między 3 a 6 w. n.e.

Blisko już stąd do wątku zbuntowanego golema, która jest sednem praskiej legendy. Jeszcze o krok dalej posuwa nas wydana po II wojnie światowej „Księga pamięci Chełma” („Yisker-bukh Chełm”). Żydzi wspominają w niej swój nieistniejący już świat. Przytaczają też wiele miejscowych podań – w tym o Baal-Szemie i jego stworze. Według tejże legendy golem był nie tylko parobkiem, ale także strzegł chełmskich Żydów przed atakami miejscowych chrześcijan. Kiedy jeden z nich zaczął bić niewinnego Żyda, gliniane monstrum stanęło w jego obronie i zabiło napastnika. Baal-Szem, obawiając się, co będzie dalej, postanowił unieszkodliwić stwora. Starł wypisane na nim imię Boga, które ożywiało glinę. Kiedy golem rozpadł się, porzucił jego resztki na strychu synagogi, do której nikt więcej nie miał już wstępu. Analogia do praskiej legendy jest uderzająca. Pozostaje pytanie – czy to chełmska tradycja wpłynęła na powstanie praskiej legendy, czy odwrotnie?

 

TRADYCJA I MARKETING

Rabin Jehuda Loew ben Becalel urodził się około 1525 r. i zmarł w 1609 r. Eliasz Baal-Szem z Chełma żył w podobnym okresie, zmarł w 1583 r. Pierwsze, wspomniane już literackie wzmianki o golemie Baal-Szema pochodzą z XVII w. A co z praskim stworem? Co go spopularyzowało? Od czego się zaczęło? – „Opowieść o tym właśnie golemie znalazła się w książce »Sippurim«, zbiorze żydowskich legend wydanych w 1846 r. w Pradze przez Wolfa Paschelesa” – mówi Zuzana Tlaskova, specjalistka do spraw judaizmu i historii Żydów z Centrum Edukacji i Kultury Muzeum Żydowskiego w Pradze. Później praskie monstrum znajdujemy też w innych dziełach, jak np. w okultystycznym bestsellerze „Golem” Gustava Meyrinka z 1914 r. Historia golema pojawia się także w „Spinozie” Bertholda Auerbacha (1837) i w opowiadaniu „Golem i rabin Loew” Franza Klutschaka opublikowanym w magazynie „Panorama des Universums” (1841). To ostatnie dzieło spopularyzowało praską wersję opowieści o golemie. A to znaczy, że do chwili jej spisania od śmierci rabina Loewa minęło grubo ponad dwieście lat! W porównaniu z tym siedemnastowieczne zapiski niemieckich autorów, odnoszące się do rabina Eliasza z Chełma, wydają się zabytkami!

Jednak w 1909 r. rabin Yudl Rosenberg (notabene z Warszawy) odkrył i opublikował rękopis o cudach rabina Loewa, pochodzący – jego zdaniem – sprzed trzech stuleci. Szczegółowo opisano w nim, jak golem chronił praskich Żydów przed niesłusznymi oskarżeniami o rytualne mordy na chrześcijańskich dzieciach. Historycy uznali jednak rękopis Rosenberga za fałszerstwo. Co więcej, prof. Hillel J. Kieval z Uniwersytetu Waszyngtońskiego w eseju „Na tropie golema z Pragi” zwrócił uwagę, że za rządów Rudolfa II Żydzi cieszyli się w Czechach stosunkowo dużą swobodą. Umieszczenie golema, który miał chronić żydowską gminę przed pogromami, w tamtych realiach było czymś absurdalnym. Profesor wskazywał jasno, że praska legenda powstała w zupełnie innych, dziewiętnastowiecznych okolicznościach.
 

Nowa Synagoga w Poznaniu powstała w 1907 roku. Jako dom modlitwy służyła do wybuchu II wojny światowej, a w 1941 r. Niemcy zlikwidowali jej wyposażenie, zdemontowali duże kopuły, we wnętrzu zaś zrobili basen dla żołnierzy Wehrmachtu. Taka funkcje budynek pełni do dziś, choć trwają prace nad planami jego rewitalizacji. Za jakiś czas ma tu powstać Centrum Judaizmu i Tolerancji, na razie organizuje się imprezy artystyczne. W 2007 roku w synagodze-basenie odbyła się pierwsza edycja festiwalu muzycznego Tzadik. Jego gwiazda był John Zorn, muzyk i właściciel firmy fonograficznej o tej właśnie nazwie.

Co więcej – jak potwierdza Zuzana Tlaskova z Muzeum Żydowskiego – w odróżnieniu od Polski, w Czechach nie ma poza Pragą miast, w których opowiadano legendy o golemach. Wygląda więc na to, że praska historia jest zmodyfikowaną wersją opowieści, powstałej dużo wcześniej w Polsce. Co na to historycy? Gershom Scholem, żydowski filozof i historyk, stwierdził w swej książce „Kabała i jej symbolika”, że jest mało prawdopodobne, aby legenda z Pragi powstała niezależnie od chełmskiej. Najprawdopodobniej została przeszczepiona na praski grunt, gdzie postać Eliasza z Chełma zamieniono na bardziej znanego rabina Loewa. Podobnie uważa Robert Kuwałek z działu naukowego Państwowego Muzeum na Majdanku. Nie ma też wątpliwości, że wiele tracimy, zapominając o polskich korzeniach tej żydowskiej legendy. „Golem praski jest czymś, co dodaje blasku samej Pradze. A w Chełmie mało kto zna legendę o miejscowym golemie. Nie wspominając już, że miasto nie wykorzystuje jej marketingowo” – dodaje.

Czy pozostał jakiś ślad po świecie, w którym żył rabin Eliasz Baal-Szem? „Stara synagoga, której dotyczyła legenda o golemie, została spalona przez Niemców w 1940 r.” – mówi Robert Kuwałek. Próżno więc szukać resztek golema na jej strychu… Niewiele zostało też śladów po dawnych mieszkańcach Chełma. „Cmentarz żydowski został całkowicie zniszczony przez Niemców w czasie wojny. Nawet drzewa zostały wycięte i wywiezione do Rzeszy. Dopiero w l. 90 Ziomkostwo Chełmskie uporządkowało cmentarz, zebrało resztki macew i wmurowało je w symboliczne płyty nagrobne. Nie ma, niestety, śladu po dawnych lokalizacjach nagrobków, więc nie ma też śladu po miejscu poświęconym Eliaszowi Baal-Szemowi” – opowiada Kuwałek.

 

POLSKA KABAŁA

Niezależnie od tego, czy praska legenda bardziej wiąże się z Loewem ben Becalelem, czy Eliaszem Baal-Szemem, jej tropy i tak prowadzą do Polski, do Poznania i Chełma. W drugiej połowie szesnastego wieku Żydzi mogli liczyć w Polsce na większą tolerancję niż w zachodniej Europie. Nic więc dziwnego, że było ich w Rzeczypospolitej, liczącej wtedy ok. 8 mln mieszkańców, blisko 300 tys. Jednak ich życie i tutaj nie było sielanką. Choć władcy wspierali mniejszości wyznaniowe, katoliccy duchowni i chrześcijańscy sąsiedzi czasem mieli z nimi na pieńku. Mnożyły się zarzuty o profanowanie przez Żydów Najświętszych Sakramentów. Rzekomo mieli kraść hostie, a następnie pastwić się nad nimi, naśladując męki, jakie cierpiał Chrystus. Żydzi byli oskarżani o mordy rytualne na chrześcijańskich dzieciach, których krwi potrzebowali rzekomo do wyrobu macy i magicznych specyfików. Legenda o golemie, nie tylko pomagającym żydowskiej społeczności w codziennych pracach, ale i strzegącym jej przed prześladowaniami, dobrze wpasowuje się więc w ówczesne polskie realia. A choć stolicą magii i okultyzmu była wtedy Praga, Polska też miała się czym pochwalić. Rabini Loew ben Becalel i Eliasz Baal-Szem żyli tu w czasach, gdy z diabłami paktował legendarny Pan Twardowski, rozwijał się talent alchemika Michała Sędziwoja, a na dwór Stefana Batorego zawitał słynny angielski okultysta John Dee (FH 9/08). Z pewnością był to klimat bardzo „golemotwórczy” i sprzyjający wplątywaniu się nawet najmędrszych uczonych w niejedną kabałę.
 

Golem w filmie Popkultura wchłonęła żydowską legendę o golemie, który obok absyntu jest głównym produktem eksportowym Czech. W filmie pojawił sie juz w 1915 r. Trylogie o glinianym stworze wyreżyserował według własnego scenariusza niemiecki aktor Paul Wegener, który także wcielił sie w główna role. Z trzech niemych obrazów zachował sie jedynie ten z 1920 r. „Jak golem pojawił sie na świecie” (kadr na s. 47). W polskim filmie temat ten podjął Piotr Szulkin w nagrodzonym wieloma nagrodami „Golemie” z 1980 r.