Naukowcy od dawna biją na alarm i ostrzegają przed konsekwencjami zmian klimatycznych zachodzących na naszej planecie. W zeszłym roku na Antarktydzie zanotowano rekordową temperaturę (18,3 stopni Celsjusza), a minionego lata zniknęło stamtąd jezioro wielkości Śniardw. Wszystko wskazuje na to, że będzie coraz gorzej.
Najnowsza analiza Paris Equity Check nie nastraja optymistycznie. Jak się bowiem okazało podczas zeszłotygodniowego szczytu G20 w Neapolu, polityka klimatyczna poszczególnych państw członkowskich znacząco się od siebie różni. Szczególnie niebezpieczne jest podejście Chin, Rosji, Brazylii i Australii. Kraje te ciągle mają zamiar opierać swoją energetykę na paliwach kopalnych. Jeśli reszta świata zechce pójść w ich ślady, średnia temperatura naszej planety może wzrosnąć o pięć stopni Celsjusza.
Decyzje części państw G20 zwiększają zagrożenie dla klimatu
Decyzje kluczowej grupy państw G20 stawiają pod znakiem zapytania wysiłki naukowców, którzy podczas zbliżającej się konferencji COP26 zaprezentować rozwiązania pozwalające zatrzymać globalne ocieplenie na względnie bezpiecznym poziomie 1,5 stopnia Celsjusza. – Bez większego zaangażowania Chin, Brazylii, Rosji i Australii, COP26 nie będzie w stanie zapewnić przyszłości, jakiej potrzebuje nasza planeta – ostrzega Tanya Steele z WWF.
Wszystkie państwa wchodzące w skład G20 są odpowiedzialne łącznie za 85 proc. globalnej emisji gazów cieplarnianych, w tym dwutlenku węgla. Dlatego tak ważne dla klimatu było osiągnięcie porozumienia podczas szczytu w Neapolu.
– Nasza analiza pokazuje to, czego wielu z nas się obawiało: największe gospodarki świata, nie robią wystarczająco dużo, aby zażegnać kryzys klimatyczny. W wielu przypadkach polityka państw G20 prowadzi nas do rzeczywistości, w której jeszcze częściej niż dotychczas będziemy mieć do czynienia z falami upałów, powodziami i ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi – twierdzi Yann Robiou du Pond z Paris Equity Check.
Fatalne konsekwencje dalszej eksploatacji paliw kopalnych dla klimatu
Wzrost średniej temperatury Ziemi o 5 stopni Celsjusza w porównaniu do stanu sprzed rewolucji przemysłowej oznacza, że cały świat przynajmniej na jeden miesiąc w roku będzie doświadczał ekstremalnej suszy. Zniszczone zostaną też lasy deszczowe, a przez spowodowane ociepleniem topnienie lodowców woda w oceanach podniesie się do niebezpiecznego dla terenów nadbrzeżnych poziomu.
Jeśli natomiast wzrost temperatury udało by się utrzymać na poziomie nieprzekraczającym 1,5 stopni Celsjusza, bylibyśmy w stanie powstrzymać najgroźniejsze konsekwencje katastrofy klimatycznej. Mimo to naukowcy ostrzegają, że ocieplenie już osiągnęło poziom 1,2 stopnia Celsjusza, przez co możliwość uniknięcia najgorszego w scenariusza ciągu najbliższych 30 lat jest znikoma. Poprawa sytuacji wymaga więc zdecydowanych działań z naszej strony, a tych na razie nie widać.