Wenus, druga planeta od Słońca pod wieloma względami jest bardzo podobna do Ziemi. Nie bez powodu naukowcy bardzo często mówią, że tak naprawdę jest ona bliźniaczką naszej planety. Mamy tutaj bowiem do czynienia z planetą dokładnie tych samych rozmiarów co Ziemia.
Co jednak interesujące, o ile na powierzchni Wenus badaczom udało się dostrzec naprawdę liczne kratery uderzeniowe, to jednak mimo usilnych poszukiwań, naukowcy nie byli w stanie zidentyfikować ani jednego krateru uderzeniowego o średnicy większej niż 300 kilometrów. Takie baseny uderzeniowe z kolei znaleziono na Ziemi, Księżycu i Marsie. Powstało siłą rzeczy pytanie o to, jakim cudem Wenus uniknęła takiego potężnego zderzenia.
Okazuje się jednak, że Wenus nie miała tyle szczęścia i tak jak inne planety skaliste, musiała się mierzyć z gigantycznymi zderzeniami, a jedynie ślady, które owe zderzenia pozostawiły po sobie, wyglądają inaczej, niż się wszyscy dotychczas spodziewali.
Czytaj także: Zagadka Wenus rozwiązana. Wiemy, dlaczego tak bardzo różni się od Ziemi
Okazuje się bowiem, że na powierzchni Piekielnej Planety śladami po gigantycznych zderzeniach na wczesnym etapie ewolucji planety jest m.in. struktura geologiczna znana jako Tessera Haastte-Badd, czyli układ koncentrycznych pierścieni, z których największe mają nawet 1500 kilometrów średnicy. Wstępne analizy wskazują na to, że za ich powstanie odpowiadają dwa masywne obiekty, które krótko po sobie uderzyły w powierzchnię Wenus jakieś 3,5 miliarda lat temu.
Dlaczego jednak uderzenia te nie doprowadziły do powstania gigantycznych kraterów?
Naukowcy spekulują, że masywne obiekty o średnicy nawet 75 kilometrów, które uderzyły w planetę, uderzyły w zaskakująco cienką skorupę, pod którą znajdował się wciąż gorący i płynny płaszcz planety. To właśnie budowa wewnętrzna drugiej planety od Słońca w momencie uderzenia odpowiada za to, jak wyglądają pozostawione przez owe zderzenia blizny.
Do takich wniosków doszli naukowcy, którzy starali się odtworzyć procesy umożliwiające powstanie struktury Haastte-Baad Tessera. Metodami modelowania komputerowego naukowcy ustalili, że za jej powstanie najprawdopodobniej odpowiada podwójne uderzenie planetoid o średnicy ok. 75 kilometrów. Wszystko wskazuje na to, że owe impaktory z łatwością przebiły się przez skorupę planety, która w tym miejscu miała zaledwie 10 kilometrów grubości i zanurzyły się w płynnym płaszczu planety. Z powstałego w ten sposób pęknięcia wypłynęła magma, która rozlała się po powierzchni i stopniowo stygnąc, utworzyła koncentryczne pierścienie.
Czytaj także: Wenus nigdy nie nadawała się do życia. Ziemię też ledwo ominął taki los
Paradoksalnie zatem okazuje się, że Wenus doświadczyła zderzenia ze szczególnie dużymi obiektami, choć jeszcze niedawno podejrzewano, że w przypadku tej planety nie było żadnego faktycznie dużego zderzenia.
Naukowcy dotychczas poszukiwali potężnych kraterów. Problem w tym, że kratery powstają jeżeli planeta charakteryzuje się w momencie zderzenia grubą litosferą. Jak się okazuje, młoda Wenus takiej litosfery nie miała, przez co impaktory zatrzymały się dopiero w płaszczu planety, pozostawiając na powierzchni przede wszystkim skutki oddziaływania uwolnionej w momencie zderzenia magmy.