Gigant zimnej wojny. Ten poradziecki myśliwiec przytłacza sobą inne samoloty

Narodowe Muzeum Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych w Dayton w stanie Ohio jest domem dla niektórych z najbardziej kultowych samolotów w historii – od samolotu braci Wright po bombowiec B-2. Wśród najnowszych nabytków muzeum znalazła się jednak wyjątkowa perełka – rosyjski myśliwiec Su-27, obok którego nie można przejść obojętnie. 
Gigant zimnej wojny. Ten poradziecki myśliwiec przytłacza sobą inne samoloty

Myśliwiec Su-27 trafił do muzeum i zmienił inne samoloty w zabawki

Su-27 to jeden z największych i najpotężniejszych myśliwców, jakie kiedykolwiek zbudowano, a także niegdysiejszy twardy orzech do zgryzienia przez Stany Zjednoczone oraz sojuszników zwłaszcza w czasach zimnej wojny. Teraz zwiedzający wspomniane muzeum w USA mogą zobaczyć, jak rzeczywiście wielkim samolotem wojskowym jest Su-27, który wręcz góruje nad dziełami pokroju MiG-29, RF-4, F-111 czy Tornado. 

Czytaj też: Chiński myśliwiec przyszłości nabiera kształtów. Na niebie dostrzeżono nowy samolot

Nie mówimy tutaj o różnicach rzędu kilkudziesięciu centymetrów, bo Su-27 mierzy całe 21,6 metra długości, a jego rozpiętość skrzydeł dobija do 14,7 metra. MiG-29 mierzy z kolei (odpowiednio) 17,3 metra i 11,4 metra, RF-4 całe 19,2 i 11,7 metra, F-111 już 22,4 metra i 13,9 metra, a Tornado 16,7 oraz 13,9 metra. Innymi słowy, Su-27 wręcz przytłacza swoimi rozmiarami wszystkie myśliwce, przewyższając tylko nieco rozpiętością skrzydeł F-111. Jednak rozmiary Su-27 nie są wyłącznie pokazowe, bo zamiast tego odzwierciedlają filozofię stojącą za jego możliwościami oraz projektem.

Żeby to zrozumieć, musimy cofnąć się o kilka dekad, bo do czasów, kiedy to Su-27 został opracowany, a miało to miejsce w latach 70. i było odpowiedzią na amerykańskiego F-15 Eagle. Su-27 od samego początku miał być myśliwcem dalekiego zasięgu z ciężkim uzbrojeniem i o wysokiej manewrowości. Ma duże skrzydła, długi kadłub i dwa potężne silniki, co z jednej strony sprawia, że może przenosić więcej paliwa, systemów i uzbrojenia niż mniejsze myśliwce, nie tracąc przy tym aż tak na możliwościach lotu. Widać to po tym, że może rozpędzać się do prędkości 2,35 Mach i dobijać do pułapu rzędu 18000 metrów, choć jego przyspieszenie i manewrowość do specjalnie wysokich nie należą. 

Czytaj też: Przewijaj dalej, to tylko rosyjski myśliwiec urządzający sobie kąpiel w morzu

Z drugiej jednak strony trudniej jest go naprawiać, konserwować, przechowywać w hangarach czy ukrywać przed radarami wrogów, więc duże rozmiary nie są wyłącznie zaletą. Jednak to, czy rozmiar Su-27 jest dobry, czy zły, zależy tylko i wyłącznie od konkretnej misji i scenariusza. Su-27 dobrze nadaje się do misji przewagi powietrznej, gdzie może wykorzystać swoją prędkość, wysokość i siłę ognia do zdominowania nieba, ale może natknąć się na ogromne wyzwania w walce ze zwinniejszymi myśliwcami czy celami naziemnymi podczas bliskiego wsparcia powietrznego.

Czytaj też: Myśliwiec F-15EX Eagle II zdał kolejny egzamin. Teraz pora na najważniejszą decyzję

Warto też wspomnieć o historii tego dokładnie Su-27 w amerykańskim muzeum, bo ten akurat myśliwiec został podobno pozyskany z Ukrainy w 2009 roku wraz z innym Su-27 i dwoma MiG-29. W transakcji pośredniczyła prywatna firma Pride Aircraft, która miała kupić odrzutowce od ukraińskiego rządu za 1 milion dolarów za sztukę. Niektóre źródła sugerują jednak, że odrzutowce zostały w rzeczywistości skradzione z ukraińskiej bazy lotniczej przez skorumpowanych urzędników. Odrzutowce zostały następnie wysłane do Stanów Zjednoczonych, gdzie zostały odnowione i przemalowane przez Pride Aircraft, które miały trafić w ręce prywatnych kolekcjonerów, ale ze względu na trudności prawne i techniczne, ostatecznie odrzutowce zostały przekazane lub sprzedane różnym muzeom i organizacjom. Tak właśnie znalazły się we wspomnianym muzeum.