Położone w północnych Włoszech Stoccareddo to przysiółek, w którym mieszkają jedynie 402 osoby. 380 z nich nosi to samo nazwisko – Baù. Badania pokazały, że wszyscy Baùowie pochodzą od jednego przodka, który przybył na teren dzisiejszej gminy Gallio z dalekiej Danii jeszcze w XII wieku.
Miejscowości takie jak Stoccareddo, z niewielką liczbą dróg komunikacyjnych, naukowcy nazywają osadami genetycznymi. Ich mieszkańcy przez wieki żyli w odosobnieniu, zawierali małżeństwa endogamiczne (czyli wewnątrz własnego rodu), co spowodowało, że populacje osad genetycznych są biologicznie jednakowe. DNA rodzin takich jak Baù jest prawdziwym źródłem informacji dla badaczy i to zarówno w przypadku schorzeń rzadkich, dotykających mniej niż 5 osób na 10 tysięcy, jak i chorób wieloczynnikowych: cukrzycy, nadciśnienia, osteoporozy, nowotworów czy otyłości.
Zdrowy jak Baù
Spokrewnieni między sobą Baùowie są zdrowi jak ryby. Nie stosują żadnej diety, jedzą ciężkostrawne potrawy, piją dużo wina. Wielu ma wysoki wskaźnik trójglicerydów, ale nikt nie cierpi na nadciśnienie. Baù nie przechodzą też zawałów, wylewów krwi do mózgu i o wiele rzadziej niż innych dotyka ich Alzheimer czy starcza demencja. Co więcej, nie cierpią na choroby genetyczne typowe dla żyjących w izolacji populacji endogamicznych.
Dlaczego tak się dzieje? Tajemnice niezwykłej rodziny próbuje rozwiązać zajmująca się badaniem chorób rzadkich Fundacja Mauro Baschirotto. Fundacja została założona przez Annę i Giuseppe Baschirotto w 1987 roku po tym, jak ich 16-letni syn Mauro zmarł na zespół Whitakera, niezwyk-
le rzadką, autoimmunologiczną chorobę endokrynologiczną uwarunkowaną genetycznie.
– Baùowie mają tak wysokie stężenie glukozy we krwi, że praktycznie wszyscy powinni chorować na cukrzycę, a tymczasem żaden nie choruje – stwierdziła Anna Baschirotto. Zdaniem naukowców z powodów dotychczas nieznanych wykształcił się u nich gen chroniący ich przed gnębiącymi większość ludzkości schorzeniami. Ponieważ Baùowie żyją również poza Stoccareddo, praktycznie na całym świecie, zespół badawczy chce sprawdzić, czy „emigranci” też zachowali niezwykły gen. Naukowcy mają nadzieję, że wyjaśnienie zagadki rodu Baù zaowocuje produkcją dostępnego dla wszystkich leku, dającego szansę na długie i zdrowe życie.
Cudowna proteina
Od cudownego genu do leku droga jednak daleka. Przekonali się o tym mieszkańcy innej włoskiej miejscowości – Limone, leżącej nad jeziorem Garda. Przez wieki do Limone można było dotrzeć jedynie pokonując góry lub przeprawiając się przez jezioro. Ta najbardziej znana osada genetyczna – jak się często zdarza w świecie nauki – została odkryta przez przypadek. W 1974 r. pracujący na kolei mężczyzna zgłosił się na badania okresowe. Okazało się, że miał wysoki poziom cholesterolu i podwyższone trójglicerydy. – Co panu dolega? – zapytał lekarz, oglądając wyniki badań. – Nic, czuję się świetnie. Ponieważ dane wyraźnie przeczyły zapewnieniom kolejarza, medyk zalecił kolejne badania. Rezultaty zadziwiły wszystkich. Idąc na rutynową kontrolę, mężczyźnie nawet nie przyszło do głowy, że jest szczęściarzem, w którego krwi krąży nieznana proteina, oczyszczająca arterie i chroniąca przed zawałem.
Niezwykłą proteinę jej odkrywca – profesor Cesare Sirtori z Mediolanu – nazwał Apolipoproteiną A-1 Milano. Okazało się, że A-1 Milano, oczyszczająca krew z tłuszczów (wymiata je do wątroby, a następnie eliminuje, dzięki czemu zapobiega zawałowi), występuje u osób wywodzących się z jednej tylko rodziny. Jej założycielami byli pochodzący z Trydentu Catarina Zito i Cristoforo Pomaroli, którzy pobrali się w kościele w Limone w 1752 roku. Dlaczego u ich potomków doszło do mutacji genu – na to pytanie nikt nie potrafi odpowiedzieć. Jak stwierdził prof. Sirtori, Limone to jedyny znany przypadek na świecie, gdy mutacja jednogenowa przynosi pozytywne efekty.
Wytropiona przez przypadek proteina zelektryzowała środowiska naukowe. Rozpoczął się wyścig o to, kto pierwszy wyprodukuje sztuczny odpowiednik niezwykłego białka. Wygrała w nim niewielka amerykańska firma Esperion Therapeutics Ins. pod kierownictwem profesora Stevena Nissena. Testy na królikach i myszach wypadły pozytywnie – wstrzyknięcie proteiny powodowało zanikanie blaszek miażdżycowych w tętnicach zwierząt. Te rewelacyjne wyniki sprawiły, że w 2003 roku zdecydowano się na eksperymenty na ludziach. Preparat zawierający sztuczną proteinę, o nazwie ETC-216, podano 47 pacjentom z ostrym zespołem wieńcowym. W ciągu zaledwie sześciu tygodni u chorych nastąpiło 4,2-procentowa redukcja złogów miażdżycowych. Nigdy wcześniej nie udało się osiągnąć takich rezultatów w leczeniu chorób wieńcowych. Profesor Sirtori poin-
formował, że faza eksperymentalna potrwa jeszcze około trzech lat. Nowy lek może zastąpić, przynajmniej w pewnym stopniu, zabiegi angioplastyki, polegające na mechanicznym poszerzeniu zwężonych tętnic, i tzw. bajpasy, czyli wszczepianie nowych naczyń krwionośnych, które mają omijać zwężone lub zatkane naczynia.
Żegnaj, łysino
Swoistym laboratorium stały się również leżące na południu Włoch, w regionie Kampanii, osady: Campora, Gioi i Cardile. Jeszcze do niedawna z położonej na wzgórzu Campory do najbliższej wsi trzeba było iść cztery godziny. Nawet dziś nie jest tu łatwo dotrzeć. Z Neapolu samochodem jedziemy około trzech godzin. Wąska droga kręci się jak serpentyna. – Nic dziwnego, że mieszkańcy od stuleci pobierali się między sobą – żartuje Marina Ciullo, szefująca zapoczątkowanym ponad dziesięć lat temu badaniom genetycznym.
Rekonstrukcja drzewa genealogicznego 3049 mieszkańców Campory, Gioi i Cardile zajęła ponad dwa lata. Badacze wzięli pod lupę 16 generacji, z tego trzy aktualnie żyjące. Później wkroczyli do akcji biolodzy, którzy zrekonstruowali DNA wszystkich mieszkańców. Oprócz lokalnych sensacji obyczajowych – niektóre skłócone rodziny odkryły, że wywodzą się od jednego przodka – dało to wymierne efekty naukowe.
– Badając populację wysoce homogeniczną, mającą tę samą genetyczną charakterystykę od blisko 400 lat, udało się odkryć region chromosomowy odpowiedzialny za nadciśnienie – stwierdziła Marina Ciullo z Instytutu Genetyki i Biofizyki (CNR) w Neapolu. – W tej chwili staramy się też wyodrębnić geny warunkujące otyłość i wzrost.
Laboratorium pod gołym niebem jest również Linosa, niewielka wyspa w pobliżu Sycylii. Wielu mieszkańców Linosy cierpi na cukrzycę typu 2, tak zwaną insulinoniezależną, która jest tu uwarunkowana genetyczne – co pozwala na zaawansowane badania tej choroby. Do niedawna uważano, że cukrzyca czy niewydolność krążenia są wywoływane głównie przez czynniki zewnętrzne: sposób odżywiania, aktywność fizyczną, uzależnienie od tytoniu. Odkrycie, że choroby te mogą mieć również podłoże genetyczne, pozwala lepiej rozumieć mechanizm zachorowania oraz opracować skuteczniejsze metody prewencji i terapie.
Dzięki badaniom osad genetycznych na wyspie Sardynii, w których występuje cukrzyca typu 1, czyli insulinozależna, ale również pewne choroby skóry i schorzenia nerek, udało się wyodrębnić odcinki DNA odpowiedzialne za te patologie. Również w sardyńskich osadach genetycznych: Ogliastra, a zwłaszcza Perdasdefogu i Talana w pobliżu Nuoro, naukowcy odkryli gen odpowiedzialny za łysienie. Jak poinformował Giuseppe Novelli z Uniwersytetu Tor Vergata w Rzymie, wyprodukowany w wyniku tych badań specyficzny test genetyczny już trafił do sprzedaży.
Naukowcy muszą się spieszyć z analizą niewielkich, wyizolowanych geograficznie miejscowości, gdyż ich cenna spuścizna genetyczna pomału ginie. Starzy mieszkańcy wymierają, a ich potomkowie są coraz bardziej mobilni. Niebawem enklawy, będące swoistymi laboratoriami genetycznymi, zmiecie globalizacja.