W 2005 roku sonda Cassini, przelatując po raz pierwszy w pobliżu Enceladusa, dostrzegła delikatną mgłę w okolicach jego południowego bieguna. Analiza danych wykazała, że z powierzchni księżyca tryskają gejzery pary wodnej i kryształków lodu wodnego. Szczegółowe obserwacje prowadzone na przestrzeni kolejnych kilkunastu lat wykazały, że ów niepozorny lodowy księżyc o średnicy około 500 kilometrów ma w swoim wnętrzu podpowierzchniowy ocean ciekłej wody.
Czytaj także: Czy na Encleladusie, księżycu Saturna, jest życie? Wskazówką jest metan – twierdzą naukowcy
Co więcej, w okolicach bieguna południowego przykrywająca go skorupa lodowa jest najcieńsza i ma grubość zaledwie od kilkuset metrów do kilku kilometrów. Widoczne na zdjęciach tzw. Pasy Tygrysie, to w rzeczywistości pęknięcia skorupy, z których właśnie woda z wewnętrznego oceanu wydostaje się na powierzchnię Enceladusa, tryska jako gejzery i częściowo opada z powrotem na powierzchnię, a częściowo ucieka w przestrzeń kosmiczną. Pod koniec swojej misji, sonda Cassini nawet przeleciała przez jeden z tych gejzerów lecąc na wysokości zaledwie 40 kilometrów nad powierzchnią Enceladusa. Nikt się jednak nie spodziewał jak silne mogą to być gejzery.
James Webb obserwuje potężne gejzery wody
Kiedy naukowcy skierowali w stronę Saturna zwierciadło Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba odkryli coś, czego jeszcze nikt na Enceladusie nie obserwował. Przypomnę od razu, że księżyc ma dokładnie 505 kilometrów średnicy. Tymczasem dostrzeżony przez teleskop pióropusz pary wodnej, cząsteczek lodu oraz związków organicznych tryskający – a jakże – z Pasów Tygrysich na biegunie południowym sięga na odległość 9600 kilometrów od powierzchni. Można wręcz powiedzieć, że na zdjęciach wygląda to tak, jakby księżyc odpalił silnik rakietowy i planował wyrwać się z orbity wokół Saturna. Dla porównania wcześniejsze gejzery sięgały raczej na wysokość kilkuset kilometrów. Wstępne szacunki wskazują, że woda ucieka z powierzchni Enceladusa w tempie 300 litrów na sekundę.
Skoro woda ucieka tak daleko od Enceladusa, to już raczej na niego nie wraca. Obserwacje wykazują, że owa para wodna z wnętrza księżyca zasila układ pierścieni Saturna w wodę, przy czym aż 30 proc. owej wody zasila konkretnie pierścień E.
Naukowcy już teraz przekonują, że przynajmniej przez kilka, kilkanaście następnych lat to właśnie James Webb będzie najczęściej wykorzystywany do obserwowania Enceladusa. Informacje zebrane w trakcie tych obserwacji będą stanowiły bazę dla inżynierów przygotowujących przyszłe misje sond kosmicznych do tego księżyca.