To nietypowe ułożenie galaktyk karłowatych zostało szczegółowo opisane w najnowszym artykule naukowym opublikowanym w periodyku Nature Astronomy. Zespół naukowców pod przewodnictwem Kosuke Jamie Kanehisy z Instytutu Astrofizyki im. Leibniza w Poczdamie (Niemcy) odkrył, że 36 z 37 znanych satelitów Andromedy znajduje się w obrębie 107 stopni od linii łączącej Andromedę z Drogą Mleczną. Co więcej, około połowa z nich porusza się w tej samej płaszczyźnie. Można zatem odnieść wrażenie, że poruszają się one wokół swojej galaktyki macierzystej niczym planety Układu Słonecznego wokół Słońca.
To naprawdę spora zagadka dla naukowców. Żadne standardowe symulacje kosmologiczne nie prowadzą do tak nietypowego ułożenia galaktyk. Więcej, badania wskazują, że mniej niż 0,3 proc. galaktyk podobnych do Andromedy może charakteryzować się porównywalnym układem galaktyk satelitarnych.
Czytaj także: Galaktyka Andromedy na fenomenalnym zdjęciu. 2,5 miliarda pikseli, 10 lat pracy
Zgodnie z obowiązującym modelem kosmologicznym duże galaktyki, takie jak Andromeda, powstają w licznych procesach łączenia się mniejszych galaktyk znajdujących się w obrębie grawitacyjnego oddziaływania ich halo ciemnej materii. Część z tych małych galaktyk, zamiast łączyć się z główną galaktyką, porusza się po orbicie wokół niej. Taka ewolucja powinna jednak prowadzić do losowego rozkładu galaktyk satelitarnych wokół galaktyki głównej. Dlaczego zatem w przypadku M31 wszystkie galaktyki znalazły się po jednej stronie?
Teoretycznie dopuszczalne jest bardzo proste wyjaśnienie: być może istnieje znacznie więcej galaktyk satelitarnych wokół Galaktyki Andromedy, a jeszcze ich po prostu nie odkryliśmy. Być może gdybyśmy je widzieli, okazałoby się, że są one jednorodnie rozłożone wokół M31.
Czytaj także: Ukryta galaktyka wymyka się wszelkim teoriom. Jej istnienie jest niemożliwe
Istnieje jednak ciekawa alternatywa. Około 2–3 miliardów lat Galaktyka Andromedy mogła zderzyć i połączyć się z inną galaktyką. To potężne zderzenie mogło wpłynąć na trajektorię lotu galaktyk satelitarnych, powodując ich nietypowe ułożenie.
Najbardziej niepokojący wniosek płynący z tego odkrycia sugeruje, że standardowy model kosmologiczny może wymagać poważnej korekty. Problem w tym, że poza pobliskimi galaktykami karłowatymi, takimi jak te krążące wokół M31, nie jesteśmy w stanie analizować galaktyk karłowatych odległych galaktyk, bowiem giną one w blasku swoich galaktyk macierzystych. Tym samym nie jesteśmy w stanie ustalić, jak często takie nietypowe ułożenie występuje w przestrzeni kosmicznej i czy faktycznie jest ono nietypowe.
Rozwiązanie tej zagadki jak na razie musi poczekać. Naukowcy muszą dokładniej przyjrzeć się Andromedzie oraz innym pobliskim galaktykom, które mogą mieć własne satelity. Kto wie, co wokół nich znajdziemy,