Franz i Franziska

Dowiódł, że można odmówić zabijania i nie pójść na kompromis z nazistami. I to gdzie! W samym mateczniku Hitlera

Wioska Sankt Radegund w Górnej Austrii. 600 dusz i kościół z 1422 roku, znany z przedstawień Pasji. „Dom rodziny Franza Jägerstättera? Ja jestem Jägerstätter” – mówi starsza kobieta, jedząca śliwki wprost z drzewa. Ma piękne zmarszczki, lśniące oczy i włosy zaczesane do tyłu. Pokazuje stary dom, gdzie mieszkał i pracował Franz, jej mąż. Teraz mieści się tam muzeum. Franziska jest wdową od 1943 roku. Wielu mówi, że jest tak samo święta jak jej mąż. Po śmierci Franza przejęła po nim obowiązki zakrystiana, ale nie tylko. Wychowała ich trzy córki. Znalazła w sobie pokorę, siłę i wiarę. A także miłość. Brakowało jej tylko czasem zrozumienia sąsiadów.

SĄSIAD HITLERA

W Braunau nad Innem przyszedł na świat Adolf Hitler. Po sąsiedzku, w St. Radegund, urodził się w 1907 r. Franz Jägerstätter – ikona katolickiego ruchu antywojennego. Rodzice Franza byli zbyt biedni, by się pobrać. Potem,w 1917 r., matka wyszła za mąż za rolnika Heinricha Jägerstättera. Przybrany dziadek zachęcał Franza do czytania. Ten jednak był przede wszystkim bardzo żywym chłopcem. Aż za bardzo: jako szef bandy nastolatków pił i bił się z chłopakami z innych wsi. Dorobił się nieślubnej córki i fatalnej opinii. Ku zaskoczeniu wszystkich nagle się nawrócił. Zaczytywał się Biblią, rozważał służbę zakonną. W 1936 r. ożenił się z głęboko wierzącą Franziską Schwaninger. Zamiast zorganizować wesele, odbyli pielgrzymkę do Rzymu. Jednak sąsiedzi najpierw zarzucali mu grzechy młodości, a teraz oskarżali o religijny fanatyzm. To dlatego, że Franz pościł do południa. Sąsiedzi zawsze mieli swoje zdanie. Kiedy Johann Huber, kuzyn Jägerstättera, został świadkiem Jehowy, wykluczono go z miejscowej społeczności. Nie mógł nawet kupić mleka. Jedyną osobą, która go nie odrzuciła, był Franz i jego matka. Choć sam biedny, wspierał jeszcze uboższych ze wsi.

BEZ KOMPROMISÓW

„Do 1938 trudno tu było znaleźć nazistę”, mówi Franziska. Z czasem Franz przestał chodzić do gospody, choć nie był abstynentem. Spierał się z sąsiadami o Hitlera i o wiarę. Kiedy wkroczyli naziści, odmówił z nimi współpracy, bo działali w „intencji zła”. Franz nie przyjmował od III Rzeszy niczego (nawet jeśli nie wiązało się to wprost z nienawiścią rasową czy promowaniem pogańskich, starogermańskich wierzeń). Ubogi ojciec trzech dziewczynek odrzucił pieniądze z programu wsparcia rodziny, a był pierwszym mężczyzną we wsi, który spacerował z dziećmi w wózku. Kiedy burza zniszczyła plony, nie przyjął odszkodowania, oferowanego przez rząd. Opuścił pronazistowski Narodowy Związek Rolników Austriackich. Nawet dla dobra rodziny nie robił najmniejszego odstępstwa od zasad. Miejscowy ksiądz podziwiał stanowisko Franza, ale ostrzegał, że hitlerowcy niszczą każdą formę opozycji. „Nigdy nie wyobrażałam sobie, że spotkam się z papieżem, a ludzie z całego świata będą odwiedzać grób mojego męża, który zostanie błogosławionym” – promienieje wdowa.  – Sądziłam, że nikt się o nim nie dowie. Przez dekady ukrywałam jego listy pod materacem. Dopiero na początku lat 60., kiedy Gordon Zahn napisał książkę o nim, zaczęły się zmiany”. Franziska poprawia kwiaty na skromnej mogile.

GŁOS PRZECIW ANEKSJI

Franz miał sen w 1938 r. Zobaczył w nim okropności hitleryzmu. Na referendum w sprawie przyłączenia Austrii do Rzeszy zamierzał nie iść. Poszedł, kiedy żona zagroziła, że inaczej przestanie go kochać. Zagłosował jednak przeciw aneksji, wbrew Franzisce. Ta pojęła wtedy,że nie może w kwestii sumienia wywierać presji na męża. Pamiętała o tym do końca. We wsi postawy wobec nazistowskiego reżimu były różne. Kiedy jedna z mieszkanek doniosła na dziesięć osób na gestapo, listonoszka zaniosła listę sołtysowi, by chronić ziomków. Społeczność St. Radegund tolerowała poglądy Franza, broniła też swego księdza o. Karobatha, uwięzionego za antyreżimowe kazania. Taka postawa była rzadka w diecezji Linz, mateczniku Führera. Tylko w jednym dekanacie uwięziono ośmiu z dwunastu księży, w tym przyjaciół Jägerstättera. On sam nie mógł się z tym pogodzić. Podobnie jak z tym, że w niedalekim Ybbs Trzecia Rzesza zabija chorych umysłowo. Dlatego, choć przeszedł półroczne szkolenie w batalionie transportowym, w lutym 1943 r. odmówił odbycia służby wojskowej i złożenia przysięgi na lojalność Hitlerowi. W tym wypadku już nie miał wsparcia mieszkańców swojej wsi.

ŚWIĘTY WBREW KOŚCIOŁOWI

 

Mimo głębokiej wiary Jägerstättera również Kościół katolicki nie pojmował jego decyzji. Przekonywał, że udział w wojnie to narodowy obowiązek. Znajomi księża radzili Franzowi iść do wojska. Zaś Joseph Fliesser, biskup Linzu, odmówił Franzowi rady w obawie, że jest szpiegiem. Przyjaciele czynili Jägerstätterowi wyrzuty. Odpowiadał im: „Nie mogę uwierzyć, że ktoś może sobie pozwolić na obrażanie Boga tylko dlatego, że ma żonę i dzieci. Czy to nie Chrystus powiedział, że kto bardziej od Niego kocha swojego ojca, matkę czy dzieci, ten nie zasługuje na Jego królestwo?”. Franz trafił do więzienia. Tam ogarnęło go zwątpienie. Tylko listy Franziski przywracały mu wiarę. Tymczasem do błagań kapelana więziennego o. Alberta Jochmanna (mówiącego o Franzu już wtedy jak o „świętym”) doszły już nie rady, ale naciski dostojników kościelnych. Przekonywali, że nie ma „dychotomii między służbą Chrystusowi i Ojczyźnie, szczególnie jeśli oznacza to utratę życia i opuszczenie rodzin”. Ale Jägerstätter nie słuchał ich teologicznych wywodów. Podczas procesu oznajmił zaś: „Ten reżim jest złem i nie będę go w żaden sposób wspierał”.

GILOTYNA HISTORII

Wobec nieugiętej postawy więźnia sąd zarządził pełną karę: ścięcie gilotyną, bez osłony na oczach, z twarzą skierowaną ku ostrzu,zamiast w dół… Wysocy urzędnicy do końca prosili więźnia o podpisanie dokumentu, mającego uchronić go przed śmiercią. Płakali razem ze strażnikami. A Franz w ostatnim liście do żony zapisał: „Nie było możliwe, bym Cię uwolnił od bólu, który musisz z mojego powodu cierpieć. (…) Teraz Wasz mąż, syn, ojciec, przybrany syn i brat pozdrawia Was jeszcze raz przed ostatnią podróżą”. Ścięcie odbyło się szybko, rankiem 9 sierpnia 1943 r. w więzieniu Brandenburg-Görden. Franzowi towarzyszył kapelan, choć sam Kościół go opuścił. Do końca była z nim Franziska. Z bólem, ale i poszanowaniem dla jego przekonań. „Jeśli nie ja, nie miałby nikogo” – uśmiecha się po latach Franziska. To kobieta szczęśliwa. Franz Jägerstätter od trzech lat jest błogosławionym Kościoła katolickiego. Prezydent Austrii Heinz Fischer nazwał jego imieniem park w Braunau, miejscu urodzin Hitlera. Historia zatoczyła koło.

Więcej:gestapo