W 2024 roku dzięki fotoradarom wykrytych i stwierdzonych zostało 1 mln i 169 tys. naruszeń. Mandaty udało się nałożyć tylko w 568 wypadkach. To oznacza, że skuteczność Inspekcji Transportu Drogowego Przez to ściągalność mandatów na podstawie zdjęć z fotoradarów wynosi raptem niecałe 49 proc. Ponad połowa kierowców uniknęła mandatu.
Praktyka „nie wiem, kto prowadził” jest popularna zwłaszcza w firmach, gdzie służbowe samochody prowadzą różni pracownicy, ale osoby prywatne również próbują stosować ten fortel. Niektórzy wskazują jako kierowców osoby fikcyjne, co jest zwyczajnie bezczelne. Inni zwlekają z zapłatą. 22 proc. przyłapanych na przekraczaniu prędkości stanowią cudzoziemcy, którym jeszcze trudniej wystawić mandat. Udało się to w przypadku 6 proc. obywateli krajów Unii Europejskiej i 2 proc. innych.
Wskaż kierowcę albo oddaj auto
Rozwiązanie proponowane przez Inspekcję Transportu Drogowego Ministerstwu Infrastruktury jest banalnie proste. Jeśli właściciel samochodu nie wskaże kierowcy, który popełnił wykroczenie, sam poniesie konsekwencje. Nie będzie to jednak zapłacenie mandatu i naliczenie punktów karnych, co byłoby niesprawiedliwe wobec potencjalnie niewinnych właścicieli samochodów. Dziennik Gazeta Prawna informuje, że jeśli nie przyznasz się do popełnienia wykroczenia ani nie wskażesz winnego kierowcy, stracisz dowód rejestracyjny i trafisz na „czarną listę”.
Czytaj też: Google zmienia sposób ostrzegania o kontrolach drogowych. Popularna funkcja znika bezpowrotnie
Wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec zaprezentował już ogólne założenia reformy na posiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury. Procedura zacznie się od zarejestrowania naruszenia. Jeśli właściciel pojazdu będzie współpracował, może otrzymać mandat lub pouczenie, mandat za niewskazanie kierowcy lub sprawa może trafić do sądu. Na rozstrzygnięcie sprawy na jeden z tych trzech sposobów władze będą miały trzy miesiące.
Jeśli przez trzy miesiące nie uda się dojść do żadnego z tych wyjść, pojazd wyląduje na czarnej liście, dostępnej dla wszystkich służb kontrolnych i zostanie rozliczony na drodze. Oznacza to, że lepiej nim w tym czasie nie jeździć. Funkcjonariusze będą mieli obowiązek zatrzymania dowodu rejestracyjnego każdego auta z czarnej listy podczas kontroli drogowej. Samochód zaś zostanie odholowany na parking policyjny. Podobne kroki zostaną podjęte wobec cudzoziemców – albo zapłacą mandat na miejscu, albo stracą dostęp do swojego pojazdu.
Zmiany będą jeszcze konsultowane w rządzie. Tak zwana ustawa radarowa powinna trafić do Sejmu wiosną 2025 roku. Specjaliści widzą w niej zarówno nadzieję na lepszą ściągalność mandatów jak i przepis skazany na śmierć z powodu braków kadrowych w policji. Nie zanosi się na to, by polska młodzież ruszyła do pracy w drogówce, więc przydałby się system bardziej zautomatyzowany i prostsze postępowanie administracyjne.
Czytaj też: Za mniej niż 5000 zł można mieć nowy motocykl, ale warto zastanowić się dwa razy
Ponadto resort infrastruktury planuje zagęścić siatkę fotoradarów. W tym celu będzie pracował z lokalnymi samorządami, które dołożą się do zakupu urządzeń. DGP zaznacza, że wielu ekspertów uważa liczbę fotoradarów w Polsce za zbyt małą, by zadbać o bezpieczeństwo na drogach. Na początku 2025 roku Yanosik podał, że w Polsce znajduje się 646 urządzeń mierzących prędkość (w tym do pomiarów odcinkowych i statystycznych), ITD ma też niemal 40 urządzeń przenośnych. To śmiesznie mało. Takie kraje jak Niemcy, Włochy i Wielka Brytania mają 5-7 tysięcy takich urządzeń.