Regulaminy wydane dla angielskich szpitali w 1789 r. stanowiły: Pielęgniarki, które się upijają, kłócą i biją, zostaną wydalone; Pielęgniarkom pod żadnym pozorem nie wolno wpuszczać pacjentów do swego pokoju; Nie wolno wyrzucać przez okno kości ani łachmanów; Nie wolno kraść mebli ani innych rzeczy.
Takie przepisy były potrzebne, ponieważ pielęgniarkami zostawały kobiety z marginesu społecznego: alkoholiczki, prostytutki, a nawet więźniarki, którym sądy chętnie zamieniały wyroki na pracę w szpitalu. Trudno było powierzyć im wykonanie nawet najprostszych zabiegów medycznych. Żadna szanująca się dama nie podjęłaby się tego zawodu. Oprócz jednej.
Dziwaczne powołanie
Florence Nightingale urodziła się 12 maja 1820 r. w arystokratycznej angielskiej rodzinie. Ojciec, absolwent uniwersytetu w Cambridge, dbał o wszechstronne wykształcenie córki. Poznała języki obce, gramatykę, historię, prawo, muzykę i to, co najbardziej polubiła – matematykę. Jej życie, jak przystało na pannę z bogatego domu, miało być zgodne z normami epoki wiktoriańskiej. Czyli po odpowiedniej ilości przyjęć i zabaw tanecznych, powinna wyjść za mąż za poważanego gentlemana i mieć z nim gromadkę dzieci. Wszystkie kobiety z jej kręgu o tym właśnie marzyły. Było rzeczą nie do pomyślenia, aby panna z wyższych sfer miała inny pomysł na życie. A jednak, Florence chciała pomagać. Prawdziwą radość dawało jej troszczenie się o chorych, roznoszenie im leków, jedzenia, ubrań, kwiatów. Podczas podróży krajowych i zagranicznych korzystała z każdej sposobności, aby zwiedzać szpitale i dzielnice zamieszkane przez ubogich. Jej „dziwaczne” zachowanie nie spotkało się z akceptacją rodziny i szerszych kręgów brytyjskich elit. W ich oczach była ekscentryczką o niezrozumiałych zainteresowaniach, a z czasem po prostu… starą panną.
Brak męża to nie jedyny problem, z którym musiała się zmierzyć rodzina Florence. W wieku dwudziestu kilku lat oznajmiła, że chce szkolić się na pielęgniarkę. Dla państwa Nightingale, ludzi zajmujących wysokie stanowisko w towarzystwie, oświadczenie to równało się ze skandalem. Już sam fakt, że ich córka chciała wykonywać jakikolwiek zawód, był niedorzecznością. Tymczasem okazało się, że może być jeszcze gorzej: młodą arystokratkę interesowała profesja popularna wśród niskich warstw społecznych. Oczywiście pomysł został odrzucony. „Krewni są tak temu przeciwni, że gdy o tym mówię, siostra doznaje spazmów” – wspominała Florence. Ale to absurdalne pragnienie nie mijało. W liście do przyjaciółki stwierdziła: „Rezygnacja? Nigdy nie rozumiałam tego wyrazu!”. Nie przestała badać historii szpitali. Studiowała podręczniki higieny i medycyny. Rozczytywała się w sprawozdaniach komisji lekarskich. Nieprzerwanie marzyła i układała plany. Napisała też zbiór esejów, w którym znalazł się tekst zatytułowany „Kassandra” poruszający temat kobiecej samorealizacji.
Dom chorych dam
W końcu po kilku latach, w 1851 r., matka, widząc upór Florence, pozwoliła jej ukończyć trzymiesięczną praktykę pielęgniarską w Ewangelickim Zakładzie Diakonijnym w Kaiserswerth (obecnie dzielnica Düsseldorfu). Była to pierwsza w Europie nowoczesna instytucja zajmująca się kształceniem medycznym kobiet. Skrycie jednak pani Nightingale liczyła, że uciążliwa praca, rygor, skromny a wręcz surowy tryb życia zrazi jej córkę do zawodu pielęgniarki. Tak się jednak nie stało.
Rodzina wreszcie zrozumiała, że panna Nightingale postawi na swoim. W 1853 r. przyjęła stanowisko przełożonej w Zakładzie Opieki dla Chorych Dam w Londynie. Jak do tego doszło dokładnie, wytłumaczyła w liście do pastorowej Fliednerowej z Kaiserswerth: „Trzy moje przyjaciółki ofiarowały mi stanowisko przełożonej domu zdrowia dla nauczycielek (…). Odmówiłam: chciałam poświęcić się biednym, a nie wyższej klasie społecznej, i nie wierzyłam, abym mogła uzyskać zgodę mojej rodziny. W międzyczasie zgłoszono się do mnie powtórnie, i ku memu wielkiemu zdziwieniu (…) te okoliczności, które mnie odstręczały, skłoniły moją matkę i siostrę do zgody; wobec tego zdecydowałam się”. Wykorzystała okazję i uczyniła z tej instytucji wzorowy szpital. Poleciła m.in. zainstalować przy łóżkach dzwonki, aby pacjentki mogły wzywać pielęgniarki, zamontować windy ręczne umożliwiające szybkie dostarczenie posiłków i doprowadzić instalację wodno-kanalizacyjną. Sama szkoliła pielęgniarki i dbała o dobór ich na właściwym poziomie moralnym. Miało to przyciągnąć do zawodu kobiety o dobrej reputacji.
Florence i angielska banda
Gdy rok później jej praca w zakładzie zaczęła dawać dobre wyniki, armia brytyjska wyruszyła na Krym przeciw Rosji. Kampania była jednak źle przygotowana. Żołnierze ginęli tysiącami. Co więcej, w armii nie było zapasów bandaży, środków znieczulających, rannych układano na ziemi, na brudnej słomie, przez co wielu umierało na cholerę i czerwonkę. W najważniejszym brytyjskim polowym szpitalu w Scutari w Turcji (dziś dzielnica Stambułu) brakowało łóżek, kuchni, pralni, kubków, wiader itd. Tragedię tę ujawnił korespondent londyńskiego „Timesa” William Russell, zastanawiając się w jednym z reportaży: „Czy nie ma kobiet pełnych poświęcenia, które byłyby chętne do pełnienia służby przy rannych i chorych żołnierzach?”. Na jego apel zareagował Sidney Herbert, sekretarz w Ministerstwie Wojny, a zarazem mąż przyjaciółki Florence,
który dobrze znał jej dotychczasową działalność. Zwrócił się do niej w liście z propozycją zorganizowania pomocy pielęgniarskiej na froncie. „Znam tylko jedną osobę w Anglii zdolną do zorganizowania tej wyprawy i pokierowania nią. (…) Osobiste zalety Pani, Jej wiadomości, talent organizacyjny, autorytet i pozycja towarzyska pozwolą spełnić należycie to zadanie”. Nie trzeba jej było dwa razy powtarzać. Zdecydowała się i po krótkich przygotowaniach wraz z 38 dobranymi przez siebie pielęgniarkami wyruszyła na front.
Florence i jej „angielska banda” – jak przezwano oddział pielęgniarek – przybył na początku listopada 1854 r. do polowego trzypiętrowego szpitala, mieszczącego się w dawnych koszarach tureckich w Scutari. Męski personel przywitał panie chłodno i z niechęcią. „Im mniej będziecie mieli do czynienia z panną Nightingale i jej ludźmi, tym będzie dla was lepiej” – radził jeden z cywilnych lekarzy. Ale gdy przychodziły kolejne transporty rannych, szybko okazało się, jak niezbędna jest pomoc pielęgniarska. Mimo to nadal tylko wąska grupa medyków doceniała pracę Florence. Wśród nich był m.in. jej późniejszy wieloletni współpracownik doktor Sutherland.
Trzysta szczotek
Niechęć lekarzy to nie jedyny problem, z jakim musiała się zmierzyć. Znacznie poważniejszy okazał się panujący w szpitalu chaos organizacyjny i skandaliczne warunki sanitarne. Powietrze było zatęchłe, podłogi przegniłe, ściany oblepione brudem. Trudno się zatem dziwić, że pierwsza rzecz, jaką poleciła, to otworzenie okien i dostarczenie 300 (!) szczotek.
Pielęgniarki rozpoczęły pracę od likwidacji brudu i poprawy warunków sanitarnych. Zatroszczyły się również o oddzielenie rannych od zakaźnie chorych. Zorganizowano kuchnię, w której podawano regularne i smaczne posiłki. Ci, których stan zdrowia tego wymagał, otrzymywali dodatkowe porcje wzmacniających zup i galaretek („bezsensownych zbytków”, jak utyskiwał jeden z lekarzy). Z polecenia Florence w wynajętym domu utworzono pralnię. Również pod jej kierownictwem szyto dla wojskowych m.in. koszule, spodnie i szlafroki. „Rzecz przedstawia się tak – oświadczyła Sidneyowi Herbertowi – że ja odziewam teraz armię brytyjską”.
Na tym jednak nie kończyła się jej praca. Sama obchodziła sale pacjentów. Robiła to zwłaszcza w nocy ze światłem w dłoni, czym zyskała sobie słynny przydomek „pani z lampą”. Pisała listy dyktowane przez żołnierzy do ich bliskich. Zorganizowała czytelnie, kawiarnie, a także stworzyła kasę oszczędności, dzięki której żołnierze mogli wysyłać odłożone pieniądze do bliskich w Anglii.
Po półrocznej działalności Florence nie tylko zaprowadziła porządek, lecz także sprawiła, że śmiertelność wśród chorych i rannych spadła z 42 do 2 proc. Osiągnęła to systematycznością, dyscypliną, stałym pilnowaniem szczegółów, nieustanną pracą, ale też przekraczaniem przepisów biurokratycznych. Jak chociażby wtedy, gdy nie czekała ustawowych trzech tygodni na skontrolowanie przez komisję nadzorczą dostaw z Anglii dla żołnierzy, lub gdy kazała sanitariuszom wyważyć drzwi w magazynie i wydać rzeczy, których brakowało chorym. Nie przejmowała się kontrolerami z brytyjskiej administracji uzbrojonymi w czerwone ołówki i groźne miny. Twierdziła, że „tam gdzie idzie o ludzkie życie nie liczy się czerwony ołówek”.
Broszka od królowej
Po wojnie Florence powróciła do kraju, który witał ją jak świętą. Wydawano na jej cześć broszury, wiersze, utwory muzyczne. Nawet sama królowa Wiktoria obdarowała ją broszką wysadzaną diamentami z napisem: „Błogosławieni Miłosierni”. Jednak ta popularność wcale jej nie cieszyła. Unikała publicznych wystąpień i wywiadów. Skupiła się za to na wprowadzaniu reform zarówno w szkoleniu pielęgniarek, jak i całym systemie szpitalnictwa wojskowego i cywilnego.
Pomógł jej w tym powstały w dowód wdzięczności „Fundusz Nightingale”, na który wpływały datki na kształcenie pielęgniarek. Wpłat dokonywali wdzięczni żołnierze, podziwiający ją rodacy oraz królowa. Dzięki tym pieniądzom w 1860 r. założyła pierwszą w Anglii szkołę pielęgniarstwa przy szpitalu św. Tomasza w Londynie – Szkołę Nightingale, istniejącą zresztą do dziś. Niestety, zdrowie nie pozwoliło Florence stanąć na czele nowo otwartej placówki. Od dwóch lat nie wstawała już z łóżka. Jednak w miarę możliwości udzielała wskazówek i ustanawiała zasady w szkoleniu pielęgniarek. Wytyczne zawarła m.in. w pracy „Uwagi o pielęgniarstwie”, której pierwsze wydanie (1859 r.) rozeszło się w 15 tys. egzemplarzy.
Do szkoły przyjmowano uczennice w wieku 25–35 lat. Kandydatki zróżnicowano na „panie pielęgniarki” tj. kobiety z wyższych klas i „pielęgniarki służebne” – z niższych. Wszystkie najpierw przechodziły miesięczny okres próbny. Zgodnie z zaleceniami Nightingale przyszła pielęgniarka miała się nauczyć robić przy chorym wszystko: sprzątać, ścielić łóżko, podawać basen, wykonywać przepisane przez lekarza zabiegi, podawać leki. Do tego jej opieka powinna „obejmować właściwe stosowanie świeżego powietrza, światła, ciepła, czystości, ciszy (…), diety, przy jak najmniejszym nakładzie sił życiowych pacjenta”.
Zadbano też o moralność przyszłych kadr szpitali. Uczennice miały mieszkać w internatach o purytańskich regulaminach: pobudka o godzinie 6, zaś cisza nocna o 22. Nauczycielka kontrolowała nawet czystość stóp. Oprócz tego paniom udzielano lekcji dobrych manier, a także organizowano wyjścia do teatru. Po takim treningu dobra pielęgniarka miała odznaczać się skromnością, serdecznością, mądrością i punktualnością.
Co za głowa
Oprócz merytorycznego nadzoru nad szkołą Nightingale walczyła o reformę brytyjskiego szpitalnictwa wojskowego. Spotykała się w tym celu z politykami i ważnymi osobistościami, w tym z podziwiającą ją królową Wiktorią, która po rozmowie z nią stwierdziła krótko: „Co za głowa”. Nic dziwnego. Florence często posługiwała się danymi statystycznymi, zestawieniami graficznymi, w tym stworzoną przez siebie odmianą wykresu kołowego tzw. różą Nightingale. Wszystko po to, aby udowodnić, że większość zgonów żołnierzy wynikała z niskich standardów szpitali polowych. Jej działalność przyczyniła się do powstania Królewskiej Komisji do spraw Zdrowia w Armii.
Na tym nie koniec. Florence zajmowała się też: reformą szpitalnictwa dziecięcego, organizacją domów starców; poprawą pomocy położniczej. Przygotowała także plan mający na celu zabezpieczenie każdemu robotnikowi własnego mieszkania i kawałka ziemi. Ten pomysł nie zyskał jednak poparcia władz. Co ciekawe, podczas powstania styczniowego Florence przyszła z pomocą Polakom, ofiarowując na rzecz chorych i rannych 10 funtów (kilka tysięcy dzisiejszych złotych).
Praca Nightingale została doceniona jeszcze za jej życia: w wieku 87 lat, jako pierwsza kobieta, otrzymała Order Zasługi Wielkiej Brytanii. Zmarła trzy lata później, 13 sierpnia 1910 r.
Jej działalność stanowiła punkt wyjścia dla powstania Czerwonego Krzyża. Przyznawał to sam twórca organizacji Jan Henry Dunant: „Chociaż ja jestem znany jako założyciel Czerwonego Krzyża i inicjator Konwencji Genewskiej, to jednak zasługę powstania tej instytucji przypisać powinniśmy pewnej Angielce. Bodźcem do udania się do Italii podczas wojny w roku 1859 r. była dla mnie działalność Florence Nightingale w czasie wojny krymskiej”. I w 1912 r. to właśnie Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża ustanowił Medal Florence Nightingale jako odznakę przyznawaną zasłużonym pielęgniarkom i pielęgniarzom na całym świecie. Natomiast w 1973 r. dzień jej narodzin – 12 maja – został ogłoszony Międzynarodowym Dniem Pielęgniarstwa.