Większość z nas kojarzy zdjęcia Filarów Stworzenia wykonane za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble’a w 1995 roku. Były one bowiem na tyle zachwycające, że bardzo szybko przebiły się do powszechnej świadomości ozdabiając okładki czasopism, zeszytów, plakatów i pojawiając się niemal w każdym programie popularno-naukowym traktującym o odkryciach astronomicznych.
Czytaj także: Szokujące zdjęcie! Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba zrobił pstryk, a tam dziesiątki tysięcy galaktyk
Po niemal trzydziestu kolejnych latach, Filary Stworzenia zostały sfotografowane także przez następcę Kosmicznego Teleskopu Hubble’a, czyli przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Naukowcy analizujący nowe zdjęcia, byli w stanie dostrzec wiele nowych szczegółów, które na zdjęciach z Hubble’a były zupełnie niewidoczne. Teraz na podstawie obu zestawów obserwacji badacze stworzyli fenomenalną wizualizację, w której można przelecieć przez tę fascynującą strukturę kosmiczną.
Czym jednak właściwie są Filary Stworzenia?
Widoczne na zdjęciach słupy to nic innego jak struktury zbudowane ze skoncentrowanego pyłu i gazu (w tym przypadku jest to głównie zimny wodór cząsteczkowy.) i znajdujące się w odległości bagatela 6500-7000 lat świetlnych od Ziemi w kierunku gwiazdozbioru Węża. Tak duża odległość wskazuje wyraźnie na to, że muszą one być imponujących rozmiarów. Naukowcy wskazują, że najwyższy z filarów ma od podstawy po szczyt ponad trzy lata świetlne wysokości. Sama liczba jednak zazwyczaj nic nie mówi. Wypada zatem ją jakoś odnieść do rzeczywistości. Otóż odległość od Ziemi do najbliższej gwiazdy innej niż Słońce, czyli do Proximy Centauri, wynosi nieco ponad 4,2 roku świetlnego. Najszybsza sonda, jaką kiedykolwiek wysłano z Ziemi w przestrzeń kosmiczną potrzebowałaby kilkudziesięciu tysięcy lat, aby przebyć tę odległość. To chyba wiele mówi o tym, jak potężnymi strukturami są filary i praktycznie każda mniejsza ich część. Można założyć, że każdy „zawijas” gazu we wnętrzu każdego z filarów jest wielokrotnie większy od całego Układu Słonecznego. Spoglądamy zatem na naprawdę imponującą chmurę pyłowo-gazową.
Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że jest to struktura nietrwała, która już teraz ulega intensywnej erozji na skutek padającego na nią intensywnego promieniowania ultrafioletowego i silnych wiatrów gwiezdnych emitowanych przez pobliskie niezwykle gorące i młode gwiazdy.
Za każdym z palców skrywają się młode gorące gwiazdy, które emitują strumień promieniowania na tyle silny, że powoli jest on w stanie rozwiewać otaczający go pył i gaz.
Powyższa animacja trójwymiarowa przedstawia lot przez Filary Stworzenia. Warto jednak podkreślić, że nie jest to tylko animacja, a niemalże każda klatka jest zbudowana na podstawie szczegółowych danych obserwacyjnych. Warto tutaj zwrócić uwagę na to, jak dane z teleskopów Hubble’a i Jamesa Webba wzajemnie się uzupełniając, tworząc lepszy i pełniejszy obraz obiektu, niż można by było wykonać za pomocą jednego teleskopu. Teleskop Hubble’a lepiej dostrzega gorące obiekty emitujące promieniowanie elektromagnetyczne w zakresie widzialnym. Nowszy teleskop Jamesa Webba jest natomiast przystosowany do obserwowania obiektów w zakresie podczerwonym, w którym widać obiekty chłodniejsze, czyli o temperaturze zaledwie kilkuset stopni. Co ważne, w zakresie podczerwonym pył nie przysłania znajdujących się za nim gwiazd, dzięki czemu możemy zajrzeć w głąb filarów i zobaczyć co się za nimi skrywa.
Czytaj także: Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba przesłał kolejną partię zdjęć. Skok jakościowy jest niewyobrażalny
Warto przyjrzeć się, co widać w pobliżu szczytu lewego filaru. Na animacji można zobaczyć nieco nachylony strumień materii wyrzucany z otoczenia dopiero powstałej gwiazdy. Co ciekawe, samej gwiazdy nie widać, ale ten dżet materii zdradza jej obecność.
Przedstawiony przez naukowców film pokazuje wyraźnie, że choć Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba rozwinął już w pełni skrzydła i dokonuje nowych odkryć w przestrzeni kosmicznej, Hubble wciąż ma ogromną wartość naukową, bowiem może z łatwością nadawać nowego kontekstu obiektom obserwowanym za pomocą Webba. Z tego też powodu NASA powinna się starać utrzymać go przy życiu jeszcze przez długie lata.