Początkowy plan zakładał, że Honda i Nissan utworzą wspólną spółkę holdingową, w której oba koncerny miałyby udział. W późniejszym etapie Honda wyszła z propozycją, aby Nissan stał się jej spółką zależną poprzez wymianę akcji. To jednak stało się głównym punktem zapalnym – Nissan obawiał się utraty autonomii i ograniczenia własnego potencjału rozwojowego.
Czytaj też: Koniec z nagrzanymi samochodami. Nissan spełni nasze marzenia
Podczas publicznych wystąpień liderzy obu firm nie ukrywali rozbieżnych wizji. Prezes Hondy, Toshihiro Mibe, podkreślał, że dotychczasowy plan nie pozwoliłby na szybkie i efektywne podejmowanie decyzji w dynamicznie zmieniającym się świecie motoryzacji. Z kolei szef Nissana, Makoto Uchida, stwierdził, że jego firma nie mogła zaakceptować warunków, które zagrażałyby jej niezależności.
Nissan w tarapatach – Honda trzyma się mocno
Jednym z kluczowych powodów, dla których Nissan w ogóle rozważał fuzję, była jego trudna sytuacja finansowa. Firma zmaga się z problemami od lat – jej zyski spadają, a redukcja kosztów staje się nieunikniona. Nissan już zapowiedział, że w najbliższym czasie ograniczy wydatki o 2,6 miliarda dolarów, co obejmuje zmniejszenie produkcji w fabrykach w amerykańskich stanach Tennessee i Mississippi. Planowana jest również redukcja o 20 proc. stanowisk kierowniczych.
Czytaj też: Honda przyspiesza rozwój akumulatorów przyszłości. Nowa linia produkcyjna gotowa do działania
Honda natomiast, mimo spadku sprzedaży w Chinach, Japonii i Azji Południowo-Wschodniej, utrzymała stabilne prognozy finansowe. W ostatnim kwartale jej zysk operacyjny wyniósł 397 miliardów jenów (2,6 miliarda dolarów), co było niewiele poniżej przewidywań analityków. To sprawiło, że Honda mogła podejść do negocjacji z silniejszej pozycji, a rezygnacja z fuzji nie wpłynęła negatywnie na jej plany rozwojowe.
Fiasko rozmów z Hondą stawia Nissana w trudnym położeniu. Firma potrzebuje nowego partnera, który pomoże jej w odbudowie finansowej. Jednym z potencjalnych graczy na rynku może być tajwański gigant technologiczny Foxconn – znany głównie z produkcji iPhone’ów i elektroniki użytkowej. Choć przewodniczący firmy, Young Liu, wyraził zainteresowanie współpracą z Nissanem, to jednocześnie stanowczo wykluczył możliwość przejęcia giganta motoryzacyjnego.

Mimo zakończenia negocjacji o fuzji, Honda i Nissan ogłosiły, że będą kontynuować współpracę w zakresie rozwoju akumulatorów, oprogramowania do autonomicznej jazdy i technologii elektrycznych. Dodatkowo obie firmy utrzymują strategiczne partnerstwo z Mitsubishi Motors, które również było zaangażowane w rozmowy o fuzji.
Historia Hondy i Nissana pokazuje, jak trudne staje się zarządzanie dużymi koncernami motoryzacyjnymi w erze elektryfikacji i cyfryzacji. Wobec rosnącej konkurencji ze strony chińskich producentów oraz coraz bardziej rygorystycznych regulacji dotyczących emisji spalin, firmy muszą podejmować szybkie i często ryzykowne decyzje.
Nieudana fuzja Hondy i Nissana symbolizuje także szerszy trend – tradycyjni producenci samochodów mają coraz większy problem z dostosowaniem się do nowej rzeczywistości, podczas gdy technologiczni giganci, tacy jak Foxconn, zaczynają wchodzić na rynek motoryzacyjny. To może oznaczać, że przyszłość branży będzie kształtowana nie przez klasyczne fuzje, ale przez nowe, nieoczekiwane sojusze.