Czerwiec 2010 roku. Na lotnisku w Wiedniu pojawia się dwoje młodych ludzi, ubranych w tradycyjne arabskie stroje. Postawny, 34-letni mężczyzna o imieniu Murad niesie dużą walizkę. To bagaż towarzyszącej mu kobiety, 33-letniej Aminy, która udaje się właśnie w podróż do Jemenu. Ma tam poślubić starszego od niej o 6 lat nauczyciela Anwara Al-Awlakiego. Będzie jego trzecią żoną.
W rzeczywistości Murad to Morten Storm, agent duńskiego wywiadu PET i współpracownik MI6 i CIA. Amina to Chorwatka Irena Horak, była sportsmenka i do niedawna pracownica socjalna. Al-Awlaki to jeden z najbardziej poszukiwanych liderów Al-Kaidy, zwany „Bin Ladenem Internetu”, który stoi za kilkoma zamachami i próbami zamachów w USA i Wielkiej Brytanii. Służby tych krajów od roku próbują go zlikwidować. Bezskutecznie.
Tym razem akcja ma być udana – w walizce Ireny/Aminy ukryty jest nadajnik GPS, który ma zlokalizować Al-Awlakiego, kiedy spotka się z przyszłą żoną. Na ten moment czekają od dawna operatorzy krążących nad Jemenem bezzałogowych Predatorów, uzbrojonych w precyzyjne rakiety i sterowanych z tajnej bazy US Army w Arabii Saudyjskiej.
Bohaterowie tej historii w zasadzie nigdy nie powinni się spotkać. Jak doszło do tego, że ich drogi skrzyżowały się w tak przedziwnych okolicznościach?
Nawrócony gangster i blond-sprinterka
Rok 1998. 22-letni Morten Storm, lider motocyklowego gangu Bandidos z 14-tysięcznego duńskiego miasteczka Korsor, przechodzi przemianę duchową. Aresztowany rok wcześniej za handel narkotykami, kradzieże i pobicia ma już za sobą ośmioletnią karierę przestępczą. Jednak ten potężnie zbudowany chłopak, utalentowany piłkarz i bokser, od trzech lat pilnie studiuje Koran, szukając w nim porad, jak zmienić swoje życie. Po odsiedzeniu krótkiego wyroku podejmuje decyzję: przechodzi na islam, zmienia imię na Murad, odstawia alkohol, narkotyki i wyjeżdża do Londynu. Tam wiąże się z radykalnymi środowiskami muzułmanów, skupionymi wokół meczetów w dzielnicach Hounslow, Fulham i Brixton. Murad mówi o sobie, że jest dżihadystą i chce walczyć z wrogami islamu.
W tym samym czasie 27-letni Anwar Al-Awlaki pracuje na pół etatu jako imam w meczecie w kalifornijskim mieście San Diego. Ten urodzony w Stanach Zjednoczonych wysoki i szczupły mężczyzna, pochodzi z potężnego jemeńskiego klanu Awlakich. Jego ojciec wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, jednak Anwar spędził wczesną młodość w Jemenie. Do USA wrócił, by uczyć się w college’u i rozpocząć studia techniczne, których jednak nie ukończył. Dwa lata po ślubie zaczyna pracować jako imam oraz koordynator pomocy społecznej dla muzułmanów z San Diego. FBI ma go na oku, podejrzewając o związki z terrorystyczną organizacją Hamas. Jednak jedyny zarzut, jaki udaje się postawić Al-Awlakiemu, to… nagabywanie prostytutek (pod pretekstem nawracania ich na drogę cnoty). Zostaje za to skazany na niewielką grzywnę i prace społeczne. Nie jest radykałem – otwarcie potępia prowadzony krwawymi metodami dżihad, m.in. palestyńskich terrorystów-samobójców.
Tymczasem w 40-tysięcznym chorwackim Bjelovarze 21-letnia Irena Horak pracuje jako instruktorka fitness, jednocześnie studiując zaocznie pedagogikę. Atrakcyjna blondynka ma za sobą amatorską karierę sportową i niezłe wyniki w sprincie na 100 metrów. Marzy, by po skończeniu studiów wyjechać z rodzinnego miasta do odległej o godzinę drogi stolicy – Zagrzebia – i tam rozpocząć nowe życie. Jak większość mieszkańców Bjelovaru Irena jest praktykującą katoliczką.
Stwierdziłem, że pieprzę takie życie
10 lat później, 2008 rok. Anwar Al-Awlaki ukrywa się w Jemenie z żoną i piątką dzieci.
Do kraju swoich przodków wrócił cztery lata wcześniej. Twierdzi, że po zamachach 11 września 2001 r. w USA nie dało się już żyć. Jego numer telefonu został znaleziony w notesie Nawafa Al-Hazmiego, jednego z porywaczy samolotów, które uderzyły w World Trade Center. Okazało się, że terrorysta uczęszczał do tego samego meczetu, w którym nauczał Al-Awlaki. I chociaż imam publicznie potępił zamachy, nazywając „perwersją” religijne motywacje terrorystów, FBI nie dawało mu spokoju. Awlaki z całą rodziną emigruje do Londynu, ale nie zagrzewa tu miejsca. Po dwóch latach przenosi się do Jemenu. Jednak nawet tam nie może czuć się pewnie. Pod naciskiem rządu USA zostaje aresztowany w 2006 roku i spędza 18 miesięcy w więzieniu, gdzie przesłuchują go m.in. agenci CIA, szukając związków imama z Osamą Bin Ladenem. Z więzienia Al-Awlaki wychodzi już jako radykał. Schodzi do podziemia, nawiązuje bliskie kontakty z Al-Kaidą, a na swoim blogu wzywa wprost do świętej wojny z Ameryką.
Tymczasem Morten Storm ma już trójkę dzieci ze swoją marokańską żoną. Pierwszemu synowi, urodzonemu w 2001 roku, dał na imię Osama – na cześć Bin Ladena. Storm – oficjalnie jako prywatny przedsiębiorca (ma firmę turystyczną), a nieoficjalnie jako wysłannik islamskich organizacji – krąży między Wielką Brytanią, Danią i Jemenem. Tam w 2006 r. poznaje Anwara Al-Awlakiego, z którym blisko się zaprzyjaźnia. Tak blisko, że Awlaki zwraca się do niego z prośbą go o pomoc… w znalezieniu nowej żony. Jednak rok później życie Storma znów ulega radykalnej przemianie. Duńczyk traci wiarę w islam i postanawia zaoferować swoją wiedzę duńskiemu wywiadowi Politiets Efterretningstjeneste (PET). Nie ukrywa, że chce na tym zarobić. Na spotkanie z oficerem PET do hotelu Radisson w Kopenhadze Storm przychodzi w tradycyjnym muzułmańskim stroju, ale ostentacyjnie zamawia piwo i bekon. Co się z nim stało? „Po prostu pewnego dnia stwierdziłem, że pieprzę takie życie” – wyzna beztrosko kilka lat później.
W 2008 roku plan opracowany wspólnie przez CIA, MI6 i PET jest już gotowy. Morten/Murad ma doprowadzić służby specjalne do swojego przyjaciela Awlakiego.
W tym samym czasie w Zagrzebiu pracująca jako opiekunka niepełnosprawnych dzieci Irena Horak opłakuje swoje zerwane zaręczyny z poznanym w Londynie brytyjskim muzułmaninem Sageu. Specjalnie dla niego przeszła na islam i przyjęła arabskie imię Amina, które znaczy „godna zaufania”. Ale chociaż z planowanego małżeństwa nic nie wyszło, Irena nie zamierza porzucić nowej wiary. Rejestruje się na Facebooku i przeszukuje profile muzułmańskich działaczy. Tak trafia na stronę Anwara Al-Awlakiego. Nie wie, że założył ją… Morten Storm.
Terrorysta z Facebooka
5 listopada 2009 roku w amerykańskiej bazie Fort Hood w Teksasie 39-letni major Nidal Malik Hasan, wojskowy psychiatra, bierze półautomatyczny pistolet FN 5/7 oraz rewolwer Smith & Wesson 357 Magnum i wychodzi na teren jednostki. Jest godzina 13.34. Hasan krzyczy „Allah Akbar!” i rozpoczyna masakrę. Po 10 minutach jedenastu żołnierzy i cywilów jest martwych, 32 osoby ranne (dwie umrą tego samego dnia w szpitalu, w tym kobieta w ciąży). Gdyby nie sierżant policji Kimberly Munley, który ranił i obezwładnił desperata, bilans byłby jeszcze bardziej tragiczny: w kieszeniach Hasana znaleziono 177 sztuk amunicji.
Śledztwo FBI ujawnia, że Nidal Malik Hasan od dłuższego czasu znajdował się pod duchowym wpływem Anwara Al-Awlakiego. Między grudniem 2008 a czerwcem 2009 r. napisał do niego ok. 20 maili, zawierających zwroty, które zdaniem śledczych świadczyły o tym, że chce zostać terrorystą-samobójcą. Jemeńczyk jest już w tym czasie znaną postacią w międzynarodowych kręgach dżihadystów – uważa się go za „duchowego doradcę Al-Kaidy”. Awlaki jest między innymi autorem popularnego w radykalnych islamskich kręgach poradnika „44 sposoby wspierania dżihadu”, w którym pisze, że „święta wojna jest obowiązkiem każdego muzułmanina bez względu na płeć, wiek i narodowość”, a „męczeńska śmierć jest jedyną bronią, której obawiają się wrogowie islamu”. Namawia też do hojności wobec dżihadystów – każda materialna ofiara (zwana zakat) na ich rzecz ma zwrócić się darczyńcy siedmiusetkrotnie.
Siedem tygodni po strzelaninie w Fort Hook, w Boże Narodzenie 2009 roku, 23-letni Nigeryjczyk Umar Farouk Abdulmutallab próbuje odpalić bombę w Airbusie A330 linii Northwest Airlines, lecącym z Amsterdamu do Detroit. Zamach nie udaje się, ale tropy znów prowadzą do Jemenu. Źródła ze służb specjalnych USA informują, że posiadają dowody, iż terrorysta był zrekrutowany bezpośrednio przez Al-Awlakiego, który był również jednym z jego instruktorów i spotkał się z Umarem niedługo przed próbą zamachu.
Po sprawie z „bożonarodzeniowym bomberem” amerykańskie służby specjalne nie mają już wątpliwości, że urodzony w Stanach Zjednoczonych Jemeńczyk wyrósł na „najbardziej wpływowego anglojęzycznego międzynarodowego dżihadystę”. Decyzja o jego likwidacji nie jest jednak taka prosta – chodzi przecież o obywatela USA. W końcu jednak w kwietniu 2010 r. prezydent Obama decyduje: zabić Al-Awlakiego!
Oświadczyny przez Wideo
Jednak już pół roku przed wydaniem decyzji o unicestwieniu Al-Awlakiego duńskie, brytyjskie i amerykańskie służby specjalne prowadziły za pomocą agenta Storma misterną grę, mającą doprowadzić je do Jemeńczyka. Sprawa nabrała kształtów, gdy w listopadzie 2009 roku na komputer Duńczyka trafiła elektroniczna wiadomość wysłana z Zagrzebia.
„Cześć, nazywam się Amina, mam 32 lata i jestem gotowa na niebezpieczne rzeczy. Jestem gotowa umrzeć dla Allaha” – tej treści mail został wysłany na adres mailowy facebookowego profilu Al-Awlakiego. Monitorujący go Morten Storm natychmiast kontaktuje się z Chorwatką i szybko dochodzi do wniosku, że niczego nie podejrzewająca atrakcyjna dziewczyna może być idealną żoną dla Jemeńczyka. Plan namierzenia dżihadysty staje się coraz bardziej realny.
Storm zamienia się w swata. W ciągu kolejnych miesięcy agent dwoi się i troi, by jak najlepiej „sprzedać” Aminę Jemeńczykowi. Aranżuje serię nagrań wideo, w których kobieta (początkowo w arabskim stroju, a potem w zwykłym ubraniu) zapewnia, że „wierzy w wartości rodzinne oraz wysokie standardy moralne” i „nie ma nic przeciwko dwóm żonom Al-Awlakiego”.
Terrorysta tłumaczy, również w nagraniach wideo lub w szyfrowanych mailach, że dziewczyna musi być przygotowana na pewne niedogodności życia z nim. „Często zmieniam miejsce pobytu, a warunki, w których żyję, są bardzo różne. Czasem mieszkam z namiocie”. Dodaje też, że „ze względów bezpieczeństwa ja i moja rodzina przez długie okresy nie spotykamy się z żadnymi ludźmi”.
Aminy to jednak nie zniechęca. „Zaakceptuję wszystko, co jest niezbędne na drodze, którą wybrałam, którą my wybraliśmy i miłosierny Allah nam w tym dopomoże” – odpowiada w kolejnym nagraniu.
Zorganizowane przez Mortena Storma wideo-randki trwają kilka miesięcy. Chorwacka muzułmanka coraz bardziej podoba się Jemeńczykowi. W końcu Al-Awlaki podejmuje decyzję: „chcę by przyleciała do Jemenu, ślub odbędzie się pod namiotem w górach”.
4 czerwca 2010 roku odprowadzona przez Mortena Storma Amina odlatuje z Wiednia do jemeńskiej Sany, wyposażona w walizkę z ukrytym nadajnikiem GPS. Storm wysyła SMS-a z informacją do swojego oficera prowadzącego z PET „Klanga”. Po kilku minutach przychodzi odpowiedź: „Gratulacje bracie. Jesteś bogaty, bardzo bogaty”.
Pięć dni później w kopenhaskim hotelu Crown Plaza „Klang” i oficer CIA o pseudonimie „Doc” wręczają Stormowi umówioną zapłatę – walizkę, w której jest 250 tysięcy dolarów. Dodatkowo duńskie specsłużby, które wreszcie mają czym pochwalić się przed Amerykanami, fundują swojemu agentowi pobyt w luksusowym ośrodku Blue Lagoon Spa na Islandii. Tam Storm odbiera zaszyfrowanego maila od Al-Awlakiego. Jemeńczyk pisze, że „Amina nie jest taką kobietą, jakiej oczekiwał”. Na końcu jednak dodaje: „…jest o wiele lepsza!”.
Agent jest w siódmym niebie.
Szwagier i Predatory
Dobry nastrój Storma i jego oficera prowadzącego nie trwa jednak długo. Z niewiadomych powodów walizka z nadajnikiem GPS nie pojechała razem z Aminą do kryjówki Al-Awlakiego. Czy terrorysta był tak przewidujący i nie ufał nawet „bratu Muradowi”, że kazał zostawić bagaż w Sanie, czy po prostu zaginęła – nie wiadomo. W każdym razie po 10 miesiącach od wylotu Aminy było pewne, że z planowanego namierzenia Jemeńczyka nic nie wyjdzie. Tymczasem służby specjalne wiążą z Al-Awlakim kolejne próby zamachów – próbę zdetonowania ukrytej w samochodzie bomby na nowojorskim Times Square w maju 2010 roku i spisek mający na celu terrorystyczne ataki na brytyjskie samoloty pasażerskie, ujawniony w listopadzie tego samego roku.
W 2011 roku Storm zgłasza się do PET z kolejną propozycją: pojedzie osobiście do Jemenu i pomoże zlokalizować Al-Awlakiego. 23 czerwca ląduje w Sanie. Dżihadysta traktuje Duńczyka niemal jak szwagra: każe mu kupić w stołecznym centrum handlowym Hadda kosmetyki dla nowej żony: szampon Pantene Pro V, mleczko Sunsilk i odżywkę do włosów Dove, ale do bezpośredniego kontaktu nie dochodzi. Zakupy odbiera od Storma wysłany przez Al-Awlakiego kurier. Agent dostaje 300 dolarów „za fatygę”, a kilka dni później przez zakodowane łącze mailowe przychodzi krótkie podziękowanie.
Storm nie traci jednak nadziei, ponieważ Al-Awlaki prosi go o kupienie w Londynie kilku sprzętów i chemikaliów, przydatnych przy produkcji bomb. Na początku września 2011 roku otrzymuje zaszyfrowaną wiadomość, że wysłany przez Al-Kaidę kurier jest już w drodze i wkrótce odbierze od niego przesyłkę. Powiadamia służby.
30 września 2011 roku dwa amerykańskie Predatory odpalają rakiety Hellfire w stronę samochodu jadącego kamienistą drogą w północnej prowincji Jemenu, al-Jawf. Pasażerami auta są Anwar Al-Awlaki, redaktor naczelny internetowego pisma Al-Kaidy „Inspire” Samir Khan oraz dwaj inni mężczyźni, podejrzani o przynależność do terrorystycznej siatki. Wszyscy giną na miejscu.
Informacja o zabiciu Al-Awlakiego obiegła świat, podana przez samego prezydenta Obamę. Morten Storm był przekonany, że to jego zasługa. Wielkie było jego rozczarowanie, kiedy jego oficer prowadzący z PET poinformował go, że brał jedynie udział w „równoległej operacji”. Nie pomogło spotkanie w hotelu w Helsingor z nowym szefem CIA w Danii, w którym ten zapewniał go, że sam prezydent USA zna nazwisko Storma i wie o jego ważnej roli w akcji zabicia Al-Awlakiego. Morten Storm poczuł się oszukany przez służby – i postanowił wszystko ujawnić.
Wkrótce tego pożałował. Islamskie fora internetowe zaroiły się od obelg pod jego adresem, a wściekli dżihadyści wprost nawoływali do likwidacji zdrajcy. Co gorsza, brytyjskie służby specjalne z powodu ujawnienia tajemnic odmówiły objęcia Storma i jego rodziny programem ochrony świadków.
Morten Storm obecnie ukrywa się w Wielkiej Brytanii pod fałszywym nazwiskiem, często zmieniając miejsce pobytu. Podobno pisze książkę o swoich przygodach. Irena Horak po śmierci Al-Awlakiego pozostała w Jemenie i pracuje jako redaktor w „Inspire”. Nawołuje do pomszczenia męża i deklaruje, że sama jest również gotowa na męczeńską śmierć dla zwycięstwa dżihadu.