Unia Europejska od ponad dekady wnikliwie przygląda się temu, w jaki sposób Meta przetwarza prywatne dane europejskich obywateli
Głównym organem kontrolującym działania giganta jest irlandzka komisja Ochrony Danych Osobowych (Data Protection Commission), odpowiadająca też za przestrzeganie zapisów unijnego rozporządzenia o ochronie danych General Data Protection Regulation (GDPR), które weszło w życie pod koniec maja 2018 roku – my to znamy jako RODO. Teraz wspomniana Komisja nałożyła na Metę rekordową grzywnę w wysokości 1,2 mld euro, a powodem jest fakt, że Facebook przesyła dane użytkowników z Unii Europejskiej do USA. Sprawa nie jest świeża, bo transfer danych w firmie był pod lupą już od 2013 roku.
Po długim dochodzeniu urzędnicy stwierdzili, że praktyka giganta społecznościowego polegająca na przenoszeniu danych obywateli UE na serwery w USA narusza kluczowe zasady prywatności. Jak zauważyła komisja – chociaż Meta próbowała zająć się potencjalnymi przeszkodami prawnymi, „ustalenia te nie uwzględniały zagrożeń dla podstawowych praw i wolności osób, których dane dotyczą” w UE.
Unie Europejska obawia się, że transfery danych z Facebooka, o których mowa, narażają jej obywateli na naruszenia prywatności oraz są niezgodne z RODO. Transfery danych były co prawda chronione paktem USA-UE o nazwie Tarcza Prywatności, ale Komisja uznała, że pakt w rzeczywistości nie chronił europejskich obywateli, ponieważ amerykańskie programy nadzoru mogą nadal gromadzić dane.
Oprócz nałożenia grzywny, irlandzka Komisja nakazała firmie zawieszenie wszystkich przyszłych transferów danych europejskich obywateli do Stanów Zjednoczonych na okres pięciu miesięcy. W ciągu najbliższych sześciu miesięcy Meta musi popracować też nad „zgodnością” swoich operacji z RODO, w tym przetwarzaniem danych obywateli UE na serwerach w USA. Istnieje jednak możliwość, że te ustalenia zostaną zniesione lub wstrzymane w efekcie szerszych negocjacji politycznych pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi, które chcą uzgodnić nowe zasady umożliwiające bezpieczny przepływ tych danych.
Co to wszystko oznacza dla nas – przeciętnych użytkowników Facebooka?
Oczywiście Meta uważa, że grzywna jest „nieuzasadniona i niepotrzebna”. Zasłania się też tym, że Facebook działał w dobrej wierze, a do tego transgraniczne przepływy danych są niezbędne dla wielu firm. Nie zabrakło też wzmianki, że firma jest „rozczarowana, że została wyróżniona, korzystając z tego samego mechanizmu prawnego, co tysiące innych firm chcących świadczyć usługi w Europie”. Gigant chce odwołać się od kary i będzie domagał się wstrzymania wykonania wyroku. Temu akurat się nie dziwię, w końcu Meta musi wysyłać dane do USA, gdzie może je przetwarzać, bo dzięki temu Facebook zarabia więcej na reklamach. Biorąc pod uwagę fakt, że w I kwartale 2023 roku firma zarobiła z reklam w swoim głównym serwisie 28,6 mld dolarów – ma o co walczyć.
Czy w kontekście tych zawirowań powinniśmy obawiać się o dostęp do Facebooka, czy Instagrama? Raczej nie, bo nawet w oficjalnym komunikacie firma zaznaczyła, że nie ma żadnego ryzyka dla zakłócenia działalności Facebooka w Europie. Meta nie zwinie się z Unii, choć takie groźby już jakiś czas temu się pojawiły. To były jednak tylko groźby – to zwyczajnie za duży rynek, który generuje zbyt duży przychód, by tak łatwo się z niego wycofać. Meta będzie walczyć o dalszą możliwość transferu danych i zapewne też o anulowanie grzywny, ale na wynik tej walki jeszcze trochę poczekamy.