Jednym z producentów, który wywołał w ostatnich miesiącach spory szum wokół siebie, był indyjski Ola Electric. Firma, która zaczynała jako agregator taksówek, w końcu weszła w przestrzeń mobilności, prezentując serię przystępnych cenowo, zaawansowanych technologicznie motocykli elektrycznych.
Czytaj też: Przejechał na motocyklu całe Indie i pobił rekord Guinnessa
Chwalone na całym świecie za oferowanie imponujących parametrów wydajnościowych w okazyjnej cenie – maksymalna prędkość 200 km/h za mniej niż 3000 dol. za najlepszy model – miały być prawdziwym hitem. Ale indyjscy dziennikarze widzieli już te maszyny na żywo, a kontrast między marketingiem a rzeczywistością jest dość duży.
Nie wszystko złoto, co się świeci, a na pewno nie motocykle Ola
Producent motocykli niedawno zaprezentował całą nową linię Roadster, która obejmuje podstawowy wariant X, standardowego Roadstera i topową wersję Pro. Podczas gdy wszystkie te modele są dostępne w przedsprzedaży, a strona internetowa Ola podaje daty dostaw każdego z nich, dostaw Roadstera Pro nie należy spodziewać się wcześniej niż we wrześniu 2026 r., czyli ponad dwa lata po jego premierze. Indyjscy dealerzy zobowiązują się obecnie jedynie do dostaw wersji podstawowej.
Czytaj też: Motocykle z pasami bezpieczeństwa – innowacja czy szaleństwo?
Większość szumu wokół Ola Roadster skupiała się na stosunku jakości do ceny. Podczas gdy podstawowa wersja kosztuje 74 999 rupii indyjskich (co przekłada się na niewiarygodne 890 dolarów), teraz jest jasne, że nie jest to tak korzystna oferta, jak wielu się spodziewało.
Roadster X dysponuje tylnym hamulcem bębnowym i nie ma ABS-u. Ma konsolę LCD zamiast szeroko reklamowanego kolorowego panelu TFT, który wydaje się być zarezerwowany dla droższych wariantów. Motocykl dostaje to, co marka nazywa “standardowymi widelcami” z przodu i podwójne amortyzatory z tyłu – konfiguracja, która po prostu wydaje się niewystarczająca do radzenia sobie z trudnymi warunkami jazdy, z których słyną Indie.
Brakuje również aluminiowego wahacza i felg aluminiowych ciętych diamentowo – oba te elementy przyciągnęły uwagę publiki, gdy ukazała się początkowa lista wyposażenia. Chociaż oczywiste jest, że firma ograniczyła swój sprzęt, aby obniżyć koszty, brutalna prawda jest taka, że Roadster X nie różni się aż tak bardzo od wielu innych zwykłych elektrycznych skuterów, którymi mieszkańcy Indii dojeżdżają codziennie do pracy.
Podczas gdy deklarowana prędkość maksymalna podstawowego modelu wynosząca 124 km/h i zasięg 200 km mogły być kuszące podczas premiery, obie te liczby dotyczą tylko droższej wersji Roadster X z akumulatorem 4,5 kWh, którego cena wynosi 99 999 rupii (1190 dolarów). Standardowa wersja za 890 dol. jest wyposażona w marny akumulator 2,5 kWh, który pozwala rozpędzić się do 105 km/h i przejechać na jednym ładowaniu 117 km. Rzeczywiste liczby będą jeszcze niższe.
To nie wszystko. Zespół odpowiedzialny za marketing Ola Electric strzelił sobie spektakularnego “samobója” z powodu zdjęć prasowych nowego Roadstera. Internet dość szybko zauważył pewne wyraźne podobieństwa między zdjęciami prasowymi motocykli Ola a wcześniejszymi zdjęciami opublikowanymi przez kalifornijską firmę Zero Motorcycles – a gdy zestawimy je obok siebie, jest ono niezaprzeczalne. Trudno sobie wyobrazić, że w 2024 r. ktoś w Indiach wierzył, że taki plagiat ujdzie mu na sucho.
Zanim pierwszy z elektrycznych motocykli Ola wyjechał z salonu, sytuacja nie wyglądała najlepiej. A skoro już mowa o salonie, indyjski dziennik Economic Times niedawno doniósł o wściekłym kliencie, który podpalił sklep Ola po tym, jak zgłosił problemy ze swoim skuterem zakupionym zaledwie 20 dni wcześniej. To jeszcze bardziej rzuca światło na jeden z największych problemów firmy: obsługę posprzedażową.
Nic z tego nie jest dobrą wiadomością ani dla Ola, ani dla tych, którzy byli początkowo pod wrażeniem tego, co marka zapowiadała w formie swoich nadchodzących motocykli. Czas pokaże, jak indyjski producent wyjdzie z tej katastrofy.