Elektroniczna nawigacja rozleniwia mózg

Są wygodne, precyzyjne, prowadzą nas do celu za rękę i pokazują go na zdjęciach. Niestety, korzystanie z nich przy okazji rozleniwia nasz mózg.

„Internet i nawigacja satelitarna zabijają w nas zdolność czytania map. Ludzie są coraz mniej świadomi tego, jak wygląda świat wokół nich” – ostrzega Mary Spence, prezes British Cartographic Society. Jej zdaniem cyfrowe technologie szkodzą kartografii i stanowią w najlepszym razie produkt drugiej jakości. Na internetowych mapach panuje chaos, brakuje im wielu ważnych informacji związanych chociażby z dziedzictwem kulturalnym. Czy te zarzuty są słuszne, a obawy, jakie budzi coraz powszechniejsze korzystanie przez nas z cyfrowych map – uzasadnione?

Z nawigacją na manowce

W internecie nietrudno trafić na mrożące krew w żyłach opowieści o zgubnych skutkach ślepej wiary w nawigację. GPS wysłał wielu nie-uważnych kierowców nie tylko na manowce, ale również prosto w stertę piachu, w pień drzewa czy do jeziora. Latem 2009r. Alicia Sanchez w podobny sposób zabłądziła w pustynnych okolicach Death Valley. Spędziła tam kilka dni wraz ze swym sześcioletnim synem Carlosem, który zmarł wskutek odwodnienia.

Takie wypadki są najczęściej wynikiem błędów na cyfrowych mapach, z których korzysta-ją systemy nawigacyjne. Zdarza się, że jesteśmy w miejscu, do którego sygnał GPS nie dociera. W grę wchodzi jednak także nienaturalny dla nas sposób orientowania się w przestrzeni. „Nawigacja samochodowa to seria instrukcji, które nie mają prawie żadnego związku z wyglądem otoczenia. Tymczasem dla ludzi naturalne jest tworzenie map mentalnych otoczenia. Uwzględniamy m.in. punkty orientacyjne jak np. Pałac Kultury i Nauki w Warszawie. Cyfrowa nawigacja pozbawia nas tego” – wyjaśnia prof. Tomasz Maruszewski, psycholog SWPS Sopot.

Nawet gdy nie korzystamy ze wskazówek urządzenia, lecz samodzielnie oglądamy cyfrową mapę, nie jest to dla nas naturalne. „Klasyczne mapy zawierają pewne niedopowiedzenia. Posługując się nimi, zmuszamy nasz mózg do większego wysiłku. Cyfrowe mapy z kolei mogą podawać nam zbyt wiele szczegółów, co przeszkadza nam w stworzeniu sobie całościowego obrazu danej okolicy” – dodaje uczony.

I ty zostaniesz kartografem

Druga strona medalu to możliwość samodzielnego poprawiania i tworzenia map. W przypadku tradycyjnej kartografii było to praktycznie niemożliwe.

Jeśli mieliśmy nieaktualną mapę papierową, mogliśmy co najwyżej coś sobie na niej dorysować długopisem. Kartografia cyfrowa umożliwia każdemu internaucie dodanie czegoś lub poprawienie zauważonego błędu. Takie informacje błyskawicznie stają się dostępne dla innych.

Pozwalają na to zarówno firmy komercyjne (np. Google czy Microsoft), jak i projekty tworzone oddolnie przez ochotników (tu przykładem może być Wikimapia.org). Niektóre serwisy wręcz bazują na takiej aktywności internautów. Każdy użytkownik Foursquare może dodać do mapy jakiś obiekt. Jeśli jest to np. kawiarnia, inni internauci potem mogą ją zrecenzować, dołączyć do opisu zdjęcia jej wnętrza itd. Warto pamiętać, że dziś praktycznie każdy smartfon ma moduł GPS pozwalający na zapisywanie trasy, po której się poruszamy. Takie dane można potem z łatwością przenieść na mapę.

 

Mapowanie staje się modne. Miłośnicy cyfrowej kartografii – zwani edytorami map, kreatorami map czy mapmakerami – współpracują zdalnie, dyskutują na forach. Czasem organizują także spotkania, czyli tzw. map upy. Wymienia-ą się doświadczeniami, organizują warsztaty dla początkujących, a nierzadko także wspólnie wzbogacają mapy, np. o szlaki turystyczne, ścieżki rowerowe czy lokalne kluby. „To jest coś, co bardzo wciąga młodych ludzi – opisywanie tego w otoczeniu, co ich interesuje. W efekcie mapmaker zaczyna patrzeć na świat inaczej. To może być ciekawy pomysł np. na uczenie geografii w szkołach” – wyjaśnia Michał Goździk, jeden z polskich twórców map.

Wejdź do Wieliczki

Cyfrowa kartografia pozwala na jeszcze jedną rzecz, która nie była możliwa w przypadku tradycyjnej – łączenie ze sobą różnych danych. Coraz częściej jest tak, że powiększając cyfrową mapę dochodzimy do trójwymiarowe-go widoku budynków lub zdjęć pokazujących dane miejsce. W przypadku usług takich jak Google Street View pozwala nam to na wirtualne spacerowanie po okolicy i np. sprawdzenie, czy w pobliżu jest parking albo czy znaki drogowe zakazują wjazdu na teren posesji.

Z punktu widzenia użytkownika to wielka wygoda. Psycholodzy patrzą jednak na to inaczej. „Informację abstrakcyjną, taką jak mapa, zastępujemy obrazową. To prawdopodobnie rozleniwia nasz mózg. Można powiedzieć, że w ten sposób cofamy się w naszej mentalnej ewolucji” – mówi prof. Maruszewski. I dodaje, że jest to zjawisko typowe dla współczesnej cywilizacji.

Ludzie nie zaczną raczej utrudniać sobie życia, zwłaszcza że cyfrowe mapy ze zdjęciami są coraz atrakcyjniejsze. Można na nich zobaczyć nie tylko ulice, ale też piękną przyrodę: od Kilimandżaro przez amazońską dżunglę po głębiny oceanów. Google Street View pozwala nam także na zwiedzanie wnętrz niektórych obiektów, np. kopalni soli w Wieliczce. „Gdy pokazaliśmy te zdjęcia, wielu internautów spoza Polski nie wierzyło, że takie miejsce istnieje naprawdę. Sądzili, że to plan filmowy jakiegoś filmu fantasy. Część z nich pisała w komentarzach, że zachęciliśmy ich do odwiedzenia naszego kraju” – mówi Piotr Zalewski z Google Polska. Do zdjęć można też dodawać „przestrzenne” nagrania dźwiękowe.

Biznes na mapowaniu

Cyfrowe mapy będą częścią naszej rzeczywistości także z jeszcze jednego powodu – ich tworzenie po prostu się opłaca. Wiedzą o tym doskonale nie tylko firmy zajmujące się nawigacją dla samochodów czy turystów, ale i giganci rynku mobilnego. Praktycznie każdy z nich ma swój system i stara się uniezależnić od konkurencji. Przykładem może być Microsoft, który przejął m.in. dział Nokii zajmujący się mapami, zwany HERE.

Stworzenie dobrego produktu tej klasy wcale nie jest łatwe, o czym boleśnie przekonało się Apple. W 2012 r. zaprezentowało własną aplikację z mapami, mającą zastąpić Google Maps na iPhone’ach i iPadach. Zawierała ona jednak tyle błędów, że firma musiała oficjalnie przeprosić za to użytkowników, a szef działu zajmującego się Apple Maps został zwolniony.

Jak firmy będą zarabiać na tych mapach, które z reguły są dostępne za darmo dla użytkowników? Na razie nie widać na nich klasycznych reklam ani np. linków sponsorowanych. „Myślę, że to tylko kwestia czasu. Już dziś jest tak, że gdy powiększamy jakiś rejon, na mapie zaczynają się pojawiać zlokalizowane tam firmy. Być może w pierwszej kolejności będziemy widzieć te, które płacą za reklamę” – mówi Michał Goździk. Podobny mechanizm już zresztą widać w serwisie Foursquare. A to może oznaczać, że cyfrowa kartografia stanie się równie mało obiektywna jak cały współczesny internet. 


DLA GŁODNYCH WIEDZY: