Wystarczy pobieżnie przejrzeć katalog 5500 odkrytych i potwierdzonych planet krążących wokół innych gwiazd niż Słońce. Znajdziemy w nim odpowiedniki wszystkich planet Układu Słonecznego, ale także planety należące do nieznanych u nas kategorii gorących jowiszów, superjowiszów, podneptunów, superziemi, planet wodnych, czy też planet bezustannie spływających magmą.
Czytaj także: Oceaniczne egzoplanety miały być idealne dla życia. Efekt cieplarniany na nich zabija
Astronomowie wskazują, że do tego katalogu można dopisać także planety, które z przestrzeni kosmicznej wyglądają jak gigantyczne — wszak planetarnych rozmiarów — gałki oczne.
Wbrew pozorom jednak ich istnienie i wygląd stosunkowo łatwo wyjaśnić. Odpowiada za niego powszechnie występujący we wszechświecie proces unieruchamiania pływowego. Nie musimy wcale zastanawiać się, jak proces ten wygląda w rzeczywistości. Wystarczy spojrzeć w kierunku Księżyca na naszym niebie. On także jest zablokowany pływowo, przez co wykonuje on jeden obrót wokół własnej osi niemal dokładnie w tym samym czasie, w jakim wykonuje pełne okrążenie wokół Ziemi. W efekcie Księżyc zawsze jest zwrócony tą samą stroną w kierunku Ziemi. Gdyby na drugiej części Księżyca istniało jakieś życie, to pomimo pozornej bliskości (zaledwie 370 000 km), owo życie nigdy nie widziałoby Ziemi.
Mamy to szczęście, że Ziemia nie jest w ten sposób pływowo powiązana ze Słońcem. Dzięki temu mamy na powierzchni Ziemi cykl dnia i nocy.
Wyobraźmy sobie jednak planetę, która dokładnie w taki sam sposób jak ziemski Księżyc jest związana ze swoją gwiazdą macierzystą. Łatwo sobie wyobrazić taką planetę. Jeżeli byłaby ona jedną stroną bezustannie zwrócona ku gwieździe, to na połowie jej powierzchni trwałby stale dzień, a na drugiej wieczna noc. Można przy tym założyć, że warunki panujące na dziennej stronie planety drastycznie różniłyby się od warunków panujących na stronie skrytej w wiecznych ciemnościach.
Oczywiście, dodatkowym czynnikiem warunkującym wygląd planety byłaby w takim przypadku odległość planety od gwiazdy, oraz temperatura tejże. Możemy tutaj założyć kilka różnych możliwości. Jeżeli planeta znajduje się blisko swojej gwiazdy, promieniowanie może odparować całą wodę z dziennej strony planety. Wtedy po dziennej stronie mamy samą pustynię, a po nocnej stronie lodową skorupę. Na pierwszy rzut oka, taka planeta nie wydaje się przesadnie przyjazna. Naukowcy wskazują jednak, że w strefie półmroku, między tymi obszarami mogłaby istnieć strefa sprzyjająca powstaniu życia. Gwiazda dostarczałaby tam wystarczającej ilości ciepła, a topniejąca granica skorupy lodowej zapasów wody. W takim pasie mogą istnieć wystarczająco dobre warunki dla np. roślinności. Taką planetę moglibyśmy nazwać gorącą gałką oczną. To jednak jeszcze nie jest to, czego szukamy.
Znacznie ciekawsza byłaby planeta tego typu nieco bardziej oddalona od swojej gwiazdy macierzystej. W takim przypadku mielibyśmy wciąż skorupę lodową na nocnej stronie planety, ale już na dziennej stronie mielibyśmy do czynienia z oceanem ciekłej wody. Taki ocean mógłby oczywiście być przyjazny dla życia, ale nie to jest tu istotne. Faktem jest, że planeta tego typu z przestrzeni kosmicznej miałaby wygląd błyszczącej gałki ocznej otoczonej krawędzią pokrywy lodowej.
Czytaj także: Oto zdjęcie nowej egzoplanety. Odkryto ją zupełnie nową metodą
Warto tutaj dodać, że powyższe dwa modele to tylko dwa ekstremalne przypadki. W rzeczywistości gałek ocznych może być znacznie więcej. Wszak trzeba uwzględnić wszystkie stadia pośrednie, w których po dziennej stronie np. oprócz oceanu byłby także ląd. Trzeba wziąć pod uwagę możliwość występowania przeróżnych chmur, różne rodzaje i gęstości atmosfery, wiatry wiejące z jednej strony planety na drugą i wiele innych czynników tego typu.
To wszystko jednak nie zmienia faktu, że planet z wieczną dzienną i wieczną nocną stroną odkryto już wiele. Kwestią czasu jest odkrycie, a być może kiedyś sfotografowanie gałki ocznej w przestrzeni kosmicznej.