Egoizm to nie grzech. Cierpimy na niedobór pozytywnego egoizmu

Egoista zna, rozumie i szanuje siebie, ale nie staje się przez to ślepy na innych.
Egoizm to nie grzech. Cierpimy na niedobór pozytywnego egoizmu

Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Trudno za­przeczyć tej kłopotliwej prawdzie. Przy­znajmy też, że choć pobrzmiewa w niej gorycz, często używamy jej w charakterze wygodnego wykrętu. Zawsze można się na nią powołać, gdy zabraknie nam samodyscypliny lub roz­sądku, aby zachować się jak należy. Grzeszymy zatem nałogo­wo. Ale czy zastanawiałeś się kiedyś, co właściwie znaczy sło­wo „grzech”? W swoim praindoeuropejskim rdzeniu zawiera ono słowo „krzywy”, „kręty” albo też – jak twierdzą niektórzy – „mazać”; oba znaczenia mogą być przydatne. Gdy grzeszysz, to znaczy, że skręciłeś z właściwego kursu, że idziesz krzywo. Grzeszny uczynek czy przedmiot to rzecz brudna, pomazana.

Choć od kilku lat intensywnie pracuję wraz z grupką ego­istów pasjonatów nad tym, aby odczarować pojęcie egoizmu, wciąż z każdej strony możesz usłyszeć lub przeczytać, że większość ludzkich grzechów zakorzeniona jest w egoizmie.

Chcę powiedzieć głośno i dobitnie: egoizm nie jest grze­chem. Więcej: większość naszych grzechów wynika z jego bra­ku! A czasem – z prób zakamuflowania egoistycznej natury naszych postępków, ubrania jej w ideologię altruizmu. Oj tak, grzeszymy strasznie, ale raczej niedostatkiem egoizmu, zwłasz­cza pozytywnego!

 

Cnota egoizmu

Z punktu widzenia pozytywnego egoizmu (określenie to wytłumaczę dokładniej za chwilę) przeciwstawienie „altruizmu” i „egoizmu” jest złudne. Nie musimy nawet wykra­czać poza tradycję chrześcijańską, żeby znaleźć poparcie dla tezy, że miłość bliźniego, a tym bardziej sku­teczne działania na rzecz innych ludzi wymagają najpierw zbudowania wewnętrznej siły i postawy szacunku dla samego siebie. „Możesz podzielić się z innymi tylko tym, co sam posia­dasz” – głosi obiegowa mądrość. Co możesz dać innym, jeśli zamiast we­wnętrznej mocy i szacunku dla siebie nosisz w sobie głównie doświadczenie własnej małości, poczu­cie poświęcenia czy nawet niesprawiedliwości lub krzywdy?

Powiedzmy to bez ogródek: altruizm bez pozytywnego egoizmu pachnie totalitaryzmem; prowadzi do poświęceń bez zdolności refleksji, czemu poświęcenie to ma służyć, do po­wierzchownego poprawiania świata i uszczęśliwiania innych na siłę. Nieprzypadkowo wielki pedagog Janusz Korczak prze­strzegał swego czasu nauczycieli: „jeśli masz wrażenie, że się poświęcasz dla dzieci… zmień pracę”.

Chyba nadeszła właściwa pora, żeby przydać określeniu „pozytywny egoizm” nieco precyzji. „Pozytywny” (z łac. positivus) oznacza tyle, co „uzasadniony”, „ugruntowany”. Egoizm (także z łac. ego = „ja”) to umiejętność koncentracji na sobie, doceniania siebie, pozostawania w kontakcie ze sobą. Zobacz, że w samym słowie „egoizm” nie ma niczego, co uzasadniałoby ego zdefiniowanie jako „nadmiernej troski o siebie”. Tak jak kantysta czy marksista zna, rozumie i szanuje filozofię Kanta (co nie znaczy, że nie widzi nic poza nią), tak i egoista zna, ro­zumie i szanuje siebie, ale nie staje się przez to ślepy na innych! Wielkim powszechnie popełnianym błędem jest utożsamianie egoizmu z egocentryzmem. Egocentryzm to dziecięce stadium rozwoju człowieczeństwa i moralności. Wszyscy przechodzimy przez to stadium, ale wymaga ono oczywiście przekroczenia. Służy temu trening konformizmu, w którego wyniku stajemy się ludźmi społecznie przystosowanymi. Jeśli jednak chcemy być kimś więcej, również i to stadium rozwoju wymaga prze­kroczenia. Pozytywny egoizm j est sposobem na dokonanie tego zasadniczego kroku.

Niegrzech, czyli co

Pozytywny egoizm z pewnością nie jest grzechem. Jest za to: znajo­mością samego siebie (i pracą nad pogłębieniem samopoznania), ciąg­łym rozwojem – odkrywaniem i transfor­macją; dostarczaniem sobie wsparcia i chro­nieniem się przed negatywnymi wpływami.

 

Niedobór pozytywnego egoizmu

Skoro mam zamiar wykazać, że egoizm to nie grzech, naj­lepiej będzie skorzystać z listy siedmiu grzechów głównych z chrześcijańskiego katechizmu. Wyjaśnijmy tylko na wstępie, że „główne” nie znaczy „najcięższe” – nie ma wśród nich zabój­stwa, nienawiści czy nawet oszustwa. „Główne” znaczy „klu­czowe” – prowadzące do innych, także tych najgroźniejszych przewinień. Jeśli uda się pokazać, że pozytywny egoizm raczej chroni przed popadnięciem w grzech, niż do niego zachęca, być może otworzy się pole do uznania pozytywnego egoizmu za najlepszą podstawę osobistego roz­woju i pracy nad sobą.

 

1. Pycha

Człowiek może mieć dumę – a ta nie musi prowadzić do pychy (dumy „fałszywej”). Pozytywny egoista nie hoduje w sobie pychy, gdyż będąc „ugruntowany w sobie” i wierząc w siebie, nie ma potrzeby neurotycz­nego porównywania się z otocze­niem. Wie, że takie porównanie mu szkodzi (przecież zawsze znajdzie się ktoś, kto wie czy potrafi więcej lub lepiej!), że blokuje jego rozwój oraz prowadzi do izolacji i cierpienia. A cóż to za egoista, który zamiast dbać o swój interes sam sobie szkodzi?

Zwróć też uwagę, że utożsamianie pychy z przerostem ego – z nadmiernym poczuciem własnej siły czy wartości – jest wątpliwe. Przypomnij sobie ludzi pełnych pychy. Nie masz wrażenia, że postawa ich wyrasta raczej z ukrywanej słabości, z podejrzenia własnej małości? Z małego, słabego ego? Zdol­ność uczciwego patrzenia w siebie w celu wydobycia wewnętrz­nej prawdy i pokazania jej światu – atak rozumiem pozytywny egoizm – nie prowadzi do pychy, ale raczej stanowi zdrowe dla niej antidotum. A jeśli tak, to czy przypadkiem podobnie nie jest z innymi grzechami, stanowiącymi następstwo pychy?

 

2. Chciwość

Pozytywny egoizm nie wzmacnia chciwości, przenosząc uwagę do wnętrza człowieka oraz pozwalając rozpoznać rze­czywiste, a nie urojone czy wdrukowane nam przez społeczeń­stwo potrzeby.

Jeśli do realizacji twoich najgłębszych celów, twojej ży­ciowej misji potrzebne są określone dobra, zdobywasz je. Zawsze jednak sprawy zewnętrzne będą jedynie środkami. Jeśli nie, jeśli chcesz mieć dla samego posiadania, jeśli gnasz do przodu, żeby coś komuś udowodnić – przestałeś być po­zytywnym egoistą.

 

3. Nieczystość

Mądrzy nauczyciele moralności zawsze uczą, że rozwiąz­łość to jedynie symptom, a nieczystość to coś położonego głębiej. Pierwotnie chodziło tu zwłaszcza o nieczystość ry­tualną – o naruszenia ważnych religijnych tabu. Gdy myślę o grzechu nieczystości w kontekście pozytywnego egoizmu, mam na uwadze toksyczne myśli i emocje, które powstają, gdy naszemu umysłowi brakuje dyscypliny. Jeśli – czy to w życiu, czy w seksie – traktuję innych przedmiotowo, je­śli hoduję mroczne myśli, jeśli pozwalam, by w moim sercu zalegały urazy, pretensje bądź cynizm – jestem nieczysty.

Pozytywny egoizm – który uczy dyscypliny i zachęca, by poprzez nieustanną koncentrację na sobie porządkować swoje wnętrze – stanowi tu antidotum, a nie katalizator. Za­zwyczaj udajemy, że – tak jak w przypadku brudnych rąk czy nóg – zanieczyszczenia przychodzą z zewnątrz. Spójrz, jak wielu ludzi narzeka na otoczenie: na hydraulików, polityków, rodzinę, na osaczające nas wampiry emocjonalne. Chcemy myśleć, że to przez nich lęgną się w nas rzeczy, których nie chcemy. Pozytywny egoizm przypomina, że czystość i nie­czystość to stan twojego wnętrza.

 

4. Zazdrość

Zazdrość to obawa przed utratą tego, co osiągnęliśmy lub zdobyliśmy. Wariacją na jej temat może też być zawiść wobec osiągnięć innych ludzi. Źródłem zazdrości jest oczywiście koncentracja na sferze „mieć” zamiast na „być”, połączona z niepewnością co do własnej wartości oraz ze skłonnością do porównywania się. Czy mógłbyś poczuć zazdrość, gdybyś ponad wszystko cenił to, kim jesteś, lubił to, co masz, i dobrze życzył sobie i innym? Dopiero nerwowe rozglądanie się po otoczeniu i negatywny wynik porównania rodzi zazdrość czy zawiść. Dopiero brak zaufania do męża czy żony, oparty na słabym poczuciu własnej wartości (podświadome: Kimże ja jestem, żeby mnie kochać? Zasługuję pewnie na zdradę), rodzi chorobliwą zazdrość niszczącą szczęście w tylu związkach.

Pozytywny egoista nie hoduje w sobie zazdrości, gdyż zna swoją wartość i jest otwarty na to, co przy­nosi życie. Wie też, że zazdrość blokuje jego roz­wój i prowadzi do izolacji i cierpienia. Słowem: jest bardzo mało egoistyczna.

 

5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu

…w życiu pozytywnych ego­istów po prostu… odpada! Nie tylko obżerając się, ale jedząc nieświadomie niewłaściwe rzeczy w niewłaściwy sposób, szkodzę sam sobie! Jako pozytywny egoista sza­nujesz siebie i, co także bardzo istotne, patrzysz na siebie i swoje życie całościowo. Nie będziesz więc dbać o dzieci czy o zadania w pracy, kalecząc swoje ciało i traktując żołądek jak śmietnik! Sam jesteś swoim najlepszym przyjacielem – przyjaźnisz się więc ze swoim ciałem. Akceptujesz je i dbasz o nie, a ono odpłaca ci, dostarczając energii do realizacji twoich celów.

 

6. Gniew

To jedna z emocji, która może zatruć życie. Zwłaszcza jeśli zamienia się w złość chroniczną, na przykład pragnie­nie zemsty. Znam dramatyczny przypadek podtrzymywa­nia takiego pragnienia przez osiemnaście lat! Całe życie podporządkowane myśli o brutalnej zemście, do której (na szczęście) nie doszło. Skutek opłakany – rozchwianie emo­cjonalne, frustracja, depresja, zaniedbanie siebie, brak pra­cy. Ta sytuacja pięknie ilustruje, że złe emocje odkładają się w ciele i w umyśle, są jak kubek trucizny, którą wypijamy sami i myślimy, że zaszkodzi drugiemu.

Pozytywny egoizm nie zachęca do tłumienia złości, ale – skoro naprawdę masz dbać o siebie – nie możesz jej także bez ograniczeń eksportować. Zła energia wraca; demon­strując złość, nasilasz gniew innych. Nawet ćwicząc złość w samotności – na przykład klnąc w duchu i waląc gniewnie pięścią w poduszkę lub worek treningowy – ćwiczysz nawyk agresji. Ścieżka pozytywnego egoizmu uczy panowania nad złością, nie po to, by chronić innych, ale dla własnego dobra.

 

7. Lenistwo

Grzech niezwykle dziś popularny, zwłaszcza w wersji roz­maitego rodzaju zaniechań. Wiem, że śmieciowe jedzenie mnie wykańcza, ale nic z tym nie robię; nie chce mi się goto­wać, szukać tych wszystkich produktów, dowiadywać się, co jest trujące, a co nie. Wiem, że przydałoby się poćwiczyć, ale kiedy? Przed pracą nie mam czasu, po pracy. jestem zbyt zmęczony, to znaczy znów: nie chce mi się. Czy można się dziwić, że wielu ludziom dosłownie nie chce się żyć? Pozna­łem wielu dwudziesto- i trzydziestoparolatków, którzy myśleli o sobie jak o starcach. – Ja już się nie zmienię: „Nie przesadza się starych drzew” – powiedział mi niegdyś jeden z moich ko­legów, lat 34.

Niestety współczesna psychologia niechcący wzmacnia ten sceptycyzm wobec własnych możliwości – definiując „rozwój psychofizyczny” człowieka jako proces, który kończy się gdzieś w wieku 20-26 lat. Oczywiście to kompletna bzdura! Pozy­tywny egoista wie, że rozwija się przez całe życie! Na żadnym jego etapie nie można się lenić! Lenistwo to rozbrat z samym sobą, to zaniechanie troski o siebie, to zatrzymanie się w pół kroku nad przepaścią.