Czy w ogóle jednak można zakląć w rowerze elektrycznym ducha prawdziwego Mustanga i Bronco? Czy e-bike może być marzeniem nowego pokolenia? O tym jak zawsze zdecydują klienci, ale trzeba przyznać, że rowery wyglądają naprawdę ciekawie i wyróżniają się na tle produktów oferowanych przez naprawdę szeroką paletę producentów tego typu pojazdów.
Tutaj trzeba oczywiście zauważyć, że Ford nie jest bynajmniej pierwszym producentem samochodów, który postanowił zaoferować swoim klientom rowery swojej marki. W ostatnich latach swoje modele produkowane we współpracy z producentami rowerów elektrycznych w swoich salonach oferowali tacy giganci jak Porsche, BWM, Audi czy McLaren.
Czytaj także: Elektryczny rower idealny? Przejedziesz nim po mieście i górach, a na koniec złożysz do kostki
Sam Ford zresztą próbował już swoich sił w tym segmencie, przedstawiając swoje koncepcyjne rowery elektryczne ponad dekadę temu. Wtedy na rowerach koncepcyjnych się kończyło. Z tego też powodu teraz, gdy w tym segmencie z jednej strony pojawił się większy popyt, a z drugiej konkurencja rośnie, amerykańska marka postanowiła podejść do tematu nieco rozsądniej.
Ford wszedł we współpracę z gigantem na rynku e-bike’ów, firmą N+. To specjaliści z tej firmy odpowiadają za bazę dla nowego Mustanga i Bronco.
Od strony technicznej oba modele są bardzo do siebie podobne. Każdy z nich napędzany jest silnikiem o mocy 750W umieszczony w tylnej piaście oraz posiada na wyposażeniu ten sam umieszczony w rurze dolnej akumulator o pojemności 720 Wh zapewniający zasięg rzędu 96,5 kilometrów. Producent podkreśla, że każdy rower ma cztery tryby pracy, przy czym najbardziej imponujące z nich noszą różne dla każdego modelu nazwy. W przypadku Mustanga jest to „Track”, a w przypadku Bronco jest to – a jakże – „Baja”.
Niezależnie jednak od tego, który z rowerów Forda wybierzemy, jego prędkość maksymalna wyniesie 45 kilometrów na godzinę. Jak na porządny rower elektryczny przystało, kierowca ma do dyspozycji wbudowany w kierownicę wyświetlacz LCD, na którym wyświetlane są takie podstawowe dane jak prędkość czy stan akumulatora. Rower wyposażony jest także w reflektor o mocy 180 lumenów oraz zintegrowane tylne światło.
Komfort jazdy w przypadku obu modeli zapewnia widelec pneumatyczny z przodu oraz amortyzator z tyłu o skoku 190×50 mm. Cała konstrukcja osadzona jest na 27,5-calowych kołach, które w razie potrzeby zatrzymywane są przez hamulce hydrauliczne Tektro z czterema tłoczkami i tarczami o średnicy 203 mm.
Tak przynajmniej przedstawiają się technikalia obu modeli. Jednak to nie dla nich, a przynajmniej nie tylko dla nich, kupuje się taki rower. Od strony wizualnej oba rowery znacznie różnią się od siebie. Mustang – jak się można tego spodziewać – wyposażony jest w wyścigowe siodełko, podczas gdy Bronco w tym samym miejscu ma siodełko przypominające bardziej motocyklowe. Sama rama także istotnie różni się między modelami. Więcej, producent do każdego modelu wybrał także inne opony: o ile Mustang został obuty w Pirelli Angel Urban GT, o tyle Bronco posiada Pirelli Scorpion Enduro M Hardwall.
Mamy tutaj zatem do czynienia z maszynami, które przykuwają uwagę i odróżniają się istotnie od generycznych rowerów elektrycznych, jakich na rynku jest całkiem sporo. Za tę oryginalność jednak trzeba sporo zapłacić. Ceny rowerów zaczynają się bowiem od 4000 dolarów w przypadku Mustanga i 4500 dolarów w przypadku Bronco. W tej cenie jednak do wyboru jest tylko jeden kolor. Producent oferuje oczywiście dodatkowych dziesięć innych kolorów, ale każdy z nich wymaga dopłaty na poziomie kolejnych 390 dolarów. To spory wydatek jak na zmianę koloru roweru. Z drugiej strony mówimy o rowerze Forda, a o tym jak producenci aut wyceniają lakiery oferowanych przez siebie aut, można by było napisać całą książkę.