EagleEye to tzw. mikrosatelita, ale niech nikogo to określenie nie zwiedzie. Urządzenie o wymiarach 65 x 50 x 90 cm (55 x 150 x 90 cm po rozłożeniu paneli słonecznych) i masie przekraczającej 50 kg jest absolutnym rekordzistą w swojej kategorii na rynku polskim. Projekt został opracowany w całości lokalnie przez firmę Creotech Instruments, której partneruje firma Scanway oraz Centrum Badań Kosmicznych PAN. Panele słoneczne o powierzchni 0,8 m2 będą w stanie generować energię o mocy 200W, którą zmagazynuje bateria o pojemności 150 Wh. Za zmianę i utrzymanie orbity ma odpowiadać silnik jonowy, zaś na pokładzie znajdą się dwa systemy radiowe, a także system orientacji (AOCS) z czujnikami słońca, gwiazd, pola magnetycznego, żyroskopy, cewki oraz koła reakcyjne.
EagleEye – po co wysyłać na orbitę tak duży obiekt?
Głównym celem misji EagleEye jest przetestowanie autorskiej platformy Hypersat, na bazie której mikrosatelita został zbudowany. Warto wspomnieć, że obiekt będzie się docelowo poruszać na bardzo niskiej orbicie (VLEO – ok. 350 km od powierzchni), aczkolwiek początkowo zostanie uruchomiony na wysokości 510 km (orbita SSO). Planowana żywotność urządzenia wynosi pięć lat, a jego rozmiar podyktowany jest nie tylko redundancją kluczowych komponentów, ale również obecnością teleskopu firmy Scanway do obrazowania w 4 pasmach (RGB + NIR) i uzyskiwania zdjęć wysokiej rozdzielczości (GSD – Ground Sampling Distance) na poziomie 1,2 m na piksel. Mikrosatelita ma również do dyspozycji własny komputer dla teleskopu, na którym będzie odbywać się wstępne przetwarzanie obrazów z użyciem algorytmów uczenia maszynowego. Zdjęcia będą następnie przesyłane na Ziemię, a równoległe łącze radiowe będzie służyć w trakcie misji do aktualizacji oprogramowania.
Czytaj też: Teleskop Jamesa Webba zaskoczył astronomów. Zderzenie galaktyk na początku wszechświata
Wystrzelenie polskiego mikrosatelity na orbitę będzie możliwe za pośrednictwem rakiety Falcon 9 firmy SpaceX. Start z bazy Vandenberg w Kalifornii zaplanowano już na lipiec, więc mieliśmy ostatni moment, aby zobaczyć sprzęt jeszcze na Ziemi, tym bardziej, że niedawno ukończył ostatnie testy kwalifikujące go do takiej podróży. Creotech czeka w zasadzie w blokach startowych na sygnał ze SpaceX, inaugurujący podróż z cennym pakunkiem do USA. Oczywiście EagleEye musiał przejść mordercze testy wibracyjne, próżniowe i temperaturowe (TVAC), żeby w ogóle zostać uwzględnionym w programie lotów SpaceX. Musicie wiedzieć, że takie loty to nie jest tania zabawa – za kilogram masy w ładunku rakiety trzeba zapłacić 10 tys. dolarów. To jednak nic w porównaniu z wartością całego projektu EagleEye, który jest szacowany na ok. 60 mln zł.
EagleEye to ważny egzamin dla Creotech i platformy Hypersat
Jak wyjaśniają przedstawiciele Creotech, wystrzelenie mikrosatelity w ramach misji EagleEye to również sprawdzian dla autorskiej platformy o nazwie Hypersat, która docelowo ma stanowić uniwersalne rozwiązanie oferowane komercyjnie dla innych zainteresowanych podmiotów. Jego przewagą jest wspomniana wcześniej wszechstronność zastosowania. Niemniejsze znaczenie ma fakt, że technologia w ogromnej większości powstaje na miejscu, więc można powiedzieć, że to nam się po prostu opłaca. Z niecierpliwością czekam na potwierdzenie terminu startu i będziemy się bacznie tematowi przyglądać.