Piotr Tyma! Historyk i prezes Związku Ukraińców w Polsce.
Focus Historia: Czy Stepan Bandera słusznie jest w Polsce uważany za symbol ukraińskiego nacjonalizmu, ruchu narodowego?
Piotr Tyma: Obraz Bandery w Polsce i na obszarze postsowieckim jest głównie efektem oddziaływania komunistycznej propagandy, a nie rezultatem rzeczowej analizy jego biografii. To przykład klasycznej metody dyskredytacji za pomocą utożsamiania ruchu narodowego z osobą o negatywnej konotacji (którą świadomie budowano). Dla przykładu w czasach carskiej Rosji ukraińskich zwolenników niezależności od Rosji nazywano mazepyńcami (negatywnym bohaterem był hetman Iwan Mazepa), w okresie międzywojennym w ZSRR zwolenników niepodległości nazywano petlurowcami (od Semena Petlury). Po II wojnie symbolem wszelkiego zła i wrogiem nr 1 uczyniono Banderę, chociaż wśród współczesnych mu liderów OUN byli inni wybitni działacze niepodległościowi, np. płk Jewhen Konowalec, walczący o niepodległość Ukrainy w latach 1918–1921, twórca Ukraińskiej Organizacji Wojskowej i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.
F.H.: W jakim stopniu Bandera ponosi odpowiedzialność za śmierć ludności polskiej na Wołyniu w 1943 r.?
P.T.: Łączenie Bandery z Wołyniem to też głównie socjotechnika, próba obarczania za konflikt i ofiary po stronie polskiej osoby, która od tzw. procesu warszawskiego członków OUN (zabójców ministra Bronisława Pierackiego w 1934 r.) stała się dla Polaków „negatywną ikoną” ruchu nacjonalistycznego. Pośrednio w ten sposób pragnie się wskazywać, że jedyną przyczyną polsko-ukraińskiego konfliktu w okresie II wojny światowej była ideologia OUN i cechy przywódcy jednej z frakcji. W rzeczywistości Bandera od 1941 do 1944 r. z racji uwięzienia [przez Niemców – przyp. red.] nie oddziaływał na decyzje OUN ani działalność UPA. Jego odpowiedzialność za przebieg krwawego konfliktu jest dyskusyjna i raczej pośrednia niż bezpośrednia.
F.H.: Co pan sądzi o przyznaniu Banderze tytułu „Bohatera Ukrainy” przez prezydenta Juszczenkę?
P.T.: Ta decyzja była rezultatem wielu czynników, m.in. próby realizacji przez niego polityki historycznej, odbudowy tożsamości ukraińskiej na podstawie innych wzorców i postaci z historii niż te z okresu ZSRR. Na decyzję wpływ miały też problemy z pamięcią historyczną Ukraińców. Z racji małej wiedzy społeczeństwa, zaniedbań 20 lat niepodległości dorobek innych formacji politycznych czy też innych działaczy niepodległościowych jest nadal na Ukrainie mało znany (np. postaci, które w sowieckich łagrach były więzione ponad 30 lat i nie dały się złamać jak Danyło Szumuk czy Mykoła Symczycz). W mojej ocenie wybrano postać Bandery, gdyż uosabiała antykomunistyczny ruch narodowy, walczący o niepodległość Ukrainy i z ZSRR, i z Niemcami, oraz symbolizuje straty, jakich zaznał w okresie II wojny naród ukraiński (bracia Bandery zginęli w Auschwitz, rodzice i pozostałe rodzeństwo byli prześladowani przez Sowietów). Paradoksalnie o roli i miejscu Bandery w historii i we współczesnej Ukrainie w dużej mierze przesądzili Sowieci poprzez zamach na niego (kulisy operacji zostały ujawnione po ucieczce zamachowca na Zachód) oraz zmasowaną propagandę. Pewną rolę odegrała też diaspora ukraińska, dla której Bandera – zwłaszcza po zamachu – stał się symbolem niezłomnego bojownika o niepodległość.
Wiesław Romanowski, były korespondent TVP na Ukrainie, autor biografii „Bandera. Terrorysta z Galicji”.
Focus Historia: Czy Stepan Bandera słusznie jest w Polsce uważany za symbol ukraińskiego nacjonalizmu, ruchu narodowego?
Wiesław Romanowski: Jeśli mówić o Banderze jako symbolu, to jedynie symbolu jednej z wielu ukraińskich organizacji politycznych, deklarujących walkę o niepodległość Ukrainy. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, której był członkiem, a następnie jednym z liderów, zajmowała się terroryzmem i prezentowała program polityczny niewiele odbiegający od faszyzmu czy nazizmu. „Ukraina dla Ukraińców” i „oczyszczenie Ukrainy z Żydów i Polaków” to było sedno ich programu. Bandera pretendował do przywództwa w ruchu narodowym, ale już pierwsze kroki w tym kierunku zakończyły się porażką. Jego walka o przywództwo w samym OUN doprowadziła do podziału organizacji i krwawego wewnętrznego konfliktu. Bandera jest symbolem politycznej klęski najbardziej skrajnego nurtu ukraińskiego ruchu narodowego.
F.H.: W jakim stopniu Bandera ponosi odpowiedzialność za śmierć ludności polskiej na Wołyniu w 1943 r.?
W.R.: Jest politycznie i moralnie odpowiedzialny za ludobójstwo na Wołyniu. Nie byłoby możliwe bez ideologii OUN, doświadczenia zdobytego podczas działalności terrorystycznej przed wojną oraz współpracy z nazistami, szczególnie przy eksterminacji Żydów, do której zachęcał. Od 1942 roku, siedząc w obozie w Sachsenhausen, Bandera miał coraz mniejszy wpływ na OUN w Galicji i na Wołyniu, ale chyba nie jest przypadkiem, że dowódcą oddziału, który dokonał pierwszej masakry ludności polskiej na Wołyniu, w Porośli, był Hryhorij Perehijniak – jeden z „uczniów” Bandery. Nie udało mi się znaleźć wypowiedzi czy tekstu Bandery na temat ludobójstwa na Wołyniu – wśród ukraińskiej emigracji był to temat tabu.
F.H.: Co pan sądzi o przyznaniu Banderze tytułu „Bohatera Ukrainy” przez prezydenta Wiktora Juszczenkę [w 2010 roku, w tym samym roku tytuł odebrano – przyp. red.]?
W.R.: Jeden z ukraińskich publicystów Kost Bondarenko skomentował to tak: „Wiktor Juszczenko dał dowód nieznajomości ukraińskiej historii”. Trudno się z tym poglądem nie zgodzić. Prezydentem Juszczenką kierowała kalkulacja polityczna, podczas kampanii prezydenckiej rozpaczliwie próbował ratować spadające poparcie. W rezultacie pomógł tym ruchem wygrać Wiktorowi Janukowyczowi i przeszkodził Julii Tymoszenko, która również szukała poparcia na Wschodzie. Nie pierwszy to przypadek gry Banderą i jego mitem w bieżącej polityce. Największe sukcesy na tym polu do tej pory miało jednak KGB.