Kiedy 14 października Księżyc znalazł się centralnie na linii między Słońcem a Ziemią, przesłonił on promienie słoneczne lecące w kierunku dziennej strony naszej planety i rzucił cień, który przez jakiś czas na wirującej przecież Ziemi powoli przesłaniał kolejne obszary, na których gromadzili się licznie ludzie chcący na własne oczy zobaczyć noc w ciągu dnia.
To samo zaćmienie Słońca obserwował także satelita DSCOVR, który od ośmiu lat bezustannie obserwuje tarczę Ziemi z odległości 1,6 miliona kilometrów. Z uwagi na to, że znajduje się on w punkcie libracyjnym L1 układu Słońce-Ziemia, to mimo ruchu naszej planety wokół Gwiazdy Dziennej, zawsze pozostaje w tym samym położeniu względem naszej planety.
Zdjęcie wykonane 14 października przedstawia rozświetloną światłem słonecznym Ziemię, na której pojawia się ciemna plama przesłaniająca znaczną część Ameryki Północnej. Ta plama to nic innego niż cień rzucany przez Księżyc, który znalazł się na drodze między Słońcem a Ziemią. To właśnie ludzie znajdujący się w ramach tej plamy mieli okazję do obserwowania zaćmienia Słońca. Większa część ludzkości znajdująca się poza strefą cienia przesuwającą się po tarczy Ziemi mogła jedynie obejść się smakiem.
Całkowite zaćmienia słońca są rzadkością, bowiem orbita Księżyca wokół Ziemi jest nieco nachylona (ok. 5 stopni) względem płaszczyzny orbity Ziemi wokół Słońca, w efekcie zazwyczaj Księżyc mija się ze Słońcem na niebie podczas każdego trwającego 28 dni okrążenia wokół Ziemi. Czasami jednak zdarza się tak, że Księżyc w nowiu spotyka się na niebie właśnie ze Słońcem.
Fakt, że dochodzi w takim momencie do całkowitego zaćmienia, jest także czymś niespotykanym w całym Układzie Słonecznym. Możliwe to jest tylko dzięki temu, że Księżyc odległy od nas o 360-420 tysięcy kilometrów ma na nieboskłonie te same rozmiary kątowe co Słońce odległe od nas o 150 milionów kilometrów. W rzeczywistości te dwa obiekty mają zupełnie różne rozmiary. Średnica Księżyca to zaledwie 3474 km, podczas gdy średnica Słońca to 1 392 700 km.
Wystarczy tutaj zauważyć, że potencjalni mieszkańcy Merkurego i Wenus nigdy nie zobaczyliby żadnego zaćmienia, bowiem te planety nie mają własnych księżyców, które mogłyby przesłonić — choć na chwilę — Słońce. W przeciwieństwie do nich Mars posiada dwa księżyce, ale żaden z nich nie jest na tyle duży, aby zasłonić całą tarczę słoneczną i spowodować ciemność na powierzchni planety. Powinniśmy zatem doceniać to, co mamy okazję obserwować na powierzchni Ziemi.
Ciekawym aspektem całego wydarzenia jest też fakt, że jak wcześniej zauważono, Księżyc nie porusza się wokół Ziemi po orbicie idealnie kołowej, przez co oddala się od Ziemi, aby osiągnąć apogeum (najdalszy punkt od Ziemi), a następnie zbliża, aby przemknąć przez perygeum (najbliższy punkt od Ziemi). To z kolei sprawia, że w apogeum rozmiary kątowe księżyca na niebie są mniejsze niż w perygeum.
Podczas ostatniego zaćmienia Słońca, Księżyc znajdował się blisko apogeum, przez co był stosunkowo mały. Z tego też powodu nie był on w stanie całkowicie przesłonić Słońca. Zamiast tego podczas maksymalnej fazy zaćmienia na niebie powstał swoisty “pierścień ognia”. Gdyby Księżyc znajdował się w perygeum swojej orbity wokół Ziemi, Słońce zostałoby całkowicie przez niego zasłonięte.
W Polsce najbliższe obrączkowe zaćmienie Słońca będzie można obserwować na niebie dopiero w 2075 roku. Na zaćmienie całkowite natomiast trzeba poczekać do 7 października 2135 roku. Co ciekawe jednak już za półtora roku, 29 marca 2025 roku będzie można zobaczyć z terytorium naszego kraju częściowe zaćmienie Słońca.