Porównał je nawet do metod z okresu stalinowskiego – jak następnie wyjaśnił w wywiadzie, chodziło mu o tzw. konwejer, czyli metodę polegającą na wielogodzinnych nocnych przesłuchaniach, mających złamać przesłuchiwanego. Tuleya skrytykował też fakt, że dla celów akcji przeciw dr. Mirosławowi G. agent CBA uwiódł jedną z pielęgniarek, aby „wynosiła z oddziału, gdzie ordynatorem był oskarżony, dokumentację pacjentów”.
Wkrótce po ogłoszeniu wyroku sędzia zapowiedział złożenie do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu składania fałszywych zeznań przez świadków oraz naruszenia procedur przez organy ścigania. Decyzja ta, jak też porównanie z czasami stalinowskimi, wywołały burzę w środowisku politycznym i prawniczym. Zdaniem jednych sędzia trafnie ocenił sytuację i zrobił to, co do niego należało. Zdaniem innych wyrok na doktora G. jest zbyt łagodny, zaś sędzia swoim komentarzem w uzasadnieniu wyroku złamał obowiązujące reguły. Jednak Krajowa Rada Sądownictwa uznała, że Tuleya nie naruszył norm obowiązujących sędziego.
W sprawie doktora G. toczy się jeszcze proces o nieumyślne narażenie pacjenta na utratę życia i nieumyślne spowodowanie jego śmierci. Chodzi o wydarzenia z 2006 r., gdy oskarżony po przeprowadzonej operacji Floriana M. pozostawił gazę w jego sercu. Lekarzowi grozi do 5 lat więzienia.