Brytyjska dziennikarka Gaia Vince w jednym z artykułów opisuje rozmowę z dwoma pracownikami budowlanymi, których spotkała przypadkiem w londyńskiej kafeterii. Zagadnęła ich zaintrygowana brzmieniem języka, którym się posługiwali. Młodzi ludzie – jak się okazało z Republiki Południowej Afryki – płynnie przeszli na angielski, tłumacząc, że język, którym mówią, to xhosa. W Johannesburgu każdy zna co najmniej pięć języków – wyjaśnili. Matka jednego z nich, Theo, pochodzi z plemienia Soto, a ojciec jest Zulusem, każde wniosło do rodziny własny język. Od sąsiadów i kolegów Theo nauczył się xhosa i ndebele, natomiast angielskiego i africaans w szkole. Na pytanie, czy nauka tylu języków nie sprawiła mu trudności, odpowiedział z uśmiechem: „Ależ skąd. To przecież normalne”.
Ponad połowa ludzi na świecie (według różnych badań od 60 do 75 proc.!) bez wysiłku posługuje się dwoma, a nawet większą liczbą języków. Prawdziwymi mistrzami są mieszkańcy Indonezji. Ponad 200 milionów osób mówi tam dwoma językami od wczesnego dzieciństwa. W domu jest to jedno z 746 narzeczy, w szkole i w urzędach – indonezyjski. Europa na tym tle wypada dość słabo. Wyjątkiem są Luksemburczycy – 100 proc. populacji tego kraju zna biegle trzy języki (luksemburski, francuski i niemiecki).
Edukacja toczy się tam równolegle w każdym z nich. Na dole europejskiej tabeli znajdują się natomiast użytkownicy najbardziej wpływowych języków: Anglicy, Portugalczycy, Hiszpanie oraz Włosi i – o dziwo – Grecy. Polska zajmuje miejsce w połowie stawki. W naszym społeczeństwie prawdziwa dwujęzyczność (czyli
rutynowe posługiwanie się dwoma językami) nie jest częstym zjawiskiem, zazwyczaj wiąże się ze specyficzną sytuacją życiową. Dotyczy głównie dzieci małżeństw mieszanych i osób, które w dzieciństwie wyjechały na stałe za granicę lub przebywały tam przez dłuższy czas. Mimo że taki pobyt stwarza doskonałą
okazję, by nabyć tej trudnej i cennej umiejętności, długo kontakt małych dzieci z dwoma językami uważano za… szkodliwy.
Przesądy na temat eksponowania niemowląt i małych dzieci na dwa języki jednocześnie powstały w latach 50. XX wieku. Choć od tamtej pory minęło 70 lat, psychologom udało się obalić tylko niektóre z nich.
DO YOU HABLA ENGLISH?
Pierwszy mit, że dwujęzyczność jest rzadką umiejętnością, możemy uznać za obalony. Kolejny zakłada, że tylko bardzo zdolne dzieci są w stanie posiąść tę umiejętność. Gdyby to była prawda, trudno byłoby przekonać kogokolwiek do wczesnego rozpoczęcia nauki, ponieważ nie da się sprawdzić, czy niemowlę, które
jeszcze nie mówi, jest „uzdolnione językowo”. Dzieci rodzą się przygotowane do posługiwania się językiem, co jest oczywiste. Mniej oczywiste jest to, że noworodki zaczynają reagować na różne języki w różny sposób już w cztery dni po urodzeniu.
Nie jest też prawdą, że dziecko obcując z dwoma językami i mieszając je ze sobą, nie nauczy się żadnego z nich należycie. Małe dziecko posługuje się mową głównie w celu wyrażenia swoich potrzeb. Gdy nie zna odpowiednich słów, wymyśla własne lub sygnalizuje potrzeby opisowo. Dwujęzyczne dzieci mają jeszcze trzecią opcję – mogą posłużyć się odpowiednim słowem w drugim języku i po prostu skorzystać z tej przewagi.
Około czwartego roku życia zaczynają rozumieć, że komunikują się w dwóch różnych językach, choć czasem jeszcze mieszają je w jednym zdaniu. Bardzo wcześnie też orientują się, do kogo w jakim języku się odezwać. Z wiekiem sytuacja całkowicie się normuje. Na poparcie tych słów Gaia Vince przytacza wypowiedź cenionego neurolingwisty, prof. Tomasza Bąka z Uniwersytetu Edynburskiego: „Moim ojczystym językiem jest polski, ale moja żona jest Hiszpanką, więc mówię również po hiszpańsku, a że mieszkamy w Edynburgu, znamy także angielski. Kiedy rozmawiam z żoną po angielsku, czasami używam hiszpańskich słów, ale nigdy nie wtrącam przypadkowo polskich. A kiedy rozmawiam z teściową po hiszpańsku, nigdy nie używam angielskich, ponieważ wiem, że ich nie rozumie. Nie jest to coś, o czym muszę myśleć, to dzieje się automatycznie”.
Kolejny stereotyp, że dzieci dwujęzyczne, np. z rodzin emigranckich, przejawiają „dezorientację umysłową” i mają trudności z nauką, jest wciąż mocno zakorzeniony nawet w niektórych amerykańskich szkołach. Z obawy, że uczniowie pochodzący z mniejszości etnicznych zaniżą wyniki testów i wpłyną negatywnie na opinię o szkole, są wykluczani z końcowych egzaminów. Dzieje się tak, mimo iż wiele ośrodków akademickich przeprowadziło na ten temat szczegółowe badania. Elizabeth Peal i Wallace E. Lambert z Uniwersytetu McGill w Montrealu już w latach 60. walczyli z tym uprzedzeniem, badając dziesię- ciolatki ze szkół francuskojęzycznych w Montrealu posługujące się także angielskim.
Z kolei przekonanie, że nikt, kto rozpoczął naukę języka powyżej trzeciego roku życia, nie zdobędzie takiej biegłości jak jego rodzimy użytkownik, zostało obalone dopiero niedawno. Tematem zajęło się trzech naukowców: Joshua K. Hartshorne, Joshua B. Tenenbaum (obaj z Massachusetts Institute of Technology) oraz Steven Pinker (Uniwersytet Harvarda). Aby w badaniu mogła wziąć udział jak największa liczba osób, specjalnie skonstruowany test gramatyczny został opublikowany na Facebooku.
Był on bardzo prosty: należało odpowiedzieć, czy angielskie zdania w rodzaju „Yesterday John wanted to won the race” są poprawne gramatycznie. W teście wzięło udział prawie 670 tys. osób w różnym wieku i różnej narodowości. Najmłodsza z nich miała 10 lat, a najstarsza 70. Około 246 tys. uczestników dorastało, mówiąc tylko po angielsku, podczas gdy reszta była dwu- lub wielojęzyczna. Najczęstszymi językami ojczystymi (z wyjątkiem angielskiego) były fiński, turecki, niemiecki, rosyjski i węgierski. W załączonej ankiecie wszyscy odpowiadali na pytanie o wiek oraz jak długo i w jakim środowisku uczyli się angielskiego, np. czy przenieśli się do kraju anglojęzycznego.
Oceniając sprawność posługiwania się gramatyką przez poszczególnych uczestników, badacze sformułowali dość optymistyczne wnioski. Rozszerzyli mianowicie aż do 17. roku życia tzw. okres krytyczny przyswajania gramatyki drugiego (!) języka, czyli przedział czasowy w rozwoju dziecka, w którym powinno opanować daną umiejętność. Jeśli nie nabędzie jej w określonym momencie, strat nie da się już odrobić. Hartshorne, Tenenbaum i Pinker wyciągnęli ze swoich badań jeszcze jeden pozytywny wniosek: nawet po 17. roku życia można nauczyć się obcego języka dość biegle, niestety, w wieku 17–18 lat krytyczne okienko zamyka się… Ale i tak nie oznacza to, że nauka w dorosłym życiu jest daremna. Choć wymaga więcej wysiłku, także może dać zadowalające wyniki. Ale na intuicyjne, spontaniczne używanie reguł gramatycznych na ogół nie można już liczyć, podobnie jak na opanowanie akcentu na poziomie „native speakera.
SAME ZYSKI, (PRAWIE) ŻADNYCH STRAT
Badania prowadzone w ostatnim dziesięcioleciu przy użyciu najnowszych narzędzi obrazowania mózgu ujawniły lepsze do stosowanie zachowań osób dwujęzycznych do wymogów sytuacji i środowiska. Najprościej było to udowodnić na poziomie neuronalnym. Prof. Viorica Marian z Northwestern University, Evanston w 2017 r. za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego przeskanowała mózgi 16 osób których pierwszym językiem był hiszpański, ale które
ROZMOWA – DR EWA HAMAN MÓZG LUBI WYZWANIA
Codzienne używanie dwóch języków poprawia kontrolę uwagi, przekonuje dr hab. Ewa Haman, psycholingwistka
Focus: Co wynika z badań porównawczych dzieci jednojęzycznych i wielojęzycznych?
Ewa Haman: Przede wszytkim porównania takie mają ograniczony sens. Przydają się wtedy, gdy chcemy np. przewidzieć, jak dzieci dwujęzyczne będą sobie radziły w jednojęzycznym systemie szkolnym.
Coraz częściej mówi się, że dwujęzyczność jest zupełnie nową jakością i trzeba ją rozpatrywać odrębnie. Jakie szczególne korzyści daje dwujęzyczność?
– Wiele wskazuje na to, że intensywne używanie dwóch języków na co dzień może prowadzić do korzyści poznawczych, dotyczących np. kontroli uwagi. Dotyczy to także sytuacji szczególnych.
Ostatnio zostały opublikowane obszerne badania dotyczące dwujęzyczności u dzieci z zaburzeniami neurorozwojowymi, z których wynika, że nawet w przypadku takich zaburzeń nie ma wskazań, by rezygnować z dwujęzyczności. Dzieci autystyczne czy z zespołem Downa, które żyją w dwujęzycznym środowisku, z takiej rezygnacji nie odniosłyby żadnej korzyści, przeciwnie, zubożyłoby to ich kontakt z otoczeniem, a to z kolei mogłoby wpłynąć na nie negatywnie.
A więc naturalna dwujęzyczność jest bonusem w bardzo różnych warunkach rozwojowych. Czy to znaczy, że dzieci dwujęzyczne mają przewagę?
– Rodzina przyjaźnie wspierająca dziecko takie, jakie jest, daje równie dobre szanse rozwojowe, bez względu na to, czy jest jednojęzyczne czy dwujęzyczne. Rodzice nie zawsze to rozumieją. Są tacy, którzy w celach edukacyjnych rozmawiają z dzieckiem tylko w obcym języku. Nawet jeśli znają go bardzo dobrze, skutek jest taki, że w pewnym sensie przestają być rodzicami-rodzicami, a stają się rodzicami-nauczycielami planującymi dziecku karierę, zamiast pozwolić mu rozwijać się bez tego typu przesterowywania. Wprawdzie za takie poglądy dostaję czasem od rodziców po głowie, ale nie zamierzam się z nich wycofać. Nie jest bowiem jasne, jakie konsekwencje dotyczące np. więzi między rodzicem a dzieckiem tworzy taka sztuczna sytuacja.
przed 8. rokiem życia opanowały też angielski. W grupie kontrolnej znalazły się osoby władające wyłącznie angielskim. Wyniki pokazały dość wyraźne różnice. W grupie kontrolnej odzewem na komunikat w języku angielskim było pobudzenie zakrętu nadbrzeżnego lewego (płat ciemieniowy) i zakrętu czołowego dolnego lewego (płat czołowy). W przypadku osób dwujęzycznych pobudzony został znacznie większy obszar – dodatkowo zakręt czołowy środkowy prawy, zakręt czołowy górny i prążkowie. Oznacza to tyle, że u osób dwujęzycznych za każdym razem aktywuje się obszar odpowiadający za oba języki.
Mózg jest pobudzany w dwójnasób i w konsekwencji wykazuje się większą aktywnością i elastycznością. Skutkuje to lepszymi możliwościami poznawczymi, większą podzielnością uwagi i łatwością przenoszenia jej z jednego obiektu (zadania) na drugi. Zespół psychologów z Uniwersytetu Strathclyde w Glasgow z kolegami z Uniwersytetu w Cagliari (Sardynia) pod przewodnictwem dr. Frasera Lauchlana przeprowadził test na grupie 121 dzieci w wieku około 9 lat. Badanie
zrobiono w dwóch miejscach, tj. w Szkocji i na Sardynii. W grupie szkockiej część dzieci mówiła tylko po angielsku, a druga po angielsku i gaelicku, w grupie z Sardynii część posługiwała się tylko włoskim, druga włoskim i sardyńskim. Wszystkie dzieci dostały takie same zadania: odtworzenie wzoru z kolorowych
klocków, odtworzenie z pamięci ciągu liczb oraz rozwiązanie zestawu matematycznych równań.
We wszystkich zadaniach przodowały dzieci mówiące drugim językiem. Wyniki takie – wyjaśnia dr Lauchlan – biorą się stąd, że dzieci dwujęzyczne muszą często przełączać się z jednego kodu na drugi. Dzięki temu nie tylko szybciej rozwiązują zadania, wykazują się też większą kreatywnością, a ich język jest bogatszy niż rówieśników. Można wręcz stwierdzić, że inaczej doświadczają świata, ponieważ w każdym języku odzwierciedla on to, co jest dla danej wspólnoty ważne: w języku fińskim jest ponad 40 słów na określenie śniegu, za to na Sycylii 40 na różne odcienie błękitu morza.
Prof. Norbert Morciniec, polski filolog, podaje zabawny, a jednocześnie pouczający przykład dotyczący liczebników: „Jest wiele języków, w których używa się odrębnych liczebników dla różnych rodzajów przedmiotów. W takich językach inny wyraz odpowiada naszemu pięć, gdy mowa o pięciu pomarańczach, a inny, gdy chodzi o pięć kijów. Pomarańcza bowiem to rzecz okrągła, zaś kij to przedmiot podłużny. Wynika stąd oczywista trudność: jeśli leżą przed nami trzy przedmioty okrągłe i cztery podłużne, to ile przedmiotów leży przed nami? Jak odpowiedzieć na to pytanie, skoro oba te rodzaje przedmiotów liczy się za pomocą innych liczebników? Ale jest to trudność tylko dla Europejczyków. Indianom z Karrier w Kanadzie nie przyszłoby do głowy dodawać przedmioty okrągłe i podłużne, łączyć w jedną całość rzeczy tak różne”.
SMAKOWITA ŻONA PREMIERA
Wysiłek, który musi włożyć osoba dwujęzyczna w przełączanie kodu, procentuje przez całe życie. Seniorów, którzy cały czas posługują się dwoma językami, demencja dotyka pięć lat później niż wynosi średnia w danym kraju, a rehabilitacja po udarze jest bardziej skuteczna. Prof. Natalie Phillips z wydziału psychologii na Concordia University w Quebecu, która bada funkcje poznawcze mózgu, uważa, że ubytek tkanki prowadzący do choroby Alzheimera multilingwiści rekompensują sobie poprzez dostęp do alternatywnych sieci przewodzenia lub innych regionów mózgu w celu przetwarzania pamięci.
Niezależnie więc, czy z powodów rodzinnych, ekonomicznych czy zdrowotnych, warto uczyć się języków obcych i to w każdym wieku. Ci, którzy mają opory przed ich używaniem, powinni pamiętać, że wpadki przydarzają się każdemu, nawet wielkim tego świata. Francuski prezydent Emmanuel Macron, który angielskim posługuje się swobodnie, żegnając się z premierem Australii Malcolmem Turnbullem po wizycie w maju tego roku, podziękował serdecznie jemu i jego „smakowitej” żonie. No bo słowa „delicious” i „delightful” w uszach prezydenta republiki brzmią podobnie.