15 października 1959 roku przerażeni sąsiedzi z kamienicy przy Kreitmayr Strasse 7 w Monachium zaalarmowali panią Popielową, że jej mąż Stefan przewrócił się na półpiętrze klatki schodowej, a z jego ust, nosa i uszu cieknie krew. Nie mieli pojęcia, że ten sympatyczny starszy pan nie był żadnym pisarzem, jak powszechnie uważano. Pod fałszywą tożsamością ukrywał się Stepan Bandera – jeden z najważniejszych przywódców Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, w czasie II wojny światowej współpracującej z hitlerowcami i odpowiedzialnej za masowe zbrodnie na Polakach, Żydach, Rosjanach i samych Ukraińcach. Stepan Bandera – ikona skrajnego ukraińskiego nacjonalizmu – zginął z rąk rodaka i agenta KGB Bohdana Staszyńskiego.
ZAWIEDZIONE NADZIEJE
Koniec II wojny światowej zastał Banderę w okupowanych Niemczech. Rok wcześniej lider ukraińskich nacjonalistów (po rozpadzie organizacji przewodniczący frakcji OUN-B) opuścił obóz hitlerowski w Sachsenhausen, gdzie odbywał karę m.in. za proklamowanie bez zgody Niemców niezależnego ukraińskiego państwa w 1941 roku.
Nadzieje, jakie ukraińscy nacjonaliści wiązali z Hitlerem, okazały się jedynie iluzją. III Rzesza w żadnym stopniu nie zakładała powstania niezależnej Ukrainy, a grupami ukraińskich nacjonalistów instrumentalnie się wysługiwała, wykorzystując ich zarówno przeciwko Polakom, jak i Sowietom. Fiihrer zamierzał uczynić z Ukrainy kolonię, do której mógłby przesiedlić obywateli państw Beneluksu i Skandynawii. Słowiańscy mieszkańcy tych ziem, niezależnie od narodowości, mieli stać się wyłącznie siłą roboczą dla III Rzeszy.
Gdy skończyła się wojna, Bandera wraz z rodziną rozpoczął tułaczkę po Bawarii. Wrogowie mogli czaić się wszędzie – ze względu na kolaboracyjną przeszłość nie było wiadomo, w jaki sposób odniosą się do uciekinierów alianci; zagrożenie stanowili też oczywiście Sowieci oraz sami Ukraińcy – z innych frakcji i grup emigracyjnych. Przez długi czas Bandera z żoną i trójką dzieci krył się w bawarskich lasach w pobliżu Sternbergu. Egzystowali tam w skrajnie trudnych warunkach, w drewnianej szopie, pozbawionej elektryczności i wody. W 1950 roku pod przybranym nazwiskiem Popiel (wcześniej także Karpiak i Kaspar) przenieśli się do małej bawarskiej wioski Breitbrunn nad jeziorem Ammersee, gdzie żyli do 1954 roku. Następnie przeprowadzili się do Monachium.
Grupa Bandery w oczekiwaniu na III wojnę światową, która miała wreszcie wyzwolić Ukrainę, zajmowała się głównie napadami, zastraszaniem i ograbianiem rodaków z obozów dla uchodźców oraz eliminacją konkurencji politycznej. Bandera tracił zresztą wpływy, stał się kimś w rodzaju przywódcy symbolicznego, dlatego wystąpił z szeregów OUN-B i założył własną – choć niezbyt liczną formację – Zcz-OUN. Ta była mu podporządkowana bezwzględnie, a jej działalność trwała kilka lat.
Amerykański wywiad wojskowy już wtedy określał przywódcę skrajnych nacjonalistów jako postać szczególnie niebezpieczną, a organizację – jako skłonną do metod przestępczych. Ludzie Bandery traktowali go jak żywą legendę, ale w sensie politycznym był bankrutem. Konflikt aliancko-sowiecki, czyli III wojna światowa, nie nadchodził. „Pod koniec lat 50. mało kto wierzył w III wojnę światową. W ukraińskim środowisku emigracyjnym Bandera zajmował coraz bardziej marginalne miejsce. Amerykanie od początku nie mieli do niego zaufania, ostrzegali nawet brytyjski wywiad przed współpracą z nim jako awanturnikiem i człowiekiem niewiarygodnym. Ludzie wysyłani przez Banderę na Ukrainę szybko wpadali w ręce KGB. Organizacji brakowało pieniędzy, co odbijało się też na jego rodzinie. Żyli biednie, z dnia na dzień, co było kolejnym powodem frustracji” – tłumaczy Wiesław Romanowski, dyplomata i dziennikarz, autor książki „Bandera – terrorysta z Galicji”.
Brak perspektyw i chęć powrotu do legalnej działalności pchnęła banderowców do założenia w 19 53 roku wydawnictwa z siedzibą w Monachium oraz niepodległościowej gazetki „Szlak Zwycięstwa”. Sam Bandera pod przybranym nazwiskiem Popiel przeniósł się do Monachium. Chciał uciec do USA. Za pośrednictwem niemieckiego wywiadu starał się o amerykańską wizę. Dzień przed śmiercią uzyskał nawet zapewnienie, że wszystko jest na dobrej drodze.
15 października 1959 r. Stepan Bandera pojechał do biura czasopisma „Szlak Zwycięstwa”. Tam spotkał się ze współpracownikami, później – około południa – wybrał się wraz ze swoją współpracownicą i kochanką Eugenią Mack (w rzeczywistości Eugenią Matwiejko) na giełdę warzywną.
Na prośbę żony Jarosławy kupił trochę winogron, zielonych pomidorów i śliwek. Wieczorem zamierzali robić z nich powidła. Około 15 wrócił do domu. Był sam. W ostatnim czasie coraz częściej rezygnował z ochrony organizacji. Tak robił zwłaszcza, kiedy spotykał się z kochanką.
Gdy zaparkował swojego Opla Kapitana przed garażem, z okna dostrzegła go żona. Sądziła, że za chwilę Stepan pojawi się w drzwiach, jednak mijały minuty, a mąż nie nadchodził. Nagle z klatki schodowej dobiegł ją przeraźliwy wrzask. Po chwili w mieszkaniu zjawiła się sąsiadka z wiadomością, że pan Popiel leży na półpiętrze i krwawi. Jarosława Bandera momentalnie zbiegła po schodach. Mąż leżał w kałuży krwi płynącej z ust, uszu i nosa. Nie dawał żadnych oznak życia. Wezwany lekarz nawet nie próbował reanimacji. Jedyne, co mógł zrobić, to stwierdzić zgon.
W pierwszej chwili sądził, że przyczyną śmierci był upadek i złamanie podstawy czaszki, a wcześniej zapewne zawał serca. Jego uwagę zwróciły jednak drobinki szkła, które zauważył na twarzy ofiary i na ^ podłodze. Ponieważ hipoteza zawału nie do końca go przekonywała, zlecił wykonanie sekcji zwłok. Dała zaskakujący wynik – powszechnie łubiany pisarz Stefan Popiel został otruty tzw. kwasem pruskim, czyli cyjanowodorem.
Policja odnotowała w protokole, że denat miał pod prawą pachą kaburę z zabezpieczonym pistoletem. W kieszeni marynarki znaleziono natomiast wytrych. Podobny wytrych, tylko większy, funkcjonariusze odkryli w samochodzie Stefana Popiela, gdzie znaleziono też zaostrzony metalowy pręt. Po co pisarzowi takie narzędzia?
Przez pierwsze dni oficjalne śledztwo prowadzono w sprawie morderstwa Stefana Popiela, ale wkrótce nazwisko to zaczęto zmieniać na Bandera. Taką zmianę w policyjnych aktach musiał zainspirować niemiecki wywiad. Jednakże śledztwo dotyczące zamordowania lidera ukraińskich nacjonalistów szybko utknęło w martwym punkcie. Zona Bandery stanowczo zaprzeczyła, by mąż mógł popełnić samobójstwo, zresztą nie nosił przy sobie ampułki z trucizną. Wrogów miał na pewno, ale jakich – nie wie. O działaniu organizacji z mężem nie rozmawiała.
Przez jakiś czas w gronie podejrzanych była kochanka Bandery Eugenia Mack oraz kilku innych jego współpracowników, ale wszyscy mieli stuprocentowe alibi. Rok po zabójstwie Jarosława Bandera dostała oficjalne pismo informujące, że śledztwo w sprawie śmierci jej męża zostało umorzone. Taki stan rzeczy utrzymał się kolejny rok, aż tajemnica – dosłownie – ujawniła się sama.
NOWE UKRAIŃSKIE POKOLENIE
W gorące letnie przedpołudnie 12 sierpnia 1961 roku na posterunku policji w Berlinie Zachodnim stawił się przystojny 30-letni mężczyzna. Domagał się widzenia z amerykańskim wywiadem. Urzędujący w budynku policjanci wpadli w osłupienie po tym, co usłyszeli. Człowiek przedstawił się jako Bohdan Staszyński, oficer KGB. To on dokonał zamachu na Stepana Banderę, a wcześniej na innego działacza ukraińskiego podziemia – Lwa Rebeta.
Staszyński pochodził ze Lwowa, z patriotycznej rodziny. Nie przejął jednak tradycji rodzinnych – reprezentował już nowe pokolenie Ukraińców, dorastające w sowieckiej republice. Został zwerbowany przez KGB w 1950 roku, gdy rozpoczynał studia na Uniwersytecie Lwowskim. Współpraca zaczęła się banalnie – od jazdy na gapę autobusem. Przyłapany na gorącym uczynku młody chłopak wzbudził zainteresowanie oficerów – uznano, że mógłby być cennym źródłem informacji, pochodził bowiem z rodziny powiązanej z nacjonalistycznym podziemiem. W UPA jako łączniczki służyły dwie jego siostry. W tamtych czasach Sowieci ciągle jeszcze walczyli z oddziałami partyzantki ukraińskiej, wiadomo już jednak było, że podziemie jest skazane na klęskę. Staszyński twierdził później, że KGB postawił mu propozycję nie do odrzucenia: albo pójdzie na współpracę, albo rodzinę czeka wywózka na Sybir. Czy tak było w rzeczywistości?
Z relacji byłych sowieckich przełożonych wyłania się obraz wręcz przeciwny – gorliwego konfidenta, zadowolonego z nowej pracy. Nie miał skrupułów przy denuncjowaniu sąsiadów ani członków rodziny. Szybko awansował w strukturze sowieckiego wywiadu. Komuniści szykowali go do działań poważniejszych niż lokalne szpiegostwo. „KGB potrzebni byli tacy ludzie, bez ideowych i moralnych wątpliwości. Przerobienie ich na morderców było tylko kwestią czasu. To nie oni wybierali organizację, to organizacja wybierała ich” – sądzi Romanowski.
Po kilku latach intensywnego szkolenia oraz nauki języków: polskiego i niemieckiego Staszyński został przerzucony do NRD. Cel – zabić Lwa Rebeta, głównego teoretyka ukraińskiego nacjonalizmu, osobę liczącą się w światku ukraińskiej emigracji i konkurenta Stepana Bandery Morderstwo Rebeta miało stanowić preludium do wykonania wyroku na samym Banderze.
STALIN WYSYŁA MORDERCÓW
Sowieci mordowali wrogów politycznych praktycznie od samego początku, czyli od wojny domowej w 1918 roku. Z czasem jednak zasięg ich poczynań się rozszerzał. Co najmniej od końca lat 20. funkcjonowała specjalna grupa zamachowców, której zadaniem było usuwanie wrogów przebywających za granicą. Tzw. grupa Jaszy (nazwa pochodzi od imienia jej dowódcy – pułkownika Jakowa Sieriebriańskiego) działała na terenie wielu państw europejskich, ale nie tylko. Sam Sieriebriański przez kilka lat przebywał m.in. z misją w Palestynie. W Paryżu w 1930 roku porwał Aleksandra Kutiepowa, byłego carskiego generała armii rosyjskiej, który po rewolucji październikowej wyemigrował na Zachód i czynnie przeciwstawiał się bolszewikom.
Kutiepowa wystawił jego bliski współpracownik generał A.A. Ignatiew. W rzeczywistości co najmniej trzy osoby z najbliższego otoczenia ofiary pracowały dla NKWD. Na umówiony sygnał generała po prostu „ściągnięto” z ulicy, przykładając mu do twarzy szmatkę nasączoną chloroformem. Miał być dostarczony do stolicy ZSRR, gdzie zapewne czekałyby go tortury, ale dawka substancji okazała się za duża. Generał się nie obudził.
Już w latach 30. w Moskwie funkcjonowało specjalne laboratorium, w którym przygotowywano nowe narzędzia zbrodni: trucizny, pociski, zamaskowaną broń palną. To właśnie tam powstało narzędzie zamachu na Jewhena Konowalca, do 1938 roku przewodniczącego Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.
Zamordował go jeden z jego bliskich znajomych Paweł Sudopłatow, w rzeczywistości agent sowiecki. Podczas spotkania 23 maja 1938 roku w Rotterdamie przyniósł mu prezent – bombonierkę.
Łasy na łakocie ukraiński pułkownik przyjął podarunek. Po krótkiej rozmowie Sudoplatow odjechał, a kilkanaście minut później potężny ładunek wybuchowy rozerwał Konowalca na strzępy. Zasada działania bomby była bardzo prosta – wystarczyło położyć poziomo bombonierkę, by aktywować ładunek.
Później zamachowiec miał pół godziny na opuszczenie miejsca zbrodni.
Stalin słusznie zakładał, że usunięcie charyzmatycznego przywódcy doprowadzi do chaosu i walki frakcji w OUN. Tak rzeczywiście było. Po zabójstwie Konowalca, w krótkim czasie OUN rozpadła się na dwie zwalczające się organizacje (przywódcą OUN-B został Bandera).
ZAMACH DOSKONAŁY
W 1953 roku umarł Stalin, a władzę w związku radzieckim objął Nikita Chruszczów. Władzom ZSRR zależało na pozorowaniu odwilży po czasach stalinowskiego terroru. Kreml kładł duży nacisk na wizerunek ZSRR za granicą – szczególnie w zachodnich mediach. Dlatego należało zadbać o nowe metody zabójstw, które nie pozostawiały śladów. Popularnością cieszyły się zwłaszcza trucizny.
W tzw. moskiewskim laboratorium X za czasów dr. Grigorija Majranowskiego, zwanego czasami radzieckim Mengele, testowano je na ludziach – więźniach, których wyprowadzano z celi pod pozorem szczepień. Jedną z badanych substancji był również kwas pruski, którym posłużył się Bohdan Staszyński. Aby wykorzystać kwas w trakcie zamachu, przygotowano specjalne urządzenie – rodzaj pistoletu, przypominający kształtem cygaro bądź wieczne pióro. W środku znajdowała się ampułka z trucizną. Po naciśnięciu spustu ampułka pękała, uwalniając chmurę ze śmiercionośnym ładunkiem.
Wystarczyło, aby roztwór dostał się w okolicę twarzy. Najlepszym miejscem do przeprowadzenia zamachu były schody – wchodząca po nich ofiara lepiej wdychała truciznę. Rozpylony cyjanek trafiał do układu oddechowego i powodował błyskawiczny zgon, przypominający zawal serca.
Staszyński otrzymał pierwsze egzemplarze pistoletu w 1956 roku. Przetestował je w Berlinie Wschodnim, zabijając psy. Wkrótce wykonał pierwsze poważne zadanie. Pod przybranym nazwiskiem Hansa Joachima Budajta przedostał się do Monachium.
W 1957 roku zginął Lew Rebet. Znaleziono go leżącego na schodach, tuż przy drzwiach redakcji pisma niepodległościowego, w której pracował. Kilka minut wcześniej nieznany mężczyzna, schodzący na ulicę, psiknął mu trucizną w twarz.
Rebet natychmiast upadł, śmierć nastąpiła w ciągu 20 sekund. KGB dokonała zbrodni doskonalej. Lekarz wezwany na miejsce uznał, że mężczyzna po prostu dostał zawału.
Po zamordowaniu Rebeta Staszyński stal się numerem jeden wśród radzieckich zawodowych morderców. Wkrótce dostał kolejne poważne zadanie – tym razem miał zlikwidować ikonę ukraińskiego nacjonalizmu, czyli Stepana Banderę. Staszyński długo przyglądał się obyczajom ofiary, śledził ją, opracowywał warianty morderstwa. Raczej nie działał sam. „Jest niemal pewne, że w najbliższym otoczeniu Bandery był współpracownik KGB” – uważa Wiesław Romanowski.
Staszyński przeprowadził zamach według tego samego schematu, co wcześniej. Morderca czekał na Banderę na klatce schodowej. Następnie minął go na schodach, psikając trucizną w twarz. Bandera zapewne upadł i uderzył głową w podłogę, stąd cieknąca krew z uszu, nosa i ust. Prawdopodobnie próbował jeszcze wczołgać się na górę, zostawiając smugi krwi na ścianie. Nie udało mu się. Śmierć przyszła w ciągu kilkunastu sekund. Staszyński był już wtedy na ulicy.
Tym razem jednak zamach nie przebiegi tak idealnie jak poprzedni. Lekarz znalazł przy zwłokach pozostałości szklą po rozbitej ampułce. Sekcja wykazała w organizmie ślady trucizny. Mimo to Sowieci mogli świętować. Śledczym niczego więcej nie udało się ustalić. Wykonawca wyroku, a więc również zleceniodawca – pozostali nieznani. Radzieckie gazety sugerowały, że śmierć Bandery to wynik porachunków wśród Ukraińców.
Na Zachodzie natomiast zamach zaczęto kojarzyć z niemieckim ministrem demokratycznego rządu Konrada Adenauera Theodorem Oberlanderem, którego w tamtym czasie oskarżono o zbrodnie wojenne we Lwowie w 1941 roku. Pojawiły się nawet glosy, że to on, albo ktoś z jego otoczenia, mógł stać za zabójstwem Bandery. Sowietom ta zbieżność wydarzeń bardzo odpowiadała.
Za wywiązanie się z zadania Rada Najwyższa ZSRR odznaczyła Bohdana Staszyńskiego Orderem Czerwonego Sztandaru. Wzorowy agent uprosił coś jeszcze – zgodę na ślub z Ingą Pohl, niemiecką fryzjerką, w której zakochał się podczas pobytu w NRD.
UCIECZKA Z FRYZJERKĄ
Staszyński poznał urodziwą fryzjerkę we wschodnim Berlinie. Pracował wówczas jako tłoczarz w fabryce. Inga z czasem zaczęła domyślać się, co tak naprawdę robi jej ukochany. Uświadomiła sobie, że ich życie będzie się toczyć pod dyktando tajnych służb. Bohdan często byl śledzony, na ulicach chodzili za nim zagadkowi mężczyźni. Kobieta przypuszczała też, że w ich domu znajduje się podsłuch.
Postanowiła uciec do Berlina Zachodniego. Długo przekonywała męża, by zbiegi razem z nią. Przełomem okazała się śmierć ich jedynego dziecka. O tej tragedii Staszyński dowiedział się w trakcie rocznego szkolenia w Moskwie. KGB przygotowywała go do kolejnych zadań; w obliczu tragedii rodzinnej Sowieci nie mogli mu jednak odmówić wyjazdu na pogrzeb. Małżeństwo wykorzystało ten moment. Tuż po uroczystości przedostało się potajemnie do RFN. Był 12 sierpnia 1961 roku, dzień przed zamknięciem granicy między Berlinem Wschodnim i Zachodnim.
Kreml nie mógł przeboleć nie tylko faktu, że jeden z najlepszych ludzi wywiadu zdradził. O zbrodniczych metodach postępowania KGB dowiedział się cały świat. Proces zabójcy Bandery był szeroko relacjonowany w zachodnich mediach. Staszyński ze szczegółami opowiadał o przygotowaniu zamachów, sposobie działania, a nawet o orderze, jaki dostał od Chruszczowa za zabójstwo Bandery. Fikcja postalinowskiej odwilży wyszła na jaw.
DRUGIE ŻYCIE BANDERY
Morderca uciekinier przeliczył się – samo ujawnienie się nie oznaczało rozgrzeszenia zbrodni, które popełnił. Został skazany w RFN na 8 lat więzienia. Odsiedział cztery, później w tajemniczych okolicznościach wywieziono go do USA. Prawdopodobnie ostatecznie doceniła go amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA). Być może uznała, że nadal stanowi przydatne źródło informacji. Co się stało dalej, nie wiadomo.
Według niektórych plotek zabójca Bandery żyje do dziś w Republice Południowej Afryki. Inni twierdzą, że Staszyński miał w USA przejść operację plastyczną i nawet pojawiać się czasem w rodzinnych stronach. Z własną twarzą nie miał tam czego szukać… Po ujawnieniu personaliów zabójcy najbliższa rodzina Staszyńskiego stała się bowiem obiektem nienawiści. Matka zamachowca dostała obłędu, ojciec w krótkim czasie zmarł. Rodzina przez lata żyła na uboczu, zaszczuta przez sąsiadów. Pamięć o hańbie, jaką Staszyński okrył wieś, żyje tam do dziś, choć obecnie mieszkańcy coraz częściej są skłonni rozgrzeszać mordercę i wierzą, że KGB postawiła go w sytuacji bez wyjścia.
Po zamachu postać Bandery obrosła jeszcze większą legendą w środowisku ukraińskich nacjonalistów. „Męczeńską śmierć” z rąk Sowietów odczytywano jako dowód, że nawet na emigracji stanowił dla nich poważne zagrożenie.
Ta oczywiście nieprawda. Bandera pod koniec lat 50. był politycznym bankrutem, który drżał o swoje życie i obawiał się ujawnienia własnych zbrodni. Dlaczego komuniści zdecydowali się go usunąć? Być może na zabójstwo zdecydowano się po części z powodów propagandowych. Taką »nośną« śmierć łatwo było rozegrać. Bandera od zawsze był potrzebny Sowietom, a później władzom rosyjskim. Umacnianie stereotypu »Ukraińców-banderowców«, czyli faszystów i skrytobójców, do dziś legitymizuje wiele rosyjskich posunięć wobec tego kraju.
Podpisy pod zdjęciami:
Życie Stepana Bandery obfituje w polskie ślady. Urodził się w 1909 r. w Małopolsce w Uhrynowie Starym. Studiował na Uniwersytecie Lwowskim.
W 1920 roku wstąpił do nielegalnej wówczas Ukraińskiej Organizacji Wojskowej (UWO). Osiem lat później został aresztowany za rozpowszechnianie ulotek tej formacji. W 1929 r. wstąpił do Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.
1946 r., gdzieś w Karpatach. Żołnierze jednego z oddziałów UPA przed wymarszem na akcję
1 ,2 Śmiercionośne urządzenie z trucizną, która zabiła Banderę, powstało w laboratorium dr. Majranowskiego. 3,4 W 1995 r. ukraiński reżyser O. Janczuk nakręcił film „Atentat” o zamachu na przywódcę OUN
Bandera na marach: skrytobójczo zamordowany, ale pochowany z honorami. Na wielu ukraińskich stadionach czczony jest do dziś