Naukowcy z Uniwersytetu Chicago postanowili przyjrzeć się zagadce, jaką jest to, że półkula południowa Ziemi jest bardziej burzliwa od północnej. Przeprowadzili oni modelowanie komputerowe, uwzględniając szereg czynników mogących mieć wpływ na taki stan rzeczy. Dwa spośród z nich okazały się kluczowe. Wyniki swoich prac opublikowali na łamach PNAS.
Wysokie masywy górskie i silniejsze prądy strumieniowe są głównymi przyczynami, dlaczego południowa część naszej planety doświadcza większej liczby burz i intensywnych zjawisk pogodowych. Chociaż wzrost temperatur jest wyższy na półkuli północnej, co może działać jak sprzężenie zwrotne do intensyfikacji huraganów, sztormów i orkanów, to jednak nie ma to takiego wpływu, jak topografia i prądy morskie.
Czytaj też: Huragany, orkany czy tajfuny. Czym właściwie są cyklony tropikalne i ich zimowe odpowiedniki?
Półkula południowa bardziej burzliwa – teraz wiemy, dlaczego tak jest
Półkula południowa w zdecydowanej większości jest pokryta oceanami. Lądy stanowią niewielki procent jej powierzchni. Na północy jest odwrotnie – grzbiety Himalajów, Alp, Gór Skalistych mają olbrzymi wpływ na zaburzanie ruchów powietrza i spowalnianie wielu zjawisk pogodowych. Działają jak swoiste bariery.
Ponadto Antarktydę opływa dookoła silny prąd strumieniowy, który tworzy nie tylko okalające kontynent prądy morskie, ale także silne wiatry zwane w zależności od szerokości geograficznej „ryczącymi czterdziestkami”, „wyjącymi pięćdziesiątkami” i „bezludnymi sześćdziesiątkami”. Tak duża energia atmosfery i oceanu objawia się częstymi sztormami. Na północy układ kontynentów jest inny.
Czytaj też: W tej części świata cyklony powinny być rzadkością. Dostrzeżono jednak tutaj co innego
Półkula południowa jest bardziej burzliwa od północnej aż o 24 proc. Naukowcy przyjrzeli się temu wskaźnikowi na podstawie zdjęć satelitarnych wykonywanych od lat 80. XX wieku. Okazało się, że przez ostatnie cztery dekady intensywność zjawisk na Oceanie Południowym nawet wzrosła, a na północy pozostała na tym samym poziomie. Powodem jest wzrost energii kumulowanej w oceanie, który na południu ma „ujście” w postaci większej liczby zjawisk pogodowych, a na północy jest niwelowany przez absorpcję światła słonecznego wskutek topnienia lodu morskiego i śniegu – twierdzą badacze.
Zrozumienie tego, co się dzieje w różnych częściach świata, daje nam pełniejszy obraz i szersze spektrum danych przy prognozowaniu zmian klimatycznych w najbliższej przyszłości. Mniejsza burzliwość półkuli północnej wcale nie musi oznaczać, że globalne ocieplenie mniej dotyka naszą część świata – może być wręcz odwrotnie.