Zoolog zajmujący się ssakami rzadko widuje gatunek, który bada. Na ogół przygląda się jego tropom i właśnie kupom. Odchody zagrożonych gatunków są tak cenne, że szkoli się specjalne psy tropiące do ich wyszukiwania. W Rosji szukają one kup tygrysów syberyjskich, w Nigerii – goryli, a w USA zabiera się psy na łódź w poszukiwaniu fekaliów orek. Badanie odchodów jest niedrogie, łatwe do wykonania i nieinwazyjne – nie narażamy zwierząt (ani siebie) na stres przy zbieraniu informacji. Pobranie próbki krwi wymaga złapania i unieruchomienia zwierzęcia, a po kupę wystarczy się schylić!
KUPA SPOŻYWCZA
Mamy małych koali karmią je… odchodami! Dorosłe osobniki żywią się eukaliptusem. Żeby go strawić, potrzebują specyficznej flory bakteryjnej w jelitach, ale nie rodzą się z nią. Dlatego młode koale przed przejściem na dietę eukaliptusową oprócz mleka dostają od matki tez rozmiękłe odchody. Podobny „suplement” stanowi część diety młodych słoni, hipopotamów czy pand. Inne gatunki, np. króliki, jedzenie zawsze trawią dwukrotnie. Za pierwszym razem królik produkuje tzw. odchody nocne: miękkie bobki zawierające sporo białka. Zjada je ponownie, aby odzyskać wszystkie wartościowe substancje w drugiej turze trawienia. Kupa numer dwa, wydalana za dnia, jest już sucha i pozbawiona składników odżywczych.
KUPA SZEŚCIENNA
Jeśli chodzi o kształt, najbardziej oryginalnym „produktem” mogą się pochwalić australijskie wombaty, które robią kupę w kostkach. Ich bobki to zielonkawe sześciany o boku długości ok. 2–3 cm. Odchody są bardzo wysuszone, a uformowanie ich zajmuje nawet tydzień. Jednym z wytłumaczeń dziwnego kształtu bobków jest właśnie czas spędzany przez nie w jelicie grubym, gdzie materiał roślinny jest ugniatany (sam odbyt wombata jest okrągły). Sześciennymi kupami wombaty oznakowują swoje terytoria. Dzięki temu kształtowi bobki nie toczą się w różnych kierunkach, tylko tworzą eleganckie kopczyki.
KUPA HANDLOWA
Większość roślin ma problemy z pozyskaniem azotu, który jest im niezbędny do życia. Próbują uzyskać go z gleby, czasem wchodząc w tym celu w układ z bakteriami czy grzybami rosnącymi na ich korzeniach. Inne polują na azot zawarty w ciałach owadów. Rosiczka łapie je na lep swoich liści pułapkowych, a dzbanecznik z liśćmi w kształcie dzbanka czeka – aż jakiś insekt wpadnie do środka i utopi się w soku trawiennym. Ale Nepenthes lowii, gatunek dzbanecznika występujący na Borneo, wybrał jeszcze inna droge – handlowa. Wszedł w układ z wiewiórecznikiem Tupaia montana – małym ssakiem przypominającym z wyglądu wiewiórkę o ostrym pyszczku. Roślina wabi zwierzaka smakowitym nektarem, umieszczonym w taki sposób, żeby wiewiórecznik w trakcie konsumpcji musiał siedzieć bezpośrednio nad liściastym dzbanuszkiem. Po posiłku zwierzę załatwia się, a jego bogate w azot odchody wpadają lowii cy lowa. do środka dzbanecznika. Taka toaletowa transakcja jest korzystna dla obu stron
KUPA IDENTYFIKACYJNA
Po czym poznajemy, jakie zwierze ja zrobiło? Patrzymy oczywiscie na kształt, wielkosc i kolor. Jeśli sam wygląd niewiele nam mówi, możemy również… powąchać. Np. kupa wydry, ze względu na dietę pełną ryb, pachnie trochę jak zielona herbata jaśminowa. Niedźwiedzie, objedzone jesienią wysokokalorycznymi owocami, wydalają słodkawo pachnące fekalia. Z kolei kupy pumy potwornie cuchną – można je porównać z najbardziej śmierdzącymi odchodami domowych kotów. Jeśli i taka identyfikacja zawiedzie, pozostają nam badania molekularne. Ze swiezej kupy mozemy pobrac próbke DNA – znajdują się w niej złuszczone komórki jelita grubego. To pozwoli nam zidentyfikować nie tylko gatunek, ale i poszczególne osobniki w populacji.
KUPA POKOLOROWANA
Naturalne odchody czasem trzeba zmodyfikować. Naukowcy z oksfordzkiej grupy badawczej Wildlife Conservation Research Unit postanowili określić wielkość terytoriów brytyjskich borsuków. Zwierzęta te, w odróżnieniu od swoich kontynentalnych kuzynów, żyją w grupach. Każda oznacza swój teren „słupami granicznymi” w postaci latryn. Ale skąd mamy wiedzieć, która góra odchodów należy do konkretnej rodziny? Naukowcy przy borsuczych norach rozsypywali orzeszki ziemne wymieszane z plastikowymi nietoksycznymi, nieulegającymi strawieniu kuleczkami. Każda rodzina była karmiona innym kolorem. Potem wystarczyło zajrzeć do latryn, żeby określić rozmiar rodzinnego terytorium! Podobną metodę zastosowano w zoo w Houston, by przeanalizować poziom hormonów płciowych u konkretnych samic w stadzie surykatek. Karmiono je osobno karmą przemieszaną z brokatem w różnych kolorach. Opiekunowie zbierali błyszczące kupki i analizowali zawarte w nich hormony.