Dlaczego ludzie coraz częściej UDAJĄ, że wyjechali na wakacje?

Udają, że wyjechali na wczasy, a w rzeczywistości ukrywają się we własnych domach, fabrykując zdjęcia z urlopu. Po co komu taka mistyfikacja?

Zilla van den Born, 25-letnia graficzka z  Amsterdamu, objechała z plecakiem Tajlandię, Kambodżę i Laos. Jej wpisy na Facebooku ilustrują podróż życia: nurkuje w lazurowej wodzie („odkrywanie podwodnego piękna Phuket”), wyleguje się na plaży, klęczy w świątyni obok mnicha („Tajlandia to kraj uśmiechu”), zajada egzotyczne potrawy i kupuje pamiątki. Pod każdym wpisem sporo lajków. „Zapowiada się wspaniale”, „Wow”, „Wypocznij” – piszą znajomi i rodzina.

Nikt nie podejrzewał, że przez pięć tygodni Zilla zamiast na Phuket wylegiwała się na kanapie we własnym domu. I ciężko pracowała nad mistyfikacją, podrasowując zdjęcia w Photoshopie. W końcu zdemaskowała sama siebie, publikując na stronie zdjęcia przed obróbką i po niej. Widać na nich, że Zilla wcale nie nurkuje w oceanie, ale w basenie w piwnicy swojego bloku, a egzotyczne przysmaki zjada we własnej kuchni. Cały projekt był zaliczeniem pracy semestralnej na studiach. Rodzina i znajomi Zilli byli zszokowani. Przecież podrzucili ją na lotnisko, rozmawiali z nią przez Skype’a, gdy podróżowała. Okazuje się jednak, że na podobny pomysł jak Zilla van den Born wpada coraz więcej osób, w dodatku wcale nie robią tego z powodów naukowych. Po co nam takie mistyfikacje?

Idealne staje się realne

„Zrobiłam to, by pokazać ludziom, że prezentujemy zmanipulowany obraz siebie w mediach społecznościowych – kreujemy online idealny świat, który ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Chciałam udowodnić, jak łatwe i powszechne jest poprawianie rzeczywistości. Wiemy, że zdjęcia modelek są poprawione w Photoshopie, ale zapominamy, że i my manipulujemy wizerunkiem” – tłumaczy graficzka.

Jakub Kuś, psycholog nowych technologii z wrocławskiego wydziału Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, nigdy nie spędził takich wakacji jak Zilla, ale przyznaje, że taka możliwość może kusić wielu użytkowników nowych mediów. „Cała rzeczywistość Facebooka to idealne miejsce dla współczesnego Nikodema Dyzmy, bo wykreowanie siebie od podstaw jest łatwe jak nigdy wcześniej. Socjolog Manuel Castells napisał, że rewolucja cyfrowa jest donioślejsza w skutkach niż przemysłowa. Coraz rzadziej się spotykamy, życie towarzyskie toczy się w sieci, przez co trudniej jest zweryfikować, czy to, co tam zamieszczamy, faktycznie ma miejsce.

Joseph Walter, jeden z  pionierów badań nad internetem, twierdził wręcz, że internet może być protezą rzeczywistości, która pozwala przekraczać osobiste ograniczenia. W sieci człowiek pokazuje się taki, jakim chce być, to ekspresja tzw. ja idealnego, ale daje oglądającym złudzenie, że to jest ja realne. Internet często wywołuje tego typu iluzje” – mówi Jakub Kuś. W  budowaniu tego wizerunku ważne są zdjęcia. Do publikowania fotek z  wakacji na portalach społecznościowych przyznaje się połowa badanych przez ARC Rynek i Opinia. Respondenci najchętniej dzielą się fotografiami wykonanymi w pięknej naturalnej scenerii. Liczy się jednak nie tylko to, co fotografujemy. „Na Instagramie mamy opcję nałożenia na zdjęcie filtra, który nadaje fotografii artystyczny wyraz. To nie jest już zwykłe zdjęcie cyknięte komórką” – mówi psycholog. A kiedy mamy już zdjęcia, potrzebujemy jeszcze pamiątek – suweniry ze wszystkich stron świata można nabyć na Allegro. Dla wielu osób to sposób na uniknięcie towarzyskiej kompromitacji. 

Kierunek – działka!

Anna, 34-letnia pracownica branży PR, co roku wyjeżdżała zimą wraz z rodziną na narty w Dolomity. „W styczniu, gdy kurs franka gwałtownie poszybował, zdecydowaliśmy z mężem, że przestało nas stać na ten wyjazd i odwołaliśmy rezerwację” – opowiada Anna. Znajomi z pracy, dla których coroczne wakacje Anny były rutyną, dopytywali „czy narty już nasmarowane?”. „Wstyd mi było przyznać, że nie stać nas na wyjazd, więc wzięłam urlop, w dniu wyjazdu wyłączyłam służbową komórkę, a po kilku dniach wrzuciłam na Facebooka kilka zdjęć z zeszłego roku. »Śnieg super, słońce grzeje, bombardino też« – napisałam. Nikt nic nie zauważył, lajków dostałam tyle samo, co zwykle, za to uniknęłam upokorzenia” – przyznaje Anna. W podobnej sytuacji jak ona jest wielu Polaków. Jak wynika z danych Eurostatu i firmy Sedlak & Sedlak, ponad połowy polskich rodzin nie stać na tygodniowy wyjazd wakacyjny. Wakacje są wciąż dobrem luksusowym, z którego w kryzysie rezygnujemy. Nie oznacza to jednak, że równie łatwo rezygnujemy z przechwałek na ich temat. 

 

„Ciekawe wakacje, spędzone w egzotycznym miejscu, podobnie jak dom w dobrej lokalizacji czy odpowiednie auto są dla przedstawicieli klasy średniej wyznacznikiem prestiżu. A ponieważ w tej grupie strach przed deklasacją jest najsilniejszy, jej przedstawiciele muszą udowadniać sobie nawzajem, że są na bieżąco, np. jeżdżąc w  modne miejsca. Ten »fear of missing out« media społecznościowe mocno podkręcają. Gdy się nie jest na czasie, to nie ma o czym rozmawiać ze znajomymi, czego konsekwencją jest wykluczenie społeczne: Nie byłeś na Bali? Wszyscy byli!” – tłumaczy Kuś.

Podobne zjawisko widać w innych krajach. Włosi, których nie stać na wakacyjny wyjazd, udają, że wyjechali na wczasy, a w rzeczywistości ukrywają się we własnych domach lub u rodziny. Zdarza się, że reżyserują przedstawienie polegające na ostentacyjnym wystawianiu walizek czy pakowaniu samochodu. „Podczas gdy w minionych latach około 5 proc. Włochów udawało wyjazd na wakacje, nie chcąc przyznać się do tego, że nie mają na to pieniędzy, teraz odsetek ten wzrósł do 10–15 proc.” – twierdzi przewodniczący krajowego stowarzyszenia psychologii Antonio LoIacono.

Na fałszywe wakacje wybiera się także sporo Australijczyków. Najczęściej „jadą” w takiej sytuacji do Sydney, na Bali lub do Singapuru – to wynik ankiety przeprowadzonej przez portal Hotels.com z udziałem 1100 pełnoletnich Australijczyków. Aż 39 proc. z nich udaje, że wybiera się na wakacje, by uniknąć uczestnictwa w nudnej rodzinnej imprezie lub w ślubie nielubianych znajomych. Ok. 80 proc. badanych poprzestaje na opowiedzeniu o fałszywych wakacjach, ale aż 20 proc. – aby je uwiarygodnić – zamieszcza fałszywe wpisy z wyjazdu na portalach społecznościowych.

Z narcyzem na nartach

Jakub Kuś, badając użytkowników portali społecznościowych, wyodrębnił kilka głównych grup: jedna tylko obserwuje, by być na bieżąco z tym, co dzieje się u znajomych, druga poszukuje informacji, trzecia natomiast traktuje media społecznościowe jak przestrzeń do autoprezentacji. „To oni są najbardziej motywowani, by ciągle zachwycać znajomych a to lotem motolotnią, a to egzotycznym wyjazdem” – wylicza Kuś. Zdaniem psychologa, często zależy nam na podniesieniu samooceny, zwłaszcza jeśli zdjęcia zbierają żniwo lajków. „Niestety, od tych ostatnich łatwo się uzależnić, więc aby zdobywać kolejne, popisujemy się coraz bardziej i bardziej.

Z czasem spada nasza samokontrola, za kolejne lajki ujawniamy coraz więcej ze swej sfery prywatnej, możemy się posunąć nawet do oszustwa. Jeśli uzależniamy samoocenę od lajków, to bywa, że przestajemy myśleć o tym, co jest w nas autentycznie wartościowego, a skupiamy się tylko na tym, jak ocenią to inni ludzie – stajemy się sterowani przez nich” – wyjaśnia psycholog. Tezę o związku wzrostu samooceny ze spadkiem samokontroli potwierdziły też badania opublikowane w 2013 roku w „Journal of Consumer Research”. Andrew T. Stephen, profesor zarządzania na Uniwersytecie w Pittsburghu, i Keith Wilcox, profesor marketingu z Columbia Business School, przebadali pod tym kątem ponad tysiąc użytkowników Facebooka. Wykazali, że osoby, które mają silne więzi ze znajomymi w tym medium, doświadczają – np. dzięki gromadzeniu lajków – wzrostu samooceny.

Niestety wraz ze wzrostem samooceny pogarsza się zdolność do samokontroli: badani mieli m.in. wyższe niż przeciętne debety na kartach kredytowych i problemy ze zrzuceniem wagi. Skłonność do koloryzowania jest też bliska narcyzom, a badania pokazują, że najaktywniejsi na Facebooku są wyraźnie narcystyczni. W ramach badania przeprowadzonego w  Western Illinois University na grupie 294 osób korzystających z Facebooka analizowane były dwa społecznie destrukcyjne elementy narcyzmu – potrzeba bycia w centrum uwagi (grandiose exhibitionism – GE) oraz oczekiwanie szacunku ze strony innych osób, chęć manipulowania nimi i ich wykorzystywania (entitlement /exploitativeness – EE).

Okazało się, że im wyższy wynik na skali GE osiągał uczestnik badania, tym więcej znajomych miał na Facebooku, a respondenci z wysokimi wynikami na obu skalach częściej akceptowali prośby o przyjęcie do grona znajomych od obcych osób. Badani, u których stwierdzono wysoki stopień narcyzmu, częściej aktualizują na Facebooku swój status i oznaczają się na zdjęciach. Im więcej mamy znajomych (i  to takich przypadkowych), tym łatwiej jest też ukryć wakacyjne oszustwo, ponieważ z większością utrzymujemy luźne kontakty i nie widujemy się w tzw. realu. „Wyjaśnia to koncepcja liczby Dunbara, według której 150 to maksymalna liczba osób, z którymi jesteśmy w stanie utrzymywać kontakt, spotykać się. Gdy ta liczba rośnie, jakość kontaktów spada” – wyjaśnia Jakub Kuś.

Alibi niemal idealne

Wakacyjne alibi może jednak zostać wykorzystane do całkiem innych celów. Sąd w Dubaju skazał na karę wiezienia 31-letnią kobietę, która w październiku zeszłego roku oświadczyła współlokatorkom, że wybiera się na wakacje do Kataru. Z lotniska wróciła jednak prosto do mieszkania i w czasie, gdy współlokatorki były w pracy, okradła je, zabierając biżuterię, markowe torebki i gotówkę. Aby upozorować włamanie, drzwi otworzyła za pomocą kuchennego noża.

„Kiedy zbliżyłam się do mieszkania, zobaczyłam światło. Drzwi były otwarte, a w dziurce od klucza znalazłam nóż” – zeznawała przed sądem w Dubaju jedna z okradzionych kobiet. „Walizki były pootwierane, a półki opróżnione z  rzeczy”. „Przyjaciółka zadzwoniła do mnie i powiedziała, że zostałyśmy okradzione. Przyjechałam natychmiast i poszłyśmy po ochronę” – dodała druga. Ochroniarz zeznał, że jedyną osobą, którą widział, była trzecia współlokatorka, która powinna już była smażyć się na plaży w Katarze. Zapis z kamer ochrony potwierdził jednak, że podróżniczka udała się w tym czasie „po pamiątki” z szaf koleżanek, a potem opuściła budynek wyjściem ewakuacyjnym. Po powrocie „z urlopu” została aresztowana i stanęła przed sadem. Przyznała się do winy.