Takie różnice tłumaczy się najczęściej wpływem otoczenia: od malutkiego zachęca i nakłania się dzieci do zabaw przedmiotami odpowiadającymi ich płci, by nauczyły się tego, co jest „stosowne” i powszechnie przyjęte, a także żeby potrafiły identyfikować się z własną płcią. Wiara we wszechmogący wpływ społeczeństwa i wychowania jest tak silna, że teorii tej nie szkodzą nawet codzienne dowody na jej fałszywość. Każda matka wie, że już w wieku kilku miesięcy chłopców nie trzeba zachęcać do zabawy samochodami, a dziewczynek – lalkami. Może więc preferencje te są wrodzone? Współczesna nauka potrafi dość dokładnie wyjaśnić, które hormony i na jakim etapie rozwoju zarodkowego decydują o wykształceniu się konkretnych gustów dotyczących zabawek. W eksperymentach na szczurach i myszach wykazano kluczową rolę androgenów w procesie kształtowania się przyszłych preferencji i zachowań.
Dokładnie te same procesy zachodzą u ludzi. Jeśli na płód żeński oddziaływały nienaturalnie wysokie dawki androgenów (np. wskutek zaburzeń hormonalnych w pierwszym trymestrze ciąży), rozwija się z niego dziewczynka o chłopięcych „preferencjach zabawkowych” oraz o chłopięcym temperamencie, przejawiającym się podczas zabaw. Jednak endokrynologia nie odpowiada na pytanie „dlaczego tak się dzieje?”. Wyjaśnienia należy szukać w ewolucji naszego gatunku. Eksperymenty na małpach dowodzą istnienia dokładnie tych samych preferencji u małpich osesków. Choć samczyki koczkodanów nie są poddawane presji społeczeństwa, to i tak chętniej wybierają piłki czy samochody. A samiczki zdecydowanie bardziej wolą lalki i garnuszki. Za to obie płcie w równym stopniu interesują się zabawkami „płciowo neutralnymi”, takimi jak książka czy pluszowy piesek.