Pojęcie postu dopaminowego spopularyzował psycholog z San Francisco, dr Cameron Sepah. W ciągu ostatnich miesięcy koncepcja wyciszania się (w skrajnych przypadkach) przez unikanie nawet kontaktu wzrokowego zaczęła coraz mniej wyglądać jak fanaberia a bardziej jak naukowo uzasadnione zachowanie, przekonuje np. brytyjski ”Guardian”. W świecie hiperstymulacji ciężko o dobry odpoczynek. Być może niektórym przychodzi on łatwiej, gdy przyłożyć do tego naukowo brzmiącą etykietkę? Widać pojęcie ”medytacja” nie pociąga jak dawniej.
Z tego właśnie powodu nie brakuje nieprzekonanych. Prof. Ciara McCabe z uczelni w Reading, specjalistka od ludzkiego ”układu nagrody”, w internetowym magazynie ”The Conversation” podjęła próbę oceny możliwości lepszego funkcjonowania we współczesnym świecie poprzez sztuczne ograniczenie produkcji dopaminy.
– Ten neuroprzekaźnik, chemiczny ”posłaniec” krążący po mózgu przekazuje sygnały związane m.in. z motoryką, pamięcią czy nagrodami. Zbyt mała jego ilość może wywołać chorobę Parkinsona prowadzącą do drgawek, usztywnienia mięśni i trudności z mówieniem. Jednym z leków stosowanym przy tej chorobie jest lek zwany L-DOPA, będący swoistym zastrzykiem z dopaminy dla potrzebującego jej organizmu – tłumaczy McCabe.
Naturalną produkcję tego neuroprzekaźnika stymulują owe silne bodźce jak seks czy alkohol, ale nie tylko. Układ nagrody naszego mózgu uczy się reagować na sygnały łączone z potencjalną nagrodą. Produkcja dopaminy aktywowana może być poprzez sam fakt pojawienie się okazji. – To jak gdyby czuć przyjemność przez samo wejście do sklepu ze słodyczami a nie zjedzenie cukierka – wyjaśnia naukowiec.
Oczekiwanie nagrody nazywane jest przez badaczy mózgu pragnieniem, potrzebą (ang. wanting). Jeden z głównych objawów depresji, anhedonia, to właśnie brak tego uczucia potrzeby, pragnienia nagrody. Może dotyczyć zarówno braku potrzeby odczuwania radości czy przyjemności zmysłowej, cielesnej jak i intelektualnej, duchowej czy emocjonalnej.
Może się to w naturalny sposób pojawić u kogoś, kto ma problem z regulacją poziomu dopaminy. Wówczas daje się pacjentowi leki podnoszące jej poziom w mózgu. W Krzemowej Dolinie ten stan niektórzy starają się indukować choćby przez odcinanie od mediów społecznościowych.
– Jeżeli wiemy, że dopamina ma tak ważną funkcję w naszym organizmie, dlaczego chciałby ktoś się jej pozbawiać? – pyta prof. Ciara McCabe i tłumaczy: – Autorzy koncepcji dopaminowego postu tłumaczą to powiązaniem neuroprzekaźnika z nałogowymi i dość niezdrowymi zachowaniami. Jeżeli narkoman walczący z nałogiem pojawi się w miejscu wypełnionym sygnałami o możliwości brania używek, w jego mózgu nastąpi wyrzut dopaminy i może skusić go do zaprzestania odwyku. Poszczący wierzą, ze mogą zredukować pragnienie niezdrowego ograniczając poziom dopaminy.
Według psychoneurolożki z uniwersytetu w Reading, odpowiedź na pytanie czy post dopaminowy działa trzeba poprzedzić jedną zasadniczą uwagą: nie zaleca się ograniczania dopaminy bo jest nam ona potrzebna do normalnego funkcjonowania.
– Druga sprawa: samo pozbawienie się nagrody, jak choćby dostępu do mediów społecznościowych, nie obniży poziomu neuroprzkeaźnika. Raczej pomoże ograniczyć liczbę stymulantów jej wydzielania. Można więc zmniejszyć aktywność układu nagrody, ale kluczem jest tutaj zmniejszenie ”ekspozycji na wyzwalacze” związane z nagrodą a prowadzące do odczuwania pragnienia – tłumaczy prof. McCabe i daje proste przykłady, jak to robić.
Chodzi o wyłączenie sygnałów zachęcających do niezdrowych zachowań. Jeżeli uważacie np., że za dużo czasu pochłania wam wieczorem zabawa telefonem, spróbujcie wyłączyć dźwięk powiadomień. Nie słyszycie dzwonka o nowej wiadomości, nie ma wyrzutu dopaminy, nie sięgacie po telefon. Tak to działa. Podobnie z alkoholem – jeżeli każdy wieczór spędzacie ze znajomymi w barze, zmieńcie miejsce. Choćby na kino. I podobnie jak narkoman na odwyku, możecie w którymś momencie poczuć negatywne emocje związane z odstawieniem używki. Pojawia się depresja, łatwo traci się nerwy.
– Wówczas taki ”post” polegający na usunięciu sygnałów stymulujących produkcję dopaminy ma sens. Ale należy pamiętać, że to nie prowadzi do żadnego ”resetu” mózgu. To nieprawidłowy sposób myślenia. Przecież nawet nie wiemy jaki jest poziom bazowy dopaminy. Z punktu widzenia aktualnej wiedzy to nonsens – przekonuje brytyjska psychoneurolożka.