Każdy, kto ma samochód wie, że prawidłowo wykonane badanie diagnostyczne pojazdu obejmuje kilka skomplikowanych czynności, których wykonanie zajmuje sporo czasu, a do tego kosztuje. Teraz ma się to zmienić, bo na Uniwersytecie Purdue w Inidanie (USA) wymyślono diagnostyczny próg zwalniający. Podobni „śpiący policjanci” leżą i na polskich ulicach – na razie bezczynnie. Próg profesora Douglasa Adamsa i jego studentki Tiffany DiPetta znacznie różni się od tych prostych przeszkód drogowych. Został bowiem naszpikowany elektroniką i teraz dostarcza informacji o stanie zawieszenia samochodu, który przezeń przejeżdża. Jak to się robi? Auto przejeżdża z niewielką prędkością przez próg, a zamontowane w nim akcelerometry mierzą drgania. Następnie urządzenie podaje informację, czy wszystko jest w porządku. W razie wadliwego działania zawieszenia, komputer podaje przybliżoną informację o stanie zawieszenia. Ułatwia to później wykrycie problemu mechanikom i oszczędza czas i pieniądze – do warsztatu kierowane są tylko te auta, które mają uszkodzone zawieszenie. System może także wykrywać uszkodzenia opon. System opracowany na Uniwersytecie Purdue może być także zaadaptowany do cywilnych warunków. Szybkie testy zawieszenia będą tanie i usprawnią badanie aut w stacjach obsługi. h.k.
Diagnostyczny wybój
Wystarczy, że auto przejedzie przez próg diagnostyczny i już wiadomo co jest zepsute w zawieszeniu.05.05.2009·0·Przeczytasz w 1 minutę