Z telefonem zasypiamy i budzimy się co rano – tak robi grubo ponad trzy czwarte Polaków. Aż 80 proc. z nas ma smartfony, które Amerykanie nazywają „three feet device” (metrowe urządzenie). Dlaczego? Bo komórkę przez cały czas mamy przy sobie, w odległości najwyżej metra właśnie. Trudno wyobrazić sobie urządzenie, z którym bylibyśmy bliżej związani. Komórka uważana jest za jeden z najważniejszych wynalazków XX wieku. Uwolniła nas od kabli, umożliwiając błyskawiczną komunikację z innymi i sięganie do olbrzymich zasobów internetu.
A jednak nie ufamy do końca temu cudownemu urządzeniu. W filmie „Cell” nakręconym na podstawie powieści Stephena Kinga przez telefony komórkowe zostaje przesłany tajemniczy sygnał, który zamienia ludzi w krwiożercze bestie. I choć to fikcja, nadal podejrzewamy, że to przydatne urządzenie może w jakiś sposób nam szkodzić. Czy tak jest naprawdę?
Odpowiedź, którą dają badania naukowe, jest niepokojąca i zaskakująca zarazem. Użytkownicy komórek są bardziej narażeni na pewne choroby i wypadki niż inni. Ale winę za to ponoszą nie same telefony, lecz nasze nawyki.
1. Rak mózgu (Werdykt: Raczej nie)
Od kilku lat pojawiają się wyniki badań sugerujące, że częste rozmowy przez komórkę mogą źle wpływać na mózg. Konkretnie chodzi o rakotwórcze działanie fal elektromagnetycznych, które wytwarza telefon – podobnie zresztą jak każde urządzenie elektroniczne. W dwóch badaniach znaleziono związek między częstością rozmawiania przez komórkę a występowaniem bardzo rzadkich nowotworów mózgu, głównie glejaków.
Wątpliwości jest tu jednak sporo. Po pierwsze podawano w wątpliwość metodę prowadzenia tych badań, z których część opierała się na wypełnianiu ankiet dotyczących sposobu używania telefonu. Korzystający z komórek mieli sobie przypomnieć np., jak długo i przy którym uchu trzymali telefon 10 lat temu. Rzetelność takich danych jest wątpliwa, a obiektywnych badań prowadzonych przez wiele lat po prostu nie ma.
Po drugie nie wiadomo, jaki mechanizm miałby odpowiadać za kancerogenne działanie telefonów. Emitowane przez nie promieniowanie to fale elektromagnetyczne, ale nie te, które mogą bezpośrednio uszkodzić DNA. Jedyny znany efekt biologiczny wywoływany przez telefony wiąże się z temperaturą. Promieniowanie elektromagnetyczne z nadajnika komórki może podgrzewać tkanki głowy. Jednak mówimy tu o różnicach rzędu zaledwie 0,1–0,3 stopnia Celsjusza. Zdaniem naukowców to za mało, by wywołać niebezpieczne zmiany w komórkach.
Swego czasu popularna była hipoteza, że bezpieczniejsze dla zdrowia są telefony z wystającą antenką (dziś już prawie niespotykane). Inni uważali, że należy rozmawiać przez zestaw słuchawkowy, bo wtedy komórka znajduje się daleko od głowy. Wygląda jednak na to, że takie środki zapobiegawcze w najlepszym razie uspokoją trochę tych, którzy nie wierzą naukowcom. Nic nie wskazuje na to, by telefony wywoływały raka – co nie znaczy, że są dla nas zupełnie nieszkodliwe.
2. Płodność mężczyzn (Werdykt: Raczej nie)
Gdzie panowie często noszą telefon? W przedniej kieszeni spodni. A co panowie mają tuż obok? No właśnie… W badaniu z 2014 roku stwierdzono, że u mężczyzn noszących w ten sposób komórkę spada nieco jakość nasienia. Liczba plemników zmniejszała się u nich o ok. 8 proc. Nikt nie wie, dlaczego miałoby się tak dziać. Jednak w tym przypadku podgrzewanie tkanek przez fale radiowe, które emituje telefon (patrz punkt 1) wydaje się dobrym wytłumaczeniem. Jądra są wrażliwe na zbyt wysoką temperaturę, dlatego na męską płodność wpływać mogą gorące kąpiele lub zbyt ciasna bielizna.
Tylko czy telefon jest w stanie podgrzać je do tego stopnia, by było to szkodliwe dla plemników? Przede wszystkim promieniowanie komórki jest silniejsze w trakcie rozmowy niż w trybie czuwania. A nawet gdyby telefon włączył się w kieszeni, byłby w stanie zwiększyć temperaturę jąder o ułamki stopnia Celsjusza. Coś takiego nie powinno wywoływać negatywnych efektów.
Najpoważniejsza wątpliwość dotyczy metod, jakimi są prowadzone tego typu badania. Chodzi o to, że trudno jednoznacznie oddzielić ewentualny wpływ telefonów na męską płodność od innych czynników, takich jak tryb życia, dieta czy palenie papierosów. Dlatego na wszelki wypadek panowie mogą unikać noszenia telefonu w pobliżu tak delikatnych narządów, ale też nie powinni popadać w paranoję.
3. Schorzenia kręgosłupa (Werdykt: Tak)
Wszechobecne smartfony najbardziej zagrażają naszemu szkieletowi. Naukowcy z NY Spine Surgery and Rehab Medicine zauważyli, że patrzenie na ekran telefonu znacząco obciąża odcinek szyjny kręgosłupa. Niekiedy to obciążenie równe jest naciskowi na kark obiektu o masie 27 kg. To cztery razy tyle, ile wynosi waga bagażu podręcznego, który możemy wnieść na pokład samolotu!
Sęk w tym, że nad ekranem smartfona pochylamy się łącznie przez 2–4 godziny dziennie. Jeśli spojrzymy na to z perspektywy całego roku, oznacza to zwiększony nacisk na kręgosłup nawet przez 1400 godzin (czyli niemal dwa pełne miesiące). To jednak uśrednione dane. W grupach zwiększonego ryzyka, np. miłośników gadżetów elektronicznych, ten czas rośnie do kilku tysięcy godzin rocznie. Praktycznie żaden inny przedmiot – ani komputer, ani książka – nie powoduje tak długotrwałego obciążenia kręgosłupa szyjnego.
Skąd badaczom wzięło się 27 kg? Nasza głowa waży ok. 5,5 kg. Kiedy ją pochylamy, powoduje to wygięcie kręgosłupa i zwiększony nacisk na kręgi. W najgorszym możliwym układzie, kiedy szyja ugięta jest pod kątem 60 stopni, nacisk wywierany na kark jest równy 27 kg. Przy minimalnym, wydawałoby się, pochyleniu, które wynosi ok. 12 stopni, też nie jesteśmy bezpieczni. Nacisk na odcinek szyjny kręgosłupa jest wówczas ponad dwukrotnie większy niż w pozycji neutralnej, czyli z wyprostowaną szyją.
Takie obciążenie może prowadzić do dolegliwości bólowych i szybszego „zużycia” elementów kręgosłupa. W efekcie mogą po-jawić się zmiany degeneracyjne w kręgach, które ograniczają ruchy głowy. Kierujący badaniami chirurg ortopeda Kenneth Hansraj przyznaje, że tak naprawdę nie jesteśmy dziś w stanie przewidzieć, jakie skutki pojawią się u takich osób po wielu latach. Wiadomo natomiast, jak temu zapobiec. Wystarczy w czasie korzystania ze smartfona podnosić go na wysokość oczu, a nie pochylać głowę. Warto też robić przerwy, w czasie których damy kręgosłupowi odpocząć, przywracając mu naturalną pozycję.
4. Wypadki samochodowe (Werdykt: Zdecydowanie tak)
Zdecydowanie największym realnym zagrożeniem ze strony komórek są rozmowy telefoniczne prowadzone przez kierowców. I tu, niestety, sami jesteśmy sobie winni, bo siedząc za kółkiem, mocno nadużywamy telefonu. A to odbierzemy esemesa, a to pogadamy tylko przez chwilkę, prowadząc jedną ręką, a to sięgniemy do ekranu, by sprawdzić powiadomienie z aplikacji. Według szacunków policji już co czwarty wypadek drogowy w Polsce ma związek z korzystaniem z komórki w czasie jazdy.
Od wielu lat obowiązuje u nas zakaz rozmawiania przez telefon, trzymany przez kierowcę przy uchu, ale na niewiele się zdaje. Część właścicieli samochodów to lekceważy, a korzystanie z zestawów głośnomówiących zmienia niewiele. Dowiodły tego badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii. Kierowcy z komórką przy uchu jadący z prędkością 100 km/godz. po wciśnięciu hamulca zatrzymywali się średnio o 14 m dalej niż ci, którzy nie rozmawiali. To wynik o jedną trzecią gorszy niż w przypadku kierujących, którzy byli pod wpływem alkoholu! W przypadku rozmowy przez zestaw głośnomówiący różnica wynosiła 10 m.
Kierowcy korzystający z komórek prowadzą samochód tak samo jak osoby starsze: mają wolniejszy czas reakcji i nie zauważają np. pieszych na pasach. „Jeśli posadzimy za kierownicą 20-latka z telefonem, czas jego reakcji będzie taki sam jak 70-letniego kierowcy nieużywającego komórki” – mówi David Strayer z University of Utah. Już samo odebranie połączenia na co najmniej pięć sekund odwraca uwagę od sytuacji na drodze. Nawet po zakończeniu rozmowy koncentracja jest wyraźnie pogorszona przez średnio 30 sekund. Wcześniejsze badania pokazały, że uwagę kierowców najbardziej rozpraszają te połączenia, podczas których telefon przełącza się pomiędzy stacjami bazowy-mi telefonii komórkowej. Przy gorszym zasięgu, np. gdy jesteśmy poza miastem, może to skutkować krótkimi przerwami transmisji dźwięku. I choć niemal w ogóle nie zdajemy sobie z nich sprawy, nasz mózg musi bardziej się wysilić, aby poskładać to, co słyszy, w spójną całość.
Dlatego systemy samochodowe po-zwalające na korzystanie z telefonu w czasie jazdy wyłączają większość jego funkcji, np. odbieranie połączeń czy esemesów. Można też samodzielnie zainstalować na smartfonie aplikacje, które wykorzystują wbudowane czujniki przyśpieszenia, czyli akcelerometry. Gdy wykryją, że jedziemy samochodem, automatycznie „cenzurują” funkcje naszej komórki.
5. Wypadki z udziałem pieszych (Werdykt: Raczej tak)
Z badań prowadzonych na Stony Brook University w Nowym Jorku wynika, że ponad 60 proc. ludzi zapatrzonych w wyświetlacz swojej komórki zbacza z linii prostej w czasie chodzenia. Zdarza się to najczęściej osobom poniżej 35. roku życia. Korzystający z telefonu potykają się o krawężniki, zderzają ze szklanymi drzwiami, spadają ze schodów, wpadają w kałuże.
Ponad połowa takich wypadków ma miejsce w domach, jednak najgroźniejsze zdarzają się na ulicy, kiedy pieszy zapatrzony w swój smartfon wchodzi na jezdnię prosto pod koła samochodu. Naukowcy z University of Illinois w Urbana-Champaign obliczyli, że młodzi ludzie, którzy rozmawiają przez komórkę, przechodzą przez ulicę o jedną czwartą wolniej niż ich rówieśnicy, którzy nie rozmawiają. Amerykańska Agencja do spraw Bezpieczeństwa (NSC) w 2015 roku po raz pierwszy ujęła w swojej klasyfikacji kategorię „wypadków spowodowanych przez rozproszenie uwagi”.
Naprawdę groźne zdarzenia nadal są rzadkością, ale pojawiają się już pomysły na zapobieganie im. W belgijskiej Antwerpii władze miasta wyznaczyły dla użytkowników smartfonów specjalne ścieżki, które mają zapobiegać kolizjom z innymi pieszymi. Podobne rozwiązania pojawiają się także w Chinach i USA.
6. Zakłócenie działania aparatury elektronicznej (Werdykt: Raczej nie)
Do dziś w czasie lotów samolotem jesteśmy proszeni o wyłączenie telefonów, zwłaszcza podczas startu i lądowania. W powszechnej opinii wynika to z obaw przed zakłóceniami, jakie nadajnik aparatu mógłby wywołać w instalacjach pokładowych. W rzeczywistości takie ryzyko jest bardzo niewielkie i choć zakaz jest nadal utrzymywany, jego podstawa była zupełnie inna.
Działające telefony pozostają w kontakcie radiowym z najbliższą stacją bazową sieci komórkowej. Gdy się przemieszczamy, nasza komórka automatycznie podłącza się do innej stacji. Problem pojawia się wtedy, gdy poruszamy się szybko na większej wysokości. Wówczas sygnał telefonu zaczyna przeskakiwać między wieloma stacjami bazowymi, zakłócając ich działanie. Jeśli wielu pasażerów sięgnie po komórki, gdy samolot jest jeszcze w miarę blisko ziemi, mogłoby to doprowadzić do „zatkania” sieci komórkowej.
Mitem jest natomiast, jakoby telefony w znaczący sposób zakłócały pracę aparatury medycznej. Lekarze od wielu lat twierdzą, że zakaz rozmawiania przez komórki w szpitalach nie ma żadnego naukowego uzasadnienia. Testy wykazały, że zakłócenia mogą się pojawić tylko w niektórych urządzeniach i to dopiero wtedy, gdy telefon znajduje się bardzo blisko nich. Ta odległość musiałaby wynosić mniej niż metr, a czasem nawet tylko kilka centymetrów. Współczesne telefony wywołują mniej zakłóceń niż te, których używaliśmy np. 10 lat temu, a sprzęt medyczny jest coraz lepiej zabezpieczony. Dlatego dziś zakaz korzystania z komórek najczęściej obowiązuje tylko w miejscach takich jak oddziały intensywnej opieki medycznej czy sale operacyjne.
7. Zaburzenia relacji społecznych (Werdykt: Prawdopodobnie tak)
Komórki stały się elementem naszego życia towarzyskiego – nie zawsze pozytywnym. Oczywiście dzięki nim może-my mieć kontakt z rodziną i znajomymi, jeśli jesteśmy daleko od nich. Problem pojawia się wtedy, gdy ta odległość jest niewielka. Badania PEW Research Center pokazują, że dziewięciu na dziesięciu Amerykanów używa telefonu podczas spotkań z rodziną czy przyjaciółmi. U jednej trzeciej badanych komórki obecne są podczas wspólnych posiłków. Wystarczy rzut oka na Polaków w kawiarniach czy restauracjach, by zauważyć, że i my nie odbiegamy od tego schematu.
W powszechnej opinii zjawisko to szkodzi kontaktom międzyludzkim. Potwierdzają to badania przeprowadzone przez naukowców z Virginia Tech. Kawiarniane rozmowy, podczas których na stoliku leży komórka, są dużo gorzej oceniane przez ich uczestników niż konwersacje pozbawione tej uciążliwej asysty.
Co ciekawe, pojawiają się już mechanizmy społeczne, które przeciwdziałają temu zjawisku. Naukowcy z Massachusetts Institute of Technology zaobserwowali u studentów przesiadujących na grupowych spotkaniach towarzyskich coś, co nazwali „regułą trzech”. Siedząc ze znajomymi pilnujemy podświadomie, żeby przynajmniej trzy osoby uczestniczyły w toczącej się dyskusji. Reszta w tym czasie ma ciche przyzwolenie na ucieczkę do wirtualnego świata. Jeśli jednak rozmowa kuleje, trzeba się w nią włączyć, odciążając jednocześnie inną osobę, która może wówczas zajrzeć do swojego smartfona.
8. Halucynacje (Werdykt: Tak)
Choć brzmi to groźnie, w rzeczywistości jest dość zabawne. Telefon potrafi oszukać nasz mózg. Wielu ludzi – zwłaszcza w stresujących sytuacjach – ma wrażenie, że schowana np. w kieszeni komórka dzwoni lub wibruje. Potwierdziły to eksperymenty przeprowadzone przez tajwańskich naukowców wśród 74 lekarzy na stażu. Okazało się, że w szczytowym momencie pracy ponad 95 proc. z nich odczuwało „fantomowe wibracje”, a ponad 87 proc. słyszało „fantomowe dzwonki” telefonu. To kolejny dowód na to, że nie do końca powinniśmy ufać naszym zmysłom i że nasze przywiązanie do telefonów bywa zbyt mocne.
9. Wypadki na stacjach benzynowych (Werdykt:)
To wyjątkowo trwały mit, który krąży w internecie co najmniej od 1999 r. Na stacjach benzynowych często wiszą zakazy rozmawiania przez komórkę. Powód – w działającym telefonie może ponoć dojść do powstania wyładowań elektrycznych, od których mogą zapalić się opary paliwa. Nie ma jednak niezależnego potwierdzenia tej hipotezy. Eksperci organizacji Cellular Telecommunication Industry Association podkreślają, że tego typu zdarzenia nie odnotowano dotąd nigdzie na świecie.
Sam pomysł, że telefon może być równie groźny jak zapalony papieros czy zapalniczka, brzmi mało wiarygodnie. Wyładowania elektryczne w komórce to rzadkość i wątpliwe, aby były silniejsze niż te, które mogą powstać w układach elektronicznych znajdujących się we współczesnym samochodzie.
10. Zaburzenia snu (Werdykt: Zdecydowanie tak)
Smartfon jest kolejnym urządzeniem wyposażonym w jasno świecący ekran. Jednak w odróżnieniu od telewizorów, monitorów komputerowych czy nawet tabletów, na wyświetlacz telefonu patrzymy bardzo często. Najbardziej ryzykowne staje się to po zmroku, np. gdy leżymy w łóżku i przed zaśnięciem zaglądamy jeszcze na Facebooka czy czytamy artykuły internetowe. Niebieskawe światło docierające do naszych oczu z telefonu wywołuje w mózgu reakcje zakłócające rytm okołodobowy. Promieniowanie o fali tej długości wchodzi w skład widma światła słonecznego. Dla mózgu jest to sygnał, że trwa dzień i trzeba być aktywnym.
Pod wpływem niebieskiego światła zmniejsza się wydzielanie melatoniny, czyli hormonu ułatwiającego nam zasypianie. A jeśli już zaśniemy, nasz sen jest potem płytszy i mniej spokojny. Zaburzenia nocnego odpoczynku skutkują nie tylko niewyspaniem i podkrążonymi oczami. Na dłuższą metę sprzyjają także zachorowaniu na cukrzycę, nadciśnienie itd.
Dlatego lekarze zalecają, by wieczorem nie korzystać z jasno świecących wyświetlaczy. Jeśli chcemy poczytać elektroniczną książkę, lepszym rozwiązaniem będzie czytnik z e-papierem, niemający własnego podświetlenia (najczęściej jest ono oparte na diodach LED o niebieskawej barwie). W przypadku tabletów i smartfonów możemy też zainstalować aplikację f.lux, która wieczorem automatycznie zmieni barwę wyświetlacza na bardziej przyjazną dla oczu.