Na łamach Proceedings of the National Academy of Sciences pojawiła się praca naukowa badaczy z Uniwersytetu Pensylwanii i Uniwersytetu w Princeton, która rozwiązuje problem niespójnej korelacji dobrobytu emocjonalnego (zwanego również przez badaczy szczęściem) z wysokością dochodów. O co dokładnie chodzi?
Czytaj też: Dlaczego jedni potrafią “robić pieniądze”, a inni nie? Psychologia wyjaśnia
Daniel Kahneman i Angus Deaton z Uniwersytetu Princeton opublikowali w 2010 roku artykuł, w którym dowodzą, że szczęście u ludzi wzrasta wraz z rocznym dochodem do 75 tys. dolarów, a następnie poziom dobrobytu emocjonalnego się wypłaszcza. 11 lat później pojawiła się natomiast praca Matthew Killingwortha z Uniwersytetu Pensylwanii, który zaprzecza tej tezie i dowodzi, że poziom szczęścia rośnie cały czas wraz ze wzrostem zarobków. Kto z nich napisał prawdę? Okazuje się, że obaj… ale w inny sposób.
Najnowsza praca pod kierownictwem arbitra Barbary Mellers rozwiązuje tę sprzeczność w wynikach badań. Przy czym należy zwrócić uwagę, że oba poprzednie artykuły zostały napisane z należytą starannością, a badania były prowadzone na dużych grupach osób. Nie można podważyć żadnej z metod stosowanych przez uczonych. Jaka jest zatem odpowiedź na tytułowe pytanie?
Czy pieniądze dają szczęście?
Dają, ale nie wszystkim. Dla większości ludzi wyższe dochody wiążą się z większym dobrobytem emocjonalnym. Tak, większości. A to oznacza, że istnieje jakaś mniejszość pośród ankietowanych, którzy udzieli odstających od reguły odpowiedzi. Mowa o osobach, które pomimo posiadanej fortuny nadal były nieszczęśliwe. Nawet jej pomnożenie niczemu by nie pomogło – wynika z danych.
Czytaj też: Co Ci da skrzydła? Na pewno nie pieniądze
Uszczegóławiając, wzrost szczęścia notuje się u wszystkich badanych ludzi, jeśli ich dochody rosną do około 100 tys. dolarów rocznie (ok. 430 tys. złotych, czyli niecałe 36 tys. miesięcznie). Potem następuje rozwarstwienie w zebranych danych. Niewielka grupa ankietowanych nie wykazywała żadnego wzrostu poczucia dobrobytu emocjonalnego bez względu na fortunę, którą dysponowała, ale większość z tej bogatszej grupy wraz ze wzrostem dochodów odczuwała logarytmicznie rosnące uczucie szczęścia.
Jak mamy interpretować te wyniki? Przede wszystkim pieniądze to nie wszystko i jak widzimy po danych dotyczących tej mniejszości spośród majętnych ankietowanych, większa fortuna nie zawsze przymnaża radości.
Natomiast granica „załamania tendencji” około 100 tys. dolarów jest dobrym wskaźnikiem dla organów ustalających wysokości podatków i progów podatkowych. Ponadto pracodawcy dostali teraz narzędzie sugerujące, jak bardzo można wynagradzać swoich pracowników. Wyniki są wreszcie dla nas samych cenne, ponieważ dzięki tej wiedzy możemy odpowiednio ważyć priorytety w życiu i wybierać pomiędzy szczęściem lub pieniędzmi.
Czytaj też: Kiedy pieniądze szczęście dają? Szczerze o kasie
Trzeba na koniec dodać, że powyższe badania były przeprowadzane na osobach ze Stanów Zjednoczonych. Zatem bezpośrednie przekładanie wyników na warunki polskie może nie być najtrafniejsze (zwłaszcza kwoty 100 tys. dolarów, z uwagi na różnice w przeciętnych zarobkach Amerykanów i Polaków). Niemniej zarys tendencji rozwoju szczęścia możemy tutaj przyjąć za uniwersalny.