Czy na Ziemi żyli giganci? Wielkie zamieszanie w Ameryce

Ludzkie szczątki, które odkopują archeolodzy, często budzą kontrowersje. Szczególne emocje rodzą teorie o tym, że na Ziemi żyli giganci, czego dowodzi historia z Cardiff.
Czy na Ziemi żyli giganci? Wielkie zamieszanie w Ameryce

W Księdze Rodzaju czytamy: „A w owych czasach byli na ziemi giganci; a także później, gdy synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im rodziły. Byli to więc owi mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach”. Stąd wzięło się szukanie dowodów na istnienie gigantów zwanych nefilimami.

Przeglądając strony internetowe z teoriami pseudonaukowymi, łatwo trafić na nieudolnie podrobione zdjęcia odkopanych pochówków, do których doklejono nieproporcjonalnie małych odkrywców. Czasem za argument uchodzi wielkość dawnej architektury: monumentalne egipskie świątynie były w istocie skromnymi domkami gigantów, a wielkie sarkofagi to wanny olbrzymów. Wszak egipskie freski „dowodzą”, że faraonowie byli zdecydowanie wyżsi od poddanych i mieli co najmniej 8–10 m wzrostu… Oczywiście tego typu naiwne wyjaśnienia ignorują konwencję sztuki, która kazała przedstawiać ważniejszą postać jako większą od innych.

Goliat z Cardiff, czyli czy na Ziemi żyli giganci?

Przez wieki „odkrywano” bardziej wiarygodne dowody. Jakieś wielkie kości znajdowali już starożytni Grecy i Rzymianie, łącząc je zwykle z mitologicznymi herosami. W czasach chrześcijańskich uznawano je za szczątki biblijnych olbrzymów. Do dziś np. w kościele św. Anny w Wilanowie można oglądać wielką kość odkopaną przy budowie świątyni. Współcześnie opisana jest jako kość mamuta. Wcześniej częstokroć sądzono inaczej i prawdopodobnie tak było z podobnymi znaleziskami na przestrzeni minionych stuleci.

W XIX w. odkryto jednak znacznie bardziej „wiarygodne” szczątki giganta, których nie dało się łączyć z pozostałościami po wymarłej megafaunie. W 1869 r. robotnicy kopiący studnię na farmie w Cardiff (stan New York, USA) znaleźli spetryfikowane szczątki trzymetrowego człowieka. Nazwano go Goliatem, na pamiątkę olbrzymiego wojownika zabitego przez biblijnego Dawida.

Człowiek z kamienia

Właściciel farmy William C. Newell wzniósł nad odkryciem namiot i zaczął pobierać opłaty od żądnych zobaczenia szczątków przedpotopowego mocarza. Cena była okazyjna: 25 centów, potem już 50. Okolica stała się sławna, w pobliskim Syracuse otwierały się nowe hotele gotowe przyjąć pielgrzymów.

Według „Encyclopedia of Dubious Archaeology” finalnie miasto Syracuse wykupiło znalezisko od Newella za sporą wówczas kwotę 30 tys. dolarów. Nieliczne głosy krytyków zostały stłumione przez entuzjazm pastorów i wiernych.

Prawda jednak wyszła na jaw, a ogłosił ją George Hull, kuzyn Newella. Sam niewierzący, po dyskusji z kapłanem metodystów postanowił zakpić z wiary w biblijne opowieści. Zamówił spory blok gipsowy, który obrobili wynajęci rzeźbiarze. Pomysł wykonania spetryfikowanego ciała zamiast szkieletu podsunęła zapewne ówczesna prasa sensacyjna, strasząca czytelników, że picie różnych substancji może zakończyć się zamianą w kamień. W każdym razie posąg został przetransportowany na farmę Newella i zakopany na około rok, by leżąc pod ziemią nieco się postarzał.

Drugie życie nefilima

Jako przedmiot głośnego żartu Goliat przechodził potem z rąk do rąk, aż trafił do Muzeum Farmerstwa w Copperstown, niedaleko miejsca domniemanego odkrycia. Repliki gościły zaś w wielu innych placówkach kulturalnych i rozrywkowych. Rzekomy odkryty gigant był tak popularny, że znany showman i biznesmen P.T. Barnum zaraz wykonał jego kopię, by zarabiać na ludzkiej ciekawości i naiwności.

Tak bywa z wieloma głośnymi fałszerstwami archeologicznych. Pięć minut sławy, potem dłuższe zaszycie w teoriach pseudonaukowych, aż wreszcie trafiają z powrotem na muzealny piedestał. Tym razem jako pomniki naszych własnych niespełnionych pragnień.