Piszę, więc jestem. Kaligrafia usprawnia mózg i nie tylko

Czy dzisiaj, gdy słowo pisane zostało praktycznie wyparte przez drukowane, w ogóle warto uczyć się pisać ręcznie?
Piszę, więc jestem. Kaligrafia usprawnia mózg i nie tylko

Używając klawiatury piszemy szybciej, wyraźniej i bez błędów, bo te poprawia automatyczny edy tor tekstu. W Japonii niektóre szkoły już przestały uczyć pisania odręcznego, a zamiast tego uczy się tam sprawnego pisania na klawiaturze. W USAi w Kanadzie poszczególne stany same decydują, czy kłaść nacisk na szybkie maszynopisanie, czy jednak zaczynać edukację od ołówka i długopisu. W Finlandii cztery lata temu zrezygnowano całkowicie z nauki pismem łączonym (kursywą), skupiając się na princie, czyli pisaniu każdej literki osobno, tak jak w tekstach drukowanych. Także we Włoszech od kilku lat trwa ożywiona dyskusja dotycząca obowiązku nauczania w szkołach pisma odręcznego. Włochy należą do krajów, w których dzieci najpierw poznają duże litery drukowane, następnie małe litery drukowane i uczą się je pisać, a dopiero w starszych klasach wdrażana jest kursywa. Od 2012 r. nauczanie kursywy nie jest już na Półwyspie Apenińskim obowiązkowe, a w 2017 roku na szczeblu ministerialnym rozpoczęła się dyskusja nad odejściem od pisania na papierze w ogóle. Czy ma to sens?

 

ANACHRONICZNE GRYZMOŁY

W spór na temat przyszłości pisania ręcznego zaangażował się m.in. Philip Ball, uznany brytyjski pisarz naukowy, wieloletni redaktor „Nature”. Na łamach amerykańskiego portalu Nautilus
opublikował artykuł, w którym przekonuje, że nauka w szkołach kursywy wynika wyłącznie z przyzwyczajenia nauczycieli, swoistej inercji kulturowej. Według niego styl ten narodził się w renesansie z czysto praktycznych pobudek: delikatne gęsie pióro źle reagowało na odrywanie ręki od papieru, szybko się zużywało i pozostawiało kleksy. W dobie druku pozostawało symbolem dobrego wykształcenia i wyrafinowanego gustu. Ball twierdzi, że kontynuowanie tej tradycji nie ma uzasadnienia.

Podobnie twierdzi prof. Italo Farnetani, włoski pediatra specjalizujący się w badaniach języka dzieci. Jego zdaniem przychodzą one do szkoły podstawowej o wiele bardziej przygotowane niż niegdyś. Najczęściej znają już litery drukowane, potrafią pisać na klawiaturze. Nie ma więc w tym nic złego, że piszą w zeszytach drukowanymi literami, imitując styl pisma, z którym spotykają się na co dzień. To absurd, żeby uczyły się praktycznie nowego alfabetu i poznawały litery, z którymi nie spotkają się w realnym życiu. „Z psychopedagogicznego punktu widzenia jest niezwykle ważne, aby dziecko dostrzegało spójność między swoją codziennością, swym stylem życia i tym, czego uczy się go w szkole. Kursywa nie występuje w internecie ani na tablecie czy smartfonie, nie używają jej portale społecznościowe” – stwierdził Farnetani w rozmowie z dziennikarką tygodnika „Donna Moderna”.

Przeciwnicy nauczania pisania odręcznego twierdzą ponadto, że we współczesnych multimedialnych salach lekcyjnych jest ono przez dzieci postrzegane jako anachronizm. Odczucie to pogłębia się jeszcze bardziej podczas lekcji zdalnych, które są przyszłością szkolnictwa. Dlatego zamiast skupiać się na ładnym i płynnym pisaniu, lepiej poświęcić ten czas na naukę gramatyki i składni. Oponenci przekonują też, że „niepiśmienność” nie przeszkadza ani w dalszej edukacji (prace inżynierskie, magisterskie itp. są nie tylko akceptowane, ale wręcz wymagane w formie drukowanej), ani w osiągnięciu sukcesu zawodowego – lekarze wystawiają recepty elektroniczne, w dziedzinach takich jak bankowość i finanse pismo odręczne zostało zupełnie wyparte, korespondencja pocztowa przestała istnieć, urzędnicy administracyjni, pracownicy sądów itp. posługują się wyłącznie klawiaturą. Pismo odręczne odchodzi do historii. A co z podpisem? Przeciwnicy pisma odręcznego nie mają
wątpliwości – podpis jest autografem, nie musi być czytelny. A tak czy inaczej, wkrótce nie będzie w ogóle potrzebny, gdyż całkowicie zastąpi go podpis elektroniczny bądź inne cyfrowe formy potwierdzające tożsamość osób i autentyczność dokumentów.

 

SZTUKA PISANIA

Internetowy sklep z artykułami piśmienniczymi Docmail przeprowadził kilka lat temu ankietę, z której wynikało, że dorośli respondenci w ciągu średnio ostatnich 41 dni nie mieli okazji, by posługiwać się długopisem; jedna trzecia wręcz zadeklarowała, że nie miała takiej potrzeby od co najmniej sześciu miesięcy. Z drugiej strony kanadyjski dziennikarz opisał swoje doświadczenie z pewnej restauracji. Grupa klientów po skończonej kolacji podeszła do kasy, aby zapłacić za posiłek. Jeden z klientów podał 18-letniej kasjerce odręczny rachunek sporządzony przez kelnerkę. Zakłopotana dziewczyna długo wpatrywała się w kartkę papieru, mimo że notatki były bardzo czytelne. W końcu powiedziała: „Przepraszam, nie wiem, co tu jest napisane. Nie umiem czytać ręcznego pisma. Nie przerabialiśmy tego w szkole”.

 

Czy zatem rzeczywiście pismo odręczne powinno odejść do lamusa? Prof. Francesco Sabatini, autor Słownika Języka Włoskiego i honorowy rektor założonej w 1582 roku we Florencji narodowej włoskiej akademii lingwistyczno-literackiej Accademia della Crusca, od lat walczy o przywrócenie w szkołach naczelnego miejsca nauce pisania. Z jego obserwacji wynika, że preferowanie klawiatury bądź pisma uproszczonego zmniejsza wydatnie kreatywność językową i spowalnia rozumienie tekstu podczas czytania. „Zaniechanie kaligrafii sprawia, że człowiek traci wiele cennych i finezyjnych funkcji mózgu, które rozwinęły się dzięki jego zdolnościom manualnym” – mówi znany filolog. „Na klawiaturze piszemy szybciej, ale szybkość nie zawsze jest zaletą. Pisząc ręcznie, jesteśmy zmuszeni do większej koncentracji, selekcjonujemy informacje i je wstępnie opracowujemy.”

Podobnego zdania jest Karin James, profesorka psychologii na Uniwersytecie Indiana. Twierdzi, że odchodzenie od nauki ręcznego pisania jest wielkim błędem. Przeprowadziła badania, które wykazały, że uczenie małych dzieci pisania liter aktywuje te części ich mózgów, które stają się niezbędne do czytania. Jej eksperyment objął grupę kilkunastu cztero- i pięciolatków. Przeskanowała ich mózgi, a następnie podzieliła na dwie grupy – jednej grupie pokazywała litery i instruowała, jak rozpoznawać je wizualnie, a drugą uczyła litery pisać. Po czterech tygodniach nauki ponownie przeskanowała mózgi dzieci. U tych, którym po prostu pokazywała litery, nie zaszły żadne zmiany. Ale w skanach tych, które uczyła pisać, zarejestrowała duży wzrost aktywności w rejonie odpowiedzialnym za czytanie.

Podobne badanie przeprowadziła Virginia Berninger z uniwersytetu w Waszyngtonie, przy czym wzięły w nim udział dzieci już umiejące pisać. Miały za zadanie stworzyć własny tekst i zapisać go – część z nich odręcznie, a część na klawiaturze. Dzieci piszące ręcznie wykazały się większym bogactwem słownictwa, ich prace były dłuższe i zawierały więcej własnych pomysłów. Pam Mueller z Princeton University oraz Daniel Oppenheimer z University of California przeprowadzili badanie, w którym poprosili uczestników o zrobienie notatek z wykładu. Niektórzy studenci zapisywali na laptopach jota w jotę to, co mówił wykładowca, ale nie przełożyło się to na efektywność zapamiętywania. Dużo lepsze wyniki osiągnęli ci, którzy notowali wykład na papierze. Wiele badań przeprowadzonych na uniwersytetach w Stavanger w Norwegii i Marsylii we Francji pod przewodnictwem dr Anne Magen potwierdza te wyniki. Według nich podczas odręcznego pisania lepiej pracują obszary mózgu odpowiadające za funkcje sensomotoryczne, a także ośrodek Broki, czyli region odpowiedzialny za kształtowanie się mowy.

Franco Frabboni, wykładowca pedagogiki na uniwersytecie w Bolonii, podkreśla, ze negatywnym efektem odejścia od płynnego pisania jest zubożenie języka i myśli, co niestety konstatuje, czytając prace swoich studentów. Jego zdaniem zaniechanie pisania skutkuje też odejściem od czytania, gdyż jest to system naczyń połączonych. Obecnie we Włoszech o lekcje kaligrafii w szkole batalię toczą Rosanna Lanari i Viviana Federici Di Martorana, specjalistki

EDUKACJA JAKIE KORZYŚCI DAJE PISANIE NA PAPIERZE – DŁUGOPIS CZY KLAWIATURA?

Pisanie ręczne sprawia wielu dzieciom spore trudności, ale wciąż warto go uczyć – przekonują prof. Urszula Mirecka i prof. Aneta Domagała z UMCS w Lublinie

Hanna Adamkowska, Focus: Jakie wnioski wypływają z badań przeprowadzonych przez Panie Profesor?

– Na podstawie badań dotyczących pisania ręcznego, które przeprowadziłyśmy w grupie 300 uczniów szkoły podstawowej, ustaliłyśmy m.in., że 42 proc. dzieci w wieku 7–13 lat nie potrafi prawidłowo trzymać długopisu, 41 proc. ma nieprawidłową pozycję tułowia w czasie pisania, 28 proc. pracuje z wyraźnymi oznakami męczliwości. Niepokojące były również wyniki analizy pisma: 75 proc. uczniów zniekształca litery, u 40 proc. dzieci stwierdziłyśmy nieprawidłowy nacisk narzędzia piszącego (np. z powodu wzmożonego napięcia mięśniowego).

Czy zatem wszyscy powinniśmy się uczyć pięknie pisać kursywą?

– Niekoniecznie. W praktyce widać często, że dla dzieci z deficytami rozwojowymi pismo łączone jest zbyt trudne do opanowania. Np. łączą litery sztucznie za pomocą kreseczek stawianych w nietypowych miejscach, zapisują litery jedne na drugich lub zbyt daleko od siebie, nie panują nad kierunkiem zapisu liter, nie osiągają płynności ruchu. Terapeuci pracujący z takimi dziećmi, by poprawić czytelność ich pisma, decydują czasem o wprowadzeniu tzw. pisma bibliotecznego (pisodruku) – dla wielu osób jest to dobre rozwiązanie.

Może powinny pisać wyłącznie na klawiaturze?

 

– Osoby z trudnościami grafomotorycznymi coraz częściej korzystają z nowoczesnego sprzętu, jednak pisanie na klawiaturze komputera lub na ekranie dotykowym urządzeń mobilnych nie likwiduje w pełni barier komunikacyjnych. Nie zawsze jest możliwe korzystanie z takiego sprzętu, np. podczas prac klasowych i egzaminów czy przy wypełnianiu druków w urzędach. Ponadto komplikuje to zwykłe sytuacje życiowe, np. gdy ktoś nie jest w stanie wypracować stałego własnoręcznego podpisu. Konsekwencje używania nowoczesnych urządzeń są trudne do przewidzenia. Na przykład kolumbijski neuropsycholog Alfredo Adrila sądzi, że w związku z dominacją pisania na klawiaturze/ekranie dotykowym, w przyszłości wystąpią nowe syndromy zaburzeń pisania – kontrola mózgowa
przy pisaniu na komputerze jest bowiem po części różna od tej przy pisaniu ręcznym.

Czyli jednak nie rezygnujmy z wiecznych piór i długopisów?

– Naszym zdaniem rezygnacja z pisania ręcznego na rzecz pisania maszynowego oznaczałaby utratę czegoś niezmiernie istotnego w wymiarze osobowym, interpersonalnym. Indywidualny charakter pisma to element naszej tożsamości. Czy chcemy żyć w świecie bez emocji towarzyszących odczytywaniu liściku od bliskiej osoby czy słów na dziecięcej laurce, zapisanych we własny, niepowtarzalny sposób, koślawymi bądź pięknymi literami? Czy komputerowa czcionka może to zastąpić? W tym kontekście nie dziwi powrót do zarzuconej przed laty sztuki pisania i wzrastająca popularność kursów kaligrafii.

tych, które uczyła pisać, zarejestrowała duży wzrost aktywności w rejonie odpowiedzialnym za czytanie. Podobne badanie przeprowadziła Virginia Berninger z uniwersytetu w Waszyngtonie, przy czym wzięły w nim udział dzieci już umiejące pisać. Miały za zadanie stworzyć własny tekst i zapisać go – część z nich odręcznie, a część na klawiaturze. Dzieci piszące ręcznie wykazały się większym bogactwem słownictwa, ich prace były dłuższe i zawierały więcej własnych pomysłów. Pam Mueller z Princeton University oraz Daniel Oppenheimer z University of California przeprowadzili badanie, w którym poprosili uczestników o zrobienie notatek z wykładu. Niektórzy studenci zapisywali na laptopach jota w jotę to, co mówił wykładowca, ale nie przełożyło się to na efektywność zapamiętywania. Dużo lepsze wyniki osiągnęli ci, którzy notowali wykład na papierze.

Wiele badań przeprowadzonych na uniwersytetach w Stavanger w Norwegii i Marsylii we Francji pod przewodnictwem dr Anne Magen potwierdza te wyniki. Według nich podczas odręcznego pisania lepiej pracują obszary mózgu odpowiadające za funkcje sensomotoryczne, a także ośrodek Broki, czyli region odpowiedzialny za kształtowanie się mowy. Franco Frabboni, wykładowca pedagogiki na uniwersytecie w Bolonii, podkreśla, ze negatywnym efektem odejścia od płynnego pisania jest zubożenie języka i myśli, co niestety konstatuje, czytając prace swoich studentów. Jego zdaniem zaniechanie pisania skutkuje też odejściem od czytania, gdyż jest to system naczyń połączonych.
Obecnie we Włoszech o lekcje kaligrafii 

w dziedzinie psychomotoryki. Wystosowały nawet petycję w tej sprawie do sejmu. Z ich badań wynika, że pisanie odręczne pomaga uczniom mającym dysleksję i dysgrafię. Ekspertki powołały się na obserwacje funkcjonowania mózgu, które dowodzą, że podczas pisania kursywą uaktywnia się najwięcej, bo aż 12 obszarów korowych i podkorowych. Gdy piszemy drukowanymi literami, aktywność mózgu jest mniejsza, a najmniej obszarów włącza się podczas stukania na klawiaturze, kiedy niezależnie od pisanej litery wykonujemy ten sam ruch.

 

SPRAWNE KCIUKI

W Polsce na szczęście nikt nie kwestionuje obowiązkowej nauki pisania. – To podstawowa umiejętność każdego człowieka, bez której nie byłby w pełni przygotowany do życia, do samodzielnego
funkcjonowania – twierdzi dr Marta Majorczyk z SWPS w Poznaniu. – Sztuki odręcznego pisania nie da się zastąpić pisaniem na klawiaturze, bo są to dwie różne rzeczy. Dziś nie ma żadnych wątpliwości, że pisanie odręczne rozwija mózg dziecka, ćwiczy pamięć – jest pomocne na przykład przy nauce języków obcych, gdyż zapisywanie poznawanych słów ułatwia ich zapamiętywanie, uczy także koncentracji. Ma również ogromny wpływ na zdolności manualne dziecka, po prostu usprawnia rękę. Kiedyś w szkołach były zajęcia techniczne, podczas których dzieci uczyły się szydełkowania, robienia na drutach, wyszywania czy majsterkowania, co bardzo rozwijało sprawność rąk, będących przecież podstawowym i najważniejszym narzędziem człowieka.

Badania związane z pisaniem prowadzą psycholodzy i logopedzi, zaburzenia komunikacji pisemnej często wynikają bowiem z różnego rodzaju uwarunkowań, np. zespołu nadmiernej pobudliwości, braku koordynacji ruchowej, złych nawyków dotyczących sposobu siedzenia, niewłaściwej pozycji całego ciała, usytuowania kartki względem osi ciała, ruchu ręki trzymającej pióro itp. Co istotne, deficyty w tym zakresie mogą stać się przesłanką do zdiagnozowania u dzieci konkretnych zaburzeń w sferze ruchowej, percepcji wzrokowej i koordynacji wzrokowo-ruchowej. Takich bezpośrednich powiązań dowodzą m.in. badania prowadzone przez prof. Anetę Domagałę i prof. Urszulę Mirecką z Katedry Logopedii i Językoznawstwa Stosowanego UMCS w Lublinie („Zaburzenia komunikacji pisemnej. Profil sprawności grafomotorycznych jako technika diagnozowania dzieci w wieku 7–13 lat. Rozwój grafomotoryki – ryzyko dysgrafii”). Nierówności, skrzywienia i drżące linie świadczące o słabym opanowaniu ruchów pisarskich wskazują na problemy w regulacji napięcia mięśniowego, zaburzeniach koordynacji w obrębie dłoni i przedramienia. Zbyt małe odstępy między literami, stłoczone wyrazy mogą ostrzegać o występowaniu deficytów wzrokowo-przestrzennych. Mylenie liter i cyfr o podobnym kształcie a innym ułożeniu w przestrzeni, np. b-p, 9-6, przestawianie kolejności liter i cyfr lub kolejności sylab w wyrazach wzbudzają podejrzenie zaburzeń procesu lateralizacji, czyli asymetrii funkcjonalnej wynikającej z różnic w budowie półkul mózgowych.

Powyższe problemy występują niezależnie od rozwoju intelektualnego dziecka, mogą jednak negatywnie wpływać na jego zdolność uczenia się. Na przykład dzieciom obuocznym (brak oka dominującego) czytanie sprawia trudność. Zdarza się, że początek wyrazu czytają jednym okiem, a koniec drugim, opuszczając litery wewnątrz wyrazu. W rezultacie czytają bardzo wolno i mogą nie rozumieć przeczytanego tekstu. Bardzo ważna jest też właściwa artykulacja – zła, np. nosowa wymowa, utrudnia pisanie. W tym przypadku występuje zresztą sprzężenie zwrotne, gdyż odręczne pisanie wpływa stymulująco na ośrodek odpowiedzialny za funkcje mowy (łączenie głosek w wyrazy i zdania) oraz za płynne formułowanie wypowiedzi. Ośrodek ten jest pobudzany w trakcie pisania, nawet jeśli w tym czasie nic nie mówimy.

Według pedagog klinicznej Cristiny Pendoli odręczny styl pisania powinien być pierwszym, z jakim zapoznaje się dziecko, ponieważ odtwarza naturalne ruchy ręki malucha: kółeczka, fale, kreski… W dzisiejszych czasach ten harmonijny rozwój został zakłócony. Zdolności manualne dzieci są o wiele mniejsze niż pół wieku temu, sześciolatki doskonale posługujące się urządzeniami cyfrowymi nie potrafią samodzielnie zawiązać sznurówek. Tymczasem pisanie ręczne usprawnia palce. Kolorując malowanki w wieku przedszkolnym, dzieci wykonują ruchy nadgarstkiem, łokciem i ramieniem, w późniejszym wieku klikając na smartfonach, ćwiczą wyłącznie kciuki. Niewielki procent młodzieży pisze na klawiaturze, wykorzystując wszystkie palce, a nawet w tym przypadku ruchy są o wiele uboższe niż przy pisaniu ręcznym.

 

KSZTAŁTNE LITERY – PIĘKNA FIGURA

Płynne i ładne pismo wspomaga nie tylko kreatywność, pamięć, ale i sylwetkę! Chociaż coraz więcej młodzieży i dzieci uprawia sport, ćwiczy, chodzi na siłownię, nie przekłada się to na idealną figurę. Giorgio Bollani, optometrysta behawioralny specjalizujący się w terapii widzenia i rozwoju wzroku u dzieci, wini za to technologię – dzieci od najmłodszych lat spędzają zbyt wiele czasu przy klawiaturach, na których można klikać w każdej, najdziwniejszej nawet pozycji. Pisanie odręczne uczy dyscypliny. Trzeba siedzieć prosto. Niezwykle ważne jest również odpowiednie ułożenie ręki. Dlatego optometrysta zaleca pisanie piórem, które wymusza kąt nachylenia pomiędzy 30 a 60 stopni, co skutkuje zachowaniem idealnej postury. Ponadto pisanie piórem wymaga spokoju i skupienia – w dobie technologii cyfrowej, gdy coraz więcej dzieci miewa stany lękowe i ataki paniki, jest to walor nie do przecenienia.

Umiejętność pisania ma jeszcze jedną ogromną zaletę, którą warto uświadomić jego przeciwnikom – daje wolność. Niepotrzebny jest żaden sprzęt, zasięg, energia elektryczna. Można pisać palcem na piasku. Zanik pisma oznacza mutację kulturową i poznawczą, której konsekwencji nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

Małgorzata Brączyk – dziennikarka i tłumaczka języka włoskiego. Jeśli nie podróżuje, mieszka w Neapolu lub na wsi w Beskidzie Niskim. Publikowała m.in. w „Przeglądzie”, „National Geographic”, „Travelerze” i „Focusie”.
 

Więcej:pisanie